Wojna Izraela z Hamasem.

Dziesiątki palestyńskich bojowników przeniknęło do Izraela ze Strefy Gazy drogą lądową, morską i powietrzną. Trwają walki na ulicach izraelskich miast. Ze strefy Gazy do Izraela wystrzelono ponad 4000 rakiet. Liczba ofiar i rannych idzie w tysiące. To największy atak na Izrael od dekad. Co właściwie się wydarzyło i dlaczego oraz jakie są najbardziej prawdopodobne geopolityczne reperkusje tego wydarzenia.

W odezwie do narodu premier Benjamin Netanjahu powiedział: „Hamas rozpoczął okrutną i złą wojnę. Wygramy tę wojnę, ale cena będzie wysoka. To, co wydarzyło się dzisiaj, nigdy nie było widziane w Izraelu”. Netanjahu ostrzegł również, że wojna będzie „długa i trudna”.

Co właściwie się wydarzyło?

W sobotę 7 października, około 5:30 czasu lokalnego rozpoczęła się największa od dekad ofensywa zbrojna Hamasu na Izrael. Wystrzelono tysiące rakiet ze strefy Gazy - stan na podziałek rano to ok. 4500. Jednocześnie palestyńscy bojownicy przeniknęli na terytorium Izraela i rozpoczęli ataki na izraelskie osiedla graniczące z Gazą. W ich obronie stanęła armia Izraela.

Walki odnotowano w wielu lokalizacjach, m.in. Sderot, Bazie wojskowej Re’im, czy Ofkaim. Na ekranie widzimy mapę starć, a także miejsca skąd armia ewakuuje cywilów.

Jednocześnie trwał zmasowany atak rakietowy na główne miasta Izraela - Jerozolimę, Tel Aviv, Beer Shevę, Ashdod, czy Ashkelon.

Po 48h godzinach od rozpoczęcia ofensywy Hamasu walki dalej trwały na terytorium Izraela. W odwecie Tel-Aviv prowadzi kampanię powietrzną na cele w Strefie Gazy.

W niedzielę Izrael formalnie wypowiedział wojnę i dał zielone światło dla „znaczących kroków wojskowych” w odwecie za niespodziewany atak.

Na moment pisania tego skryptu, najnowsze komunikaty donosiły, że kontrola w wielu miejscach została przywrócona, ale terroryści dalej mogą być na obszarach walk. Siły Zbrojne Izraela donoszą, że zgromadziły 100 tys. izraelskich żołnierzy na południu kraju, aby uniemożliwić Hamasowi prowadzenie wojny i odsunąć go od władzy w Strefie Gazy. Do służby powołano także 300 000 rezerwistów. Według amerykańskich urzędników, operacja lądowa w Strefie Gazy ma się rozpocząć w ciągu najbliższych 48 godzin. 

Według doniesień, w Izraelu zginęło co najmniej 700 osób, a ponad 490 zostało zabitych w Strefie Gazy.

Najwięcej ofiar jest wynikiem ataku Hamasu na uczestników festiwalu muzycznego Tribe of Nova, obok Kibbutz Reim. Doniesienia mówią o 260 ofiarach. Atak na nieuzbrojonych cywili nosi wszystkie znamiona ataku terrorystycznego, którego celem było masowe morderstwo uczestników festiwalu.

Szybko stało się jasne, że skala ataku na Izrael jest bezprecedensowa, jak i liczba ofiar. Ambasador Izraela w ONZ Gilad Erdan nazwał atak Hamasu „izraelskim 11 września”, gdzie przypomnijmy zginęło 3000 osób. Niemniej porównując skalę obu państw, 700 zabitych Izraelczyków odpowiadałaby śmierci blisko 25 000 Amerykanów.

Specjalny wysłannik USA ds. antysemityzmu Deborah Lipstadt powiedziała, że jest to „najbardziej śmiercionośny atak na Żydów od czasów Holokaustu".

Należy również pamiętać o porwanych przez Hamas cywilach, żołnierzach i oficerach izraelskich. Wg źródeł palestyńskich liczba izraelskich więźniów wojennych przekroczyła 70 osób.

Data ataku nie była przypadkowa - sobotni atak miał miejsce w 50. rocznicę wojny z 1973 r. tzw. wojny „Jom Kippur”, kiedy to arabscy sąsiedzi Izraela przypuścili niespodziewany atak na Izrael 6 października 1973 r. w Jom Kipur, najświętszy dzień w kalendarzu żydowskim.

Dlaczego jednak Hamas przypuścił zmasowany atak na Izrael?

Przywódca wojskowego skrzydła Hamasu, Mohammed Deif, powiedział, że sobotni atak był odpowiedzią na 16-letnią blokadę Strefy Gazy, izraelskie naloty na miasta Zachodniego Brzegu w ciągu ostatniego roku, przemoc w Al-Aksa i rosnące ataki osadników na Palestyńczyków oraz wzrost liczby izraelskich osiedli na terenach palestyńskich.

„Wystarczy" - powiedział Deif w nagranej wiadomości.

Hamas jest islamistyczną organizacją ze skrzydłem wojskowym, która powstała w 1987 roku, wyłaniając się z Bractwa Muzułmańskiego, sunnickiej grupy islamistycznej, która została założona pod koniec lat dwudziestych XX wieku w Egipcie.

Samo słowo „Hamas" oznacza Islamski Ruch Oporu. Grupa, podobnie jak większość palestyńskich frakcji i partii politycznych, utrzymuje, że Izrael jest okupantem i że próbuje wyzwolić terytoria palestyńskie. Uważa Izrael za nielegalne państwo.

Lecz co jest właściwie celem Hamasu w trwającej ofensywie?

Ismail Haniyeh, przywódca Hamasu, powiedział w sobotę, że uzbrojone frakcje palestyńskie zamierzają rozszerzyć trwającą bitwę w Strefie Gazy i przebić się na Zachodni Brzeg i do Jerozolimy.

Bitwa przeniosła się do serca „syjonistycznego tworu”, powiedział.

Różnica potencjałów karze jednak ostrożnie podchodzić do takich zapowiedzi Haniyeha. Znacznie bardziej prawdopodobne jest wyparcie Palestyńczyków z terenów kontrolowanych przez Izrael. Wojna przeniesie się na Strefę Gazy, gdzie będzie prowadzona krwawa operacja całkowitej likwidacji Hamasu - zabicie lub zatrzymanie wszystkich jego członków oraz likwidację wszystkich miejsc koncentracji, dowodzenia i magazynów broni.

Minister obrony Yoav Gallant powiedział: „Nakazałem całkowite oblężenie Gazy. Walczymy z ludzkimi zwierzętami i działamy zgodnie z tym”.

O ile Izrael najpewniej szybko odzyska kontrolę nad osadami, tak opinia publiczna w Izraelu jednogłośnie jest zdania, że operacja Hamasu jest upokorzeniem i największym pokazaniem słabości wywiadu oraz ogólnie Sił Zbrojnych Izraela od dziesięcioleci.

Chuck Freilich, były zastępca doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Izraela na łamach poczytnego dziennika Haaretz określa to dobitnie:

„Jest to katastrofalna porażka wywiadowcza i operacyjna, która spowodowała nie tylko tragiczne straty cywilne, ale prawie całych jednostek wojskowych, i pokazuje załamanie całego podejścia strategicznego”.

Freilich źródło obecnej wojny widzi w polityce podziału premiera Netanjahu, który od lat podkopywał legitymizację władz palestyńskich, starając się pokazać brak partnera do rozmów, wykazując tym samym brak woli do zawarcia pokoju.

Autor wytyka również fundamentalną porażkę przywództwa, gdzie Netanjahu byleby utrzymać się u władzy, był skłonny uformować skrajnie radykalny rząd, dopuszczając do władzy osoby, które tylko eskalowały spór i dopuszczały szykany na Arabach na Zachodnim Brzegu. Mowa tu o radykałach takich jak Minister Bezpieczeństwa Wewnętrznego Itamar Ben-Gvir oraz Becalel Smortich - minister finansów i jednocześnie zwierzchnik administracji cywilnej okupowanego Zachodniego Brzegu.

Netanjahu wdrażał także reformę sądownictwa, która podzieliła i rozdarła izraelskie społeczeństwo i, zdaniem Freilicha, poważnie osłabiła Armię Izraela. Obszernie omówiliśmy te wydarzenia w naszym niedawnym materiale „Wieczna wojna Izraela”, do którego gorąco zachęcamy by wrócić. Jest on dalej bardzo aktualny.

Całość w efekcie, w ocenie izraelskiego analityka, doprowadziła do fundamentalnie złego konceptu strategicznego, w którym to Izrael nie docenił przeciwnika. „Doszliśmy do przekonania, że jesteśmy tak silni, że możemy stawić czoła zagrożeniu ze strony Hamasu wyłącznie poprzez statyczną obronę, że Hamas został zniechęcony i skupił się na zarządzaniu i warunkach życia w Strefie Gazy, i że ta sytuacja może się utrzymywać w nieskończoność, nawet przy braku jakiegokolwiek horyzontu dyplomatycznego. Polityka stagnacji nigdy nie sprawdza się na dłuższą metę.” pisze Freilich.

To powiedziawszy, jak wojna Izraela z Hamasem wpisuje się w większą, regionalną układankę?

Należy pamiętać, że głównymi adwokatami państwowości palestyńskiej od dekad były państwa arabskie, które ze względu na islamską więź sprzeciwiały się działaniom Izraela. Jednakże, ostatnie lata przyniosły stopniowe ocieplanie stosunków między państwami arabskimi, a Izraelem. Było to rezultatem coraz agresywniejszych działań wspólnego wroga obu stron - Iranu. Kulminacją było podpisanie Porozumień Abrahama przez Izrael, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Maroko oraz Bahrajn, z perspektywami na podpisanie porozumienia przez Arabię Saudyjską. To byłyby fatalne wieści zarówno dla Iranu, jak i Palestyny, która w takiej sytuacji byłaby najpewniej złożona w ofierze na ołtarzu umowy.

Cel ofensywy Hamasu, wbrew twierdzeniom jej liderów, jest najpewniej inny. Mianowicie ma na celu wbicie klina w polepszające się relacje arabsko-izraelskie i przypomnienie krajom arabskim, jak i całemu światu, o nierozwiązanej dalej kwestii palestyńskiej niepodległości.

I wydaje się, że ten cel Hamas, chociaż krótkoterminowo, ale osiągnął. Wszystkie arabskie stolice w swoich komunikatach w pierwszej kolejności wzywają do zaprzestania walk i zawieszenia broni, lecz w dalszej części oficjalnych komunikatów winę za wydarzenia przypisują Izraelowi i wzywają do zaprzestania ataków i prowokacji wymierzonych w Palestyńczyków.

Sekretarz generalny Rady Współpracy Zatoki Perskiej Jassem Albudaiwi wezwał do natychmiastowego zawieszenia broni między obiema stronami w celu ochrony niewinnych cywilów. Jednak Albudaiwi równocześnie obarczył „izraelskie siły okupacyjne odpowiedzialnością za obecną sytuację wynikającą z ciągłych i rażących izraelskich ataków na ludność palestyńską i miejsca święte”.

Podobne komunikaty wydały m.in. - Arabia Saudyjska, Kuwejt, Irak, Oman, Egipt, Katar i Liga Państw Arabskich. Od bezpośredniego wskazania na Izrael wstrzymały się za to członkowie Porozumień Abrahama - Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz Maroko, a także Bahrajn, czy Turcja. Jednym słowem atak utrudnił Arabom proces zapominania o Palestynie.

Iran, a zatem największy sojusznik Hamasu, zaprzeczył swojemu udziałowi w wojnie. Niemniej nie ulega wątpliwości, że na pewno wiedział o operacji i być może uczestniczył w jej planowaniu. Poparcie dla Hamasu wyraził najwyższy Przywódca Iranu, ajatollah Ali Chamenei. Powiedział, że ataki były „uzasadnioną i konieczną obroną” przed izraelską agresją. Powiedział również, że Iran będzie nadal wspierał Hamas i inne palestyńskie grupy aż do „wyzwolenia Palestyny i Jerozolimy”.

Jako jeden z aktorów biorących udział w konflikcie niezmiennie wymieniana jest Rosja. Kremlowscy propagandyści szybko wykorzystali sposobność do zmieszania ofensywy Palestyńczyków, z wojną na Ukrainie. Należy przypomnieć, że Kreml utrzymuje stosunki z Hamasem. W marcu Hamas podobno wysłał do Rosji delegację wysokiego szczebla i przeprowadził rozmowy z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem, ostrzegając Kreml, że „cierpliwość” grupy wobec Izraela „się kończy”. Wysocy rangą przedstawiciele Hamasu najprawdopodobniej odwiedzili również Rosję w maju i wrześniu 2022 roku.

Zachód natomiast opowiedział się po stronie Izraela. UE słowami Ursuli von der Leyen, potępiła działania Hamasu i wyraziła poparcie dla Izraela i jego prawa do obrony. Podobnie wypowiedziały się Stany Zjednoczone i Joe Biden. Amerykański prezydent wezwał do zaprzestania walk, ale także zapowiedział zapewnienie pomocy humanitarnej Palestyńczykom w Strefie Gazy, którzy cierpią w wyniku tych ataków. Ponadto Waszyngton wysłał uderzeniową grupę lotniskowca na Morze Śródziemne, w okolice walk i rozważa dodatkowe finansowanie dla Izraela.

Zatem jaki jest najbardziej prawdopodobny, krótko-średnioterminowy scenariusz?

O ile dla krajów arabskich ofensywa Hamasu jest chwilowym przypomnieniem o palestyńskim dążeniu do niepodległości, tak zagrożenie płynące z Iranu jest niezmiennie najważniejszym czynnikiem determinującym ich politykę regionalną. Natomiast Izrael ma teraz powód by przeprowadzić szeroką zakrojoną operację przeciw Hamasowi w Strefie Gazy.

Izrael najpewniej szybko zatrzyma ofensywę Hamasu, a walki przeniosą się do Strefy Gazy. Zginie dużo cywili, a organizacja w wyniku wojny zostanie, jeśli nie całkiem rozbita, to fundamentalnie zduszona - takie jest oczekiwanie izraelskiego społeczeństwa. Kluczowe pytanie, które stawia przytoczony wcześniej Freilich, brzmi - co się stanie ze Gazą potem? Izrael nie chce ponownie okupować Strefy i jej 2 milionów mieszkańców. W teorii celem powinno być przywrócenie kontroli Autonomii Palestyńskiej w Strefie Gazy i prace nad długotrwałym procesem pokojowym. Jednak czy ten, bez palestyńskiej niepodległości, będzie kiedykolwiek dla Palestyńczyków akceptowalny?