- Hubert Walas
22 kwietnia brytyjski The Telegraph opublikował nowy, 7-punktowy plan pokojowy. Tego samego dnia w Londynie znajdowała się ukraińska delegacja, która miała się spotkać z Keithem Kellogiem i przedstawić swoją wstępną odpowiedź na propozycję Waszyngtonu. Co obejmował nowy ‘plan pokojowy’?
Przede wszystkim Amerykanie oczekują od Ukraińców, by Ci pogodzili się ze stratą zgrabionych terenów w obwodach: charkowskim, ługańskim (prawie cały), donieckim i chersońskim - wzdłuż linii frontu. Plan zakłada akceptację utraty do statusu “de facto”.
Co więcej, Waszyngton oczekuje by Ukraińcy pogodzili się z utratą Krymu na poziomie prawnym „de jure”, co w praktyce zamykałoby wszystkie późniejsze roszczenia oraz legitymizowałoby rosyjską inwazję „zielonych ludzików” roku 2014.
Rosjanie otrzymaliby także gwarancję, że Ukraina nie dołączy do NATO, zniesione zostałyby wszystkie sankcje od nałożone na Federację Rosyjską od 2014 roku, a Waszyngton i Moskwa zawiązałyby ścisłą współpracę ekonomiczną, w szczególności na polu energii i przemysłu.
Przy tak hojnych warunkach dla Kremla, co otrzyma Ukraina?
Po pierwsze, „solidne” gwarancje bezpieczeństwa, jak nazywa to Axios. Ich solidność miałaby zapewniać grupa europejskich krajów i innych chętnych, jednak w gronie chętnych na pewno nie byłoby Amerykanów.
Po drugie Ukraina miałaby odzyskać małe obszary w obwodach charkowskim oraz chersońskim. Po trzecie plan gwarantuje niezakłócone nawigowanie po Dnieprze, który na południu od Energodaru tj. miejsca lokalizacji Zaproroskiej Elektrowni Jądrowej stanowi linię demarkacyjną.
I w końcu Ukraina miałaby otrzymać „odszkodowanie i pomoc przy odbudowie”, choć plan nie precyzuje czy te środki miałyby pochodzić z Zachodu, czy od Rosjan (co wątpliwe patrząc na wcześniejsze propozycje USA).
Dokument odnosi się także do tzw. „umowy surowcowej”, a także do statusu zaporoskiej elektrowni jądrowej. Największa tego typu jednostka w Europie miałaby zostać uznana za zasób ukraiński, ale zarządzana byłaby przez Amerykanów, a prąd wędrowałby zarówno w stronę Ukrainy, jak i świeżo zaanektowanych terenów rosyjskich. Odnośnie samej „umowy surowcowej” - Amerykanie w końcu zdołali dopiąć swego i 30 kwietnia została podpisana, a jej warunki już nie są tak uwłaczające dla Ukrainy.
Jak na plan pokojowy zareagowali Ukraińcy i Rosjanie? Jak można go rozumieć w szerszym kontekście? Jakie są zapisy nowej umowy surowcowej?
Na odpowiedź Ukraińców nie trzeba było długo czekać.
„Ukraina nie uzna prawnie okupacji Krymu", powiedział Zełenski na konferencji prasowej jeszcze we wtorek. „Nie ma tu o czym rozmawiać. To jest sprzeczne z naszą konstytucją".“ dodał. Odniósł się także do propozycji dotyczącej elektrowni na Zaporożu, mówiąc że nie będzie ona funkcjonować bez „ukraińskiej myśli technicznej”. Ponadto dodał, że Ukraina nie otrzymała żadnych oficjalnych propozycji koncesji terytorialnych.
Ta reakcja nie spodobała się Amerykanom. Marco Rubio, Sekretarz Stanu, natychmiast odwołał wizytę w Londynie, gdzie miał odbyć się mini szczyt w sprawie postępów rozmów pokojowych. Konkretna odpowiedź przyszła jednak od Donalda Trumpa, za pomocą jego preferowanej metody komunikacji, platformy Truth Social.
Amerykański prezydent zarzucił ukraińskiemu odpowiednikowi opieranie się w sprawie oficjalnego uznania Krymu, pytając czemu o niego nie walczyli 11 lat temu? Dodał, że Zelenski może wziąć te warunki i zachować to co ma, lub walczyć przez kolejne trzy lata i zostać z niczym. Na koniec dodał, że jako „człowiek bez kart do gry” nie powinien przedłużać zabijania i w końcu zakończyć „całkowity bałagan”, który nigdy by się nie wydarzył, gdyby to Trump był prezydentem. Jest to stały zabieg retoryczny, jako że Trump wielokrotnie określa wojnę jako spuściznę Bidena i Obamy.
Rosjanie z kolei, przyjęli plan Amerykanów z nieskrywanym zadowoleniem. Yuri Ushakov, doradca Putina, po spotkaniu ze Stevem Witkoffem w Moskwie, które odbyło się 3 dni po prezentacji planu stwierdził, że:
„Ta rozmowa pozwoliła Rosji i Stanom Zjednoczonym jeszcze bardziej zbliżyć swoje stanowiska, nie tylko w sprawie Ukrainy, ale także w wielu innych kwestiach międzynarodowych" - powiedział dziennikarzom. Witkoff, czyli delegat Trumpa do rozmów z Rosjanami, odwiedził Moskwę już czwarty raz w tym roku.
Szef MSZ Sergei Lavrov z kolei potwierdził, że USA i Rosja idą w dobrym kierunku, ale dalej pozostają do dogadania pewne szczegóły. Co to mogą być za szczegóły Lavrov rozjaśnił kilka dni później. W wywiadzie dla brazylijskiego O Globo, przed spotkaniem grupy BRICS, Ławrow “imperatywem” do jakichkolwiek dalszych rozmów określił:
- uznanie Krymu, DRL i ŁRL, Chersonia i Zaporoża jako „międzynarodowo uznawanych rosyjskich terytoriów” (a zatem bez podziału na linię frontu)
- "na rosyjskiej agendzie” dalej jest kwestia demilitaryzacji i denazyfikacji Ukrainy
- zniesienie sankcji, pozwów i nakazów aresztowań
- i w końcu zwrot rosyjskich aktywów „zamrożonych” na Zachodzie
Jednocześnie Ławrow określa rząd w Kijowie, powstały po 2014 roku, jako neo-nazistowski. Tym samym wprost potwierdza on jakie są długoterminowe plany Kremla. Skoro dalej celem jest denazyfikacja i demilitaryzacja, a rząd jest neonazistowski, to docelowym celem jest jego wymiana i ustawienie marionetkowego rządu pokroju Janukowycza.
Tu właśnie skupia się całe clou kolejnej iteracji ‘planu pokojowego’. Otóż część strony analitycznej stwierdziła, że nowy plan Trumpa jest rozwiązaniem, który Ukraina powinna zaakceptować, ponieważ:
- nic lepszego od Trumpa nie dostanie
- zważając, że cele Rosji są szersze (włączając w to pełne podporządkowanie), to można domniemywać, że Moskwa tego planu finalnie nie zaakceptuje. A zatem to Kreml będzie potencjalnie ‘nowym hamulcowym’ w oczach Trumpa i skupi jego gniew.
Jednak jest to rozumowanie, co najmniej niebezpieczne. Putin i cała Rosja gra w długą grę. Na drodze do realizacji długofalowego celu Moskwa może uznać, że akceptacja tego planu wpisuje się w strategię jako jeden z kamieni milowych i (chwilowo) go zaakceptować.
Tylko to zapewni jej konkretne zyski. Otóż wówczas „baza do negocjacji”, “punkt wyjściowy” dla dalszych rozmów zostanie przesunięty o kolejnych, kilka ważnych punktów w kierunku pomyślnym dla Moskwy. Teraz punktem wyjścia nie będzie „rosyjskość” Krymu, status terenów okupowanych, czy uczestnictwo Ukrainy w NATO, bo to zostanie uznane za stan przez Ukraińców akceptowany, ale będzie to ochrona ludności rosyjskojęzycznej na Charkowszczyźnie, czy w Odessie; istnienie jakiejkolwiek armii ukraińskiej, czy wprost wezwania do zmiany rządu w Kijowie. To wszystko będzie traktowane jako wyjściowe warunki “kolejnego pokoju”.
Bo, to że „kolejny pokój” znowu będzie negocjowany - nikt nie będzie miał złudzeń. Jeśli teraz doszłoby do zgniłego kompromisu w formie zaproponowanej przez Amerykanów, Rosjanie podtrzymywaliby niepokój na linii demarkacyjnej, co i rusz prowokując Ukraińców, w następstwie obwiniając ich za łamanie ustaleń pokojowych. Jest to więcej, niż pewne. Jednocześnie obniżenie intensywności walk pozwoli Kremlowi na akumulację potencjału ofensywnego i wyjście z nową ofensywą, dla której powód zawsze się znajdzie. Może to być:
- rzekome złamanie przez Kijów porozumień pokojowych
- ochrona „ludności rosyjskiej” na terenach kontrolowanych przez Kijów
- czy działania antyterrorystyczne
Innymi słowy - cassus belli nie ma znaczenia, tworzy się go na potrzeby szerszego celu.
Dlatego gdy Trump wzywa Zelenskiego do podpisania pokoju, twierdząc, że ten nie ma wyjścia i musi go przyjąć, bo za 3 lata nie będzie miał nic, Ukraińcy widzą to inaczej. Uważają, że podpisanie pokoju w takiej formule zwiększa prawdopodobieństwo, że Ukraina w obecnej formie przestanie istnieć, ponieważ już dzisiaj legalizuje Rosjanom ich zdobycze z nielegalnej agresji. Agresji, która się nie zatrzyma.
„Nie mamy się gdzie wycofać, nie podpiszemy aktu kapitulacji” – powiedział dziennikowi „Kyiv Independent”, Yehor Cherniev, zastępca przewodniczącego Bezpieczeństwa Narodowego.
W efekcie, nie ważne, którą ścieżką idziemy docieramy do patu. Rosjanie chcą pełnej kontroli nad Ukrainą, Ukraińcy nie chcą pełnej kontroli Rosjan nad Ukrainą, a Amerykanie? No właśnie, czego właściwie chcą Amerykanie?
Skoro Trump narzeka, że ma dość Putina i Zelenskiego, Rubio grozi, że w przypadku braku postępów po prostu odejdą od stołu i jakiegokolwiek udziału w wojnie, to czemu cały czas tkwią w tym procesie? Oficjalnie Trump rzuca hasło „zatrzymania zabijania” jako miłosierny powód dla tej decyzji. Oczywiście z miłosierdziem ma to niewiele wspólnego, biorąc pod uwagę, że jedna strona rozpoczęła to „zabijanie”, a druga się broni.
Powód jest trywialny - USA chcą wykorzystać i skapitalizować swój udział w wojnie, wychodząc z niej z konkretnymi benefitami, oraz jednocześnie bez jakichkolwiek zobowiązań. To również sprawia, że Trump jest częściej zirytowany Zelenskim, niż Putinem. Putin chętnie oferuje Trumpowi pewne benefity i nie oczekuje zobowiązań (poza odpuszczeniem Ukrainy i Europy Środkowo-Wschodniej). Tymczasem Zelensky nie ma wiele do zaoferowania, poza neokolonialną próbą Trumpa tj. umową surowcową, ale z drugiej strony domaga się konkretnych zobowiązań. Na marginesie mowa tu o percepcji Trumpa. W rzeczywistości Ukraina wiążąc i degradując potencjał Rosji (najważniejszego sojusznika ChRL) oferuje USA wiele, jednak perspektywa Trumpa jest inna.
Irytacja Trumpa bierze się również z tego, że ten chciałby przyjąć po sowitym czeku od obu stron, zamknąć te drzwi na klucz i nigdy do nich nie wracać. Tymczasem Putin, Ławrow, Ushakov i inni wyłamią te drzwi z framugą jak tylko amerykański broker zniknie za rogiem. Ich celem jest by za tymi drzwiami Amerykanie zostawili rozbrojoną, bezbronną ofiarę by mogli spokojnie dokończyć to co zaczęli. Fakt potwierdzenia północnokoreańskiego udziału w wojnie pokazuje, że Moskwa gra o pełną pulę.
Właśnie dlatego nadrzędnym celem Kijowa są gwarancje bezpieczeństwa, nie jakiekolwiek, lecz realne, wiążące Amerykanów. Gwarancje ze strony Europejczyków nie są w tym momencie zapewnić Ukraińcom tego samego poziomu bezpieczeństwa, i niepewne jest czy same państwa europejskie byłyby chętne je oferować bez Amerykanów (bowiem w momencie rosyjskiej eskalacji stanęłyby w obliczu pełnoskalowej wojny).
Tym samym dochodzimy do jednej konkluzji. Wszystko wskazuje na to, że wojna będzie trwała z udziałem Amerykanów lub bez niego. Tu naturalnie pojawiają się pytania.
Czy walka bez Amerykanów nie jest samobójstwem? Czy to ma w ogóle sens? Po pierwsze, Ukraińcy nie będą mieli wyboru. Alternatywą jest jedynie złożenie broni, zaproszenie z powrotem Janukowycza i wymazanie z pamięci ostatnich 11 lat. Innymi słowy - to się nie wydarzy. Po durgie wpływ Waszyngtonu był i dalej jest niebagatelny, lecz fiasko kolejnych narzucanych przez niego warunków pokazuje, że wbrew temu co mówi Trump, Ameryka nie ma ostatecznego głosu w tej dyskusji, co oznacza że jej wpływ nie jest decydujący.
Owszem Ukraina jest w niezwykle trudnej sytuacji i bez Amerykanów będzie jeszcze trudniej. Można zapomnieć o jakichkolwiek większych ofensywach na wzór charkowskiej, czy chersońskiej. Jednakże sytuacja nie jest aż tak zła by front nagle całkowicie się załamał.
John Hardie, zastępca dyrektora programu rosyjskiego w waszyngtońskiej Fundacji Obrony Demokracji, określił to bardzo podobnie. Ogólna sytuacja na linii frontu „nie jest świetna, ale też nie tragiczna" i jest mało prawdopodobne, aby się załamała.
Z drugiej strony Trump przedstawia sytuację jako beznadziejną i bezalternatywną. Ta jednak, choć ponownie - najtrudniejsza od startu wojny, taka nie jest.
Po pierwsze największym gwarantem Ukrainy jest ukraińskie wojsko. Nikt w Europie nie wystawia w tym momencie takich zdolności lądowych jak SZU. W momencie, gdy wyłącznym celem tej armii staje się zatrzymywanie przeciwnika za wszelką cenę (bez większych eskapad ofensywnych), każdy kolejny zdobyty przez Rosjan kilometr terenu zostaje okupiony wielką ofiarą. A strategia “pełzania” kilometrze po kilometrze przez kraj tak wielki jak Ukraina, jest średnim pomysłem.
Po drugie zmobilizowany ukraiński przemysł zbrojeniowy i sektor prywatny dobrze wykorzystał 3 lata wojny i stanowi dzisiaj solidne zaplecze dla wojska. Ukraina polega na pomocy z zagranicy, ale lwią część dokłada sama.
Po trzecie Kijów liczy, że Europa będzie przejmować ciężar wsparcia, nie tylko kapitałowego, ale także w formie przekazywanych zdolności. Owszem, znając europejskie bolączki, będzie o to trudno, ale populizmem byłoby stwierdzenie, że to się nie dzieje, co potwierdzają kolejne pakiety pomocowe. Z resztą dochodzi również do naturalnej fuzji pkt. 2 i 3 - tj. Europa może zwyczajnie finansować ukraiński przemysł obronny, który produkuje efektywniej i szybciej - przyciśnięty wewnętrzną mobilizacją narodu.
W warstwie narracyjnej zdecydowana większość państw i przywódców Europy nie popiera trumpowskiej idei zakończenia wojny za wszelką cenę, i chce dalej wspierać Ukrainę przed imperialistyczną Rosją. Europa generalnie odrzuciła ostatnie propozycje Amerykanów, nie wspierając ich narracyjnie.
W końcu po czwarte - Ukraina wierzy, że tak samo jak dzisiaj karta obróciła się przeciwko niej, tak za jakiś czas zaobserwujemy kolejną stopniową zmianę lub zmianę nagłą. W obecnej dobie światowej nieprzewidywalności, fakt że Rosja osiągnęła pewną stabilność w wojnie, a w Waszyngtonie zasiada administracja jej przychylna nie oznacza, że będzie tak przez najbliższe lata. Ilość “wywrotowych czynników” uwzględniających Rosję dalej jest bardzo duża i nikt nie jest w stanie wykluczyć sekwencji, w których mogą one zostać uruchomione. Nawet potencjał eskalacji na linii Pakistan-Indie może przy pewnych scenariuszach prowadzić do konsekwencji międzynarodowych, które uderzą w Kreml.
Na końcu nie zapominajmy o zużywaniu zasobów postsowieckich, których magazyny pustoszeją każdego dnia oraz o ekonomicznej “beczce prochu”, na której siedząc Federacja Rosyjska toczy tę wojnę.
Ostatnia analiza The Economist pokazuje, że wskaźnik „aktywności gospodarczej” spadł do negatywnych poziomów po raz pierwszy od początku wojny 3 lata temu. Wzrost PKB, który utrzymywał się w okolicach 4% przez ostatnie dwa lata (choć sztucznie generowany jałową produktywnie produkcją zbrojeniową), teraz wyraźnie spada do poziomów 1-2%. Wzrost wydatków zbrojeniowych spadł z 53% w 2023, do jedynie 3% w 2024.
Oszczędności stale zżera wysoka inflacja, której próbują przeciwdziałać stopy procentowe utrzymywane na poziomie 21% (najwyższym od początku wieku). Do tego dochodzi spowolnienie w Chinach i spodziewany spadek popytu, a także zatem importu z Rosji, a także niska cena ropy Urals - głównego składnika rosyjskiego budżetu.
Moskwa nie lubi o tym wspominać, ale faktem jest że jej „ekonomiczne karty” stosując trumpowską nomenklaturę, są słabe. Jednak w Rosji to gospodarka służy celom politycznym, obecnie wojennym, nie odwrotnie. Dlatego na tyle na ile będzie można ją żyłować, tak będzie to czynione.
W rezultacie mamy do czynienia z sytuacją patową, jednak bynajmniej nie zero-jedynkową. Nawet perspektywa „przeczekania Trumpa” choć ciężka do wyobrażenia, wcale nie musi być wykluczona. Gdy nie masz miejsca na krok wstecz, stojąc nad przepaścią, musisz się bronić, nawet jeśli miałoby to trwać kolejne 4 lata.
W tej konfiguracji na głównego petenta wyrasta Donald Trump, który mimo pohukiwań o „odejściu od stołu” znowu nie spełnił tej groźby. Wręcz przeciwnie, po raz pierwszy spotkał się z Zelenskim od czasów burzliwej wymiany zdań w Białym Domu. Spotkanie odbyło się na uboczu, podczas uroczystości pogrzebowych papieża Franciszka, i zostało określone jako „produktywne” i według Zelenskiego ma szansę stać się nawet „historycznym”. Czy tak się stanie? Póki co niewiele na to wskazuje.
Putin zapowiada kolejne „tymczasowe zawieszenia broni” z uwagi na uroczystości Dnia Zwycięstwa. Ten na pewno odbędzie się w lepszych nastrojach i szerszym gronie, niż w poprzednich latach, lecz ciemne chmury nad rosyjskim prezydentem wcale nie zostały w pełni rozgonione.
Dokładnie dzisiaj, jak piszę te słowa - 30 kwietnia - mija 100 dni odkąd Donald Trump zapowiedział zakończenie wojny właśnie w tym czasie. Nie spełnił tej obietnicy, jak i wielu innych. Co więcej, nie był nawet blisko jej spełnienia. Czy jeszcze może ją spełnić? Owszem, amerykański prezydent ma do tego wszystkie narzędzia, ale to wiąże się z kosztami - pomocy Ukrainie tu i teraz, lub zaoferowania gwarancji na przyszłość. Oba te warianty Trump odrzuca. A to sprawia, że rychłego końca wojny na horyzoncie nie widać. Z Ameryką lub bez niej.
Ostatnie godziny przed publikacją tego odcinka przyniosły kolejny ważny przełom - podpisanie umowy surowcowej. Czy i co zmienia ona w ogólnym obrazie wojny? Zacznijmy od jej konkretnych zapisów.
„Jestem wdzięczna wszystkim, którzy pracowali na rzecz porozumienia. Teraz dokument jest taki, że może zapewnić sukces obu naszym krajom - Ukrainie i Stanom Zjednoczonym” - powiedziała pierwsza zastępczyni premiera Ukrainy - Yulia Svyrydenko, która koordynowała pertraktacje w sprawie umowy.
„To porozumienie wyraźnie sygnalizuje Rosji, że administracja Trumpa jest zaangażowana w proces pokojowy skoncentrowany na wolnej, suwerennej i dobrze prosperującej Ukrainie w perspektywie długoterminowej" - powiedział z kolei Scott Bessent w komunikacie prasowym Departamentu Skarbu USA.
Umowa ponownie zakłada powołanie funduszu „Reconstruction Investment Fund”, jednak w którym to teraz obie strony będą miały równe udziały i równy wkład. Według premiera Shmyhala, tylko przyszła pomoc wojskowa od USA może być liczona jako wkład do funduszu, a wcześniejsza pomoc nie jest brana pod uwagę. To pierwsza ważna zmiana.
Druga, nie mniej istotna informacja jest taka, że Ukraina zachowa pełną kontrolę nad swoją ziemią, infrastrukturą i zasobami naturalnymi, a państwowe konglomeraty jak Energoatom, czy Ukrnafta pozostaną ukraińskie. Zaporoska elektrownia jądrowa nie jest uwzględniona w umowie.
Fundusz zostanie zasilony wyłącznie(!) przychodami z nowych inwestycji, więc obecne projekty m.in. wydobywcze nie będą go obejmować. Ponadto nie będzie on opodatkowany w żadnym kraju. Amerykanie ze swojej strony mają pomagać przyciągać inwestycje i technologie do Ukrainy. Przez pierwsze dziesięć lat wszelkie zyski wygenerowane przez fundusz inwestycyjny będą reinwestowane na Ukrainie w nowe projekty lub odbudowę.
Jeśli powyższe zapisy w istocie się potwierdzą - wskazuje to na znaczący sukces ukraińskiej dyplomacji, choć rysą na umowie pozostaje w dalszym ciągu brak gwarancji bezpieczeństwa, a jedynie „długoterminowe zbliżenie strategiczne”.
Umowa zapewnia jednak wspomniane wcześniej „benefity”, na których zależy Trumpowi, jednocześnie jest akceptowalna dla Kijowa. Jak raportuje Kyiv Post chwilę po jej podpisaniu administracja Białego Domu miała zatwierdzić sprzedaż broni o wartości $50 milionów, co jest pierwszą(!) tego typu koncesją zbrojeniową dla Ukrainy od początku kadencji Trumpa. Jeśli za tym pójdą kolejne pakiety sprzedażowe, wówczas sytuacja Ukrainy może znowu się poprawiać - przedstawiając możliwość „stopniowej lub nagłej zmiany” geopolitycznej, o której wspominaliśmy wcześniej.
Dopięcie tego dealu, oraz ugięcie się Amerykanów pod oporem Ukraińców pokazuje, że Ci wcale nie chcą wycofywać się z udziału w tej wojnie, wbrew temu co mówi Rubio i Trump. Abdykacja z tej roli byłaby utratą wpływu na największy konflikt zbrojeniowy od II WŚ. Czy umowa naturalnie oznacza, że teraz stanowiska Kijowa i Waszyngtonu są zbieżne? Oczywiście - nie. Ale z pewnością zbliżyły się do siebie, bo niezależnie jaka administracja zasiada w Białym Domu, w interesie Ukrainy jest to, by mieć ją po swojej stronie.
Źródła:
- https://www.telegraph.co.uk/world-news/2025/04/22/trumps-plan-to-let-putin-keep-land-seized-from-ukraine/
- https://www.axios.com/2025/04/22/trump-russia-ukraine-peace-plan-crimea-donbas
- https://www.reuters.com/world/europe/rubio-will-not-attend-ukraine-peace-talks-london-2025-04-22/
- https://x.com/TrumpDailyPosts/status/1915094960853971431
- https://www.ft.com/content/9b6328ce-b566-41e4-ae98-72e9f93205f8
- https://www.aljazeera.com/news/2025/4/25/putin-witkoff-discuss-possible-direct-russia-ukraine-talks-kremlin-says
- https://www.reuters.com/world/europe/us-russia-moving-right-direction-toward-deal-top-russian-diplomat-tells-cbs-2025-04-24/?utm_source=chatgpt.com
- https://mid.ru/ru/foreign_policy/news/2011929/
- https://kyivindependent.com/front-line-situation-not-severe-enough-for-ukraine-to-be-forced-to-accept-trumps-deal-experts-say/
- https://x.com/PolymarketIntel/status/1907401002770112684
- https://www.reuters.com/world/us-ready-abandon-efforts-broker-russia-ukraine-peace-deal-rubio-says-2025-04-18/
- https://www.politico.com/news/2025/04/27/north-korea-confirms-it-sent-troops-to-russia-for-war-against-ukraine-00312095
- https://x.com/PolymarketIntel/status/1916777338399817855
- https://kyivindependent.com/front-line-situation-not-severe-enough-for-ukraine-to-be-forced-to-accept-trumps-deal-experts-say/
- https://www.sipri.org/commentary/topical-backgrounder/2025/transformation-ukraines-arms-industry-amid-war-russia
- https://www.washingtonpost.com/world/2025/04/25/ukraine-europe-trump-russia-peace-deal/
- https://www.bbc.com/news/articles/ckg2q323lg3o
- https://www.businessinsider.com/europe-shifting-strategy-boost-ukraine-weapons-defense-production-russia-war-2025-4?IR=T
- https://www.economist.com/finance-and-economics/2025/04/27/vladimir-putins-money-machine-is-sputtering
- https://www.reuters.com/markets/europe/russian-economy-slows-sharply-with-more-turmoil-horizon-2025-04-08/#
- https://www.intellinews.com/russia-s-cbr-keeps-key-interest-rate-at-21-378194/
- https://www.dissentmagazine.org/online_articles/chinas-long-economic-slowdown/
- https://www.energyintel.com/00000196-588a-dcde-adfe-fece57df0000
- https://x.com/ZelenskyyUa/status/1916089502088524203
- https://x.com/wartranslated/status/1916101253525885150
- https://www.npr.org/2025/04/28/nx-s1-5379942/russia-ukraine-ceasefire-victory-day
- https://www.cnbc.com/2025/04/29/after-100-days-in-office-a-ukraine-russia-peace-deal-eludes-trump.html
- https://www.kyivpost.com/post/51800