Pomiędzy Rosją, a Zachodem.

Dziesiątki tysięcy protestujących wyszło na ulice Tbilisi, stolicy Gruzji, w sobotę 11 maja. Ten jeden z największych protestów w najnowszej historii Gruzji był wyrazem buntu przeciw coraz wyraźniejszemu prorosyjskiemu zwrotowi państwa rządzonego z tylnego siedzenia przez Bidzinę Ivanishvilego.

Położona w górach Kaukazu Gruzja toczy kolejną walkę o swoją przyszłość. Walkę, w której partia rządząca ciągnie ją w stronę modelu, wiecznie wiszącej od północy, Rosji, natomiast społeczeństwo, szczególnie młode, walczy by tego uniknąć i ciągnie kraj w stronę cywilizacji zachodniej.

Jak wygląda walka Gruzinów?

Stary, nowy plan

W marcu 2023 roku, po dwóch nocach intensywnych protestów gruzińska partia rządząca „Gruzińskie Marzenie” zapowiedziała, że bezwarunkowo wycofuje się z pomysłu ustawy o „zagranicznych agentach”.

Rozporządzenie, które rozwścieczyło dużą część gruzińskiego społeczeństwa, miało obligować media i inne organizacje pozarządowe, które otrzymują powyżej 20% swojego finansowania z zagranicy (głównie Unii Europejskiej oraz USA), do rejestracji jako „agenci obcego wpływu”. Była to ustawa bliźniacza do tej, którą w 2012 roku przyjęła Federacja Rosyjska - i nikt nie miał wątpliwości, że to właśnie z Moskwy płynęła inspiracja do aplikacji podobnego prawa w Gruzji.

Jednak po roku temat wrócił niczym bumerang, ponownie wywołując potężne protesty. Tym razem partia „Gruzińskie Marzenie” nie miała zamiaru odpuszczać.

Jej założyciel, były premier, lecz de facto najważniejsza osoba w państwie - Bidzina Ivanishvilii, broni decyzji mówiąc, że „finansowanie organizacji pozarządowych, które udają że nam pomagają, jest w praktyce wzmacnianiem zagranicznych agencji wpływu i wzmocnienia ich władzy”, ustawa ma także chronić Gruzję przed „zachodnią propagandą LGBT”.

Jednak ktoś mógłby zapytać - skoro ministerstwo finansów i urząd skarbowy już dzisiaj mają wgląd w finansowanie wszystkich instytucji w kraju, dlaczego wymagane ma być od nich rejestrowanie się jako „zagraniczne ośrodki”?

Powód jest prozaiczny - jakiekolwiek inicjatywy oraz osoby wywodzące się z tych środowisk mogą być łatwo, i co najważniejsze, z literą prawa stygmatyzowane jako „agenci obcych mocarstw”.

A to dla wewnętrznej walki politycznej jest to bezcenna, ostra amunicja. Szczególnie przydatna w trakcie kampanii wyborczej, a wybory są za rogiem i odbędą się już w październiku. Podobne legislacje istnieją w innych krajach np. amerykańska FARA, ale charakteryzują się tym, że nie zrównują każdego przypadku otrzymywania zagranicznego finansowania, z byciem „agentem wpływu” obcego mocarstwa.

Dlaczego, więc społeczeństwem, które jest jednym z najbardziej prozachodnich w Europie (chęć przyłączenia do Unii deklaruje aż 80% Gruzinów) kieruje rząd, który wykazuje wyraźną niechęć wobec Zachodu, i zarazem słabo skrywaną sympatię wobec Moskwy?

Grzech porzucenia

By odpowiedzieć na to pytanie musimy się cofnąć co najmniej do roku 2008. To wtedy dochodzi do 16 dniowej wojny między Rosją i Gruzją. Z uwagi na drastyczną różnicę potencjałów Gruzja tę wojnę przegrywa, czego efektem jest utrata kontroli nad obszarem Osetii Południowej oraz Abchazji, które de facto wchodzą pod kontrolę Moskwy. Oficjalnym motywem dla rosyjskiej inwazji jest pomoc separatystom z tychże regionów, niemniej korzenie tej decyzji sięgają znacznie głębiej. Bowiem wojna gruzińska stanowiła pierwszy epizod putinowskiej kampanii przywracania utraconego blasku Federacji Rosyjskiej. A jednym z celów przywracania tegoż blasku w Rosji Putina miało być to, że tereny postsowieckie wrócą do żelaznej strefy wpływów Moskwy. Gruzja zaliczała się do tej kategorii.

Dlatego, gdy cztery miesiące wcześniej, podczas szczytu NATO w Bukareszcie przedstawiciele sojuszu debatowali czy przedstawić Gruzinom (a także Ukraińcom) mapę drogową przyjęcia do NATO, na Kremlu zapaliła się czerwona lampka. Był to znak, że należy działać. Z bukaresztańskiego szczytu NATO finalnie i tak nic nie wyniknęło, bo propozycji ówczesnego amerykańskiego prezydenta George’a Busha by przedstawić Gruzji oraz Ukrainie Membership Action Plan, przeciwstawiły się Niemcy oraz Francja, a także Włochy, Węgry i państwa Beneluksu.

„Niemcy i Francja stwierdziły, że skoro ani Ukraina, ani Gruzja nie są wystarczająco stabilne, by przystąpić do programu, plan członkostwa byłby niepotrzebną obrazą dla Rosji, która stanowczo sprzeciwia się takiemu posunięciu.” - brzmi relacja the New York Times z 2008 roku, która dobrze pokazuje ówczesny stan myślenia niemieckich i francuskich rządzących.

W dalszym ciągu rosyjska kalkulacja strategiczna była ryzykowna - militarnie Rosja roku 2008 była znacznie słabsza, niż ta z choćby ze stycznia 2022 roku. Gdyby Zachód przyszedł Gruzji z pomocą, kampania mogła zakończyć się sromotną porażką. Nawet gdyby pomoc nie miała formy wojskowej, Rosjanie ryzykowali również wykluczenie i sankcje, w tym swe rosnące kontakty ekonomiczne z Zachodem Europy i Ameryką, na czym spoczywała ich gospodarka i cała jej przyszłość. Była to zatem, ponownie, decyzja bardzo ryzykowna. Kreml jednak założył, że Zachód w żaden sposób nie odpowie.

I Kreml się nie przeliczył, dokładnie to się wydarzyło. Inwazja zakończyła się pełnym sukcesem. Nie dość że Zachód totalnie zlekceważył i nie pociągnął Rosji do żadnej odpowiedzialności, to jeszcze „nagrodził” resetem, który podjęła administracja Baracka Obamy w 2009 roku. Gruzini, którzy swoją walkę w 2008 roku, motywowali przede wszystkim swoim pragnieniem wyrwania się ze świata postsowieckiego i wejścia w struktury Zachodu, poczuli się zdradzeni i porzuceni na pastwę losu.

Moskwa tymczasem utwierdziła się w przekonaniu, że Zachód nie ma ochoty „walczyć o Tbilisi”, dopóki ten będzie otrzymywał tanią ropę i gaz z rosyjskich pól wydobywczych. Strategia ta była w istocie niezwykle owocna, aż do momentu, gdy Kreml nie przeszarżował w lutym 2022 roku.

Efekty twardej postawy Zachodu już w trakcie lata 2008 roku i ukarania Moskwy za pierwsze przejawy imperialistycznej polityki pozostają zatem jedynie przedmiotem rozważań historii alternatywnej. Jednakże niewykluczone, że gdybyśmy ujrzeli ją już wtedy, problem zostałby „zduszony w zarodku” i dzisiaj nie urósłby do „strategicznego raka złośliwego” w postaci rosyjskiej wojny na Ukrainie. Profilaktyka onkologiczna jest zawsze tańsza od chemioterapii.

Rosyjski oligarcha na czele państwa

Wracając jednak do Gruzji. Rozczarowanie Zachodem, ale także obawa przed Rosją, która przecież może zawsze powrócić, odsunęła od władzy energicznego, szukającego oparcia w zachodnim wektorze, ale masowo tracącego popularność, prezydenta Mikheila Saakashvilego i jego partię Zjednoczony Ruch Narodowy. Obawiano się, że Saakashvili doprowadzi do powtórki z sierpnia 2008 roku, lecz tym razem skończy się to dla Gruzji jeszcze gorzej.

W takich warunkach politycznych wypłynął Bidzina Ivanishvilii. W 2012 roku wygrał wybory, a winą za wojnę roku 2008 obarczył Saakashvilego. Ivanishvilii obiecywał stabilizację i normalizację stosunków z Rosją, ale także deklarował że nie zamknie Gruzji dróg na Zachód. Właśnie tego oczekiwali Gruzini.

O ile takie pozycjonowanie Gruzji, zważywszy na jej położenie geograficzne, można było uznać za racjonalne, tak późniejsze rządy „Gruzińskiego Marzenia” - partii Ivanishvilego, weryfikowały rzeczywistość.

Wiele osób obawy wobec Ivanishviliego miało już od samego początku i trudno było odmówić ich podstaw patrząc na przeszłość miliardera oraz jego sposób dojścia do władzy i pieniędzy.

„Wybił się z opanowanej przez gangsterów Moskwy lat 90., miasta, w którym przebiegłość i cynizm były drogą do sukcesu.” - pisze w Foreign Policy Ani Chkhikvadze.

Natomiast Regis Gente w European Council on Foregin Relations dodaje: „Iwaniszwili to nie byle jaki oligarcha, ale członek niewielkiej grupy, która w 1996 r. stała się częścią Semibankirsziny. Ta grupa „siedmiu bankierów” – w rzeczywistości składająca się z większej grupy osób, z których nie wszyscy byli bankierami – sfinansowała ponowny wybór Borysa Jelcyna na prezydenta Rosji.

Nie jest do końca jasne w jaki sposób Ivanishvili dokonał tak spektakularnego awansu do bliskiego kręgu Borysa Jelcyna, ale faktem jest że nagle znalazł się w na szczycie rosyjskiej elity rządzącej.

Wsparcie m.in. Ivanishvilego w decydujący sposób przyczyniło się do reelekcji Jelcyna. W zamian pomoc on i reszta Semibankirsziny osiągnęła ogromne zyski na aukcjach spółek państwowych prowadzonych przez rząd Jelcyna w okresie poprzedzającym wybory w ramach programu pożyczek na akcje. Był to okres, w którym z małych biznesmenów stali się oligarchami.

15 lat później Ivanishvili wraca do Gruzji przedstawiając siebie jako zagorzałego patriotę i obrotnego biznesmena, który sprzedał wszystkie swoje rosyjskie aktywa po cenie rynkowej, zanim wszedł do gruzińskiej polityki.

Tymczasem jak przypomina Gente: “Borys Bieriezowski, który wprowadził Iwaniszwilego do Semibankirszczyny, opisał go w 2012 roku jako człowieka grającego „według zasad ustalonych przez rosyjski rząd”. Nieżyjący już oligarcha zauważył, że Iwaniszwili nie miał trudności z robieniem interesów w Rosji i dodał, że „nie ma w Rosji biznesmenów, którzy nie mieliby problemów z władzą, a jednocześnie nie byli zwolennikami i nosicielami jej polityki”.

Anonimowy gruziński dyplomata stwierdza, że Ivanishvili mógł kontynuować swoją narrację o docelowej chęci wejścia w struktury Unii Europejskiej, czy NATO, bo wiedział, że jest to nierealne (i tak samo widział to Kreml), a jednocześnie uspokajało to dużą część elektoratu, który cały czas żył , nomen omen, marzeniem o wejścia w struktury zachodnie.

Z drugiej strony postępowało odmrożenie relacji z niedawnym oprawcą. Handel gruzińsko-rosyjski odkąd Ivanishvili doszedł do władzy wystrzelił, a wartość gruzińskiego eksportu do Rosji urosła dwudziestokrotnie z $36 milionów w 2012 roku, do $650 milionów w 2023.

Polityka Ivanishvilego przyniosła „Gruzińskiemu Marzeniu” dwukrotną reelekcję - w 2016 roku, a także 2020 roku. Był to dla Gruzji czas względnej stabilizacji, choć zważając na niski pułap rozwojowy państwa - również stagnacji ekonomicznej. W trakcie 5 lat poprzedzających wojnę w 2008 roku Gruzja rozwijała się w imponującym tempie blisko 10% rocznie. Kolejne dwa lata to wojna i zahamowanie jakiegokolwiek wzrostu. Następnie około 7% wzrost w latach 2010 i 2011. Natomiast kolejne 8 lat rządów partii Ivanishvilego, do czasu pandemii to wzrost rzędu średnio 4.4% rdr - zdecydowanie za mało by gonić kraje rozwinięte. Dopiero popandemiczne odbicie oraz czasy wojenne, na których korzysta gospodarka Gruzji, zapewniła Tbilisi nowe stymulatory wzrostu i powrót do wskaźników sprzed 2008 roku. Korzysta, bo Gruzja Ivanishvilego jest jednym z głównych kanałów przerzutowych zachodnich towarów objętych sankcjami do Rosji. Jest również bodaj najważniejszym celem wyjazdu Rosjan chcących opuścić putinowską Rosję.

Prorosyjski zwrot gruzińskiego rządu mimo początkowych złudzeń dzisiaj jest rzeczywistością. Gruzińskie Marzenie, z Ivanishvilim na tylnym siedzeniu, powiększa kontrolę nad organami rządowymi, siłami porządkowymi, niezależnymi sądami, zastrasza społeczeństwo obywatelskie brutalnym tłumieniem protestów oraz atakuje niezależne media. Symbolem autorytarnego zwrotu Ivanishvilego i stanu demokracji w Gruzji był aresztowanie Mikhaila Saakaszwilego, byłego prezydenta, który wcześniej został skazany na sześć lat więzienia za nadużycia władzy. Jego zwolennicy i część obserwatorów jest zdania, że wyrok na Saakaszwilego był politycznie motywowany i miał na celu ograniczenie opozycji w kraju. Do jego wypuszczenia wzywają również dyplomaci zachodni. Niemniej należy zaznaczyć, że pozycja i popularność Saakaszwilego w niczym nie przypomina tej z pierwszej dekady XX wieku.

Starcie o przyszłość

Wracając jednak do protestów. Na próbę przepchnięcia ustawy w 2023 jednoznacznie negatywnie zareagowały rządy zachodnie. Rzecznik Departamentu Stanu USA Ned Price dał jasno do zrozumienia, że podpisanie ustawy pogorszy relacje Gruzji z USA. Podobnie wypowiadał się szef polityki zagranicznej UE Josep Borell, który nazwał ustawę “bardzo złym rozwojem” dla kraju, który może wpłynąć na jego przyszłe więzi z Unią.

W efekcie protestów, ale także zachodniej opozycji, Ivanishvili oraz jego Gruzińskie Marzenie odłożyli kontrowersyjną ustawę do szuflady. Unia natomiast niespodziewanie, w grudniu 2023 roku, przyznała Gruzji status kandydata. Bruksela niekoniecznie chciała tym ruchem docenić politykę Gruzińskiego Marzenia, a bardziej wykonać proaktywny zwrot w kierunku Kaukazu, podejmując rękawicę rzuconą już w 2008 roku przez Rosję. Unia wezwała jednak przywódców kraju do „przyjęcia i wdrożenia reform, które są zgodne z deklarowanym celem przystąpienia do Unii Europejskiej, popieranym przez zdecydowaną większość obywateli Gruzji”.

Politycy rządzącej partii oczywiście nie pokazują takich zamiarów, natomiast wykorzystali to wydarzenie by pokazać skuteczność swojej polityki. Zatem mając twarde argumenty dla zwolenników integracji europejskiej w postaci statusu kandydata, ponowili zwrot rosyjski i wyciągnęli z szuflady ustawę „o obcych agentach”. Ludzie, najczęściej młodego pokolenia, znowu wyszli na ulice, a wśród protesujących dominowały flagi Gruzji, Unii Europejskiej, a także Ukrainy, z której walką wielu Gruzinów również się utożsamia.

Protesty, które niektórzy określają jako największe od momentu odzyskania niepodległości przez Gruzję w 1991, były ponownie brutalnie tłumione przez siły porządkowe. „Nie dla rosyjskiego prawa” i “Tak dla Europy” krzyczeli zgromadzeni. Siły bezpieczeństwa użyły armatek wodnych, gumowych kul i gazu łzawiącego w celu rozproszenia tłumów demonstrantów w stolicy Tbilisi. Protestujący mieli być brutalnie zaatakowani przez grupy mężczyzn ubranych na czarno, co według nich wygląda na ataki z premedytacją.

Mimo dziesiątek tysięcy na ulicach, rząd tym razem nie miał zamiaru się ugiąć. We wtorek 14 maja kontrolowany przez Gruzińskie Marzenie parlament przyjął ustawę. Nie kończy to jednak batalii bowiem prezydent Gruzji Salome Zourabichvili już zapowiedziała, że ustawę zawetuje. Jednak Ivanishvili i Gruzińskie Marzenie dalej będą mieli możliwość dopięcia swego, ponieważ partia ma wystarczającą większość parlamentarną by obejść prezydenckie weto.

Czy Ivanishvili jest zatem kremlowskim agentem? Opinie na ten temat są podzielone. Na pewno w teczkach FSB i innych rosyjskich agencji nie brakuje materiałów obciążających miliardera, którymi rosyjskie służby mogą go szantażować i tym samym kontrolować. Z drugiej strony równie dobrze może on zwyczajnie podążać ścieżką, która zapewniła bogactwo jemu samemu tj. modelem rosyjskim. W efekcie może stopniowo przemieniać krajobraz polityczny, prawny i ekonomiczny Gruzji w bliższy temu jaki panuje w Rosji, taki który mu odpowiada i zapewnia komfort władzy. A to oznacza osuwanie się kraju w kierunku autokratyczno-oligarchicznym, w którym krajem rządzi wąska grupa wyselekcjonowanej „elity”. System de facto jednopartyjny. Gruzińskie społeczeństwo to wyczuwa, a ustawa o „zagranicznych agentach” jest symbolem sprzeciwu, czerwoną linią. Jeśli ona byłaby przekroczona bez konsekwencji, a Gruzińskie Marzenie wygrało kolejną reelekcję, Gruzja mogłaby podążyć w nieodwracalnym kierunku, kierunku rosyjskim.

Ivanishvili na kilka mocnych kart w swoim ręku: przede wszystkim strach przed kolejną rosyjską inwazją, po drugie słabość gruzińskiej opozycji, po trzecie media oraz własnych aparatczyków, po czwarte względny sukces ekonomiczny ostatnich dwóch lat (który zawdzięcza handlowi z Rosją, oraz Rosjanom uciekającym do Gruzji), po piąte - własne środki finansowe. Dość powiedzieć, że jego własny majątek, wart ponad 6 miliardów dolarów, odpowiada blisko 1/4 całego PKB Gruzji.

Warto również nadmienić, że w momencie gdy Gruzińskie Marzenie przepycha ustawę o agentach, jednocześnie próbuję przepchnąć tzw. „offshore law”, prawa które ma umożliwić transferowanie środków finansowych i aktywów z rajów podatkowych do Gruzji, bez żadnych zbędnych pytań lub podatków. Pytaniem retorycznym pozostaje komu takie prawo miałoby najbardziej służyć. Ponadto Ivanishvili jest przekonany, że światem rządzi „Globalna Partia Wojny”, która chce zużywać Gruzinów i Ukraińców jako mięso armatnie w wojnie przeciwko Rosji.

Zatem Ivanishvili liczy, że kontrowersyjne ustawy przepchnie na tyle wcześnie, że do wyborów blisko czteromilionowe społeczeństwo Gruzji zdąży o sprawie zapomnieć i ponownie ulegnie propagandzie Gruzińskiego Marzenia uderzającej w Zachód i straszącej Rosją.

Rozbita opozycja natomiast próbuje się łączyć, przede wszystkim pod obecną prezydent Salome Zourabichvili, choć Zjednoczony Ruch Narodowy - często niecieszący się sympatią, również próbuje znaleźć dla siebie miejsce. Co łączy opozycję to domaganie się pełnego systemu proporcjonalności, który miałby gwarantować, że władza nie zostanie zakumulowana w jednych rękach.

Kolejna potyczka cywilizacji

I tak, o ile wojna rosyjsko-ukraińska jest najbardziej jaskrawym przykładem zderzenia porządku zachodniego, którego częścią chcą być Ukraińcy, z rosyjskim, z którego chcą się wyrwać, nie inaczej jest w Gruzji. Przypadek gruziński nie jest tak różny od ukraińskiego - terytoria gruzińskie również były teatrem rosyjskiej inwazji. Siły rosyjskie również stacjonują na gruzińskiej ziemi, bowiem tak Abchazja jak i Osetia Południowa są de jure częścią Gruzji.

Kraj ten jest jednak jeszcze bardziej wysunięty na wschód, niż Ukraina. Geograficznie od najbliższych członków Unii - Bułgarii i Rumunii, Gruzję oddziela ponad 1000 kilometrów wód Morza Czarnego. Ta geograficzna izolacja i odseparowanie od europejskiego rdzenia, do którego drogi szukają Gruzini, może budzić rezygnację i popieranie stronnictw takich jak to Ivanishivilego. Jednak młodzi Gruzini nie tracą wiary i szukają lepszej przyszłości dla siebie, i swojego kraju.

Polityczni liderzy państw europejskich, a także USA, nie pozostają na takie oddolne protesty obojętni, a przynajmniej nie powinni pozostawać. Przyznanie Gruzji statusu kandydata pół roku temu było dobrym ruchem, a Europa powinna pójść za ciosem.

Rosja lubi epatować swoją rzekomą potęgą, lecz prawda jest taka, że dzisiaj, w świetle wyczerpującej wojny na Ukrainie, Moskwy nie stać na żadną kosztową operację w Gruzji - ani militarną, ani ekonomiczną, ani przewrotową. Gruzja zatem jest doskonałym miejscem do tego by Europa dowiodła swojej asertywności, której domagają się od niej jej sami mieszkańcy. By naprawiła błąd popełniony 16 lat temu w Bukareszcie, gdy odpuściła Gruzję obawiając się zdenerwowania Władimira Putina. Jak się to skończyło doskonale wiemy. By wsparła dążenie gruzińskiej większości.

Dla Europejczyków, ale także generalnie ludzi Zachodu, postawa Ukraińców i Gruzinów powinna być także przypomnieniem o wartościach, na których założona została cywilizacja zachodnia. Ludzie w imię własnych przekonań oraz wolności są skłonni ponosić najwyższe ofiary. W tym kontekście błędne jest przekonanie niektórych geopolitycznych realistów, że polityka wartości jest w swojej naturze romantyczna i naiwna. Owszem realizacja każdej strategii wymaga zakorzenienia w twardych elementach takich jak wojsko, ekonomia, czy geografia, ale to ideały i wartości na koniec decydują jakie poświęcenia są w stanie ponieść ludzie. W tym kontekście Gruzini, czy Ukraińcy swoją postawą często reprezentują etos cywilizacji zachodniej, lepiej niż ich bogatsi, cieszący się pokojem wywalczonym przez ich przodów, ludzie Zachodu.

Niezależnie od tego jak rozwinie się kwestia ustawy o „obcych agentach”, kluczowy epizod walki o Gruzję jest przed nami i będą nim październikowe wybory. Część Gruzinów już przygotowuje się do walki na ulicach i wyrwania kraju z coraz mocniejszego rosyjskiego uścisku. W ten sposób otwiera się kolejny teatr cywilizacyjnego starcia. Czy Europa znowu je prześpi?

Źródła:

  1. https://foreignpolicy.com/2024/05/07/georgian-dream-tbilisi-protests-foreign-agent-bill-russia-war-ukraine/
  2. https://www.theguardian.com/world/2023/mar/09/zelenskiy-backs-georgia-protesters-in-fight-for-democratic-success-amid-further-clashes
  3. https://www.euronews.com/2024/05/13/is-georgias-foreign-influence-law-about-to-become-a-source-of-new-troubles-for-europe
  4. https://www.cfr.org/article/dangers-democratic-backsliding-georgia
  5. https://www.jstor.org/stable/resrep46899
  6. https://www.nytimes.com/2008/04/03/world/europe/03nato.html
  7. https://international.thenewslens.com/article/186975
  8. https://carnegieeurope.eu/europe/strategic-europe/2024/05/georgias-youth-protests-call-for-an-eu-policy-rethink
  9. https://www.journalofdemocracy.org/online-exclusive/why-georgia-has-erupted-in-protest/
  10. https://foreignpolicy.com/2024/05/10/georgia-foreign-agents-law-protests-violence-assault-titushki-ivanishvili/
  11. https://civil.ge/archives/603854
  12. https://www.ndi.org/publications/ndi-poll-georgian-citizens-remain-committed-eu-membership-nation-united-its-dreams-and
  13. https://tass.com/economy/1693815
  14. https://www.euractiv.com/section/europe-s-east/news/russians-using-georgia-to-bypass-sanctions-say-ukrainian-lawmakers/
  15. https://www.euronews.com/2023/02/18/georgia-becomes-a-hub-for-anti-war-russians
  16. https://www.ft.com/content/f2867cff-b530-4081-b185-fd552aa3bb7d
  17. https://www.reuters.com/world/europe/eus-borrell-condemns-georgia-foreign-influence-law-2023-03-07/
  18. https://www.consilium.europa.eu/en/policies/enlargement/georgia/