Widmo upadku.

Minął miesiąc od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Być może najważniejszy miesiąc dla globalnego porządku od końca II Wojny Światowej. Wojna charakter lokalny ma tylko geograficznie. Strategicznie jest to już wojna światowa, ponieważ angażuje zasoby i wymusza fundamentalne zmiany u wszystkich najważniejszych światowych graczy.

Choć również groźba aktywowania zamrożonych konfliktów i sporów terytorialnych narasta w wielu miejscach na świecie - w szczególności na rubieżach Federacji Rosyjskiej. Po ponownym podniesieniu przez Japonię kontestowanego statusu Wysp Kurylskich lub Terytoriów Północnych jak nazywa je Tokio, Rosja ogłosiła, że przeprowadzi na wyspach ćwiczenia wojskowe. Czy jednak liczba 3000 żołnierzy, którzy mieli wziąć udział w ćwiczeniach, stanowi wystarczający potencjał odstraszający?

Po drugie media donoszą o wznowieniu azerskich ataków na armeńskie pozycje w Górskim Karabachu. Przypomnimy, że gwarantem bezpieczeństwa w regionie miały być obecne tam rosyjskie „siły pokojowe”. Baku testuje Moskwę, podczas gdy główny gwarant bezpieczeństwa Armenii - Rosja, wykrwawia się na Ukrainie.

Jak natomiast wygląda sytuacja operacyjna na Ukrainie? Bez przełomów. Na ten moment wszystko zmierza w kierunku wyniszczającej, wojny pozycyjnej. Obie strony tracą zdolności do przeprowadzania szybkich, mocnych uderzeń z uwagi na coraz większe problemy ludzkie, sprzętowe, uzbrojeniowe, czy paliwowe. Jednak na uwagę zasługuje kilka wydarzeń.

Po pierwsze 24 marca Ukraińcy zatopili w porcie w okupowanym Berdyansku rosyjski okręt klasy Alligator, prawdopodobnie atakiem rakietowym. Dwa inne mogły zostać uszkodzone. Co ciekawe, dzień wcześniej rozładunek z okrętu Saratov przedstawiały rosyjskie media, co mogło być również wskazówką dla SZ Ukrainy. Atak pokazuje, że rosyjskie linie logistyczne nie są w pełni bezpieczne nawet w tak kluczowych węzłach jak okupowane porty.

Po drugie - Ukraińcy przeprowadzają punktowe kontrofensywy na różnych kierunkach, zgodnie z naszymi poprzednimi raportami. Siły Zbrojne Ukrainy wyzwoliły wieś Lukyanivka, która znajduje się aż 50km na wschód od Kijowa - to byłaby najdalej na wschód wysunięta lokalizacja w rejonie kijowskim, gdzie Ukraińcy wypchnęli Rosjan. Z kolei 27 marca Ukraina przeprowadziła jedne ze swoich najważniejszych kontrnatarć - odbiła 20tysięczne miasteczko Trostyanets, odblokowując tym samym linię dostaw między Poltawą i oblężonymi Sumami. Trwają walki o Chersoń, miasto jest kontestowane, a przypomnijmy to jedyna stolica okręgu, która pozostaje w rękach Rosjan. Obicie Khersonia odbiłoby się szerokim echem na całej Ukrainie, jak i wśród wojsk rosyjskich, jeszcze bardziej uderzając w ich morale. Prawdopodobnie żadnych oddziałów rosyjskich nie ma w obwodzie mikołajowskim, co umiliło niedzielę gubernatorowi tego okręgu Vitalemu Kimowi.

Dalej nie upadł Mariupol, jednak niestety pojawiają się pierwsze doniesienia o śmierci głodowej ludności cywilnej i o wywózkach wgłąb Rosji ludzi, którzy chcą uciec z oblężonego miasta. To praktyka często stosowana w historii Rosji - przymusowe relokacje miejscowej ludności np. na Syberię. Przeżywali to Polacy, Ukraińcy, czy Bałtowie. Sporadyczne ataki rakietowe dotykają Zachodnią Ukrainę. Pełnią one rolę sygnałów względem Zachodu. Taki też był cel sobotniego ataku na składy paliwowe we Lwowie, w momencie gdy jedynie 400 kilometrów dalej, w Warszawie, Joe Biden wygłaszał swoje przemówienie potępiające Federację Rosyjską i Władimira Putina.

Ofensywa rosyjska skupia się przede wszystkim na Donbasie. Tam też Ukraińcom dalej grozi okrążenie. To nie jest przypadek, bowiem 25 marca mieliśmy do czynienia z oficjalną zmianą rosyjskiej narracji nt. „Specjalnej operacji militarnej na Ukrainie”. Podczas brefiengu rosyjskie MON ogłosiło sukces pierwszego etapu walk na Ukrainie, który wg. Rosjan skutkował redukcją potencjału wojskowego Sił Zbrojnych Ukrainy, a Rosja teraz przystępuje do etapu drugiego. Przy czym generałowe zaznaczyli, że głównym celem operacji zawsze było wyzwolenie Donbasu, a wszystkie inne ruchy były podporządkowane tylko temu celowi. Jest to dotychczas najbardziej dobitne przyznanie się do porażki operacyjnej na Ukrainie przez rosyjskie dowództwo.

To sprawia, że rosyjskie elity zaczynają panikować. Coraz częściej słyszmy narrację, że zagrożona jest wręcz egzystencja Rosji, jako organizmu państwowego, który znamy. Ktoś może - nie bez racji zapytać - jak inwazja na inne państwo może zagrażać bezpośrednio Rosji. Jednak sposób w jaki rozumują kremlowskie elity oraz struktura rosyjskiego państwa powoduje, że w istocie tak może być. Spójrzmy na to z 2 perspektyw.

Zacznijmy od sfery ideologicznej. 4 marca, krótkiego wykładu nt. rosyjskiej inwazji zachodnim dziennikarzom udzielił Aleksander Dugin. Dugin to rosyjski politolog, sam siebie uznaje za geopolityka i twórcę nowożytnej, rosyjskiej szkoły geopolitycznej. W trakcie 30 lat po upadku ZSRR Dugin miał wywrzeć mocny, ideologiczny wpływ na rosyjskie elity władzy. Warto jest zatem pochylić się nad wypowiedzią Dugina, by zrozumieć rosyjski sposób myślenia. Postać Dugina również pokazuje jak złe używanie narzędzia geopolitycznego może doprowadzić do tragicznych konsekwencji. Oto skrócony wywód Dugina.

Dugin mówi, że my - Rosja, próbowaliśmy mówić językiem Zachodu, ale to zawiodło. Teraz mówimy naszym własnym językiem. Rosja stanowi cywilizację samą w sobie, jest izolowaną wyspą, bardzo dużą wyspą.

Rosjanin przyznaje się, że Halford Mackidner, brytyjski geopolityk przełomu XIX i XX wieku stanowił dla niego największą inspirację. Otworzył mu oczy, w szczególności jego koncept starcia Siły Morskiej z Siłą Lądową tzw. Sea Power i Land Power. Dugin zaznacza, że różnicą między jedną siła, a drugą nie jest jedynie geografia, ale również wartości, które są dla niej najważniejsze. Dla Siły Morskiej wymienia: modernizm, techonologie, kapitalizm, społeczeństwo rynkowe, czy materializm. Natomiast Siłę Lądową utożsamia z godnością, siłą militarną, tradycją, konserwatyzmem, interesami narodowymi, rodziną, religią chrześcijańską. W dalszej części nasz komentarz do tych kwestii.

Na tej podstawie w latach 90 Dugin zaczął rozwijać rosyjską szkołę geopolityczną. Ta szkoła miała wywrzeć bardzo duży wpływ na rosyjskie dowództwo. W latach 90 zaczął dawać wykłady w rosyjskim Sztabie Generalnym i jak zaznacza został usłyszany. Rosjanin uważa, że dostarczył rosyjskiej elicie logiczne wyjaśnienie tego co się działo po upadku ZSRR, ponieważ byli oni zagubieni. To był początek sekretnego dojścia do władzy Pana Putina - kontynuuje Dugin.

20 lat Putin próbował osiągnąć niezależność Siły Lądowej w sposób pokojowy, ale nikogo to nie obchodziło, nikt tego nie rozumiał. Podczas gdy Siła Morska wykorzystała moment upadku Sowietów i przejęła kontrolę nad częścią przestrzeni postsowieckiej. Celem Putina stało się odwrócenie tego biegu rzeczy. Dugin podkreśla, kilka razy, że była to „geopolityczna katastrofa”. Co ciekawe, tych słów używał też wcześniej Władimir Putin.

Terytoria, które „zostały zabrane” “logicznie przynależały” do Siły Lądowej. Nie ma neutralności w geopolityce. Putin odpowiedział na ukraiński Majdan sprzed 8 lat, który wg. Dugina był zmianą reżimu przez Zachód, poprzez zajęcie Krymu i Donbasu. To była defensywna akcja heartlandu, przeciw sile morskiej.

Dalej Dugin cytuje Zbigniewa Brzezinskiego, który widać że wywarł na Rosjaninie duże wrażenie - „Bez Ukrainy Rosja nie może ponownie być Imperium. Z Ukrainą nim będzie”. Dugin mówi - “takie jest prawo, to nic personalnego”.

Zachód uważa się za jedynego gracza na globalnej szachownicy. Putin również chciał być graczem, dlatego zaatakowaliśmy Ukrainę. Jako podmiot, jako niezależny gracz. Złamaliśmy zasady gry jednego gracza. Jest gorąco, jest brutalnie, jest krwawo, ale to prawdziwy koniec unipolarnego świata, w którym decyzje zapadały tylko w jednym centrum. Witajcie w świecie trójpolarnym, gdzie jest Zachód, Rosja i Chiny.

Możliwe, że będzie więcej centrów. Otwiera się możliwość dla Europy, by pobudziła swoją niezależność. Liczba graczy nie jest limitowana. Ludzkość zadecyduje. Wojna na Ukrainę nie jest o to, czy jesteś za Ukrainą, czy za Rosją, jest wyborem czy jesteś za światem wielobiegunowym, czy jednobiegunowym. Natomiast Putin jest najmniej ideologicznie zmotywowaną osobą jaka możemy sobie wyobrazić. On jest zwyczajnie geopolitykiem, realistą-pragmatystą. Na tym kończy się wywód Dugina.

Przemówienie Dugina ilustruje, jak niewłaściwe użycie narzędzia geopolityki może prowadzić do druzgocących konsekwencji. Zwłaszcza jeśli faktem jest, że Dugin najbardziej wpłynął na światopogląd Putina i elit rosyjskich. Wiele wypowiedzi czołowych, rosyjskich polityków może o tym faktycznie świadczyć, jako że mówią dokładnie w tym nurcie np. Ostatnia wypowiedź Sergeya Lavrova.

Po pierwsze Dugin używa geopolityki jako ostatecznego i jedynego narzędzia do analizy świata. Tymczasem geopolityka nigdy nie była i nie będzie odpowiedzią na wszystko. Oczywiście jest przydatna by uchwycić szeroki obraz wydarzeń. Ale w oczach Dugina redukuje ludzi do mniej lub bardziej bezmózgiej masy, której los jest z góry zdeterminowany przez geografię i przez bliżej nieokreśloną elitę. Bo według Dugina nawet Trump nie był decydentem. W oczach Rosjanina kraje leżące blisko Rosji nigdy nie miałyby podstaw do samostanowienia.

Nawet jeśli rozumowanie Dugina może wydawać się logiczne - pt. „bronimy tylko naszych wartości”, to fundament tego rozumowania jest oparty na fałszu. Przypomnijmy na jakich wartościach opiera się Siła Lądowa wg Dugina - godność, siła militarna, tradycja, konserwatyzm, interesy narodowe, rodzina, religia chrześcijańska. Praktycznie wszystkie te wartości są w Rosji, a wcześniej w Związku Sowieckim, zgniłe. Bez wartości.

Życie ludzkie dla rosyjskich autokratów nigdy nie było nic warte. Potęga Związku Sowieckiego zbudowana została na wykorzystaniu i śmierci milionów własnych obywateli. Widać to również teraz kiedy na front wysyłani są młodzi chłopcy bez należytego przeszkolenia, a ich ciała pozostawiane są na polu walki bez pochówku. Gdzie tu godność, o której mówi Dugin? Natomiast religia w Rosji nie jest podporządkowana Bogu, a Carowi. Najwyższy patriarcha moskiewskiej cerkiewki popiera wojnę z Ukrainą, zachęca do walki i jest wiernym poddanym Putina. Moglibyśmy tak wyliczać godzinami, ale dla każdego, kto obserwuje Rosję, jest to oczywiste. Każda z tych wartości jest przesiąknięta fałszem, korupcją i indoktrynacją.

Oczywiście istnieją nadrzędne prądy geopolityczne, które trudno powstrzymać. Każdy (może poza Wałęsą) w Polsce wie, że do złamania komunizmu nie wystarczyłby wyłącznie ruch Solidarności, gdyby nie potęga militarna i ekonomiczna USA i Zachodu. Ale ta moc nie wzięła się znikąd. Używając narracji Dugina - wolne społeczeństwa zawsze pokonają te skorumpowane. Tak jak prawda zawsze zwycięża kłamstwo. To podstawowa zasada geopolityczna, której Dugin nie wziął pod uwagę. Ludzie zawsze będą wybierać wolność zamiast niewolnictwa. My, Polacy i inne narody, które cierpiały z powodu komunizmu i uciekły z rosyjskiej strefy wpływów, coś o tym wiemy. Teraz Ukraina dąży do tego samego. I to prawdziwe pragnienie narodu ukraińskiego wspomaganego przez wolny świat, powoduje że łamany jest rosyjski imperializm.

Oczywiście szeroko rozumiany Zachód również ma swoje problemy. Chociaż należy zaznaczyć, że są to te same problemy, którymi od zawsze dogłębnie zindoktrynowana była Rosja. Mowa tu o skrajnej lewicy, która była nurtem przewodnim ZSRR, czy skrajnej prawicy - tak jak ma to miejsce we współczesnej Rosji. Jednak problemy Zachodu są niczym w porównaniu z sytuacją w Rosji. Nie bez powodu Rosjanie, których na to stać (jak oligarchowie i ich krewni) żyją głównie poza Federacją Rosyjską. Wykorzystują własny naród dla zysków finansowych, i jednocześnie cieszą się wolnością świata Zachodu.

Gdyby to Rosja promowała wolność słowa, wolność wyboru, czy wolność jednostki w całej swojej historii, a USA na odwrót – wszyscy wolni ludzie byliby chętni do przyłączenia się do, mówiąc za Duginem, „cywilizacji rosyjskiej”. Jednak ta cywilizacja jest skazana na upadek z powodu zniewolenia własnych obywateli. Mówiąc językiem geopolitycznym - w ostatecznym rachunku to wolność daje realną siłę.

I tu przechodzimy do drugiego punktu widzenia. Bardziej namacalnego. Tu z pomocą przychodzi Kamil Galeev, niezależny badacz, współpracownik Wilson Center, którego wątki nt. Rosji na Twitterze osiągają dużą popularność. Galeev przedstawił ostatnio logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy na temat tego w jaki sposób rosyjska inwazja na Ukrainę grozi wewnętrznym rozbiciem Federacji Rosyjskiej. Następująca analiza jest efektem pracy Kamila Galeeva i jemu należy się uznanie. Choć należy zaznaczyć że część środowiska eksperckiego krytycznie odnosi się do działalności Galeeva, to ocenę zostawiam Państwu. Zaczynajmy.

Galeev pisze, że zachodni analitycy zazwyczaj bardzo przeszacowują Rosję. Tymczasem nawet sami Rosjanie mówią o potencjalnym końcu rosyjskiej państwowości. Zachodnie założenie, że Rosja szybko wygra na Ukrainie bazowało na 3 elementach. Po pierwsze na micie II WŚ. Wielu zapomniało, że ZSRR walczył ramię w ramię z największymi gospodarkami świata, przede wszystkim - USA, które utrzymywały je przy życiu. Teraz walczy przeciwko tym gospodarkom.

Wielu analityków mówi o reformach Serdyukova. Ale ten szybko naraził się grupom interesów i został zwolniony. W jego miejsce przyszedł Shoigu, który głównie dbał o dobry PR, a nie reformę armii. Mitem jest również to, że rosyjskie wojsko nabrało wojennego doświadczenia w Syrii. Wierzył w to Putin, generałowie i zachodni eksperci. Tylko nie rosyjscy żołnierze, co potwierdził członek Grupy Wagnera. Faktem jest, że doświadczenia nabrało lotnictwo, obrona powietrzna, ale nie piechota. Natomiast Ukraina stałą się znacznie silniejsza, niż 2015. Całe ukraińskie wojsko przechodziło ciężki, wojenny trening w walkach w Donbasie przez 8 lat.

Dlatego też rosyjskie wojsko jest tak pesymistyczne co do perspektyw wojny na Ukrainie, co potwierdza wypowiedź Strelkova, który wprost mówi, że przez 29 dni Rosja nie osiągnęła żadnego sukcesu strategicznego na Ukrainie, na żadnym kierunku. „Wiele najgorszych obaw staje się rzeczywistością, uwiązaliśmy się w długą, krwawą i bardzo niebezpieczną wojnę”.

To też odpowiedź dlaczego Rosja traci tak wielu generałów. Czemu są na linii frontu? Bo Rosja przegrywa i Putin to wie. Jest wściekły i wysyła swoich generałów w rejon bezpośrednich starć, a oni tam giną. Putin wywołał wojnę oczekując natychmiastowego zwycięstwa. Rosyjskie propagandowe ulotki wskazywały, że Kijów zostanie wzięty w jeden dzień. To oczywiście propaganda, ale odzwierciedlały ogólne przekonanie, że Ukraińcy nie postawią oporu.

Jakie będą konsekwencje dla Rosji? Galeev uważa, że Putin nie będzie w stanie osiągnąć wyniku, który Rosjanie uznają za zwycięstwo. Każdy traktat zostanie uznany za rosyjską porażkę. Dlatego też, ci bardziej sprytni, zaczynają uciekać z tonącego statku. To rosyjski oligarcha Anatoly Chubais wypłacający pieniądze z bankomatu w Stambule. Galeev opisuje sylwetkę Chubaisa, jako głównego architekta rosyjskiego, oligarchicznego systemu, który powstał po upadku ZSRR. Prywatyzacja została przeprowadzona tak, by powstały specjalne furtki pozwalające na wzbogacenie się wielu ludzi - później oligarchów. Natomiast plan Chubaisa nie zakładał prawdziwego parlamentu, czy demokracji, która patrzyłaby na ręce - to byłoby problematyczne. Potrzebowali cara, który obroni ich przed opinią publiczną - tak do władzy doszedł Putin. Wg Galeeva jednostkowo Chubays jest prawdopodobnie najbardziej odpowiedzialną osobą za to jak dzisiaj wygląda Rosja. Teraz, Chubays podjął jedyną słuszną decyzję - uciekł kiedy mógł. Reszta jest uwięziona w Moskwie.

Teraz przechodzimy do scenariusza upadku. Sankcje zniszczą rosyjskie łańcuchy dostaw. Wielu sądzi, że Rosja jest samowystarczalna - nie jest. To federacja handlowa, w całości zależna od importu. Pierwszą ofiarą jest przemysł maszynowy. Opiera się on w całości na zagranicznych komponentach. Dlatego też sankcje niszczą: przemysł zbrojeniowy, transport i linie komunikacyjne oraz produkcję dóbr konsumenckich.

Sankcje nie odstraszą Putina i nie wywołają krajowej rebelii w formie masowych protestów w całym kraju. Jednak odcisną mocne piętno na bardziej lokalnym poziomie i zachęcą do separatyzmu.

Szczególnie zależny jest paradoksalnie przemysł zbrojeniowy. Dlaczego? Bo jest skomplikowany. Przykładowo jest to główny odbiorca maszynerii precyzyjnej w kraju - 80% tych maszyn przypada na zbrojeniówkę. To wszystko jest usankcjonowane. Pierwszym ciosem były sankcje po inwazji na Krym, jak przyznał minister gospodarki Sergey Perestorin. Nowe typy rosyjskiego uzbrojenia stanęły w miejscu, czego przykładem jest czołg nowej generacji T-14 Armata, którego masowa produkcja miała ruszyć w 2015 roku. Do dzisiaj pozostaje prototypem.

Innym aspektem tego problemu jest kadra inżynierska. W przeciwieństwie do czasów ZSRR, Rosja straciła wiele kompetencji technologicznych. Za czasów sowieckich inżynier był prestiżowym, wysoko opłacanym zawodem. Inżynierowie byli królami życia. Dzisiaj w Rosji są frajerami bez szacunku i dobrej wypłaty. W rezultacie biura projektowe nie mają młodych, kompetentnych inżynierów. Średni wiek inżynierów w przemyśle czołgowym wynosi 55-60 lat. Wiele kompetencji starych inżynierów umiera razem z nimi, a umiejętności nie są przekazywane młodemu pokoleniu. Dlatego też cała produkcja w Uralvagonzavod, jedynym producencie czołgów w Rosji, stanęła. Sankcje z 2014 nie pozwalały na produkcję nowoczesnych czołgów, te z 2022 nie pozwalają na jakąkolwiek produkcję.

Umiera też tradycyjny przemysł. Z uwagi na brak komponentów stają fabryki samochodów. Pracownicy tych fabryk są zwalniani. Problemy mają też linie lotnicze i koleje. Rosjanie potrafią produkować swoje samoloty, ale znowu przy użyciu części z zagranicy. Dlatego też zamknięto fabrykę samolotów w Rostowie. W przeciągu kilku miesięcy w Rosji nie będzie dało się naprawić żadnego samolotu zarówno rosyjskiej, jak i zagranicznej produkcji.

Kolej jest jeszcze ważniejsza. Stanowi podstawowy krwiobieg Federacji Rosyjskiej, który łączy kraj. Tymczasem przykładowo 3 fabryki produkujące łożyska kasetowe, które są podstawowym elementem rosyjskich kolei, są w rękach zagranicznych i zależą od importu.

Na koniec przechodzimy do dóbr konsumenckich. Brakuje wszystkiego, a ceny rosną. Ludzie walczą np. o cukier. Coraz więcej ludzi wykorzystuje sytuację i mając dostęp do dóbr pożądanych - gromadzi zapasy, czy nawet kradnie, tak jak tutaj. A potem próbuje sprzedać na czarnym rynku. Teraz spójrzmy szerzej. Nie tylko pojedynczy ludzie próbują zgromadzić zapasy. To samo próbują zrobić gubernatorowie poszczególnych regionów Rosji.

Dlaczego? W obawie o własną skórę. Bo dla przeciętnego Rosjanina winnym jego utrapień wynikających z sankcji nie będzie Władimir Putin - car jest zawsze święty. Będzie nim lokalny gubernator, który zostanie o wszystko oskarżony. Czyją winą będzie brak jedzenia w sklepach? Skorumpowanego lokalnego zarządcy. On będzie wszystkiemu winny. Teraz co oni mogą zrobić by uchronić się przed gniewem ludzi?

Niektórzy zachęcają do przydomowych upraw, ale ta kultura w dużym stopniu umiera ze starszym pokoleniem. Poza tym jest to wysoce nieproduktywne. Zatem co im zostaje? Robienie zapasów, wszystkiego co mają pod ręką. Przykładowo kraj Stavropolski nie ma problemów z dostępnością cukru. Dlaczego? Bo zablokował eksport do innych regionów.

Wg Galeeva to może być główna przyczyna upadku Rosji. Lokalne władze nie ogłoszą nagle niepodległości, przynajmniej nie teraz. Jednak będą starały się działać w interesie swoich regionów, jako że będą obwiniani za całe zło, które teraz spotyka naród rosyjski w namacalny sposób. W rezultacie wstrzymają regionalny eksport, będą robić zapasy, tym samym łamiąc państwowe łańcuchy dostaw. W momencie stopniowego pogorszenia się skomunikowania kraju będzie to jeszcze łatwiejsze. Jak pisze Galeev - Rosja nie upadnie z powodu zbiorowego, moralnie uzasadnionego działania. Jej spójność zostanie jednak naruszona przez własnych urzędników, którzy chcą uniknąć katastrofy we własnym regionie. To będzie de facto ekonomiczny separatyzm, polityczny przyjdzie znacznie później. Najlepszym wzorcem dla upadku Rosji nie jest Jugosławia lub Austro-Węgry, jest nim upadek hiszpańskiego imperium kolonialnego ze wszystkimi jego dywizjami kreolskimi i półwyspowymi. Rosji jest znacznie bliżej do Ameryki Łacińskiej, jeśli chodzi o politykę, gospodarkę i kulturę, niż wielu myśli, kończy Kamil Galeev.

Reasumując mamy - ideologa, który wzniecił imperialistyczne myślenie rosyjskiej elity, których skorumpowanie doprowadziło kraj na krawędź samozagłady, a wojna z Ukrainą jest wielkim katalizatorem tego procesu. Nic dziwnego, że wielu rosyjskich decydentów mówi dzisiaj o Rosji w kategoriach egzystencjalnych. Przyznaje to Medvedev, Medinsky, Naryshkin czy rosyjscy propagandyści, tacy jak Solowiow, czy Yaakov Kedmi.

Jednak musimy zdać sobie sprawę, że na szali nie leży istnienie rosyjskiego narodu, czy rosyjskiej kultury. Na szali leży rosyjski projekt imperialny, który przez lata żywił się skorumpowaniem rosyjskich władz, jednocześnie pasożytując na rosyjskim społeczeństwie, zasobach intelektualnych i naturalnych kraju. Dlatego broniąc tego stanu rzeczy, własnej władzy, bogactw i dążenia do mocarstwowości Kreml straszy teraz świat użyciem broni atomowej. Jednak rozpoczął się proces, którego pod kontrolą nie ma nawet Władimir Putin. Proces, który odbywa się na jego własnym podwórku. Proces, który sam wywołał. Proces, który zamiast przywrócić Rosję Imperialną, może doprowadzić do jej upadku.

Źródła:

https://newprospect.ru/news/aktualno-segodnya/na-konu-sushchestvovanie-rossii-medinskiy-i-naryshkin-predlagayut-usilit-patriotizm-v-shkolakh/?fbclid=IwAR2OYWCwp4tWClLUBRcU5su3UcYyfhA63RLCc8j2zO83kE2fGlxmgfQiaw0

https://businessinsider.com.pl/gospodarka/embarga-nie-bedzie-putina-i-tak-stac-na-te-wojne-przekonuje-w-rozmowie-z-business/4dtzf4r?srcc=ucs