Plany imperialistyczne Trumpa.

Jeszcze dobrze nie rozpoczął się rok 2025, Białego Domu opuścić nie zdążył jeszcze Joe Biden, tymczasem Donald Trump zdołał po raz kolejny zszokować cały świat wprost artykułując chęć przejęcia kontroli nad Kanadą, Grenlandią oraz Kanałem Panamskim. Co więcej w odpowiedzi na pytanie o Grenlandię i Kanał Panamski, nie wykluczył że w przyszłości USA mogą użyć siły militarnej.

Takie wypowiedzi Trumpa można było brać za żart w momencie, gdy był on biznesmenem lub nie pełnił wysokich funkcji administracyjnych. Jednak na dwa tygodnie przed jego oficjalną inauguracją prezydencką takie zapowiedzi budzą wielką konsternację.

Nie tak dawno, przygotowaliśmy dla Was materiał o “świecie chaosu Donalda Trumpa”, w którym jego nieprzewidywalność jest przedstawiona jako motyw przewodni jego kadencji. Nie trzeba było długo czekać by główny aktor i zarazem reżyser tego spektaklu dostarczył scenariusz nowej sztuki.

O co chodzi w ekspansjonistycznej agendzie Trumpa? Dlaczego wybiera akurat takie tematy jeszcze nim rozpoczęła się jego prezydentura? Zapraszam na Raport Lat Dwudziestych.

---

Kanada, Grenlandia, Kanał Panamski - te obszary w granicach Stanów Zjednoczonych Ameryki widziałby Donald Trump, abstrahując od tego czy w każdym wypadku mówił na poważnie, czy też nie. Zacznijmy zatem od uporządkowania informacji - tego co dokładnie powiedział Trump o każdym z tych miejsc.

Zacznijmy od Kanady.

Kanada

„Kanada i Stany Zjednoczone to dopiero byłoby coś. Usuwasz tę sztucznie narysowaną linię i patrzysz jak to wygląda. To byłoby lepsze z perspektywy bezpieczeństwa narodowego. Nie zapominajcie, że my w zasadzie chronimy Kanadę. Dlaczego mamy tracić 200 miliardów dolarów? Niczego od nich nie potrzebujemy” - powiedział Trump podczas konferencji prasowej w Mar-a-Lago. Trump miał na myśli wynoszący 200 miliardów dolarów deficyt handlowy USA z Kanadą.

Następnego dnia Trump wrzucił na portal Truth Social obrazek przedstawiającą Kanadę i USA w kolorach amerykańskiej flagi, który okrasił komentarzem „Oh, Canada”.

Gra z Kanadyjczykami rozpoczęła się niewinnie, ponieważ Trump już na początku grudnia, podczas obiadu z niedawnym premierem Justinem Trudeau, zasugerował że Kanada powinna zostać 51 stanem USA. Biorący udział w spotkaniu minister bezpieczeństwa publicznego Dominic LeBlanc był przekonany, że Trump żartuje, droczy się z nimi. Dzisiaj LeBlanc nie ma złudzeń - żarty się skończyły.

Trump, w przeciwieństwie do Grenlandii oraz Kanału Panamskiego, wykluczył użycie siły militarnej względem północnego sąsiada. Narzędziem przymusu miałaby być jednak „siła ekonomiczna”, innymi słowy sankcje i taryfy ekonomiczne.

Kanadyjczycy jednak stoją twardo, i sugerują że w takim przypadku odpowiedzą tym samym. Kanada jest głównym kierunkiem eksportu dla 36 stanów USA. Każdego dnia przez granicę przepływają towary i usługi o wartości prawie 2,7 miliardów USD.

Premier Ontario Doug Ford powiedział, że Kanada podejmie działania odwetowe, jeśli Trump nałoży cła: „Obecnie wysyłamy 4,3 miliona baryłek ropy naftowej do Stanów Zjednoczonych. 60 procent importu energii pochodzi z Kanady”.

„Nie ma nawet najmniejszej szansy na to, by Kanada stała się częścią Stanów Zjednoczonych”. powiedział ustępujący premier Justin Trudeau po konferencji prasowej. Na co odpowiedział mu Elon Musk, szydząc z byłego premiera, pisząc że ten (choć zwrócił się do niego per kobieta) nie jest już „gubernatorem” Kanady, więc nie ma nic do powiedzenia.

Minister spraw zagranicznych Kanady, Melanie Joly, napisała na X: „Komentarze prezydenta elekta Trumpa pokazują całkowity brak zrozumienia tego, co czyni Kanadę silnym krajem. Nasza gospodarka jest silna. Nasi ludzie są silni. Nigdy nie wycofamy się w obliczu zagrożeń”.

Idea połączenia USA i Kanady nie jest nowa. Na początku amerykańskiej państwowości Amerykanie zaatakowali Quebec, kilka dekad później napadli na Kanadę podczas wojny 1812 - bez powodzenia. Obawy o inwazję Kanady istniały również podczas wojny secesyjnej. Sytuacja unormowała się w XX wieku, kiedy oba narody walczyły po tej samej stronie w obu wojnach światowych, w Korei, czy Zatoce.

Z drugiej strony pomysł zjednoczeniowy jest skrajnie niepopularny wśród Kanadyjczyków. Niedawny sondaż ośrodka Leger, wykazał, że aż 82 procent Kanadyjczyków było przeciwnych pomysłowi dołączenia do USA jako kolejnego stanu. Inny sondaż Leger z października wykazał, że na pytanie, którego amerykańskiego kandydata poparliby, gdyby mogli głosować w wyścigu w 2024 roku, około dwie trzecie Kanadyjczyków poparło wiceprezydenta Harrisa, a tylko 21 procent poparło Trumpa. Kanada byłaby de facto drugą wielką Kalifornią, tj. bastionem Demokratów.

Grenlandia

Kanada wydaje się zatem być grubą rybą, która zaatakowana będzie się bronić, nawet przed rekinem pokroju Trumpa. Jeśli rozpocznie się wojna handlowa, Amerykanie również na tym ucierpią.

Zatem może zamiast zaczynać od dania głównego, warto zacząć od przystawki? Tą w oczach Trumpa, może być Grenlandia. Chrapkę na największą wsypę świata Amerykanin miał już podczas swojej pierwszej kadencji. W sierpniu 2019 roku, według doniesień "Wall Street Journal", Trump rozmawiał z doradcami o możliwości zakupu tej wyspy od Duńczyków. Plany rozrysowywał ówczesny doradca ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton.

W odpowiedzi na te sugestie, premier Danii, której terytorium autonomicznym jest Grenlandia, Mette Frederiksen określiła pomysł jako absurdalny, co doprowadziło do odwołania przez Trumpa zaplanowanej wizyty w Kopenhadze. Teraz Trump mówi wprost - w przypadku Kanału Panamskiego i Grenlandii “nie mogę obiecać braku użycia siły militarnej. [...] Potrzebujemy Grenlandii do celów bezpieczeństwa narodowego”, powiedział, wspominając jednocześnie o potrzebie odstraszania rosyjskich i chińskich statków.

Nieoficjalna „delegacja” Trumpa, na czele z jego synem Donem Jr., zjawiła się na wyspie niedługo po zapowiedziach szokujących ojca.

Motywacje Trumpa są jasne - strategiczne położenie wyspy w Arktyce, w której rywalizacja z Rosjanami i Chińczykami będzie tylko rosła, a także surowce, których Grenlandia posiada bogactwo - ropa, metale ziem rzadkich, żelazo i wiele innych. Z drugiej strony wyspę zamieszkuje jedynie 56 000 osób, a stolica Nuuk znajduje się bliżej Waszyngtonu, niż Kopenhagi.

Duńczycy odrzucają oferty Amerykanów, jednak zaczynają się czuć mocno niezręcznie. Jeśli Trump będzie napierał, szczególnie adresując swoje komunikaty bezpośrednio do mieszkańców wyspy, namawiając ich na secesję od Danii, może zrobić się gorąco. Faktem jest, że za bezpieczeństwo wyspy odpowiadają dzisiaj Amerykanie, nie Duńczycy, których obecność na wyspie sprowadza się do 75 żołnierzy, w porównaniu do ok. 500 Marines stacjonujących w Thule Air Base, nie wspominając o tym, że konwencjonalnie zdolności Duńczyków są wielokrotnie mniejsze.

Dlatego Lars Løkke Rasmussen, minister spraw zagranicznych Danii, podkreśla, że Kopenhaga jest otwarta na dyskusję ze Stanami Zjednoczonymi „w jaki sposób możemy współpracować jeszcze ściślej niż dotychczas, aby zapewnić realizację amerykańskich ambicji w Arktyce”. W odpowiedzi na zapowiedzi Trumpa Francja i Niemcy wydały oświadczenia broniące integralności terytorialnej Grenlandii i ostrzegające przed groźbą jakichkolwiek działań wojskowych. Z drugiej strony Premier Grenlandii stwierdził, że jego kraj zmierza w stronę niepodległości: „Nie chcemy być Duńczykami, nie chcemy być amerykanami. Chcemy być Grenlandczykami”. Towarzyszyła mu potakująca Premier Danii Mette Frederiksen. Obecne sondaże pokazują, że 68% mieszkańców wyspy opowiada się za niepodległością od Danii. 32% jest za pozostaniem obszarem autonomicznym Danii.

Wszystko zatem rozbije się o skalę determinacji z jaką Trump będzie chciał „wyrwać” Grenlandię. Instrumentów ma wiele - szantaż, presja ekonomiczna, czy wręcz siła militarna, o której sam wspomniał. Gdyby metodą faktów dokonanych, US Army pojawiło się na wyspie i oznajmiło Grenlandczykom, że od dzisiaj są Amerykanami, ktoś mógłby im przeszkodzić? Nie. Ległby jednak w gruzach cały świat zachodu jaki znamy włącznie z NATO, czy ONZ.

Siłowe przejęcie Grenlandii, powiedział amerykański dyplomata Daniel Fried, „zniszczyłoby NATO, ponieważ wówczas nie różnilibyśmy się od Władimira Putina”, prezydenta Rosji.

Nawet mimo nieprzewidywalności Trumpa, taki scenariusz jest dzisiaj mało prawdopodobny. Presja na Kopenhagę oraz gesty w stronę Grenlandczyków są już jednak dość prawdopodobne. Ich rezultat dzisiaj jest trudny do przewidzenia.

Kanał Panamski

Ostatni na krótkiej liście Trumpa jest Kanał Panamski. Jeszcze przed świętami Donald Trump zagroził, że Stany Zjednoczone mogą przejąć kontrolę nad Kanałem Panamskim, jeśli Panama nie będzie przestrzegać warunków traktatu z 1977 r. dotyczącego statusu prawnego tego szlaku wodnego. Trump wskazał, że chodzi m.in. o zbyt wysokie opłaty pobierane przez władze Panamy za korzystanie z kanału.

By zrozumieć o czym mówi Trump należy pamiętać, że w 1903 roku Stany Zjednoczone podpisały z Panamą traktat, który umożliwił budowę kanału łączącego Ocean Spokojny z Atlantykiem. Kanał oficjalnie otwarty został w 1920 roku. Obszar ten, znany jako Strefa Kanału Panamskiego, był administrowany przez Stany Zjednoczone, a obowiązywało w nim prawo amerykańskie.

Dla Panamczyków ta sytuacja była mocno niekomfortowa, obszar kanału traktowany był jak kolonia. Ich państwo zostało przecięte na pół przez obszar nad którym nie mieli kontroli, z czasem zatem coraz mocniej domagali się kontroli nad kanałem. Na tym tyle, panamsko-amerykańskich animozji, doszło nawet do śmiertelnych w skutkach zamieszek. 9 stycznia 1964 roku grupa uczniów próbowała wywiesić flagę Panamy obok flagi USA w znajdującej się strefie szkole. Zostali powstrzymani, w efekcie wybuchły zamieszki, w których zginęło 22 Panamczyków i 4 Amerykanów. Rosnące napięcia wokół kanału doprowadziły do podpisania w 1977 roku, przez administrację prezydenta Jimmy’ego Cartera i wojskowego dyktatora Panamy Omara Torrijosa, dwóch traktatów mających na celu przekazanie kontroli nad tym kluczowym szlakiem żeglugowym do końca 1999 roku. Stany Zjednoczone zastrzegły sobie prawo do obrony kanału przed wszelkimi zagrożeniami dla jego neutralności.

Dzisiaj Trump określa traktat Cartera jako „zniewagę”.

W dwóch długich postach na Truth Social Trump oskarżył Panamę o pobieranie wygórowanych opłat od amerykańskich statków za przepłynięcie przez krytyczną drogę wodną. Twierdził również, że traktaty umożliwiające Panamie przejęcie kontroli nad kanałem w pierwszej kolejności pozwalają również Stanom Zjednoczonym na jego odzyskanie.

„Jeśli zasady, zarówno moralne, jak i prawne, tego wielkodusznego gestu darowizny nie będą przestrzegane, zażądamy, aby Kanał Panamski został nam zwrócony w całości i bez żadnych wątpliwości” - napisał Trump.

Komentarze Trumpa wywołały ostrą odpowiedź ze strony prezydenta Panamy José Raúla Mulino, który nazwał kontrolę Panamy nad drogą wodną „niepodlegającą negocjacjom”.

„Jako prezydent chcę jasno powiedzieć, że każdy metr kwadratowy Kanału Panamskiego i przylegającej do niego strefy należy do Panamy i tak pozostanie” - powiedział Mulino.

---

Te skrócone opisy to tylko tło dla tego co rzeczywiście istotne w całej sprawie. Oczywiście - zarówno Grenlandia, Kanał Panamski, nie wspominając o Kanadzie są dla Ameryki istotne. Położenie, surowce, strategia - ich znaczenie jest niezaprzeczalne. Jednak przecież nikt z tej grupy ‘zarządców’ tychże obszarów nie gra przeciw Ameryce, wręcz przeciwnie - można powiedzieć, że są to wybitnie proamerykańskie miejsca, które bardzo dbają o relację z Waszyngtonem, bo zdają sobie sprawę, że jest to jednostkowo najważniejsza relacja międzynarodowa o jaką muszą dbać.

Nawet wśród sojuszników pojawiają się nierównowagi oraz różnice zdań, jednak zazwyczaj dojrzałe dyplomacje załatwiają je w zaciszach gabinetów. Trump robi to głośno i z pompą. Dlaczego? Odpowiedzi na to pytanie jest kilka, i i nie wykluczają się one wzajemnie.

Ego

Po pierwsze: ego. Trump chce zostać zapamiętany, zrobić coś wielkiego. Coś takiego, by jego później sylwetkę i imię wyryto w skale, a dzieci uczyły się o nim z podręczników, zaraz obok największych prezydentów Ameryki pokroju George’a Washingtona, Abrahama Lincolna, czy Theodora Roosevelta. Pokojowa Nagroda Nobla? Chętnie, ale tę ma już Obama. Jednak gdyby wyszedł mu gambit z Kanadą, Grenlandią lub Panamą byłoby jeszcze lepiej - to zostałoby na dłużej. Inne opcje „budowania własnej wielkości” to zarządzanie wojną rosyjsko-ukraińska, czy konfliktem na Półwsypie Koreańskim. Jest także Tajwan i Chiny. Trump chce zostać zapamiętany, ma na to cztery lata i już od pierwszych dni to pokazuje.

Chaos

Po drugie mamy do czynienia ze strategią opisywaną przez nas w odcinku „Chaos jest nową normą”, egzekwowaną świadomie lub nie. Trump wrzucając kolejne, często niespodziewane tematy, sam, siłą narzuca światu własną narrację, zmuszając resztę do reakcji - w tym czasie on wyjmuje z kapelusza kolejnego “królika”, ciągle przejmując inicjatywę. A zatem niejako ustawia całą relację w formacie akcja-reakcja, gdzie to USA są w roli nadającego rytm.

To zupełna odwrotność od polityki Zachodu z ostatnich 20 lat, kiedy to państwa autokratyczne były zazwyczaj stroną inicjującą akcję, a Zachód był zmuszony do reakcji, często wolnej i niedostatecznej. Przejęcie inicjatywy daje Trumpowi możliwość rozgrywania reszty w sposób zgodny z interesem USA.

Biznes

Ponadto Trump jak każdy dobry handlarz wie, że im więcej narzędzi nacisku posiada, tym lepszy ‘deal’ uzyska. Rzucając zatem oskarżeniami lub groźbami na prawo i lewo o np. nierównowagę handlową, czy też wysuwając wprost niepoprawne politycznie sugestie jak te wymienione w tym odcinku, naturalnie buduje kapitał na poczet przyszłych negocjacji. Kanada może chętnie zgodzi się równać bilans handlowy byleby Trump zszedł z narracji ekspansjonistycznej, Grenlandia i Dania zgodzą się na budowę nowej bazy i wpuszczą amerykańskie firmy wydobywcze na preferencyjnych warunkach byleby zostawić temat przyłączenia. Podobnie zgodzić się może Panama, na bardziej korzystne warunki korzystania przez Amerykanów z kanału.

Obserwujący ten teatr zewnętrzni aktorzy również mogą podświadomie wykazywać uległą postawę wobec Trumpa obawiając się jego agresywnej postawy w bilateralnych relacjach, w myśl zasady „nie drażnij lwa”. Trump może w ten sposób niejako podświadomie zmuszać sojuszników do twardego opowiedzenia się po stronie USA w rywalizacji z Chinami, bo jeśli tego nie zrobią mogą sami wpaść pod “amerykański pociąg”.

Styl

Należy jednak pamiętać, że jak zauważa Andrzej Kohut z OSW: „Trump zawsze lubuje się w retorycznej przesadzie”. Jego zapowiedzi są zwykle hiperbolą rzeczywistego działania i rzadko kiedy doprowadza do rezultatów w formie w jakiej je artykułuje. Czy Meksyk zapłacił za mur na granicy? Czy na Półwyspie Koreańskim Trump doprowadził do przełomu? W obydwu przypadkach odpowiedź brzmi: nie.

To również potencjalna słabość uprawiania polityki przez Trumpa, choćby na arenie międzynarodowej. Jeśli ten styl będzie stosował nagminnie, bez pokrycia w rezultatach, utraci „kapitał strachu”, który buduje w tym momencie. Odbije się to także na reputacji USA, której prezydent okazuje się niewiarygodny. Trump musi zatem co jakiś czas dopełniać swoich gróźb lub/i stosować je relatywnie rzadko.

Paradygmat

Całość można zebrać w finalnej konkluzji - dzisiaj żyjemy w innym świecie, a Trump pokazuje dobitnie, jakie zasady w tym świecie będą obowiązywać. Czas sielanki i miesiąca miodowego się skończył. Gwarant systemu dzisiaj mówi językiem siły. Trump w ostatnich dniach jeszcze bardziej podbił stawkę, mówiąc że kraje NATO powinny wydawać na obronę nawet 5% (!) PKB, czego nie robi dzisiaj nawet lider zestawienia - Polska wydająca ponad 4% PKB na wojsko.

Świat siły nie jest to światem obcym dyktatorom i autokratom, bowiem oni żyli w warunkach ciągłej konfrontacji już wcześniej, jednak dla szczególnie europejskich przywódców jest to na ich głowy kubeł zimnej wody.

Czy właśnie w tak będą wyglądały nagłówki światowych gazet i portali przez kolejne lata? Jeśli założymy, że cały świat i jego elementy operują w pewnych cyklach, to można przypuszczać, że tak właśnie będzie. Cykl „światowego wygaszenia” z całą pewnością dobiegł końca. Teraz trwa już jazda bez trzymanki. Czas redefinicji wielu pojęć i podziałów. Czas weryfikacji. Jeśli ktoś zapomniał odrobić pracy domowej, dzisiaj może być już za późno.

Źródła:

  1. https://e3.365dm.com/25/01/900x1200/skynews-canada-trump_6793990.jpg?20250108034339
  2. https://apnews.com/article/canada-trump-tariffs-trudeau-trade-opposition-border-5d3dbbb4a701bb1676ee588bfbf2396a
  3. https://abcnews.go.com/International/wireStory/canadian-leaders-trumps-talk-canada-becoming-51st-state-117472753
  4. https://x.com/JustinTrudeau/status/1876712025725796712
  5. https://www.reuters.com/world/trump-wont-rule-out-military-economic-action-he-seeks-control-panama-canal-2025-01-07/
  6. https://www.mountvernon.org/library/digitalhistory/digital-encyclopedia/article/quebec-campaign
  7. https://x.com/nexta_tv/status/1877654318607736998
  8. https://www.nytimes.com/2025/01/08/world/asia/greenland-trump-denmark.html
  9. https://www.ft.com/content/26b2c424-b163-447b-94a7-ffe5a21f3807
  10. https://www.bbc.co.uk/news/articles/ckg9gvg3452o
  11. https://x.com/EYakoby/status/1878137500671107345
  12. https://x.com/OpenSourceZone/status/1878238925111636314
  13. https://en.wikipedia.org/wiki/Martyrs%27_Day_(Panama)
  14. https://truthsocial.com/@realDonaldTrump/posts/113693359542059043
  15. https://www.ft.com/content/35f490c5-3abb-4ac9-8fa3-65e804dd158f