czy tylko szuka poklasku Globalnego Południa? 

Koniec porządku opartego na Zachodzie, z dominującą rolą USA, jest rychły i nieunikniony - zwolennicy takiej tezy, w sierpniu 2023 roku, dostali kilka dodatkowych naboi do magazynku swojej argumentacji.

Bo oto podczas corocznego szczytu BRICS w Johannesburgu, a zatem grupy pięciu gospodarek rozwijających się, którą tworzą Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA - ogłoszono znaczącą ewolucję grupy. BRICS miało powiększyć swój skład niemal dwukrotnie - o Argentynę, Egipt, Etiopię, Iran, Arabię Saudyjską oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie. Co więcej, zainteresowanie grupą, również w formie złożonych aplikacji, zgłosić miało nawet 40 państw!

Chociaż Argentyna ostatecznie wycofała się z pomysłu, wydarzenie odbiło się nie lada echem w zachodnim świecie. CNN doniosło by poinformować, że „Rozszerzenie BRICS jest dużym zwycięstwem Chin”, Bloomberg stwierdził, że jest „porażką amerykańskiego przywództwa”, a Atlantic Council uznał, że to kolejny krok przy budowie prawdziwie multipolarnego świata.

Jednak wnikliwemu obserwatorowi nie zajmie nam dużo czasu by znaleźć zupełnie przeciwstawne spojrzenie na to wydarzenie. Foreign Policy pisze, że rozszerzenie BRICS bynajmniej nie jest to triumfem Chin, Washington Post sądzi że BRICS to niewiele więcej, jak bezsensowny akronim, a Al Jazeera uważa wręcz, że rozszerzenie może być złym pomysłem.

Jak zatem postrzegać rozszerzenie BRICS? Jakie motywacje mają państwa go zrzeszające, jakie interesy je dzielą, a jakie łączą? Czy BRICS+ to zapowiedź nowego, postzachodniego ładu światowego?

---

Ewolucja podziału tortu

„Spotykamy się w momencie, w którym świat wkroczył w nowy okres turbulencji i transformacji. BRICS jest ważną siłą w kształtowaniu międzynarodowego krajobrazu. [...] i powinien praktykować prawdziwy multilateralizm. Powinniśmy pomóc zreformować globalne zarządzanie, aby uczynić je bardziej sprawiedliwym i równym, i przynieść światu więcej pewności, stabilności i pozytywnej energii.” - powiedział chiński lider Xi Jinping podczas 15 szczytu BRICS w Johannesburgu 23 sierpnia 2023 roku.

Chińczyk powiedział te słowa podczas niechybnie wiekopomnego wydarzenia dla grupy - ogłaszając rozszerzenie grupy BRICS o sześciu nowych członków. Skład miał urosnąć niemal trzykrotnie względem formacji założycielskiej.

Grupa powstała bowiem w 2009 roku, oryginalnie jako BRIC, powołana do życia przez Brazylię, Rosję, Indie oraz Chiny. RPA do grupy dołączyło dwa lata później, jako znacznie mniejszy podmiot, niemniej reprezentant wielkiego kontynentu afrykańskiego. Sam akronim grupy powstał już w 2001, opatentowany przez lorda Jim O’Neilla.

O’Neill wspomina: “Kiedy w 2001 r. wymyśliłem akronim BRIC, moim głównym założeniem było to, że globalne zarządzanie będzie musiało zostać dostosowane, aby uwzględnić największe wschodzące gospodarki świata. Brazylia, Rosja, Indie i Chiny nie tylko znajdowały się na szczycie listy tej kohorty; były one również wspólnie odpowiedzialne za zarządzanie blisko połową światowej populacji. Było więc oczywiste, że powinny one być odpowiednio reprezentowane”

To, że nie są odpowiednio reprezentowane utwierdził państwa BRIC kryzys finansowy lat 2007-2009. Oto bowiem system zachodni kontrolowany przez takie instytucje jak MFW, czy Bank Światowy poniósł sromotną klęskę porównywalną z wielkim kryzysem końcówki lat 30 XX wieku.

Zapaść Zachodu stanowiła więc doskonały moment upomnienia się o swój kawałek tortu, i zarazem podkreślenia niedoskonałości obecnego systemu i potrzeby reform. Brazylia, Rosja, Indie i Chiny, a za chwilę również Południowa Afryka, mimo swoich różnic interesów oraz geograficznych - zgodziły się co do tej fundamentalnej zasady.

To właśnie ona tj. chęć reformy globalnego systemu zarządzania i dopuszczenia do głosu gospodarek wschodzących miała stać się spoiwem, które połączy ten egzotyczny format. I ta agenda się nie zmieniła, co więcej zyskiwała coraz większy posłuch, wraz ze wzrostem ekonomicznym państw BRICS.

Udział w światowym PKB członków grupy wzrósł z 8% w 2001 roku, do wedle różnych szacunków od 30% do 35% PKB po rozszerzeniu w 2024 roku. Tymczasem udział gospodarek G7 spadł z 65% do 43% w tym samym okresie.

Propagatorzy sukcesu BRICS, używając wskaźnika parytetu siły nabywczej przekonują wręcz, że podług tej wykładni BRICS jest dzisiaj większym ekonomicznie formatem, niż G7, chociaż używanie PPP w tym wypadku poniekąd mija się z celem.

Wątpliwości nie ma jednak przy porównaniach populacyjnych. BRICS odpowiada blisko za 50% populacji globu - oczywiście dzięki Chinom i Indiom, zaś G7 „jedynie” za 10%. Ponadto BRICS to teraz ¼ całego handlu światowego.

Nowi kumple na dzielni

Grawitacja ekonomiczna grupy - generowana przede wszystkim przez Chiny, i w mniejszym stopniu - Indie oraz stopniowy trend coraz większej, światowej niezgody na prymat zachodni, będący spuścizną drugiej połowy XX wieku promował BRICS, jako czołowy format stawiający się niesprawiedliwemu podziałowi sił na świecie. A przynajmniej tak członkowie grupy chcieli by ją postrzegano.

I w rzeczy samej - mimo, bardzo skromnych konkretnych owoców współpracy wewnątrz BRICS (wymienić można właściwie jedynie powołanie do życia banku New Development Bank w 2015 roku) grupa budziła coraz większe zainteresowanie tzw. Globalnego Południa.

BRICS zaczął być postrzegany jako globalny adwokat spraw tychże krajów, mówiący w ich imieniu, nawołujący do reformy i przeorganizowania światowych ciał międzynarodowego zarządzania.

I dlatego, mimo niewielu konkretów, do dołączenia do BRICS ustawiła się kolejka chętnych. Aż 40 krajów miało wyrazić chęć dołączenia do bloku wg. przedstawicieli RPA. Formalnie swoje wnioski złożyły: Algieria, Argentyna, Bahrajn, Bangladesz, Białoruś, Egipt, Indonezja, Iran, Kazachstan, Meksyk, Nikaragua, Nigeria, Arabia Saudyjska, Senegal, Tajlandia, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Urugwaj, Wenezuela i Wietnam. Ponadto zainteresowanie dołączeniem wykazały: Afganistan, Pakistan, Sudan, Syria, Tunezja, Turcja i Zimbabwe.

W sierpniu 2023 okazało się, że pozytywnie rozpatrzone zostały jedynie aplikacje: Egiptu, Iranu, Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz Argentyny. Buenos Aires wycofało jednak swoją kandydaturę po tym jak stery w państwie objął Javier Milei - nie kryjący swojego sceptycyzmu względem polityki Chińskiej Republiki Ludowej oraz jawnie wspierający Ukrainę oraz Izrael, względem odpowiednio Rosji oraz Iranowi.

Argentyna, którą mocno zainteresowani są przede wszystkim Chińczycy, łamała bardzo wyraźny motyw przewodni ekspansji BRICS. Bez niej wektor rozszerzenia stał się aż nad wyraz jasny. Geograficznie był to Bliski Wschód, ekonomicznie: ropa naftowa.

A zatem po 1 stycznia 2024, kiedy nowi członkowie formalnie dołączyli do BRICS, grupa odpowiada teraz za 42% globalnej podaży ropy - generowanej głównie przez jej nowych członków i Rosję oraz 36% globalnego popytu - za sprawą Chin oraz Indii. W wartościach nominalnych podaży ropy BRICS ustępuje teraz jedynie nieznacznie kartelowi OPEC.

Jak można zatem rozumieć właśnie taki kierunek rozwoju BRICS? Dlaczego, zgodnie z logiką rozszerzania równości Globalnego Południa - ponad 200 milionowa Nigeria lub prawie 300 milionowa Indonezja - które również aplikowały - nie zostały przyjęte, a cała uwaga skupiła się na petromonarchiach Zatoki Perskiej?

Dedolaryzacja gwiazdą polarną

Otóż państwa BRICS chętnie korzystają z wizerunku obrońcy uciśnionych, ale faktem jest że najważniejszy jest własny interes każdego z nich. Nie jest to do końca zarzut, bowiem faktem jest, że kraje te są proponentem multilateralizmu, a zatem nie powinno dziwić, że w pierwszej kolejności skupiają się na swoich własnych interesach.

Co więcej interesy interesom nie równe. Nie od dzisiaj wiadomo, że większy może więcej. I tak mimo, że Chiny to jedynie czwarta litera w akronimie BRICS, tak same w pojedynkę „zjadają” ekonomicznie wszystkich pozostałych członków wziętych razem, już po rozszerzeniu! I robią to z dużym zapasem, w relacji 63% do 37%. BRICS to zatem zrzeszenie wybitnie sinocentryczne, i nie ma się co łudzić - polityka grupy również to odzwierciedla.

Jedynym krajem, który wygląda zza chińskiego cienia są Indie, które są dzisiaj już piątą gospodarką świata i mają bodaj najlepsze perspektywy wzrostu ekonomicznego z największych krajów świata. Poza tym, dzisiaj to już bezsprzecznie najludniejsze państwo planety Ziemia.

Nie powinno dziwić zatem, że zarówno Chiny, jak i Indie - dwaj najwięksi światowi importerzy ropy naftowej chcieli mieć w formacie czołowych, poza Rosją, producentów czarnego, płynnego złota. Nie ma znaczenia fakt, że Irańczycy i Saudyjczycy to śmiertelni wrogowie, dopóki będą w stanie pokrywać zapotrzebowanie na ropę Pekinu i Delhi.

Petroekspansja BRICS ma też jednak drugie dno i jest nim trwający od dekad miraż dedolaryzacji.

Organizacja Narodów Zjednoczonych, Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, czy Azjatycki Bank Rozwoju to kluczowe instytucje międzynarodowe poprzez które Zachód koordynuje ustanowiony przez siebie porządek. Jednak to amerykański dolar jest krwią budzącą cały organizm do życia. Od dekad przywódcy utożsamiani z Globalnym Południem szukają sposobów na detronizację amerykańskiej waluty z piedestału rezerwowego pieniądza świata. Cały czas na daremnie.

Dolar w dalszym ciągu jest niekwestionowanym liderem odpowiadając za blisko 90% transakcji walutowych, 60% światowych rezerw, natomiast chiński yuan za odpowiednio 4% i 3%. Z drugiej strony są pewne symptomy podejmowania walki - takie jak fakt, że ⅕ globalnego handlu ropą naftową w 2023 roku odbyła się bez użycia dolara.

I w taki sposób dochodzimy do drugiego mianownika, który łączy wszystkich zrzeszonych w BRICS oraz chętnych do dołączenia do grupy - detronizacja dolara i opracowanie nowego systemu wymiany kapitału, bez oddawania wszystkich narzędzi kontroli amerykańskiemu FEDowi.

To też uzasadnia taki, a nie inny skład, nowych członków BRICS. Chiny i Indie potrzebują stabilizacji i kontroli na rynku podaży ropy, a jednocześnie chcą płacić za surowiec we własnej walucie, z pominięciem dolara. Z resztą to już się dzieje - Chińczycy znaleźli wyłom w zachodnich sankcjach na Iran i importują ropę ajjatolahów przy użyciu floty cieni, płacąc za nią chińskimi yuanami.

Indie zapewne też nie miałyby nic przeciwko kupowaniu irańskiej ropy, ale perspektywa amerykańskich sankcji odwetowych oddala takie pomysły. Aczkolwiek Delhi również kupuje ropę za własne rupie. W grudniu 2023 dokonała pierwszej takiej transakcji z nowym członkiem BRICS - Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi.

Precedens dla tego procesu ustanowił jednak dotychczasowy partner w BRICS tj. Rosja. Bowiem od momentu nałożenia sankcji na kremlowski reżim oraz odcięcie Rosji od systemu SWIFT, Moskwa zaczęła sprzedawać swoją ropę - również głównie przy użyciu floty cieni - do Chin i Indii, które stały się jej największymi odbiorcami.

Chiny dwa lata z rzędu - w 2022 i 2023 kupiły w Rosji ropę o wartości $60 mld dolarów, choć poprawnie należałoby powiedzieć - o wartości 430 miliardów yuanów - bowiem niemal cała transakcja odbywa się w chińskiej walucie.

Podobne zjawisko obserwowaliśmy na linii Moskwa - Delhi. Rosjanie również chętnie wysłali poselstwo do Indii celem zagwarantowania przekierowania dostaw ropy z Europy do Azji. Skutecznie, bowiem eksport wzrósł z 2% (przed wojną), do nawet 35% udziału rosyjskiej ropy w imporcie Indii w 2023 roku. Problem jednak pojawił się w momencie, gdy Indie zaczęły płacić rupiami za dostawy i nalegają by dalej to robić. Moskwa natomiast wolałby, aby płacili w chińskich yuanach - czego Delhi nie chce robić.

Powód rosyjskiej niechęci jest jasny. Moskwa, z uwagi na nierównowagę bilansu handlowego, na koniec dnia zostaje z górą indyjskich rupii, z którą nie ma co zrobić.

To zjawisko dobrze pokazuje jedno z wielu ograniczeń wymiany handlowej we własnej walucie, z pominięciem dolara - wymiana ma sens tylko wtedy, gdy bilans handlowy obu stron jest mniej więcej równy. To jednak rzadko się zdarza - konkurencyjność rynku i dywersyfikacja sprawia, że państwa mają nadwyżkę z jedną pulą państw i deficyt z inną. Chiny są tu poniekąd wyjątkiem, jako największy producent dóbr na świecie i największy konsument węglowodorów. Jednak już Indie będą miały problem z promocją własnej waluty, nie mówiąc już o rosyjskim rublu, czy brazylijskim realu.

Członkowie BRICS doszli do podobnych wniosków, dlatego powstał inny pomysł - waluta BRICS. Plan ten ogłosił nie kto inny jak Władimir Putin, chwilę po inwazji na Ukrainę. Nowa waluta miałaby opierać się na koszyku pięciu walut państw BRICS i stanowić nową walutę rezerwową świata.

Plan szczególnie spodobał się prezydentowi Brazylii - Luli.

„Dlaczego instytucja taka jak bank BRICS tj. New Development Bank nie może mieć waluty do finansowania stosunków handlowych między Brazylią a Chinami, między Brazylią a wszystkimi innymi krajami BRICS? [...] Kto zdecydował, że dolar jest walutą (handlową) po zakończeniu parytetu złota?” - pytał retorycznie Lula w kwietniu 2023 roku.

Problem w tym, że plan - jak wiele innych rzeczy związanych z BRICS - był kolejną wydmuszką i gruszkami na wierzbie. O tym, że tak w praktyce było, powiedział minister finansów RPA Enoch Godongwana, z resztą podczas szczytu rozszerzającego bloku.

„Nikt nie poruszył kwestii waluty BRICS, nawet na nieformalnych spotkaniach [...] Ustanowienie wspólnej waluty zakłada utworzenie banku centralnego, a to zakłada utratę niezależności w zakresie polityki pieniężnej, a nie sądzę, by jakikolwiek kraj był na to gotowy.” - powiedzał Godongwana.

I w taki sposób, dywagując nad motywacjami przyjęcia wyłącznie petromonarchii Bliskiego Wschodu, zataczamy koło. Nie jest to ruch szukający bardziej sprawiedliwego podejścia do światowego zarządzania dla Globalnego Południa - chodzi przede wszystkim o trzymanie bliżej siebie producentów ropy i szukanie sposobów na rozliczanie we własnej walucie, pod popularnym płaszczykiem dedolaryzacji, lecz realnie po prostu będącą realizacją własnych interesów narodowych.

Każden sobie rzepkę skrobie

I w ten sposób dotarliśmy do bodaj najpoważniejszego zarzutu wysuwanego względem sprawczości i perspektyw BRICS - interesów narodowych. A konkretnie ich bijącej w wielu przypadkach po oczach rozbieżności. Wielu pyta - jak zgodny co do ustalania globalnego porządku może być format, w którym:

Po pierwsze: dwaj najwięksi jego członkowie okładają, dosłownie, się kijami w Himalajach i nie mogą dogadać się odnośnie spornych terytoriów? Rzecz jasna chodzi o Chiny oraz Indie, które regularnie ścierają się w najwyższym pasmie górskim świata, a poza tym pośrednio w Pakistanie, Sri Lance, na Oceanie Indyjskim, czy w ramach formatów takich jak QUAD, którego Indie są członkiem.

Po drugie: dwaj najwięksi nowi członkowie to śmiertelni wrogowie, a perspektywa regionalnej wojny między Iranem, a Arabią Saudyjską eskaluje co jakiś czas. Wojna proxy w Jemenie, gdzie obie strony de facto ze sobą walczą, obejmuje nawet trzeciego członka BRICS - ZEA, gdzie Emiraty wspierają południowych secesjonistów. ZEA również mają spór z Iranem o trzy wyspy w Zatoce Perskiej.

Czy po trzecie: dwaj nowi afrykańscy członkowie tj. Etiopia oraz Egipt pozostają w otwartym konflikcie o wody Nilu oraz projekt Grand Ethiopian Renaissance Dam, który miałby zablokować lwią część wód w górnym biegu rzeki i pozbawić wody pitnej miliony Egipcjan. Więcej o tym mówiliśmy w dedykowanym odcinku. Podobnych punktów spornych wewnątrz BRICS nie brakuje.

Wielkim słoniem w pokoju pozostaje Rosja, i ciągnąca się kilkudniowa operacja podboju Ukrainy. BRICS dla Moskwy to możliwość pokazania, że jej izolowanie na arenie międzynarodowej przez Zachód okazało się sromotną klęską. Jednak o ile członkowie BRICS chętnie korzystają z możliwości kupowania rosyjskiej ropy po wielkich zniżkach za własną walutę, tak sami rosyjscy delegaci poniekąd są traktowani jak trędowaci, których trzeba tolerować.

Putin na historycznym szczycie rozszerzającym BRICS o nowe kraje przemawiał za pomocą kamerki internetowej. Zapewne zostało to Rosjanom zasugerowane lub sami woleli nie ryzykować. RPA jest bowiem stroną Międzynarodowego Trybunału Karnego, i zapowiedziała że nie ma zamiaru z niego występować. Trybunał natomiast wystawił list gończy za Putinem w związku z uprowadzeniem dzieci z Ukrainy.

Porywanie dzieci i generalnie dokonywanie zbrojnej napaści na mniejszego sąsiada wystawia średnią laurkę dla grupy, która przy każdej okazji stara się podkreślać swoją misję promowania pokoju, bezpieczeństwa i równości na świecie.

Dlatego też o ile są w grupie BRICS kraje, które można uznać za bliskich stronników Rosji w jej napaści na Ukrainę tj. Chiny lub Iran, tak większość grupy omija tę kwestię, unikając dołączania do sankcji na Rosję, jednak jednocześnie dystansując się od polityki Kremla.

Fakt ten dobrze obrazuje rozkład głosowania grupy w ramach ONZ nad rezolucją potępiającą rosyjską inwazję na Ukrainę. W trakcie zeszłorocznego głosowania, większość nowych członków grupy tj. Arabia Saudyjska, Egipt, Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz jeden stary członek - Brazylia, głosowały za potępieniem Federacji Rosyjskiej.

Od głosu wstrzymały się Indie, Chiny, RPA, Etiopia oraz nawet Iran. Przeciw rezolucji była z grupy wyłącznie Rosja.

O ile Federacja Rosyjska stanowiła dla grupy największy problem wizerunkowy do tej pory, tak teraz dostała kompana, z którego reputacją będzie mogła się spokojnie utożsamić. Przyjęcie Islamskiej Republiki Iranu to dla rządzących krajem ajatollachów wielki sukces, pokazujący że kraj wychodzi z izolacji. Nie licząc Moskwy, BRICS tworzyły dotąd kraje, które przynajmniej werbalnie prezentowały umiarkowane i stabilne podejście do stosunków międzynarodowych. Teheran tymczasem jest przez wielu uważany za największego na świecie sponsora terroryzmu, regularnie wzywającego do zniszczenia Stanów Zjednoczonych i eradykacji Izraela. Obecność Iranu i Rosji we wspólnym formacie pokazuje, że grupa zamiast szukać stabilizacji i realnej zmiany struktury międzynarodowej, w praktyce radykalizuje się. Z popularnego na zachodzie terminu „Nowej Osi Zła” - już trzech jej członków tj. Chiny, Rosja i Iran są członkami BRICS, i patrząc na politykę rozszerzania formatu nie wykluczone, że w kolejnym ruchu ujrzymy ostatni jej człon - Koreę Północną. Nic więc dziwnego, że mocno odcinający się od trendów autorytarnych, nowy prezydent Argentyny, Javier Milei postanowił nie łączyć swojego kraju z grupą, która akceptuje takich członków.

Liderzy pozostałych krajów BRICS zmuszeni są robić dobrą minę do złej gry, bo o ile zależy im na zwiększaniu głosu Globalnego Południa w modelu międzynarodowym, tak faktem jest, że zależy im na niezrywaniu i kontynuowaniu kooperacji z Zachodem. Wielu członków BRICS posiada niezłe relacje z Zachodem i tak samo jak pragmatyczna z ich punktu widzenia jest otwartość na inwestycje i punkt widzenia Chin, czy Indii, tak samo bardzo istotne pozostają związki z Ameryką, czy Unią Europejską.

Dobrym przykładem jest Brazylia. Kraj posiada największą wymianę handlową z Chinami, ale za plecami Chińczyków znajduje się cała plejada państw Zachodu, ze Stanami Zjednoczonymi na czele. Po zsumowaniu wymiana Brasilli z Zachodem przewyższa tę z Chinami, i jest porównywalna z wymianą wewnątrz BRICS. Brazylijczycy mocno liczą także na podpisanie umowy handlowej Mercosur-UE. Ponadto Brazylia, jako jedyny członek BRICS z zachodniej hemisfery, którą współdzieli z Amerykanami, musi bardzo ostrożnie podchodzić do relacji z Waszyngtonem. Datowana na 1832 rok Doktryna Monroe, której celem było m.in. wypieranie wpływu mocarstw europejskich i kolonializmu z Ameryki Łacińskiej i Południowej, jest stale obecna w myśleniu amerykańskich strategów. Dzisiaj mniej chodzi o wpływy europejskie, a bardziej o wpływy chińskie, dla których BRICS stanowi proxy. To powoduje, że Amerykanie są bardzo stanowczy w egzekwowaniu swojej polityki międzynarodowej w tej części globu.

Indie, drugi największy podmiot BRICS, również w sposób bardzo wyrachowany podchodzi do swoich relacji z Zachodem i Globalnym Południem. Nie ulega wątpliwości, że celem Delhi jest własna droga, w której to ani Zachód, ani Południe nie stanowią punktu docelowego samego w sobie, a jedynie mogą zapewnić odpowiednie narzędzie. Potencjał demograficzno-ekonomiczny daje Indiom przestrzeń na współpracę z każdym ośrodkiem siły na świecie, bez ryzyka długoletniej stygmatyzacji lub wręcz alienacji na arenie międzynarodowej. Z tego powodu Hindusi nie mają problemu z kupnem rosyjskich czołgów T-90 i systemów S-400, francuskich myśliwców Rafale i okrętów podwodnych Scorpene, amerykańskich dronów Reaper i helikopterów Apache, czy izraelskich systemów Barak.

Podobnie wielowektorowe podejście charakteryzuje również takie kraje jak Arabia Saudyjska, Egipt, Zjednoczone Emiraty Arabskie, RPA, czy Etiopia, choć te kraje muszą bardziej uważać na swoje kroki.

Stara jak świat melodia szukania sprawczości

Jak zatem rozumieć BRICS?

Mimo tego, że grupa i jej liderzy często występują w roli adwokatów większości mieszkańców świata, równiejszego podziału w strukturach nim zarządzania oraz zerwania z trwającą od wieków dominacją Zachodu, wszystkie działania BRICS udowadniają, że jest to co najwyżej slogan służący zjednywaniu sobie opinii społecznej krajów Globalnego Południa - ludzi, którzy nie mają czasu rozkładać konkretnych działań państw BRICS na czynniki pierwsze.

Dobrze to obrazuje sam proces rozszerzenia grupy. Zacznijmy od tego, że BRICS postuluje za nowym systemem zarządzania światem i szeregiem reform, tymczasem sama grupa nie posiada żadnych formalnych struktur.

„Oprócz corocznych szczytów organizowanych rotacyjnie przez jednego z członków, BRICS nie ma prawie żadnych stałych instrumentów wspólnego zarządzania [...] Nie ma siedziby głównej, stałego sekretariatu, a tym bardziej traktatu regulującego jego funkcjonowanie lub ustanawiającego wspólne wytyczne".

- piszą André Gattolin, Emmanuel Véron dla fundacji Schumana.

Ktoś złośliwy mógłby zapytać - jak BRICS chce reformować świat, skoro nie jest w stanie zarządzić nawet sam sobą?

Prawda jest jednak taka, że ten luźny format odpowiada państwom BRICS, które ustrojowo są:

  • autokracją, udającą demokrację - Chiny, Rosja i Egipt;
  • teokracją absolutną - Iran,
  • monarchią absolutną - Arabia Saudyjska
  • monarchią plemienną - Emiraty,
  • demokracją, o różnym stopniu wolności: RPA, Indie oraz Brazylia

W środowisku, w którym nie ma żadnych zasad i formalnych kryteriów przyjmowania nowych członków, zasada ich przyjmowania była włącznie kwestią siły i wpływu członków założycieli. Zatem o ile Brazylia, RPA i Indie były przeciwne przyjmowaniu nowych członków, na końcu nie miało to większego znaczenia, bo za były Chiny.

Przypomnijmy, że o ile Chiny odpowiadają za 63% siły ekonomicznej grupy w nowym formacie, tak w starym ich udział był jeszcze większy i przekraczał 70%! Do stanowiska przychylała się również oczywiście Federacja Rosyjska, dla której jakakolwiek większa globalna ekspozycja jest pożądana.

Sama selekcja członków miała niewiele wspólnego z celem poszukiwania bardziej egalitarnego świata. Gdyby tak było, w skład grupy weszłyby bardzo ważne, wschodzące gospodarki Nigerii, Indonezjin, Meksyku czy Filipin, które łącznie reprezentują 700 milionów ludzi. Jednak oceniono, że nie mają one Chińczykom nic ciekawego do zaoferowania, w przeciwieństwie do roponośnych: Arabii, ZEA, czy Iranu.

BRICS rozmawia za światem przez pryzmat pięknych sloganów promocji pokoju, egalitaryzmu i zerwania z kolonializmem Zachodu m.in. poprzez realizację narodowych interesów poszczególnych członków zgodnie z zasadami multilateralizmu. Na końcu dostajemy jednak grupę, w której silny może więcej - a zatem jest to powtórzenie reguł starych jak świat. Reguł, z którymi Globalne Południe chce przecież, zrywać.

Prawda jest taka, że modus operandi BRICS niebezpiecznie zmierza w kierunku służalczości i postaci platformy proxy do zabezpieczenia narodowych interesów Pekinu i uderzania w obecny ład światowy. A także do wybielania państw pogwałcających prawo międzynarodowe w sposób tak jawnie brutalny jak Rosja na Ukrainie, czy Iran sponsorujący masowo różne bojówki na Bliskim Wschodzie. Tymczasem państwa umiarkowane jak Brazylia, RPA, Etiopia czy Indie muszą to znosić, bo bez Chin, i jak quasi wasala - Rosji, grupa miałaby zdecydowanie mniejszą wagę ekonomiczną i militarną.

Gdyby BRICS realnie chciało zmieniać świat i pomagać w dojściu do głosu mniejszym aktorom ze światowego południa, określiłoby jasne zasady przyjmowania członków, zrównałoby siłę głosu i stworzyłoby system niedyskryminujący ze względu na mniejsze PKB. To się jednak nie stanie, bo ograniczyłoby sprawczość chińską, na czym Chińczykom nie zależy.

W efekcie BRICS stanowi mikrouniwersum świata i modelu jego zarządzania, za którym postuluje głównie Pekin i Moskwa - a zatem świat bez jasnych reguł, gdzie państwami rządzą autokraci w sposób arbitralny. BRICS świata nie zmieni - dalej pozostanie to format skupiony na sloganach bez większej treści i konkretu, w którym to każdy członek będzie próbował przepychać swój interes narodowy, przymykając oko na swojego wroga siedzącego zaraz obok.

Jednakże grupa ma pod jednym kątem bardzo istotne znaczenie. Stanowi bowiem sygnał alarmowy dla Zachodu by ten faktycznie i na poważnie zajął się potrzebą reformy globalnego systemu zarządzania, by ten odzwierciedlał świat roku 2030, a nie 1945. Zainteresowanie i chęć członkostwa 40 państw w BRICS nie powinno być odczytywane jako aprobata dla sposobu w jaki operuje grupa, lecz jako wołanie i prośbę o usłyszenie głosu milionów mieszkańców Ameryki Południowej, Afryki, czy Azji - i niekoniecznie Chińczyków, bo ich głos Pekin od dwóch dekad dobrze reprezentuje.

W tym kontekście słabość BRICS można wykorzystać. Stworzenie antytezy dla tego skonfliktowanego, bezproduktywnego i nie posiadającego żadnych reguł BRICS potencjalnie mogłoby stanowić nowe otwarcie dla „Zachodu i Południa”. Format, który zrzesza zachodniej kraje rozwinięte: USA, Unię, Japonię, Koreę czy Australię oraz wybrane gospodarki wschodzące jak Brazylia, Indie, Indonezja, Turcja, Meksyk, Nigeria, Argentyna, Etiopia, Wietnam, czy Filipiny byłby bardzo ciekawym krokiem do wyjścia spoza własnej bańki mentalnej i próby poszukiwania nowej, sprawiedliwej formuły globalnego zarządzania. Pomysł dobrze zrealizowany mógłby stanowić udaną konkurencję dla BRICS, w którym Chiny nie mają żadnej przeciwwagi. W tym wypadku dominacja Amerykanów byłaby kompensowana siła ekonomiczną Unii, której interesy nie zawsze są tożsame z amerykańskimi, jednak obu stronom zależy na promowaniu ładu światowego opartego na regułach „rules based order”.

Póki co wydaje się, że najlepszym formatem do poszukiwania nowych idei, z tych istniejących, jest grupa G20. Zawiera ona wszystkich najważniejszych członków zarówno BRICS, jak i G7. G20 to 85% światowego PKB i ponad 60% ludności.

Rozszerzone BRICS jest zatem silniejsze propagandowo, symbolicznie oraz w suchych wskaźnikach statystycznych. Ale czy jest silniejsze geopolitycznie? Bynajmniej. Grupa stała jeszcze bardziej skonfliktowana, heterogeniczna, a jej wizerunek, oprócz Rosji, nadwyrężać będzie teraz także Iran. BRICS świata nie zreformuje, poza jednym wyjątkiem - będzie stanowiło budzik dla pogrążonych w poprzedniej epoce elit zachodnich i potrzebie znalezienia nowej formuły współzarządzania światem. Inaczej kraje Globalnego Południa w ramach BRICS i nie tylko, zmuszone będą uczestniczyć w grze pt. „silny może więcej”, w której pierwsze skrzypce grać będzie Chińska Republika Ludowa.

Źródła:

1. https://edition.cnn.com/2023/08/28/china/china-brics-expansion-victory-intl-hnk/index.html
2. https://www.bloomberg.com/opinion/articles/2023-08-29/a-bigger-brics-marks-a-failure-of-us-leadership
3.https://foreignpolicy.com/2023/08/29/brics-expansion-china-russia-global-south-us-geopolitics-alliances/
4. https://www.washingtonpost.com/business/2023/08/25/brics-shows-it-s-little-more-than-a-meaningless-acronym/de6b1644-4300-11ee-9677-53cc50eb3f77_story.html
5. https://www.aljazeera.com/opinions/2023/8/22/brics-that-expand-too-fast-can-fall-apart
6. https://www.bloomberg.com/news/articles/2023-08-24/brics-currency-was-never-on-table-south-african-finance-chief-says&sa=D&source=docs&ust=1715330981452866&usg=AOvVaw1rubj1TjtxG0-uJy5B1BRl  
7. https://www.bloomberg.com/news/articles/2023-08-14/brics-isn-t-competing-with-any-bloc-south-africa-s-sooklal-says
8. https://www.bloomberg.com/news/articles/2023-07-28/india-brazil-push-back-against-china-over-brics-expansion
9. https://jacobin.com/2023/08/brics-summit-expansion-mulitpolar-foreign-relations-china-us-saudi-arabia
10. https://www.aljazeera.com/opinions/2023/8/22/brics-that-expand-too-fast-can-fall-apart
11. https://www.chathamhouse.org/2023/08/does-expanded-brics-mean-anything
12. https://foreignpolicy.com/2023/04/24/brics-currency-end-dollar-dominance-united-states-russia-china/
13. https://www.geopoliticalmonitor.com/will-brics-expansion-finally-end-western-economic-and-geopolitical-dominance/
14.https://www.freiheit.org/latin-america/brics-enlargement-non-event-or-stage-victory-against-west
15. https://feps-europe.eu/wp-content/uploads/2024/01/16.-BRICS-to-BRICS-From-development-ambition-to-geopolitical-challenge.pdf
16. https://www.atlanticcouncil.org/blogs/new-atlanticist/piece-by-piece-the-brics-really-are-building-a-multipolar-world/
17. https://eastasiaforum.org/2024/04/12/china-continues-to-dominate-an-expanded-brics/
18. https://www.robert-schuman.eu/en/european-issues/736-the-brics-a-geopolitical-challenge-overlooked-by-the-european-union
19. http://www.taiheinstitute.org/UpLoadFile/files/2024/3/5/132322704bf66265c-1.pdf
20. https://moderndiplomacy.eu/2024/01/29/brics-expanded-so-what-next/
21. https://www.cesifo.org/en/publications/2024/article-journal/geopolitical-insignificance-brics-enlargement
22. https://www.ft.com/content/08faba62-aa6e-4914-957b-d7e65ac069f2