- Michał Nowak
Upadek Bashara al-Assada i jednoczesne zwycięstwo Abu Muhammada al-Julaniego czy właściwie posługując się jego prawdziwym nazwiskiem, Ahmeda al-Shaary są faktem, do którego dostosować musiały się nie tylko miliony Syryjczyków, ale też liderzy państw regionu czy mocarstw chcących mieć wpływy na Bliskim Wschodzie. Syryjczycy żywili nadzieje co do zmian w kraju po obaleniu poprzedniego reżimu, ale wraz z nimi pojawiły się również i obawy, co do przyszłości pod rządami struktur wywodzących się z sunnickiego ekstremizmu. Od zajęcia Damaszku przez rebeliantów i zabezpieczenia swojej pozycji przez główną ich siłę w postaci Hayat Tahrir al-Sham minął już ponad miesiąc. Można więc spróbować poczynić pierwsze podsumowanie i postawić wstępne wnioski.
Państwo zbudowane przez dynastię Assadów rozpadło się jak domek z kart. Po 8 grudnia poza strzępami portretów niedawnego prezydenta zwisającymi jeszcze licznie z fasad budynków właściwie nic z niego nie zostało. Armia, w tym nawet jak na warunki syryjskie, elitarne jednostki wojskowe rozpłynęły się w powietrzu co doprowadziło do płynnego przejęcia władzy nad centralną i zachodnią Syrią przez rządzącego do tej pory jedynie w Idlib al-Shaarę. Ten mimo, że dysponował najpoważniejszą siłą zbrojną w postaci HTS nie był i nadal nie jest jedynym pretendentem do syryjskiego tronu. Wziął go jednak metodą faktów dokonanych, a następnie kierował do konkurencyjnych frakcji oferty lukratywnych stanowisk. Wojna w Syrii się nie zakończyła, przeszła jednak w kolejną, na ten moment spokojniejszą, fazę, a jej rozwój zależeć będzie od wielu czynników.
Upadek i ucieczka
Zacznijmy jednak od przegranego. Bashar al-Assad porzucił Syrię i udał się na wygnanie do Rosji. Poza lakonicznym komunikatem opublikowanym kilka tygodni temu wskazującym na właściwie zrzeczenie się władzy o byłym prezydencie Syrii nie ma zbyt wielu informacji. Nadal kolportowane są pogłoski co do tego, że opuścił Syrię na skutek rosyjskich nacisków, a jego upadek był efektem zdrady wśród korpusu oficerskiego. To ostatnie pośrednio potwierdził lider organizacji Ahrar al-Sham w wywiadzie dla serwisu majalla, w którym wprost stwierdził, że przed i w trakcie operacji „Przeciwdziałanie Agresji” utrzymywano kontakt z niektórymi oficerami byłej armii syryjskiej1. Wraz z Assadem do Rosji ewakuowano od 1000 do 1500 osób blisko związanych z Rosją, w tym oficerów czy lokalnych liderów zbrojnych milicji. Skuteczna ewakuacja tak dużej liczby osób w momencie gdy państwo błyskawicznie się rozpadało osób świadczy o rosyjskim przygotowaniu na taką ewentualność.
Niedawni lojaliści właściwie nie stawiają oporu. Do sporadycznych starć dochodzi przede wszystkim w trakcie próby aresztowań osób oskarżanych o zbrodnie popełnione w trakcie wojny. Brak również rzetelnych informacji potwierdzających większą aktywność partyzancką i budowę podziemia wymierzonego w nową władzę. Zdecydowana większość byłych żołnierzy oraz oficerów syryjskiej armii skorzystała z ogłoszonej amnestii. Każdego dnia mężczyźni służący w przeszłości w armii lub siłach bezpieczeństwa ustawiają się w długich kolejkach do tzw. centrów pojednawczych, gdzie mogą uregulować swój status i otrzymać stosowne zaświadczenia. Nie oznacza to jednak, że nowa władza nie prowadzi rozliczeń. Na przestrzeni ostatniego miesiąca siły bezpieczeństwa nowego państwa przeprowadziły szereg operacji bezpieczeństwa w głównych miastach zachodniej Syrii wymierzonych deklaratywnie w „niedobitki reżimu”. W ich trakcie zatrzymano do kilkuset osób, a część z nich została później zwolniona.
Nowe władze z al-Shaarą na czele za wszelką cenę próbują uniknąć sytuacji, w której w Syrii nastąpi ponowny okres chaosu i rozlewu krwi. Sam al-Shaara w swoim wystąpieniu wprost stwierdził, że okres rewolucji się zakończył, a obecnie przyszedł czas na odbudowę i budowanie państwa. Nie oznacza to jednak, że zwycięzcy nie łakną krwi. Niemal każdego dnia pojawiają się informacje, przy czym części z nich nie sposób potwierdzić, wskazujące na porwania, morderstwa i grabieże wymierzone przede wszystkim w alawitów czyli sektę, z której wywodził się sam Bashar al-Assad. Prześladowania wydają się nie mieć charakteru zorganizowanego, a często odpowiadają za nie sąsiedzi lub najbardziej radykalny element frakcji rebelianckich, które zwyciężyły przed ponad miesiącem. Alawici otwarcie przyznają, że obawiają się dyskryminacji i prześladowań pod nowymi rządami. Wskazują na liczne incydenty z ostatnich tygodni: egzekucje, porwania, grabieże czy niszczenie miejsc kultu.
Siły bezpieczeństwa wywodzące się z HTS są zbyt nieliczne do kontroli nad tak rozległym obszarem, ale i z ich strony, według części Syryjczyków, również dochodziło niekiedy do prześladowań. Podobne zdarzenia, chociaż póki co na mniejszą skalę, mają miejsce również w kierunku chrześcijan.
W miejscowościach zdominowanych przez alawitów dochodzi do coraz częstszych wystąpień i protestów cywilów domagających się bezpieczeństwa. Władze centralne lub lokalne nawet jeżeli nie pozostają wobec nich całkowicie głuche mogą nie mieć wystarczających środków do spełnienia tych oczekiwań i wypełnienia swoich obowiązków wobec obywateli.
Na co należy zwrócić uwagę to fakt, że w publicznym przekazie al-Shaary zniknął nacisk na wdrażanie szariatu, zastąpiono to deklaracjami dotyczącymi tolerancji, praw mniejszości oraz budowaniem państwa reprezentującego wszystkich Syryjczyków. Jeszcze pięć lat temu ideolodzy HTS tacy jak Abd al-Rahim ‘Atun otwarcie deklarowali, że celem dżihadu i rewolucji jest władza szariatu i odrzucenie demokracji oraz sekularyzmu4. Tymczasem po zwycięstwie w wywiadzie dla BBC z 19 grudnia sam al-Shaara przyznał, że "lud ma prawo wybrać, kto mu przewodzi. Lud ma prawo wybrać tych, którzy go reprezentują w Zgromadzeniu Ludowym"5. Deklaratywnie oznacza to gotowość do przekazania Syryjczykom prawa do wyboru władzy ustawodawczej i wykonawczej. Niedługo później przyznano jednak, że wybory najwcześniej będą mogły odbyć się za cztery lata6. Przez ten czas wiele może się więc zmienić, a obecne deklaracje mogą być jedynie próbą obłaskawienia Syryjczyków i zachodu w okresie trudnej transformacji.
Również w kwestii podejścia do przestrzegania norm szariatu na przestrzeni ostatnich lat następowała stopniowa zmiana. Jak pisał dla CNN Jerome Drevon zmianę al-Shaary w podejściu do rządów opartych na prawie szariatu dało się zauważyć w ostatnich latach gdy sprawował on władzę w prowincji Idlib. Stopniowo wycofywał się z rygorystycznego stosowania prawa islamskiego, przymykano oko na palenie tytoniu czy osoby pijane chociaż sprzedaż alkoholu była nadal zakazana. Struktury odpowiedzialne za pilnowanie przestrzegania prawa moralności zostały ograniczone lub rozwiązane, ale kobiety dalej zachęcano do zakrywania włosów. Już po zdobyciu władzy w Damaszku w wywiadzie z 16 grudnia, zapytany, czy wprowadzi zakaz spożywania alkoholu i wieprzowiny, al-Sharaa odpowiedział: "Nie będziemy w głęboki sposób ingerować w wolność osobistą". Niedługo później stwierdził jednak, że te i inne sprawy pozostawi rozstrzygnięciu przez komisję ekspertów.
Państwo wielu plemion
Al-Shaara i kontrolowane przez niego HTS sięgnął po władzę wkraczając 8 grudnia do niebronionego Damaszku. Organizacja była w stanie zabezpieczyć stolicę, tak jak i kilka innych kluczowych syryjskich miast, a jej lider nie oglądając się na konkurencyjne frakcje powołał rząd tymczasowy poprzez właściwie przeniesienie dotychczasowego rządu ocalenia, który zarządzał prowincją Idlib do Damaszku. Prawdopodobnie aby obłaskawić konkurencyjne ugrupowania wyznaczył liderów największych z nich na zarządzających konkretnymi prowincjami bądź też wyznaczono im rolę w nowej armii po wcześniejszych błyskawicznych awansach oficerskich. Nie oznacza to jednak, że władze al-Shaary będącego w zasadzie tymczasowym prezydentem Syrii jest pewna i niepodzielna. W istocie HTS kontroluje jedynie zachodnią część Syrii od Damaszku, przez Homs, Hamę, Aleppo do Idlib oraz wybrzeże z miastami Tartus i Lattakia. Jego władza nad południową i wschodnią Syrią jest iluzoryczna lub żadna. Pomimo kolejnych wezwań do rozbrojenia i podporządkowania się nowej władzy odmówiły tego liczne frakcje rebelianckie na południu Syrii. Prowincja Daraa w części kontrolowana jest przez szereg organizacji, które przeszły długą drogę od sił rebelianckich walczących z Assadem, przez partnerów Rosji i samego Assada po ponownych rewolucjonistów. Liderzy tych ugrupowań stawiają kolejne żądania, a al-Shaara chce uniknąć rozlewu krwi, bo to zburzyłoby stworzony przez niego mit, że opanował Syrię niemal bezkrwawo. Pomija tu oczywiście swój udział w krwawym konflikcie trwającym przez lata przed ofensywą z końca ubiegłego roku.
Jednym z liderów południowych frakcji, które odmawiają podporządkowania się nowym władzom w Damaszku jest Ahmed al-Awdeh, który może mieć pod bronią nawet do 15 tysięcy bojowników, których według niepotwierdzonych informacji finansuje z pomocą Zjednoczonych Emiratów Arabskich, które nie są zainteresowane opanowaniem Syrii przez ugrupowanie dżihadsytyczne bliskie Turcji.
Sąsiednia prowincja Suwayda zarządzana jest z kolei właściwie autonomicznie przez Druzów. Ci uzyskali tę swoistą autonomię przed ponad dekadą korzystając z osłabienia Assada i obecnie nie zamierzają podporządkować się władzy związanej z obozem dżihadystycznym obawiając się o swoje prawa i bezpieczeństwo. Frakcje druzyjskie również odmówiły rozbrojenia, a rozmowy między liderami tej społeczności, a Damaszkiem są kontynuowane bez większego przełomu.
Leżące na zachodnim brzegu Eufratu obszary prowincji Deir ez-Zour stanowią z kolei obszar nad którym nikt nie ma pełnej kontroli. HTS nie posiada dostatecznych sił i zasobów aby się tam umocnić, a związane z Turcją frakcje są bardziej zaangażowane w walki z Kurdami i SDF niż chęcią zarządzania podbitymi terenami. Fakt ten może wykorzystywać nadal istniejące Państwo Islamskie, które w okresie chaosu będzie próbowało wzrastać w siłę. O realnym zagrożeniu ze strony tej organizacji świadczy niedawno udaremniona przez służby bezpieczeństwa HTS próba zamachu na szyicki meczet w Damaszku. Wcześniej z kolei dżihadysci powiązani z IS zabili co najmniej kilka osób w prowincji Homs.
W północnej Syrii nie ustają zaś walki między kontrolowaną przez Turcję SNA, a zdominowanymi przez Kurdów SDF. Kurdowie utracili miasto Manbidż, ale w ostatnim czasie stopniowo odzyskują inicjatywę zajmując ponownie niewielki obszar na zachodnim brzegu Eufratu na kierunku tego miasta. Protureckie ugrupowania okazują się stanowczo zbyt słabe do zwycięstwa w tych walkach. Trwające starcia próbuje na swój sposób wykorzystać al-Shaara. Po ugruntowaniu swojej władzy doszło do co najmniej jednego spotkania między nim, a przedstawicielami SDF. Nowy lider Syrii odmawia uznania autonomii Kurdów czy federalizacji państwa domagając się włączenia struktur SDF do nowej syryjskiej armii9. Decyzja Kurdów zależeć będzie z jednej strony od rozwoju sytuacji w kraju, a więc od tego czy złożone przez władze deklaracje będą miały odzwierciedlenie w rzeczywistości, a drugiej od utrzymania amerykańskiej obecności na terenach przez SDF kontrolowanych. Bez amerykańskiej protekcji Kurdowie będą zmuszeni do ustępstw.
Nowe władze w Damaszku będą dążyć do rozwiązania konfliktu z Kurdami w sposób dyplomatyczny. Podobne działania są i będą prowadzone w stosunku do ugrupowań wchodzących w skład protureckiej SNA. Powodzenie w tym zakresie zależy zarówno od stanowisk i korzyści jakie otrzymają ich liderzy od nowych władz w Damaszku, a z drugiej od stanowiska Ankary. To ewentualne porozumienia na linii al-Shaara-Erdogan będą decydującym czynnikiem czy ugruntuje i ustabilizuje on swoją władzę.
Istotnym elementem wewnętrznej układanki w Syrii są również liczne radykalne ugrupowania sunnickie powiązane choćby z Państwem Islamskim czy Bractwem Muzułmańskim, a jednocześnie wrogie lub zdystansowane wobec HTS i al-Shaary. Deradykalizacja przez niego przekazu, zwalczania najbardziej ekstremistycznych elementów w swoich szeregach, brak otwartych rozliczeń, szerokie amnestie i przynajmniej retoryczny brak chęci budowania państwa całkowicie opartego na zasadach fundamentalizmu sunnickiego może zrażać kolejnych radykałów, do tej pory mu bliskich. Zwłaszcza jeżeli wziąć pod uwagę, że jego publiczne wypowiedzi są sprzeczne z tym, za czym wcześniej się opowiadał. Jednym z bardziej znanych krytyków tej zmiany jest Abu Muhammad al-Maqdisi, jordański uczony, którego nauczanie było kluczowe dla kształtowania się ideologii dżihadyzmu oskarżając al-Shaarę o zdradę.
To nowe podejście al-Shaary, zwłaszcza po zajęciu obszarów z ludnością daleką od fundamentalizmu sunnickiego próbował tłumaczyć inny ideolog HTSu, Abdallah al-Muhaysini, którego założenie polega na tym, tu cytat, „abyśmy nie wychowali obłudnego pokolenia, które powstrzymuje się od zakazów ze strachu przed nami, a nie przed Bogiem. Wszystko to bez rozwadniania religii, przy jednoczesnym wyjaśnianiu, co jest zabronione i udzielaniu porad na ten temat”. W odpowiedzi wspomniany wcześniej Maqdisi opublikował długi komentarz sprzeciwu oparty na założeniu, że podejście to równa się zdradzie religii, a władca powinien wymuszać właściwe zachowanie zgodne z szariatem, w tym modlitwę, a HTS chce „przypodobać się niewiernemu Zachodowi”. Z perspektywy zachodnich odbiorców, w tym naszych słuchaczy, tego typu spory prawno-religijne mogą być pozbawione sensu, ale w obecnych syryjskich uwarunkowaniach od tego która z tych koncepcji zwycięży, lub przetrwa w niezmienionej formie, zależy nie tylko los milionów Syryjczyków w wymiarze codziennego życia, ale również to czy w państwie tym nie wybuchnie kolejny krwawy konflikt.
Póki co nie odnotowuje się odgórnego wprowadzania norm wynikających z praw szariatu. Problemem jest jednak aktywność licznych grup ekstremistycznych choćby takich jak Huras al-Din, które wraz z HTSem weszły do zdobytych miast i wsi. Pojawiają się ataki na bary i sklepy, wymuszenia islamskiego ubioru i rozdzielnia kobiet od mężczyzn, a część sklepów czy barów została zamknięta ze strachu. W określonych sytuacjach reagują siły bezpieczeństwa podporządkowane nowej władzy, ale te są zbyt nieliczne. Wydaje się, że al-Sharaa mógł wybrać bardziej stopniowe podejście do islamizacji syryjskiego państwa i społeczeństwa. Bardziej ekstremistyczne struktury i jednostki prawdopodobnie tego nie zaakceptują, a setki tysięcy przyzwyczajonych do świeckiego modelu państwa Syryjczyków finlanie i tak mogą odrzucić jego władzę jeżeli ten stopniowo, ale konsekwentnie będzie i tak ograniczał ich swobody osobiste. Ostatecznie więc takie podejście może zakończyć się dla niego tym, że odrzucą go niemal wszyscy, a po swojej stronie pozostanie mu wąska grupa zwolenników. W warunkach tak bardzo podzielonego społeczeństwa trudno mu będzie, zwłaszcza bez równie silnego jak za czasów jego poprzednika użycia przemocy, zadowolić wszystkich i utrzymać spoistość społeczną, a jednocześnie swoją władzę.
Co prawda Al-Shaara ma bogate doświadczenia osłabiania i zwalczania radykalniejszych od HTSu ugrupowań, bo przez lata niszczył bądź wchłaniał rozliczne frakcje, ale postępująca zmiana przekazu może być w końcu uznana za zdradę i skończyć się otwartym buntem. Al-Shaara musi więc balansować między chęcią uspokojenia milionów zwykłych Syryjczyków, a przede wszystkim mniejszości oraz potrzebą uzyskania akceptacji przez państwa regionu i Zachodu, a koniecznością zaspokojenia oczekiwań swoich własnych stronników. Zadanie to będzie niezwykle trudne, a jego powodzenie po części zależy od tego jak szybko uda mu się uzyskać poparcie na zewnątrz. Jeżeli środki finansowe zaczną płynąć do Syrii co umożliwi odbudowę państwa i wyjście z zapaści gospodarczej to ryzyko radykalizacji na ulicach może nie być aż tak poważne.
Wszystkie oczy na Syrię
Dlatego mimo tak skomplikowanej sytuacji wewnętrznej Syria wciąż zależy od działań i polityk mocarstw zewnętrznych. Te wnikliwie obserwują syryjską dynamikę wewnętrzną i powoli zaczynają się adaptować do nowej rzeczywistości.
Po zdobyciu władzy i błyskawicznym powołaniu rządu tymczasowego jego minister spraw zagranicznych rozpoczął trwającą cały czas serię spotkań z liderami i przedstawicielami państw regionu. W tym samym czasie w Damaszku z al-Shaarą spotykali się zarówno przedstawiciele państw Bliskiego Wschodu jak i Europy. W Damaszku pojawiła się nawet delegacja Stanów Zjednoczonych. Wysiłki dyplomatyczne nowej administracji na rzecz jej normalizacji i uznania, a w konsekwencji na rzecz likwidacji lub przynajmniej ograniczenia sankcji nałożonych na Syrię jeszcze za czasów Assada są czytelne i w pewnym wymiarze skuteczne. Ze strony części państw regionu, przede wszystkim z Kataru czy Arabii Saudyjskiej do Syrii płynie szeroki strumień pomocy humanitarnej. Stany Zjednoczone zgodziły się na pewne ograniczenia w polityce sankcyjnej dotyczące energetyki, ale o pełnym ich zniesieniu nie ma mowy. Liderzy poszczególnych państw wprost zaznaczają, że decyzje będą zależały od praktyki rządów nowej syryjskiej administracji i tego czy mniejszości będą mogły liczyć na bezpieczeństwo i pełne prawa, w tym prawo do wyznania. Same spotkania z al-Shaarą, człowiekiem który przecież pozostaje liderem organizacji uznawanej za terrorystyczną, a w przeszłości był związany z Państwem Islamskim i al-Kaidą oraz odpowiadał bezpośrednio za zbrodnie, jest już czytelnym sygnałem otwarcie wobec nowej władzy. Potencjalni partnerzy Syrii obawiają się jednak, że państwo to w przyszłości mogłoby stać się rozsadnikiem radykalizmu i dżihadyzmu, który mógłby zagrozić stabilizacji regionu i potencjalnie zagrozić strukturom władzy w takich państwach jak Egipt, Irak czy Jordania.
W ostatnich latach Bahrajn, Egipt, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie zainwestowały wiele wysiłków dyplomatycznych w umocnianie Asada. Państwa arabskie zmierzały w kierunku rehabilitacji Asada, czego przykładem było przywrócenie Syrii pod jego rządami do Ligi Państw Arabskich w maju 2023 r. Teraz te same państwa muszą odnaleźć się teraz w nowej rzeczywistości. Ich przywódcy obawiają się, że różne grupy islamistyczne i dżihadystyczne zostaną ośmielone dojściem HTSu do władzy w Syrii i mogą rozpocząć działania wymierzone w ich rządy.
Państwa te pozostają zdystansowane wobec nowej władzy nie chcąc wzmacniać jej legitymacji poprzez współpracę i jakąkolwiek formę wsparcia. Zresztą w wielu wypadkach jest to wykluczone z uwagi na nadal obowiązujące amerykańskie sankcje w ramach ustawy Cezara. Z kolei państwa zachodnie nie są zainteresowane wspieraniem reżimu utworzonego przez dżihadystów wrogich zachodnim wartościom bez pewności, że forma sprawowania władzy będzie możliwa do zaakceptowania.
Dlatego sytuacja jest niezwykle trudna. Wsparcie dla nowej Syrii pod rządami al-Shaary wzmocnią jego władzę, a jego przyszła polityka może być daleka od pojednawczych deklaracji. Zachód chce uniknąć sytuacji gdy umożliwi zdobycie władzy komuś, kto w przyszłości może dawać schronienie terrorystom czy bezpośrednio odpowiadać za krwawe prześladowania o charakterze religijnym. Z kolei brak tego wsparcia może szybko zachwiać tym nowym kruchym systemem i doprowadzić do wrzenia, które wyniesienie na tron kogoś jeszcze bardziej radykalnego i z perspektywy Zachodu gorszego. Każda z tych opcji może być zła, a na chwilę obecną wydaje się, że zachodnie stolice postanowiły po prostu poczekać, być może do czasu objęcia urzędu przez Donalda Trumpa aby przekonać się jaka będzie polityka wobec Syrii kolejnego amerykańskiego prezydenta. Dotychczasowe wypowiedzi przedstawicieli zachodnich państw, w tym również te nieoficjalne przekazywane za pośrednictwem mediów, sugerują, że zniesienie lub ograniczenie sankcji zależy od braku radykalizacji oraz prześladowań w kierunku mniejszości.
To przede wszystkim od decyzji przyszłej amerykańskiej administracji zależeć będzie to czy nowe władze będą w stanie się utrzymać, uzyskać legitymizację i zapewnić Syryjczykom jakąkolwiek przyszłość. Wiele z celów kilku poprzednich amerykańskich administracji zostało osiągniętych. Iran utracił wpływy w Syrii oraz połączenie lądowe z Libanem, a projekt Osi Oporu wisi na granicy upadku. Rosja prawdopodobnie utraci swoje bazy wojskowe w tym państwie, a władza Bashara al-Assada się zakończyła. Amerykańska lądowa interwencja zapoczątkowana jeszcze za drugiej kadencji Baracka Obamy wymuszona była sukcesami Państwa Islamskiego, ale na skutek działań różnych państwowych i niepaństwowych sił zbrojnych jego wpływy w Syrii zostały poważnie ograniczone. Amerykanie pozostawali jednak we wschodniej Syrii jako gwarant bezpieczeństwa dla Kurdów i projektu Syryjskich Sił Demokratycznych. To Donald Trump będzie musiał podjąć decyzję co do tego czy wschód kraju ma powrócić pod kontrolę Damaszku czy też kraj pozostanie nadal podzielony i kontrolowany częściowo przez zewnętrznych aktorów. Trudno jednak wyrokować czy wchodzące obecnie na pierwszy plan kwestie dotyczące zapewnienia w Syrii praw mniejszości etnicznych i religijnych będą miały tak duże znaczenie również dla Trumpa. Ten posiada jednak odpowiednie punkty nacisku na nowe władze w Damaszku aby wymusić odejście od radykalnego przekazu i zagwarantowanie bezpieczeństwa dla wszystkich grup zamieszkujących Syrię choćby w postaci oferty ograniczenia sankcji na wybrane sektory syryjskiej gospodarki. Napływ środków finansowych umożliwi rozpoczęcie procesu odbudowy kraju. Na szali przyszłych negocjacji leży przede wszystkim los syryjskich Kurdów, a pozostałe mniejszości mogą mieć nadzieję na uzyskanie odpowiednich gwarancji i swoistej protekcji.
Po zwycięstwie HTSu Trump wydał w mediach społecznościowych krótki komunikat, w którym stwierdził, że „Stany Zjednoczone nie powinny mieć nic wspólnego z Syrią. To nie jest nasza walka”, co wydaje się sugerować gotowość do wycofania amerykańskiego kontyngentu z tego kraju. Pamiętać jednak należy, że Trump próbował wycofać się z Syrii już w roku 2020, ale ostatecznie zmienił zdanie, prawdopodobni na skutek oporu ze strony Pentagonu.
Ewentualne wycofanie się amerykańskich żołnierzy z Syrii oznaczać będzie włączenie wschodniej Syrii do obszarów pod panowaniem al-Shaary. Tym samym uzyska on kontrolę nad znajdującymi się tam polami naftowymi, które mogą zagwarantować środki niezbędne do utrzymania władzy. Trump musi jednak mieć na uwadze, że ewentualne porzucenie Kurdów i brak wywiązania się przez władze w Damaszku z zapewnień dotyczących braku ich prześladowań mogą zachwiać globalnym zaufaniem co do wypełniania przez Amerykanów ich zobowiązań. Brak amerykańskich żołnierzy na miejscu, zwłaszcza gdy siły bezpieczeństwa nowej władzy okażą się zbyt słabe, może też stanowić zachętę dla takich ugrupowań jak Państwo Islamskie do aktywniejszych działań celem odbudowy swojej pozycji. Amerykanie muszą również mieć na uwadze ewentualne działania Turcji wymierzone w syryjskich Kurdów. Obecnie to właśnie obecność amerykańskich żołnierzy na granicy syryjsko-tureckiej blokuje ewentualne tureckie działania zbrojne wymierzone w SDF. Trwające w Damaszku negocjacje między al-Shaarą, a liderami Kurdów i SDF mogą doprowadzić do sytuacji, w której tureckie oczekiwania zostaną pośrednio spełnione co wykluczy konieczność zbrojnej interwencji, a obszar ten, przy zgodzie Amerykanów, przejdzie w jakiejś formie pod kontrolę Damaszku.
Z kolei w Europie da się już zauważyć rosnącą presję w sprawie uchodźców i migrantów pochodzących w Syrii w zakresie oczekiwania powrotu przez nich do kraju pochodzenia. Część państw Unii Europejskiej wstrzymała przyjmowanie wniosków o azyl od obywateli Syrii. Takie środki wprowadziły między innymi Niemcy, Austria, Czechy, Belgia, Włochy, Dania i Chorwacja. Sama zmiana reżimu w Syrii może jednak nie wystarczyć do tego by setki tysięcy przebywających w państwach UE Syryjczyków zdecydowało się na powrót do swojego kraju. Wielu z nich może nie mieć do czego wracać. Ich domy są albo zniszczone albo zajmowane przez nowych właścicieli. W Syrii brakuje podstawowych środków do odbudowy życia. Kraj boryka się z problemami z dostępem do wody, prądu czy żywności, a możliwość uzyskania stabilnego zatrudnienia jest bliska żadnej. Oznacza to, że perspektywy powrotu Syryjczyków są w chwili obecnej wyjątkowo niskie. Zwłaszcza w momencie gdy na horyzoncie nie rysuje się widmo ograniczenia sankcji, a w państwie trudno mówić o zadowalającym poziomie bezpieczeństwa.
Nowy wyzwoliciel?
Ahmed al-Shaara swój sukces osiągnął prawdopodobnie samodzielnie, w oparciu o własne zasoby i bez bezpośredniego wsparcia z zewnątrz. Obecnie chce przedstawiać się jako naturalny przywódca tego państwa, który bezkrwawo „wyzwolił Syryjczyków”. Pierwszy miesiąc jego władzy nie dał podstaw do stawiania ocen co do jego ewentualnej zależności od kogokolwiek. Sprawia wrażenie polityka, bo już nie bojownika, asertywnego i pragmatycznego. Pierwszym testem dla jego wpływów i możliwości były działania Izraela. Kampania uderzeń lotniczych oraz lądowa operacja nie spotkała się właściwie z żadną reakcją nowych władz w Damaszku. W prawdopodobnie największej w ostatnich latach kampanii uderzeń powietrznych izraelskie lotnictwo zniszczyło niemal wszystkie pozostawione przez ustępująca syryjską armię zasoby, które mogłyby przejść pod kontrolę al-Shaary. Władze w Tel-Avivie obawiały się, że mogłyby one w przyszłości zostać użyte, czy to przez nowe władze i jej siły zbrojne, czy to przez inne rozliczne grupy zbrojne, przeciwko Izraelowi. Al-Sharaa i jego siły w żaden sposób nie mogły tym uderzeniom przeciwdziałać. Podobnie biernie zachowano się w odniesieniu do okupacji części południowo-zachodniej Syrii przez izraelskie wojska, które przekroczyły granicę z zajmowanych Wzgórz Golan. Pozostają one na syryjskiej ziemi do dziś i jak się wydaje Izrael nie zakłada perspektywy ich wycofania.
Przed nowymi władzami w Damaszku stoi więc cała gama wyzwań, na które trudno będzie stosownie odpowiedzieć. Powoli mijać będzie okres miesiąca miodowego rewolucji, a na wierzch zaczną wychodzić problemy Syryjczyków, które przecież nie zniknęły. Syria jest właściwie państwem upadłym, gospodarka tego kraju szoruje po dnie. Ponad 70 procent Syryjczyków żyje poniżej progu ubóstwa, a koszt obudowy kraju szacuje się na co najmniej 400 miliardów dolarów. Ograniczone w chwili obecnej protesty związane z chęcią poprawy swojej sytuacji materialnej zaczną przybierać na sile, a tak przecież zaczęła się wojna domowa w Syrii w 2011 roku. Żaden z problemów, które pozostawił po sobie Assad nie może zostać rozwiązany bez poważnego zaangażowania państw trzecich, w tym również zachodnich. Czy te będą jednak chciały wspierać kogoś kto w przyszłości może zagrozić ich własnemu bezpieczeństwu?
Fundamenty władzy al-Shaary są kruche i oparte głównie na sile formacji zbrojnych. Brak rozwiązania problemów bezpieczeństwa, a tym bardziej szersze prześladowania wymierzone w mniejszości doprowadzą niechybnie do otwartego buntu. Napięcia o największej skali zaobserwować można na syryjskim wybrzeżu, szczególnie w prowincji Lattakia. Na przełomie grudnia i stycznia doszło tam do serii mordów, protestów, a nawet zbrojnych starć. Kryzys bezpieczeństwa zapoczątkowany został przez zajęcie jednej z byłych baz syryjskiej armii w pobliżu miasta Dżabla przez zagranicznych dżihadystów – Ujgurów, Uzbeków i Kirgizów. Ci zaczęli prowadzić działania wymierzone w zamieszkujących ten rejon alawitów. 8 stycznia zamordowano trzech alawickich cywilów. Ich pogrzeb, który odbył się kolejnego dnia zamienił się w wielką manifestację przeciwko ich obecności. Wzburzonym tłumem kierował Saleh Mansour. Protesty nie miały jednak charakteru wystąpień przeciwko nowej władzy. Kluczowe było oczekiwanie zapewnienia bezpieczeństwa. 10 stycznia zamordowany został alawicki farmaceuta. Pod koniec grudnia znaleziono zaś ciała trzech sędziów, którzy również byli alawitami. Takich przypadków było dużo więcej, a sprawcy każdorazowo pozostają niewykryci.
Byli żołnierze armii syryjskiej pozostają bierni, ale dochodzi do pomniejszych operacji zbrojnego oporu ze strony niewielkich grup oporu. Jedną z tych grup kierował Bassam Nasser al-Din, w przeszłości oficer w elitarnych Siłach Tygrysa. 14 stycznia jego grupa przeprowadziła zasadzkę na siły bezpieczeństwa HTS, w której zabito dwóch jej członków, a siedmiu wzięto do niewoli. Tego samego dnia siły bezpieczeństwa opanowały sytuację, więźniów uwolniono, a przywódca partyzanckiej grupy popełnił samobójstwo. To tylko jeden z przykładów zbrojnego oporu przeciwko nowej władzy ze strony przedstawicieli starego obozu. Do tej pory skala podobnych aktywności nie była duża, ale ewentualne utrzymanie, a tym bardziej wzrost skali prześladowań wymierzonych w mniejszości mogą doprowadzić do częstszych zbrojnych wystąpień przeciwko nowej władzy. Zaznaczyć jednak należy, że wezwania wspomnianego Mansoura do otwartego buntu, a nawet francuskiej interwencji nie tylko nie spotkały się z entuzjazmem alawitów, co raczej zostały przez nich odrzucone jako przejaw buntu wobec państwa i jego suwerenności. 14 stycznia przez ulice Lattaki przeszedł duży pochód sunnitów wykrzykujących hasła wymierzone w społeczność alawitów. Tego typu zjawiska w postaci oddolnych lub zorganizowanych przez grupy zbrojne wystąpień przeciwko mniejszościom są coraz częstsze i nie ograniczają się tylko do alawitów. Dochodzi również do działań wymierzonych w obszary chrześcijańskie. 14 stycznia w Damaszku dżihadyści z nieznanego ugrupowania w jednej chrześcijańskich dzielnic Damaszku prowadzili działania w postaci nawoływania do zakrywania przez kobiety ciał, zamknięcia barów oraz rozdawali ulotki o treści ekstremistycznej. Lokalne patrole obywatelskie, które są masowo tworzone w dzielnicach zamieszkiwanych przez mniejszości, zatrzymały prowodyrów i wydały ich służbom bezpieczeństwa HTS. Dzień później w tzw. Dolinie Chrześcijan w prowincji Homs odbyła się duża demonstracja sunnickich ekstremistów, którzy prowokowali chrześcijan wykrzykując islamskie zawołania.
Mniejszości oraz sunnici dalecy od fundamentalizmu reprezentowanego przez duchownych związanych ze zwycięzcami wojny mogą obawiać się przyszłości i zmian. Nowa władza nie działa w sposób tak nagły i radykalny jak przed laty Państwo islamskie i nie wprowadza z dnia na dzień wytycznych związanych z prawem szariatu. Pojawiły się już jednak zmiany w programie nauczania, z którego usunięto choćby zapisy dotyczące starożytnej królowej Palmiry Zenobii, a odniesienia dotyczące poświęcenia dla ojczyzny zastąpiono męczeństwem dla Boga. W wielu miastach zachęca lub zmusza się kobiety do zasłaniania włosów lub całego ciała, w części autobusów wprowadzono segregację płciową, ale są to raczej działania oddolne niż wprowadzane odgórnie przez nowe władze. Zwycięzcy tworzą również nową armię w miejsce rozwiązanych struktur poprzednich sił zbrojnych. Jednym z elementów szkolenia wojskowego ma być kurs szariatu21. Wyklucza to z automatu możliwość służby w wojsku przez chrześcijan, alawitów, druzów czy inne mniejszości religijne i oznacza chęć zbudowania armii złożonych wyłącznie z sunnitów, co może mieć na celu również wykluczenie w przyszłości wojskowego zamachu stanu zorganizowanego przez mniejszości.
Coraz częściej pojawiają się nawoływania do buntu ze strony alawitów, ale obecnie nie widać by zyskiwały one wysokie poparcie. Syryjczycy nadal wyczekują rozwoju wypadków i tego co przyniesie przyszłość licząc, że wszelkie zawirowania ominą akurat ich. Kolejne aresztowania, porwania czy mordy będą jednak skutkować zbrojnym oporem, a w przyszłości może i otwartą rebelią ze wsparciem zewnętrznym.
Wśród państw, które mogą być zainteresowane ewentualnym wsparciem frakcji, które rozpoczęły zbrojny opór wobec władzy Ahmeda al-Shaary zwrócić uwagę należy na Iran oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie. Ten pierwszy może być zainteresowany finansowym, organizacyjnym oraz zbrojeniowym nie tylko dla szyitów, ale również dla alawitów. Powstanie zbrojnych grup oporu na wybrzeżu przy organizacyjnej pomocy ze strony libańskiego Hezbollahu może stanowić silny ośrodek oporu w tej części kraju. Z kolei Zjednoczone Emiraty Arabskie mogą być zainteresowane stworzeniem drugiego Haftara. Na ten moment kimś takim dla Abu Dabi może być wspomniany wcześniej Ahmed al-Awdeh, który dzięki finansowej pomocy będzie dążył do ugruntowania swojej pozycji na południu i być może w porozumieniu z Druzami uniemożliwi nowej władzy w Damaszku przejęcie pełnej kontroli nad zachodnią częścią Syrii przez HTS.
Upadek Asada to geopolityczne trzęsienie ziemi na Bliskim Wschodzie. Biorąc pod uwagę istniejące w Syrii i tylko wzmocnione w ostatniej dekadzie podziały wyznaniowe i etniczne, państwa arabskie będą chciały uniknąć wzrostu ekstremizmu i chaosu, które mogłyby rykoszetem uderzeń w nie same.
Miliony Syryjczyków wchodzą w nowy, całkowicie nieznany dotychczas etap swojego życia gdzie świecka, ale brutalna władza została zamieniona na rządy islamistów, których poziom brutalności w przyszłości wcale nie musi być mniejszy. Nie znikają jednak żadne z dobrze znanych Syryjczykom problemów – bieda, głód, brak dachu nad głową pozostaną jeszcze przez dłuższy czas stałym elementem życia tego doświadczonego ponad dekadą wojny narodu.
Źródła:
- القائد العسكري أحمد الدالاتي لـ"المجلة": اختراق أمني دشن معركة حلب... وسقوط نظام الأسد كان أسرع مما توقعنا (2 من 2) | مجلة المجلة
- https://x.com/QUSAY_NOOR_/status/1878493174550712827
- Syryjscy alawici, sekta Assadów, boją się o swoją przyszłość - WSJ
- A Hay'at Tahrir al-Sham Perspective on Democracy :: Aymenn Jawad Al-Tamimi
- أحمد الشرع من قصر الأسد يتحدث عن خططه من أجل مستقبل سوريا وارتباطه السابق بتنظيم القاعدة - YouTube
- https://www.jihadica.com/from-jihadi-to-islamist/
- Can Syria’s Islamist rebels govern the country? Their rule in Idlib offers clues | CNN
- Syria’s New Leader Calls on Countries to Drop Terror Designation and Lift Sanctions - The New York Times
- https://x.com/clashreport/status/1873308125576507730
- https://www.jihadica.com/wp-content/uploads/2024/12/maqdisi-tweet-1.png
- https://x.com/dr_abdullah44/status/1868294095795281967
- https://www.jihadica.com/wp-content/uploads/2024/12/al-tanbih-ala-kalima-fasida-1.pdf
- https://x.com/CdricLabrousse/status/1879255468780179725
- https://x.com/joshua_landis/status/1879227956419342537
- Syryjscy alawici, sekta Assadów, boją się o swoją przyszłość - WSJ
- https://x.com/CdricLabrousse/status/1879257672639492519
- https://x.com/CdricLabrousse/status/1879464067129123122
- https://x.com/Wolveri07681751/status/1879250810489684405
- https://x.com/Ostensiblay/status/1879269016130457994
- https://x.com/Ostensiblay/status/1879566301854912682
- https://x.com/joshua_landis/status/1876759979283390628