Bratnia pomoc.

Na początku stycznia 2022 roku w Ałmaty, dawnej stolicy Kazachstanu, wybuchły protesty o niespotykanej dotąd w historii kraju skali. Zamieszki, których oficjalnym powodem miał być wzrost cen gazu, szybko rozlały się na resztę kraju. Świat obiegły obrazki obalenia posągu kolejnego autokraty - byłego prezydenta Nursułtana Nazarbajewa. W tle o swoje interesy musieli zadbać dwaj główni, regionalni aktorzy - Rosja i Chiny. W efekcie czego doszło do pewnego, być może, przełomowego wydarzenia w regionie Azji Centralnej.

Balansujący Autokrata

Prezydent Kassym-Jomart Tokajew nazwał styczniowe protesty „czarnym okresem” w historii kraju, a organizatorów protestów terrorystami, którzy byli “zmotywowani finansowo”. Rosyjskie i białoruskie media szybko zaczęły lansować tezę, jakoby za rozruchami stał tandem ukraińsko-amerykański chcący odwrócić uwagę Kremla od sytuacji na Ukrainie uderzając w „miękkie podbrzusze” Rosji.

Zanim jednak przyjrzymy się obecnym wydarzeniom odpowiedzmy sobie na pytanie - dlaczego Kazachstan to ważne miejsce na mapie świata, a w szczególności dla Moskwy? Z wielu powodów. Rozległe kazachskie ziemie - przypomnijmy Kazachstan to terytorialnie 9 największy kraj świata - kryją w sobie zasoby warte miliardy dolarów. Kazachstan posiada co najmniej jedną piątą światowych złóż uranu, jest drugim największym producentem chromu i ma największe, potwierdzone zasoby ropy w basenie Morza Kaspijskiego. Terytorium Kazachstanu jest kluczowe przy jakichkolwiek projektach służących poprawieniu skomunikowania superkontynentu Eurazji, na czym w szczególności zależy Chińczykom. Natomiast z perspektywy Kremla niezwykle istotne są dwa aspekty. Po pierwsze - społeczny. Około 20% populacji Kazachstanu to ludność rosyjska. Po drugie - geostrategiczny. Słabością geografii Rosji jest 400 kilometrowe zwężenie, między zachodnią granicą Kazachstanu, a wschodnim krańcem Ukrainy. W przypadku, gdyby oba ośrodki polityczne: Kijów oraz Nursułtan były Kremlowi nieprzychylne stwarza to Moskwie potencjalny geostrategiczny problem potencjalnego odcięcia od Południowego Dystryktu Wojskowego, kluczowego strategicznie i gospodarczo obszaru Federacji Rosyjskiej. Stąd mowa o wspomnianym wcześniej „miękkim podbrzuszu”. Ponadto w tym kraju znajduje się ważny ośrodek kosmiczno-wojskowy - kosmodrom Bajkonur, gdzie oprócz operacji kosmicznych, Rosjanie testują rakiety balistyczne.

Nic dziwnego zatem, że Rosji od rozpadu ZSRR zależało na dobrych stosunkach z Kazachstanem. I takie relacje udało się z „ojcem kazachskiego narodu” Nursułtanem Nazarbajewem Władimirowi Putinowi stworzyć, a potem utrzymywać. Do tego stopnia, że nawet, gdy Nazarbajew ustąpił ze stanowiska, a urząd prezydenta przejął obecny lider Kassym-Jomart Tokajew, Putin dalej większość uwagi kierował w stronę Nazarbajewa. Dalej uznając go de facto za najważniejszą osobę w państwie, co niekoniecznie musiało pasować Tokajewowi. To ważne zastrzeżenie, o którym więcej dalej.

Nazarbajew, mimo że nie można mieć wątpliwości, że rządził w sposób autokratyczny, w polityce międzynarodowej starał się nie stawiać wszystkiego na jedną kartę. Kazachstan próbował prowadzić politykę, która unikała tworzenia wrogów zarówno wśród państw „Zachodnich”, a także wśród jego potężnych sąsiadów - Chin i Rosji. Nawet kiedy stosunki między Rosją, a Zachodem zaczynały się pogarszać, Kazachstan starał się nie wiązać w konflikt. Oczywiście jest ku temu dobry powód - jak geografia sprawia, że Kazachstan musi się liczyć przede wszystkim z Rosją, tak stosunki gospodarcze nakazują podobną strategię względem Zachodu. Bowiem większość krajowej ropy eksportowana jest w ramach spółek joint venture z Zachodnimi firmami.

Walka o władzę

Tu przechodzimy do bieżących wydarzeń. Dlaczego doszło do protestów? Kazachstan uchodził za najbardziej stabilny kraj ze wszystkich państw Azji Centralnej, o relatywnie dobrej sytuacji gospodarczej. Wg wyliczeń Banku Światowego z 2020 roku PKB na głowę mieszkańca Kazachstanu liczone parytetem siły nabywczej było wyższe od mieszkańca należącej do Unii Europejskiej Bułgarii. Niemniej oficjalnym powodem wybuchu zamieszek był wzrost cen gazu i ogólne, społeczne niezadowolenie z władzy. Z czasem do mediów dotarły pierwsze żądania polityczne protestujących - czyli opuszczenie przez Kazachstan wszystkich sojuszy z Rosją; natychmiastowe dymisje zarówno prezydenta Tokajewa jak i rządu. Przyglądając się bliższej niedawnym wydarzeniom można jednak dostrzec nieco więcej detali.

Zacznijmy od tego, że my Europejczycy, Amerykanie czy ludzie szeroko rozumianego zachodu mamy tendencję by na wydarzenia w Kazachstanie patrzeć przez naturalny dla nas pryzmat związany z rozczarowaniem społeczeństwa wynikającym z biedy lub z braku reform w autorytarnym państwie. Wzrost cen gazu miałby być tylko ostatnim elementem, który przelał czarę goryczy. Marek Budzisz w swojej niedawnej analizie wydarzeń przytacza słowa Dmitrija Orieszkina, rosyjskiego politologa, który proponuje by na sprawy kazachskie spojrzeć przez inny pryzmat. Orieszkin zaznacza, że w Kazachstanie, podobnie jak w innych państwach Azji Środkowej, ważniejsze od układów politycznych są układy klanowe i rodowe. Do tej pory gro władzy przypadał rodzinom należącym do tzw. „Starszego Żuzu”. Właśnie do tego rodu zaliczają się klany byłego i obecnego prezydenta, czyli Nazarbajewów i Tokajewów. Jednak zachód kraju, gdzie protesty były najsilniejsze to „centrum wpływów” rodów z tzw. „Młodszego Żuzu”. Ich przywódcy mieli być niezadowoleni z faktu, że mimo że ich prowincje przynoszą największe zyski, dzięki wydobyciu ropy, czy gazu, to ich udział przy podziale bogactw jest pomijany. Dlatego słów Tokajewa o „reformowaniu kraju”, o czym ten wspominał w swoich wystąpieniach po wybuchu zamieszek, zdaniem Orieszkina nie należy odczytywać jako zapowiedź demokratyzacji kraju, ale jako konieczności nowego układu pomiędzy rodami Starszego i Młodszego Żuzów. Ofiara, która została złożona na ołtarzu reformy to Nursułtan Nazarbajew będący symbolem poprzedniego reżimu.

Obecne zajścia Tokajew wykorzystał, aby uniezależnić się od swojego protektora jakim od lat był Nazarbajew. Tokajew odwołał rząd, który w opinii rosyjskich analityków, był lojalny Nazarbajewowi. Z kolei Karim Masimov, szef głównej służby bezpieczeństwa kraju i bliski współpracownik Nazarbajewa został usunięty ze stanowiska i oskarżony o zdradę. Masimov był oczami i uszami Nazarbajewa w zespole Tokajewa. Odsunięcie Masimowa i innych sprzymierzeńców Nazarbajewa wygląda na uwolnienie Tokajewa spod kurateli byłego prezydenta, jego rodziny i współpracowników. W efekcie obecny prezydent przejął pełnię władzy, co z perspektywy Moskwy było wydarzeniem niepożądanym, jako że Kreml miał już ugruntowane stosunki z reżimem Nazarbajewa. W Moskwie od jakiegoś czasu mówi się, że podczas gdy Rosja rozgrywa swoją „wielką grę” z NATO i Stanami Zjednoczonymi, rośnie ryzyko destabilizacji obszaru Azji Centralnej, kluczowego dla Rosji, który Kreml uważa za swoją strefę wpływów.

Tak też odczytywać perspektywę Kremla mógł przejmujący pełnię władzy Tokajew. Jako, że ten nie chciał psuć stosunków z Moskwą, potrzebny był gest dobrej woli podkreślający, że kierunek strategiczny Kazachstanu względem Rosji zostanie zachowany, a nawet wzmocniony. Prezent Tokajewa był hojny - zaproszenie wojsk „rosyjskiego NATO”, czyli sił ODKB Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym do stłumienia zamieszek, co było wydarzeniem bezprecedensowym.

Międzynarodowe Siły Policyjne

ODKB wysłało do Kazachstanu „misję pokojową” w sile 2.5tys żołnierzy i oficerów wchodzących w skład tzw. „sił pokojowych” tej organizacji. Formalnie takimi nie są, ponieważ nie posiadają stosownego mandatu ONZ. Siły ODKB złożone były z wojsk Białorusi, Armenii, Tadżykistanu, Kirgistanu oraz rzecz jasna Rosji, przy czym tych ostatnich było 85%, stąd w gruncie rzeczy można mówić o wojskach rosyjskich. Rosjanie wysłali część 45 Samodzielnej Brygady Wojsk Powietrzno-Desantowych, która jest operacyjne podporządkowana wywiadowi GRU. To elitarna jednostka poprzednio zaangażowana w Wojny Czeczeńskie, konflikt z Gruzją, czy aneksję Krymu. W tym miejscu należy jednak zaznaczyć, że dla Federacji Rosyjskiej strategicznie była to mała interwencja. Nie zmieniająca możliwości Moskwy na kluczowym dla niej kierunku, jakim jest obecnie Ukraina, a takie tezy pojawiały się zarówno w rosyjskojęzycznych, jak i zachodnich mediach.

Ta z pozoru mała dyslokacja strategiczna wywołała, jednak gorącą debatę i potencjalnie niesie za sobą znaczące konsekwencje. Po pierwsze wszyscy zaczęli zadawać sobie pytanie, czy rosyjskie wojska rzeczywiście Kazachstan opuszczą wraz z uspokojeniem sytuacji w kraju, zgodnie z zapowiedziami Tokajewa. O konieczności dyslokowania wojsk na stałe wypowiedział się m.in. Leonid Kałasznikow, szef komisji ds. Wspólnoty Niepodległych Państw Dumy Państwowej, czy bliski przyjaciel Władimira Putina - Siergiej Mironow, lider partii Sprawiedliwa Rosja.

Szerzej tę ewentualność z perspektywy Kremla przeanalizował jeden z najbardziej cenionych rosyjskich analityków - Fiodor Łukianow, redaktor naczelny pisma „Rossija v Globalnej Politikie”, ekspert Klubu Wałdajskiego. Łukianow w swoim tekście nazywa interwencję ODKB wydarzeniem wręcz przełomowym i kamieniem milowym w rozwoju całej przestrzeni postsowieckiej. Dlaczego? Po pierwsze rozmył się cel jakiemu służyć ma pakt. Wcześniej jasne było, że chodzi o przeciwdziałanie zagrożeniu zewnętrznemu. Teraz, ODKB dostało w istocie legitymację do interwencji wewnętrznych, w gruncie rzeczy zmieniając się w podmiot o charakterze policyjnym. Nie miało to miejsca podczas niedawnych zamieszek w Kirgistanie, czy wcześniej w Armenii. Łukianow zgodę władz państw ODKB na interwencję nazywa „kolektywizacją bezpieczeństwa” w przestrzeni postsowieckiej. To w rzeczywistości oznacza, że Moskwa uzyskała mandat uprawniający ją do zbrojnych interwencji w innych republikach ODKB, jeśli takowe w przyszłości wystąpią.

Rosjanin uważa, że ostatecznie kontrolę nad danym krajem daje Kremlowi dopiero stała obecność wojskowa na jego terytorium. Nie należy tego mylić z okupacją, jednak posiadanie baz wojskowych ma uchodzić za ostateczną gwarancję, że w przypadku łamania się ładu wewnętrznego w danym kraju, Rosja jest w stanie militarnie zareagować i uzyskać pożądany dla siebie scenariusz. Nie chodzi tu koniecznie o ingerencję w wybory, czy popieranie konkretnych stronnictw. Kremlowi obojętne ma być to kto będzie sprawować władzę, bo wie że i tak będzie musiał układać się z Rosją. Dlatego też Rosjanie nie zareagowali na niedawną rewolucję w Kirgizji. Posiadając tam stałą bazę wojskową Rosja była spokojna o swoje interesy.

Zagrożeniem dla Rosji są spontaniczne protesty, które nieopanowane mogłyby rozlać się po całej Azji Środkowej, a docelowo dotrzeć nawet do Rosji. A to jest najczarniejszy dla Kremla scenariusz. Policyjne siły ODKB oraz stałe bazy wojskowe stanowią idealne narzędzie do kontroli sytuacji.

Koniec końców siły ODKB jednak Kazachstan opuściły. Nie wiadomo, czy taki plan, mimo niektórych głosów z Dumy Państwowej, Władimir Putin miał od początku, czy skłoniło go działanie innego potężnego sąsiada Kazachstanu - Chin. Pekin co do zasady uznaje rosyjsko-chiński podział wpływów w Azji Centralnej, w którym Rosjanie odpowiadają za bezpieczeństwo, a Chińczycy za sferę gospodarczą. Chiny zainteresowane są utrzymaniem stabilności regionu, aspektu kluczowego dla działań Chin w regionie. M.in. dlatego też chińskie media od razu podchwyciły narrację o „kolorowej rewolucji”, która wywołana jest za „dolary amerykańskie”.

Wydaje się jednak, że ruch z rozmieszczeniem wojsk ODKB wpłynął na kalkulacje Chin. Po rozmowie Tokajewa z Wangiem Yi, szefem chińskiej dyplomacji, Pekin wydał ciekawe oświadczenie, w którym mówi, że “Chiny są gotowe do rozszerzenia współpracy z organami ścigania i służbami bezpieczeństwa Kazachstanu”, co można interpretować jako ofertę „bratniej pomocy”, gdyby Kazachstan takiej potrzebował. Amerykańska agencja Dow Jones z kolei zasugerowała, że Chiny wprost zaoferowały wysłanie swoich sił na pomoc sąsiadowi, jednak zostało to zdementowane przez Pekin. Prawdopodobnym jest, że wejście wojsk ODKB zostało uznane przez Chiny za ruch za daleko idący i w efekcie te zaoferowały Tokajewowi pomocny lewar względem Moskwy. Ta dyplomatyczna kontra Chin mogła przyczynić się bardziej zachowawczej postawy Federacji Rosyjskiej. Przynajmniej na razie. Precedens, o którym mówił Łukjanow, już się wydarzył, a furtka została otwarta.

Przegranych rozruchów w Kazachstanie można doszukiwać się przede wszystkim w dwóch miejscach. Po pierwsze - w USA. Amerykańskie firmy wydobywcze zainwestowały w tamtejszy rynek wydobywczy przez ostatnie lata miliardy dolarów. Mówiło się o amerykańskiej bazie w Kazachstanie. Teraz możliwości bezpośrednio wpływu Waszyngtonu na sytuację w Kazachstanie są mocno ograniczone, a amerykańskie firmy tam operujące będą zdane na nowe władze.

Jeszcze większą porażkę obecny rezultat stanowi dla Turcji. Ankara mocno zainwestowała w relacje z Nazarbajewem, a Kazachstan miał być jednym z kluczowych państw w koncepcji związków narodów języka tureckiego. Tokajew nie zwrócił się do Turcji o pomoc, co jest uznawane przez turecką opozycję za osłabienie wpływów Turcji w Kazachstanie. Wiele wskazuje na to, że Erdogan w swoim planie budowy „wielkiego Turanu” i rozszerzania wpływów Turcji w Azji Środkowej postawił na złego konia.

Można podejrzewać, że protesty nie były w pełni spontaniczne i wynikały z wewnętrznych tarć o podział władzy w Kazachstanie. Co nie oznacza, że największe protesty w historii Kazachstanu nie były społecznym ruchem, sprzeciwiającym się autorytaryzmowi i nepotyzmowi. W rzeczywistości wydarzenia w Kazachstanie można najprościej opisać jako krajowy zamach stanu zasilany falą protestów społecznych. Wydaje się, że Kassym-Jomart Tokajew umiejętnie wykorzystał całą sytuację do usunięcia wpływu swojego głównego politycznego rywala - rodu Nazarbajewów. Z kolei interwencja rosyjskiego wojska stanowi mocny sygnał do Waszyngtonu, Pekinu, czy Ankary, że Moskwa dalej traktuje Kazachstan i szerzej Azję Centralną, jako swoją wyłączną strefę wpływów. Kreml nie może jednak w swoich działaniach przeszarżować, ponieważ w przeciwieństwie do czasów sowieckich, swoje żywotne interesy w regionie ma także gracz od Rosji potężniejszy, czyli Chiny.

Źródła:

https://wpolityce.pl/swiat/580864-jak-interpretowac-interwencje-wojskowa-w-kazachstanie
https://twitter.com/RALee85/status/1479291031057141765
https://ria.ru/20220106/zas-1766801419.html
https://globalaffairs.ru/articles/kollektivizacziya-bezopasnosti/
https://www.bbc.com/news/world-asia-59876093
https://wpolityce.pl/swiat/580684-co-sie-dzieje-w-kazachstanie-pierwsza-proba-interpretacji
https://tvrain.ru/teleshow/here_and_now/na_nazarbaeva_mozhno_bolshe_ne_obraschat_vnimanie-545261/
https://www.19fortyfive.com/2022/01/the-crackdown-in-kazakhstan-is-a-win-for-russia-or-is-it/
https://www.foreignaffairs.com/articles/russia-fsu/2022-01-10/russia-thinks-america-bluffing
https://www.wsj.com/articles/is-the-crisis-in-kazakhstan-the-rebirth-of-the-soviet-union-russia-biden-putin-nato-military-kassym-jomart-tokayev-11641741523
https://cepa.org/putin-is-determined-to-rebuild-the-russian-empire/
https://twitter.com/J_Jakobowski/status/1480846951264497664
https://global.chinadaily.com.cn/a/202201/10/WS61dc17c6a310cdd39bc802ed.html
https://carnegiemoscow.org/commentary/86173
https://wpolityce.pl/swiat/581469-koniec-misji-pokojowej-rosji-w-kazachstanie