Gaz w służbie imperium.

Czy pierwszych źródeł dla wojny na Ukrainie możemy doszukiwać się jeszcze za czasów sowieckich? Okazuje się, ze tak. To właśnie podczas ostatniego upadku „moskiewskiego imperium” sowiecki ambasador w RFN Valentin Falin, wraz z ówczesnym wiceministrem spraw zagranicznych Juliem Kwicińskim, opracowywali doktrynę, której efektem, po długich 32 latach, była rosyjska inwazja na Ukrainę. Doktrynę, w której to uwielbiane przez Sowietów czołgi, miał zastąpić bardziej subtelny – gaz...

Ostpolitik narzędziem idealnym?

Republika Federalna Niemiec w czasach kanclerza Willy’ego Brantda miała problem. Z jednej strony należała do obozu kapitalistycznego z USA na czele i liczyła się z groźbą wybuchu III Wojny Światowej przeciwko blokowi sowieckiemu pod wodzą Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich. Z drugiej jednak cały czas wierzyła w zjednoczenie Niemiec z Niemiecką Republiką Demokratyczną, która pozostawała częścią wrogiego obozu.

Niemcy z zachodu potrzebowali zatem strategii, która równocześnie - zbliżałaby ich z NRD, była opłacalna gospodarczo i jednocześnie przesadnie nie irytowała za nadto protektorów zza Atlantyku - USA. Tak rodziła się Ostpolik, której hasłem przewodnim stało się motto „wandel durch handel”. Był to plan ucywilizowania relacji z Sowietami przy użyciu współpracy gospodarczej. Rdzeniem tej współpracy w rękach socjaldemokraty Brandta stał się natomiast gaz.

I tak, pierwszego lutego 1970 Niemcy Zachodnie i Sowiety podpisały umowę międzyrządową o budowie Gazociągu Sojuz. Gazociąg ruszył do pracy już w 1973 roku, a wkrótce niebawem wybuchł kryzys naftowy na Bliskim Wschodzie dający solidny argument za zwiększeniem dostaw gazu z miliarda do trzech miliardów metrów sześciennych rocznie. Krytycy polityki Brandta ujawnili później, że jego sekretarz Gunter Guillame był agentem służb NRD zwanej STASI.

Współpraca gazowa Sowietów z Niemcami Zachodnimi nie spodobała się oczywiście Amerykanom, co doprowadziło w 1982 roku do sankcji USA w dziedzinie eksportu technologii i sprzętu potrzebnego do budowy gazociągów. Taka konstrukcja sankcji miała utrudnić realizację projektów energetycznych między ZSRR, a państwami zachodnimi. Jednak mimo sankcji, a także sowieckiej inwazji na Afganistan, RFN kontynuowała kurs na zbliżenie energetyczne z ZSRR i ogółem z blokiem wschodnim. W 1982 roku zawarty został kontrakt na budowę gazociągu między Czechosłowacją, a Niemcami Zachodnimi, który był częścią gazociągu syberyjskiego, i którym Sowieci mieli pompować gaz z własnego interioru do Europy Zachodniej.

Oczywiście, tak jak plan na niemiecko-sowieckie relacje mieli Niemcy, swój plan mieli także Sowieci. I tak jak sowiecki, a później rosyjski gaz zaczął płynąć do Europy Zachodniej, tak również rodziła się strategia, nazwana później doktryną Falina-Kwicińskiego. Na czym polegała? W skrócie można ją ubrać w formułę: „gaz zamiast czołgów”. Walentin Falin i Julij Kwiciński, obaj – dyplomaci sowieccy – uznali, że spadek oddziaływania militarnego ich imperium w Europie Środkowo-Wschodniej może zostać zastąpiony wpływami uzyskiwanymi z użyciem gazu ziemnego. Celem doktryny była blokada ekspansji tzw. wrogich sojuszy, a zatem wówczas NATO i Wspólnot Europejskich z których urodziła się potem Unia Europejska. Bliska zagranica, czyli teren byłego bloku sowieckiego uznawany przez Kreml za jego strefę wpływów, miał być utrzymywany pod kontrolą pomimo zmian politycznych. Miał temu służyć gaz ziemny.

Mogłoby się wydawać, że cały misterny plan legnie wraz z upadkiem Związku Sowieckiego. Państwa satelickie - jak Polska, Rumunia, czy Czechosłowacja wyrwały się spod jarzma Moskwy. Do nich dołączyły dawne republiki sowieckie, które również wybiły się na niepodległość - m.in. Białoruś i Ukraina - jeszcze bardziej ‘odsuwając’ nową Federację Rosyjską od granic Europy Zachodniej. Jednakże upadek Związku Sowieckiego nie tylko nie wyhamował założeń doktryny Falina-Kwicińskiego, lecz wręcz zwiększył znaczenie gazu ziemnego w polityce zagranicznej Federacji Rosyjskiej.

Moskwa nawet w oficjalnych dokumentach przyznaje, że węglowodory – w tym gaz – są z jej punktu widzenia narzędziem politycznym. Strategia energetyczna Federacji Rosyjskiej do 2020 roku zawiera zapisy o znaczeniu politycznym energetyki: „Rosja posiada znaczne zasoby surowców energetycznych i potężny sektor paliwowo-energetyczny, który stanowi podstawę rozwoju gospodarki oraz jest instrumentem polityki wewnętrznej oraz zagranicznej. Miejsce na światowych rynkach energetycznych w dużym stopniu determinuje geopolityczne oddziaływanie państwa”. Przykładem takiego oddziaływania może być choćby budowa Gazociągu Jamalskiego, a właściwie Jamał-Europa, z Rosji do Niemiec przez Polskę powstałego na mocy Traktatu o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy z 21 maja 1992 roku oraz ustaleń Gazpromu z ministerstwem przemysłu RP z 19 lutego 1995 roku. Jamał powstał na mocy decyzji politycznej, która miała wiązać Polskę z Rosją politycznie i ekonomicznie na lata.

Gaz zamiast czołgów również w przyjaźni

I tak gaz, po upadku Sowietów, używany był jako ważne narzędzie kształtujące politykę zagraniczną Rosji i to na wiele sposobów, a celem nie były wyłącznie kraje uznawane za wrogie. Gaz stał się również narzędziem dyscyplinującym reżimy Moskwie podległe. Przykładem może być przejęcie gazociągów przesyłowych na Białorusi w 2011 roku w zamian za umorzenie długów za dostawy od Gazpromu. W ten sposób Rosja w łatwy sposób pozbawiła reżim Aleksandra Łukaszenki podmiotowości w polityce gazowej. Teraz wszystkie sznurki w obrębie polityki gazowej na Białorusi pociąga Władimir Putin, za pośrednictwem Gazprom Transgaz Belarus, a Mińsk nie ma nic do powiedzenia. Jednak chyba najbardziej piorunującym przykładem użycia doktryny „gaz zamiast czołgów” był cios wymierzony, w ówczesnego wasala - a dzisiaj państwo, z którym Rosja toczy wojnę - Ukrainę.

W listopadzie 2013 roku, w przeddzień podpisania umowy stowarzyszeniowej Kijowa z Unią Europejską, Moskwa z dnia na dzień podniosła Ukrainie ceny za dostawy gazu ziemnego o 50% z $268 do $400 za 1000m3. A kiedy klientelistyczny wobec Kremla prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz wycofał się z umowy unijnej, z Moskwy dostarczono nagrodę - tj. ponowną obniżkę ceny gazu z $400 do preferencyjnych $268, a także $15 miliardów pożyczki w bonusie.

Mimo tych zjawisk, które powinny wzbudzać niepokój decydentów państw zachodnich, import gazu ziemnego z Federacji Rosyjskiej do Unii Europejskiej systematycznie rósł od upadku Związku Sowieckiego. Według danych Międzynarodowej Agencji Energii Europa rozpoczynała XXI wiek z importem około 30 procent gazu z Federacji Rosyjskiej. Ten udział spadł po kryzysach gazowych na Ukrainie z 2006 i 2009 roku do 27 procent w 2012 roku, ale potem systematycznie rósł do 37 procent w 2014 roku, kiedy doszło do nielegalnej aneksji Krymu i 47 procent w 2021 roku, to znaczy w przededniu kryzysu energetycznego. Merkantylistyczna polityka Europy pchała Rosję do przodu i ośmielała do kolejnych imperialnych kroków. Niechybnie również była ważnym motywatorem do podniesienia stawki w lutym 2022 roku.

W taki sposób, Rosjanie przez lata zdołali uzależnić Europę od swego gazu, dając jej nadzieję na tanie tzw. paliwo przejściowe. Gaz ziemny może być bowiem wykorzystywany do elastycznej pracy elektrowni, które dobrze współpracują z rosnącą liczbą Odnawialnych Źródeł Energii. Panele fotowoltaiczne oraz farmy wiatrowe pracują w zależności od pogody, a zatem mają zmienną i skokową podaż. Elektrownie gazowe mogą reagować poprzez szybki wzrost i spadek mocy, zapewniając stabilność krajowego systemu elektroenergetycznego. Rosjanie reklamowali zatem gaz jako paliwo przejściowe zabezpieczające transformację energetyczną. Robili to szczególnie skutecznie w Niemczech. Gaz ziemny był tam do tego stopnia forsowany, że Berlin zdecydował się na całkowite wygaszenie innego stabilnego źródła energii elektrycznej i to bezemisyjnego tj. energii jądrowej. Niemcy mieli zapłacić za tę decyzję począwszy od 24 lutego 2022 roku, gdy nagle obudzili się w sytuacji bardzo wysokich cen energii i uzależnienia od najbardziej agresywnego militarnie reżimu Eurazji.

Kreml sprytnie wplatał również swoją doktrynę w działania z zakresu soft power, na które łożono znaczące środki. Dobitnym przykładem może być sponsoring klubu sportowego Schalke 04, czy rozgrywek piłkarskiej Champions League, a także organizacja rajdu samochodów opalanych gazem do Dakaru. Nie ma przypadku, że akurat w tych latach powstał gazociąg Nord Stream 1 z Rosji do Niemiec dzięki współpracy Gazpromu oraz szeregu firm europejskich, które zdecydowały się wejść do akcjonariatu konsorcjum Nord Stream AG.

War Stream 2

Szybki wzrost udziału gazu rosyjskiego w Europie nastąpił właśnie w koincydencji czasowej do uruchomienia Nord Stream 1 w 2011 roku. Jego patronem był najpierw kanclerz Gerhard Schroeder, który współcześnie jest kojarzony bardziej z lobbingiem rosyjskim przez zasiadanie w radach nadzorczych Rosnieftu i Gazpromu, a potem kanclerz Angela Merkel, która nie blokowała projektu Nord Stream 2, uznając go aż do inwazji Rosji na Ukrainie za przedsięwzięcie czysto biznesowe. W ten sposób powstał nowy korytarz dostaw gazu rosyjskiego omijający całą Europę Środkowo-Wschodnią. Razem z projektem South Stream zamienionym potem w Turkish Stream, mógł pozwolić na zastąpienie szlaku na Ukrainie, mimo że ten dostarczał potężne 180 mld m sześc. rocznie z Rosji. Jednak dwa Nord Streamy i Turkish Stream miały dysponować podobną przepustowością i stanowić niejako obręcz domykającą okrążenie od północy i południa. Miało ono zdławić tranzyt ukraiński i doprowadzić do jego wygaszenia, o ile w Kijowie zasiadłyby władze niepoddające się decyzjom płynącym z Moskwy. Tymczasem transformacja energetyczna Niemiec znana pod nazwą zwrotu energetycznego Energiewende była opalana teoretycznie tanim gazem z Rosji. Jednakże wystawiła Niemcy, największą gospodarkę europejską, a razem z nią cały Zachód, na wielkie ryzyko polityczne, które potwierdziło się w latach kryzysu energetycznego zaczętego w 2021 roku.

Bowiem na rynkach energii wojna nie zaczęła się w lutym 2022 roku, lecz już jakieś 8 miesięcy przed rosyjską inwazją na Ukrainę. W połowie 2021 roku zaczęła być widoczna niespotykana anomalia na rynku gazu. Rosyjski Gazprom zaczął zmniejszać na różne sposoby podaż gazu, przez co szybko rosły jego ceny. Rosjanie słali minimalne ilości gazu przewidziane w kontraktach i zamknęli sprzedaż giełdową. Nie uzupełniali także magazynów gazu na które mieli wpływ dzięki wejściu do akcjonariatu takich instalacji w Austrii, Niemczech oraz Holandii. Zwykle sektor gazowy opróżnia zapasy w magazynach w sezonie grzewczym, gdy rośnie zapotrzebowanie na to paliwo. Uzupełnia je latem, kiedy cena jest niższa. Rosjanie zrezygnowali z takiego działania, pozostawiając na sezon grzewczy niektóre magazyny zapełnione w kilkunastu procentach, kiedy powinno to być kilkadziesiąt procent. Tak zaczął się kryzys energetyczny. Gaz na giełdzie TTF w Holandii wyceniany przed końcem 2021 roku na 20-30 euro, podrożał trzykrotnie do koło 120 euro. Wzrost ceny gazu przeniósł się na rynek energii przez wysoką zależność Europy Zachodniej od wytwarzania prądu w elektrowniach gazowych. Ceny energii także szybko zaczęły rosnąć. Drogi gaz i energia promowały użycie węgla, a zatem wzrosło także jego zużycie i ceny.

W lutym 2022 roku wszystko stało się jasne jaki był cel działania Rosjan. Federacja Rosyjska dokonała inwazji na Ukrainie, jeszcze bardziej potęgując kryzys energetyczny przez skok cen energii oraz surowców. W tym wypadku gaz „wjechał na wojnę przed rosyjskimi czołgami”.

Gaz na giełdzie TTF w Holandii zbliżył się w apogeum do 350 euro za megawatogodzinę, czyli podrożał ponad 10-krotnie w stosunku do czasu sprzed kryzysu. Rosjanie dalej ograniczali podaż gazu w Europie stosując wybiegi jak spór o płatności w rublach narzucone przez prezydenta Władimira Putina niezgodnie z kontraktami. Klienci, którzy się nie dostosowali jak Bułgaria i Polska, musieli się zmagać z zatrzymaniem dostaw gazu z Rosji i realizować plany uniezależnienia od niej w trybie przyspieszonym oraz kryzysowym. Rosjanie zatrzymali także dostawy przez Nord Stream 1 na czas przerwy technicznej, której nigdy nie zakończyli. Objęli sankcjami Gazociąg Jamalski za nacjonalizację Gazprom Germania w Niemczech oraz zajęcie aktywów EuRoPol Gazu w Polsce. To była forma obrony tych państw w celu zapewnienia bezpieczeństwa dostaw poprzez blokadę wpływów rosyjskich u tych operatorów kluczowych gazociągów. Rosjanie zareagowali kontrsankcjami blokującymi dostawy Jamałem. Natomiast dalej niewyjaśniony sabotaż gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2 nie miał większego znaczenia dla kryzysu energetycznego. Nord Stream 1 zatrzymał dostawy przez spór o ruble, a Nord Stream 2 nigdy nie ruszył do pracy, bo został objęty sankcjami USA po inwazji Rosji na Ukrainie, a także nie otrzymał certyfikacji technicznej w Niemczech. Choć należy przyznać, że sabotaż z września 2022 roku wykluczył możliwość użycia korytarza północnego dostaw z Rosji do czasu napraw oraz kontroli technicznej, którymi na tym etapie nikt na Zachodzie nie jest zainteresowany. Warto nadmienić, że sabotaż Nord Stream 1 i 2 może być wygodną wymówką, aby Gazprom nie płacił odszkodowania za niezrealizowane dostawy gazu zasłaniając się siłą wyższą.

Celem całej operacji Rosjan było rzecz jasna wykorzystanie dramatycznego uzależnienia Europy od rosyjskiego gazu i zmuszenie na niej uległego stanowiska wobec Ukrainy. Wiele wskazuje na to, że gdyby Kijów faktycznie szybko padł, to zachodnie stolice przeszłyby nad tym do porządku dziennego - ogłaszając potępienie, lecz kontynuując swoje przywiązanie do rosyjskich węglowodorów.

Stało się jednak inaczej. Twarda postawa Ukraińców poniekąd zmusiła Europę i w szczególności Niemców do bolesnego „oderwania rosyjskiego plastra”. Unia Europejska, w bólach, jednak wyciągnęła lekcję z kryzysu energetycznego. Kraje od dawna ostrzegające przed wykorzystaniem przez Rosję gazu zamiast czołgów jak Polska czy Litwa, jedynie przyspieszyły plany uniezależnienia od Kremla. Polacy przyspieszyli uruchomienie Gazociągu Polska-Litwa aby sięgnąć po dodatkowe dostawy LNG z pływającego gazoportu FSRU w Kłajpedzie. Przyspieszyli także rozbudowę gazoportu w Świnoujściu i podpisali kontrakt z norweskim Equinorem. Plan porzucenia gazu z Rosji zakładany pierwotnie na koniec 2022 roku kiedy wygasał kontrakt jamalski PGNiG-Gazprom został zrealizowany wiosną, gdy Rosjanie zakręcili kurek. Bułgarzy postawieni w równie trudnej sytuacji nie mieli gotowego planu, ale przygotowania USA i Unii Europejskiej podjęte jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainie pozwoliły zarezerwować wolumen gazu pozwalający zapewnić bezpieczeństwo dostaw. Bułgarzy otrzymali miliard metrów sześciennych gazu z tej puli i w ten sposób uniknęli kryzysu gazowego. Unia jako całość ogłosiła program REPowerEU zakładający rozstanie z gazem i innymi surowcami z Rosji najpóźniej w 2027 roku. Unia przyjęła polskie regulacje o obowiązku gromadzenia zapasów gazu przed rozpoczęciem każdego sezonu grzewczego. Ogłoszono także program oszczędności zużycia gazu, który wspierała najlepiej horrendalna cena paliwa wywołująca zjawisko destrukcji popytu. Było tak drogo, że wszyscy chcieli oszczędzać.

Polski postulat wspólnych zakupów gazu zgłaszany co najmniej od 2014 roku został w końcu wysłuchany, co dało początek platformie aukcji AggregateEU pozwalających rezerwować dostawy poprzez agregację popytu. Dzięki niej Komisja Europejska mogła orzec, że jeśli Rosjanie zatrzymają dostawy słane wciąż przez Ukrainę wraz z końcem umowy przesyłowej obowiązującej do końca 2024 roku, Europa poradzi sobie całkowicie bez gazu rosyjskiego. Autor tego materiału - Wojciech Jakóbik - w 2013 roku nazwał tę koncepcję „prometeizmem energetycznym”. Zakładała ona promocję unijnej polityki dywersyfikacji dostaw oraz harmonizację przepisów unijnych w krajach byłego Związku Sowieckiego oraz Układu Warszawskiego w celu zmniejszenia wpływów Gazpromu, a co za tym idzie Kremla. Tak jak piłsudczycy promowali ruch prometejski, aby rozdzierać imperializm rosyjski po szwach narodowościowych w dwudziestoleciu międzywojennym, tak prometeiści energetyczni mieli promować integrację europejską na pohybel Gazpromowi. To swoista anty-doktryna Falina-Kwicińskiego o skuteczności potwierdzonej w praktyce w kryzysie energetycznym. Wskutek kryzysu rosyjski Gazprom nie skłonił Europy do porzucenia Ukrainy, ale sam wyeksmitował się z jej rynku gazu. Udział Rosjan w dostawach do Unii stopniał w 2023 roku do 13 procent według danych Międzynarodowej Agencji Energii. Jeżeli nie dojdzie do nagłych zwrotów akcji jak rezurekcja Nord Stream 1 i 2 należy się spodziewać, że uda się zrealizować program REPowerEU i porzucić gaz rosyjski nawet przed terminem 2027 roku.

Retrospektywnie można zauważyć, że doktryna Falina-Kwicińskiego znakomicie realizowała interes kremlowskiego reżimu. To ona tak naprawdę postawiła Federację Rosyjską na nogi i odbudowała kraj, pozostawiony w latach 90 w chaosie, przez Borysa Jelcyna. Zagwarantowała stabilny i wysoki dochód do rosyjskiego budżetu, który był na tyle duży, że oprócz tego, że napełniał kieszenie dziesiątków oligarchów, to jeszcze finansował modernizację rosyjskiego wojska. Można powiedzieć, że doktryna Falina-Kwicińskiego odniosła wręcz zbyt spektakularny sukces, który w efekcie zakończył jej żywot. Rosjanie przez masową sprzedaż gazu i ropy w Europie doszli do takiego poziomu pewności i finansowej poduszki, że pchnęło ich to do przejścia na wyższy poziom ofensywnej doktryny. „Gaz zamiast czołgów”, zastąpiło podejście „gaz i czołgi”, które zburzyło trwające trzy dekady dzieło Falina i Kwicińskiego i doprowadziło do zerwania powiązań dających fundament dla inwazji. Teoretycznie Rosjanie próbują odbudowywać energetyczne powiązania zależnościowe między innymi vis a vis Chin, czy Indii. Jednak oba te kraje mają znacznie lepszą pozycją negocjacyjną i wykorzystują Rosjan bezlitośnie. Ponadto oba kraje znajdują się jeszcze dalej od rosyjskich pól wydobywczych, a infrastruktura łącząca Rosję z oboma azjatyckimi potęgami dopiero powstaje. Można więc powiedzieć, że 24 lutego 2022 roku doktryna Falina-Kwicińskiego oficjalnie upadła pod ciężarem własnego sukcesu, ponosząc klęskę. Kryzys energetyczny, który miał sprawić że Europa ugnie się pod szantażem Kremla, sprawił jednak że odeszła ona od rosyjskiego nałogu i najpewniej nie powróci do niego w dającej się przewidzieć przyszłości. Trzeba jednak powiedzieć ostatnie słowo - Unia dalej importuje rosyjski gaz, a dostawy w formie skroplonej LNG wzrosły od 2021 roku o 37% - jak informuje Breugel.

Jednakże to nie koniec historii zabiegów o suwerenność energetyczną, a lekcja z wykorzystania „gazu zamiast czołgów” przeciwko Europie powinna służyć za przykład do działania w odniesieniu do nowych wyzwań. Transformacja energetyczna, pod warunkiem, że nie jest opalana gazem z Rosji, może być częścią rozwiązania problemu zależności Europy od gazu rosyjskiego. Udana transformacja może się odbyć dzięki duetowi energetyki odnawialnej oraz jądrowej, jak realizowana obecnie we Francji i Szwecji czy planowana w Polsce pragnącej mieć pierwszy reaktor jądrowy w trzeciej dekadzie XXI wieku.

Nowa rzeczywistość może jednak kreować nowe zależności, które tym razem mogą pochodzić z sektora energetyki odnawialnej oraz elektromobilności. Transformacja energetyczna w Europie nie może obecnie odbywać się bez surowców krytycznych ani komponentów energetyki odnawialnej z Chin. Raport o stanie Unii Energetycznej z 2023 roku pokazuje, że program Europejskiego Zielonego Ładu zakładający przyspieszenie zwrotu ku źródłom odnawialnym oznacza wyższą zależność od surowców i komponentów z Państwa Środka - mówiliśmy o tym obszernie w naszym materiale „Jak Chiny biją Europę w jej własnej (zielonej) grze”. Niektóre komponenty energetyki odnawialnej już teraz pochodzą z Chin w 90 procentach. To argument za rozwojem zachodniego wydobycia surowców krytycznych jak miedź, nikiel, kobalt, czy lit. To argument za rozwojem zachodniego przemysłu odnawialnego niezależnego od łańcuchów dostaw Państwa Środka. To także argument za zdecydowanym postawieniem na energetykę jądrową.

Lekcja kryzysu energetycznego pokazuje, że nie ma czasu do stracenia, bo rywalizacja w energetyce kiedyś między Zachodem a Rosją, a teraz Chinami, będzie miała znaczenie dla przyszłości naszych portfeli, ale także dla naszego bezpieczeństwa narodowego.

Źródła:

  1. https://www.rp.pl/publicystyka/art36394111-wojciech-jakobik-prometeusz-skradnie-putinowi-boski-ogien
  2. https://en.wikipedia.org/wiki/Falin-Kvitsinsky_Doctrin
  3. https://www.iea.org/data-and-statistics/charts/share-of-european-union-gas-demand-met-by-russian-supply-2001-2023
  4. https://biznesalert.pl/jakobik-nowa-gra-gazpromu-analiza/
  5. https://tradingeconomics.com/commodity/eu-natural-gas
  6. https://www.bruegel.org/dataset/european-natural-gas-imports