Energetyczna gra.

Niemcy od ponad 20 lat realizują transformację energetyczną pod nazwą Energiewende. Czy rozsławiona reforma klimatyczna ma na celu faktycznie ratowanie środowiska naturalnego czy też pod zieloną otoczą kryje się geopolityczna gra Berlina o wpływy i budowanie własnej pozycji?

Diabeł tkwi w szczegółach

Termin Energiewende pojawił się w niemieckiej nomenklaturze politycznej już latach 80tych. Niemieckie społeczeństwo pobudzone wydarzeniami takimi jak powstanie dziury ozonowej, katastrofa elektrowni w Czarnobylu, czy wypadek tankowca Exxon Valdez u wybrzeży Alaski coraz mocniej akceptowało konieczność zmiany energetycznej jaką czeka kraj. Zjednoczenie dwóch niemieckich państw w 1990 roku jeszcze przyśpieszyło ten proces, jednak niemiecka transformacja energetyczna skonkretyzowała się na początku XXI wieku. Kraj pod pod przewodnictwem kanclerza Gerharda Schrödera przyjął i zaczął wdrażać wieloletnią strategię przeobrażenia energetyki Niemiec.

Plan był ambitny i na pierwszy rzut okna szlachetny. Energiewende opierało się na kilku kluczowych założeniach. Odejście od wydobycia i generowania energii z węgla – zarówno brunatnego i kamiennego, a także odejście od energetyki jądrowej. Te straty w miksie energetycznym RFN miały zostać pokryte przez energię pochodzącą z odnawialnych źródeł energii, czyli energii wiatrowej, słonecznej, czy wodnej. Jednak, jako że nie jest to w pełni stabilne źródło, ewentualne niedobory miały być uzupełnione przez energię wytworzoną z gazu.

Narracja niemieckich władz była jasna – globalne ocieplenie wymusza na nas zmiany. Dlatego też zamykamy wysokoemisyjny sektor węglowy, i zastępujemy go czystą energią OZE. Nie możemy także ufać atomowi, co pokazały awarie Three Mile Island w 1979 roku, Czarnobyla w 1986, i co przypieczętowała Fukushima w 2011 roku. Jednakże, musimy posiadać zabezpieczenie w postaci „twardego” paliwa, w postaci gazu, który i tak jest mniej emisyjny, niż węgiel. Strategia jeszcze mocniej zyskała na sile po dojściu do władzy Angeli Merkel w 2007 roku, o czym świadczy nadany jej przydomek KlimaKanzlerin, czyli kanclerza klimatycznego.

Na pierwszy rzut okna wszystko wygląda logicznie, dlatego też plan zyskał wysokie poparcie niemieckiego społeczeństwa. W 2017 roku poparcie dla zmian wyraziło 88% populacji, a w 2019 roku 65% Niemców stwierdziło, że ich kraj dobrze radzi sobie z przemianą energetyczną. Mimo to, jednak plan budzi potężne kontrowersje w regionie i na świecie. Dlaczego? Jak zawsze diabeł tkwi w szczegółach.

Węgiel, atom, gaz, OZE

Węgiel

W styczniu 2019 roku komisja dekarbonizacyjna przy rządzie Merkel ustaliła, że RFN zakończy pozyskiwanie energii z węgla najpóźniej w 2038 roku. O ile co do racjonalności takiej decyzji nikt nie ma wątpliwości, to plan odejścia jest bardzo ambitny. Analizując obecny podział rynku energetycznego wielu specjalistów twierdzi, że będzie to znacznie dłuższe pożegnanie. Pomimo zwiększania udziału OZE w energetyce Niemiec, to zużycie węgla dalej jest jednym z głównych źródeł produkcji energii w tym kraju, zaś Niemcy w dalszym ciągu są największym konsumentem węgla brunatnego na świecie. Rozgłos zyskały informacje takie jak zamknięcie ostatniej kopalni węgla kamiennego w Niemczech, jednak elektrownie zasilane tym surowcem dalej pracują … używając węgla importowanego, co nie wpływa na redukcję emisyjności.

Odejście od węgla jest trudne i bolesne, jednak jest to krok w dobrą stronę. Natomiast czy to samo można powiedzieć o odejściu Berlina od energetyki jądrowej? Tu powstaje znacznie więcej wątpliwości. Tym bardziej, że Niemcy zamierzają wyłączyć wszystkie swoje elektrownie jądrowe już do 2022 roku.

Atom

Mocne odejście od atomu zapoczątkował kanclerz Gerhard Schrödera na początku XXI wieku. Udział energii jądrowej w miksie energetycznym RFN wynosił wówczas 30%. Wtedy jedynym racjonalnym argumentem były tragiczne wydarzenia sprzed 15 lat na Ukrainie. Strategię uwiarygodniła katastrofa elektrowni Fukushima Dai-Ichi z 2011 roku. „Fukushima changed my attitude toward nuclear energy. Radioactive steam still rises into the atmosphere, and an end to this horror is nowhere in sight. We must draw appropriate lessons from this situation.””Fukushima zmieniła moje podejście do energetyki jądrowej. Radioaktywna para wciąż unosi się do atmosfery, a końca tego horroru nigdzie nie widać. Z tej sytuacji musimy wyciągnąć odpowiednie wnioski” - powiedziała po awarii japońskiej elektrowni Merkel. Po tych wydarzeniach niemiecki rząd zadecydował o tymczasowym wyłączeniu 8 z 17 działających na terenie RFN reaktorów. Wtedy także zapadła decyzja o całkowitym odejściu od energii atomowej.

Czy po awarii Fukushimy, wywołanymi trzęsieniami ziemi i falami tsunami, nagle zagrożone były także niemieckie reaktory? Trudno tu doszukiwać się logiki, a same wydarzenie zostało potraktowane instrumentalnie do przyśpieszenia realizacji polityki Berlina dotyczącej energetyki jądrowej. Niemcy bowiem nie tylko planują wygasić atom u siebie, ale chcą zablokować powstawanie podobnych jednostek w Europie.

W marcu 2018 zostalo opublikowane porozumienie między CDU/CSU i SPD, które wnioskuje o zakaz wykorzystywania unijnego i państwowego wsparcia finansowego w budowach elektrowni jądrowych na terenie Unii Europejskiej. Umowa koalicyjna brzmi następująco:

„W UE będziemy domagać się, aby cele Traktatu Euratomu dotyczące wykorzystania energii jądrowej były dostosowane do wyzwań przyszłości. Nie chcemy żadnego wsparcia z funduszy unijnych na nowe elektrownie jądrowe. Chcemy konsekwentnie wdrożyć zakończenie udziału funduszy państwowych w elektrowniach jądrowych za granicą (…) osadzenie Energiewende w kontekście europejskim otwiera szansę na zmniejszenie kosztów i wykorzystanie efektu synergii. Chcemy dodatkowych możliwości rozwoju i wzrostu zatrudnienia w Niemczech oraz możliwości eksportowych dla niemieckich firm na rynkach międzynarodowych’’

Mamy tu do czynienia z geopolityczną grą Berlina obliczoną na budowę własnej potęgi gospodarczej i wsparcie rodzimego biznesu, a sama decyzja stoi w kontrze do hamowania globalnych zmian klimatu. Tymczasem, atom w powszechnej opinii ekspertów z zakresu energetyki jest technologią bezpieczną i niezbędną do walki ze zmianami klimatu. Według raportów Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (Intergovernmental Panel on Climate Change, IPCC) energetyka jądrowa jest konieczna do zrealizowania scenariuszy zakładających realne i skuteczne przeciwdziałanie wzrostowi globalnych temperatur. Steven Pinker, profesor Harvardu, jeden z największych współczesnych myślicieli, w wywiadzie dla Der Spiegla nazwał niemiecki pan zamknięcia sektora atomowego jako „paranoiczny”, dodając że jeśli ludzkość chce zatrzymać zmiany klimatu bez zahamowania wzrostu ekonomicznego, będzie potrzebować więcej energii atomowej, nie mniej.

Gaz

Dlaczego jednak Niemcom miałoby zależeć na zmniejszeniu roli atomu w europejskim miksie energetycznym? Odpowiedź jest prosta – by uzupełniać te niedobory gazem, który Niemcy wszystkim sprzedadzą. To dlatego kanclerz Gerhard Schröder jako pierwszy zainicjował projekt Nord Stream w 2005 roku. Obecnie Schröder jest prezesem zarządu spółki Nord Stream oraz rosyjskiego giganta naftowego Rosneft.

Za pierwszą nitką gazociągu po dnie Bałtyku, poszła druga i mimo potężnego oporu w Europie, głównie ze strony państw na wschód od Niemiec, oraz USA, Niemcy dalej chcą Nord Stream 2 ukończyć. Niemiecki plan zakłada uzyskanie statusu głównego centrum dystrybucyjnego gazu w Europie. Wpływa na to kilka czynników. Po pierwsze, dzięki historycznie dobrym relacjom z Moskwą, Berlin kupuje błękitne paliwo po bardzo dobrej cenie. Lepszej np. niż Polska, mimo że ta geograficznie jest bliżej Rosji, a gazociągi które ja z nią łączą nie leżą głęboko pod wodą. Po drugie dzięki bardzo dobrej infrastrukturze przesyłowej i położeniu geograficznym Niemcy chcą stać się hubem dystrybucyjnym. Po trzecie, kiedy już sąsiedzi Niemiec wygaszą swoje elektrownie jądrowe zgodnie z wolą Berlina, przestanie wiać wiatr, a na niebie pojawią się chmury, blokując energię odnawialną, nie będzie wyboru tylko wybrać się na energetyczne zakupy do Niemiec.

Już teraz Niemcy więcej gazu importują, niż konsumują - 30mld metrów sześciennych gazu przeznaczone jest na sprzedaż. To mniej więcej tyle, ile rocznie zużywa Hiszpania.

OZE

W końcu dochodzimy do ostatniego składnika tej układanki, czyli źródeł odnawialnych z energii wiatru, słońca, czy wody. Tu, podobnie jak w przypadku decyzji odejścia od węgla, także ciężko polemizować z kierunkiem zmian. Jednakże OZE również dobrze wpisują się w wyrachowaną strategię Energiewende z dwóch powodów. Po pierwsze stabilność tych źródeł jest niepewna, co wymusza wsparcie się paliwem alternatywnym, w strategii Berlina – gazem. Po drugie w ostatnich latach Niemcy poczynili intensywne inwestycje w sektor OZE, dzięki czemu firmy z RFN miały kapitał i czas by wyspecjalizować się w tej branży. Co sprawia, że są bardzo dobrze przygotowane do ekspansji i posiadają technologiczne przewagi komperatywne w stosunku do konkurencji z innych państw. Niemieccy politycy zawsze bardzo dbają o rodzimy biznes, m.in dzięki czemu Berlin zawdzięcza swoją międzynarodową pozycję. Ponadto ekspansja OZE zaczyna irytować społeczeństwo, które coraz częściej oprotestowuje farmy wiatrowe, które mocno ingerują w otoczenie i są stawiane blisko siedlisk ludzkich.

Reasumując. Węgiel i atom to ponad 35% obecnego miksu energetycznego Niemiec w 2020r. W ciągu 17 lat Berlin chce zastąpić tę lukę niestabilnymi, odnawialnymi źródłami energii oraz gazem – uzależniając siebie i tym samym Europę od Federacji Rosyjskiej, która w dalszym ciągu prowadzi w Europie wojnę i cały czas gra na upadek NATO i Unii Europejskiej. Europa w dalszym ciągu nie znalazła odpowiedzi na stopniowy regres swojego znaczenia na świecie. Wypracowanie wspólnego frontu na Starym Kontynencie wobec zagrożeń strukturalnych jakie przedstawiają obecne czasy i prawdziwe zjednoczenie Europy to najtrudniejsze wyzwanie przed, którym stoi Unia Europejska. A bez Niemiec - niemożliwe. Czy zatem Energiewende w istocie jest w interesie Berlina, którego potęga zależy od jedności europejskiej?

Źródła:

https://instytutwolnosci.pl/niemcy-energiewende-czyli-klimat-w-sluzbie-niemieckiego-biznesu/
https://link.springer.com/article/10.1007/s10098-020-01939-3
https://klubjagiellonski.pl/2015/12/10/klimatyczny-biznes-witajcie-w-swiecie-ekonomii-30/
https://www.nytimes.com/2020/01/08/opinion/nuclear-power-germany.html
https://www.csis.org/analysis/defense-energiewende
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7532986/#CR5
https://spectrum.ieee.org/energy/renewables/germanys-energiewende-20-years-later
https://klubjagiellonski.pl/2019/06/18/niemieckie-energiewende-jest-antyklimatyczne/?fbclid=IwAR2AkkdUQtaZhSi1zytHThBK3qW3ntHyjKe_TLEDHjJIfO09yZa8zGYBCoU
https://f-w-p.eu/2021/02/04/neustart-der-energiepolitik-der-oekologische-realismus/