- Karol Kasprowicz
Filozofia kultury może o tyle tylko przewidzieć przyszłość, o ile ją stworzy
Florian Znaniecki, Upadek cywilizacji zachodniej
Wrzesień 2023. W dniach 9-10 września 2023 roku w New Delhi odbywa się osiemnasty szczyt G20. Narendra Modi w blasku szczytu przedstawicieli najbogatszych gospodarek świata realizuje politykę Indii, jako przewodnika dla krajów tzw. „Południa”. Szczyt ten, poprzez decyzje takie jak przyjęcie Unii Afrykańskiej jako stałego członka G20, niewątpliwie stanowił ważny krok ku większej reprezentacji i uznaniu dla krajów „globalnego Południa”. Wedle deklaracji organizatorów miał także wyznaczyć kierunek zmian w globalnej dynamice sił, sugerując przesunięcie w kierunku bardziej zrównoważonego i inkluzywnego porządku światowego. Kluczowym natomiast pozostaje fakt, że Indie wyrastają w ten sposób na głównego aktora, a nawet samozwańczego przywódcę „globalnego Południa”. Narendra Modi nie bez przyczyny właśnie na tym polu dostrzegł potencjalną szansę lewarowania pozycji Indii. Kolonialne dziedzictwo, doświadczenia historyczne względem dawnych metropolii, rozwijająca się gospodarka i siła demograficzna – wszystkie te elementy w sposób naturalny pozycjonują największą demokrację świata, jako potencjalnego lidera „Południa”. Nie bez przyczyny równolegle do szczytu G20 pojawiły się w przestrzeni medialnej głosy o zmianie nazwy kraju na Bharat, czyli tradycyjnej, pochodzącej z sanskrytu i wpisanej do konstytucji nazwy Indii. Ustawa zasadnicza zaczyna się bowiem słowami: Indie, to jest Bharat, powinny być Unią Stanów. To, jak i zapowiedź zmierzenia indeksu demokracji w najbliższych wyborach wedle metodologii odmiennej niż międzynarodowe instytucje, to wyraz poczucia co raz silniejszej pozycji Indii.
Natomiast na szczycie G20 z września 2023 roku w New Delhi, największa demokracja świata wykazała się dyplomatyczną zręcznością, skutecznie nawigując przez zawirowania spowodowane wojną na Ukrainie i głębokimi podziałami międzynarodowymi. Ich zdolność do zjednoczenia rozbieżnych poglądów różnych aktorów stosunków międzynarodowych podkreśla ich rosnącą pozycję, uwydatniając ich zdolności dyplomatyczne w łączeniu interesów Zachodu z aspiracjami krajów rozwijających się. Kluczowym momentem szczytu było przyjęcie Unii Afrykańskiej do G20, co nie tylko rozszerzyło grupę do „G21”, ale także zwiększa reprezentatywność formatu. Jednakże, aby ocenić, czy szczyt odegrał istotną rolę w kształtowaniu spójności „globalnego Południa”, warto rozważyć kilka aspektów. Po pierwsze, zaangażowanie krajów takich jak Indie, Brazylia, Indonezja i RPA w utrzymanie jedności wewnątrz G20, szczególnie w kontekście konfliktu na Ukrainie, pokazuje ich rosnące strategiczne znaczenie w rozwiązywaniu globalnych kryzysów. Ich zdolność do negocjacji i wpływania na kreowany kompromis pokazuje, że kraje te nie tylko reagują na globalne wyzwania, ale również aktywnie kształtują rozwiązania problemów.
Przewodnictwo Indii sprawiło, że z większą uwagą dyskutowano o priorytetach państw rozwijających się, takich jak walka ze zmianami klimatycznymi, bezpieczeństwo energetyczne i cyfryzacja, choć konkretne zobowiązania i środki pozostały skromne. Niemniej jednak wyniki pokazują, że Zachód coraz bardziej docenia potrzeby i cele państw rozwijających się. Jest to namacalnie widoczne zarówno w rozszerzeniu G20, jak i przyszłym kierownictwie Brazylii w 2024 roku i RPA w 2025 roku, co ma zapewniać utrzymanie ważności agendy politycznej tych podmiotów w dialogu G20. Ta zmiana kładzie podstawy pod większą presję na USA i UE w realizacji zobowiązań dotyczących zmian klimatycznych, reform finansowych oraz oddłużania, odzwierciedlając przesunięcie w globalnej polityce ku równowadze interesów między Północą a Południem. Poza istniejącą wcześniej linią podziału w grupie między Zachodem i Wschodem, czyli osią pomiędzy demokracjami a autokracjami, klaruje się druga dystynkcja – na Północ i Południe, czyli państwa rozwinięte i rozwijające się.
Szczyt umożliwił Indiom lewarowanie swojej pozycji. „Globalne Południe” z perspektywy Delhi, to naturalny odnośnik i punkt odniesienia, dla narracji o przywódczej roli cywilizacji znad brzegów Gangesu i Indusu. Kolejne działania potwierdzały wytyczoną już wcześniej ścieżkę. Dwa miesiące później – 17 listopada 2023 roku – odbył się w stolicy Indii, niemniej ważny z perspektywy Modiego, szczyt 2nd Voice of the Global South Summit (VOGSS). Inicjatywa VOGSS została zainagurowana przez Indie w styczniu 2023 roku na szczycie zorganizowanym w formie online. Szczególnie warto odnotować, że Indie wykluczyły z tej inicjatywy Chiny (do czego wrócimy). Co więcej warto wspomnieć o projektach takich jak International Solar Alliance, Coalition for Disaster Resilient Infrastructure oraz Mission LiFE jako przykładach innowacyjnego podejścia do zrównoważonego rozwoju, który Delhi promuje wśród krajów „Południa”. Wyklarowała się linia podkreślająca dyplomatyczny sukces Indii jako mediatora i lidera rozwijającego się globu na światowej arenie. Delhi podkreśla bowiem, że „globalne Południe” może stać się języczkiem u wagi w proponowaniu rozwiązań globalnych problemów. Tymi sposobami – retoryką oraz próbą konsolidacji sieci państw – Indie wzmacniają w tym zakresie swoją soft power.
Niemniej widmo „globalnego Południa” krąży po gabinetach politycznych decydentów ze wszystkich kontynentów. Staje się elementem tożsamości państwowej na arenie międzynarodowej. Ukazuje tym samym powolne, tektoniczne przesunięcia na globalnej szachownicy. Symptomatyczna wobec powyższego jest opinia wyrażona przez Martina Kimaniego, stałego przedstawiciela Kenii przy Organizacji Narodów Zjednoczonych. Prognozuje bowiem, że: „[…] wzrost znaczenia Globalnego Południa pewnego dnia sprowadzi sesję Zgromadzenia Ogólnego ONZ do siedziby ONZ w Nairobi. Zazwyczaj odbywa się ona w Nowym Jorku, ale w 1988 roku odbyła się w Pałacu Narodów w Genewie. Choć to rzadkość, #UNGA może zwoływać specjalne sesje na całym świecie”.
Rosnące wpływy „globalnego Południa” przekierowują nurt światowej polityki. Przeniesienie sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ do Nairobi nie tylko byłoby zmianą geograficzną, lecz nade wszystko symbolicznym uznaniem dla głosów, które przez długi czas płynęły z peryferii, dla uznania pozycji w dyskusjach nad globalnym porządkiem.
Spróbujmy zatem uporządkować kilka faktów i ich interpretacje. Czym jest „globalne Południe”? Jak zostało stworzone? Do czego i kogo się odnosi? Co łączy kraje „Południa”? Czy mają wspólną agendę, a jeśli tak to na jakich polach? Czy obecność w politycznej narracji świadczy o rzeczywistym istnieniu „globalnego Południa”? Czy w binarnym zderzeniu cywilizacji, nie wyrasta kolejna? Zacznijmy natomiast od genealogii samego terminu. Jak powstawało „globalne Południe” jako pojęcie i dlaczego obecnie to ono staje się wiodącym określeniem w dyskursie o stosunkach międzynarodowych.
Genealogia pojęcia „globalnego Południa”
Przestrzeń, wraz z czasem, stanowią fundament ludzkiego doświadczania świata. Są one subiektywnie doznawane i konceptualizowane. Ruch oraz orientacja w przestrzeni są dla człowieka podstawowym elementem bycia w świecie. We wczesnym dzieciństwie eksperymentujemy z otaczającą nas rzeczywistością, budując w naszych mózgach podstawowe mapy przestrzenne. Dół-Góra; Lewo-Prawo. W późniejszym zaś okresie, wszelkie próby oznaczenia swojego miejsca, mają zawsze wymiar kulturowy oraz społeczny.
Dychotomiczny podział świata na „zachodni” oraz „wschodni” zakorzenił się w dawnych tradycjach kulturowych już w czasach antycznych. Starożytne cywilizacje Greków oraz Rzymian postrzegały obszary wschodnie jako terytoria „barbarzyńskie”, w ostrym kontraście do własnej „cywilizowanej” egzystencji. Różnice religijne, dzielące chrześcijaństwo na wschodnie oraz zachodnie wyznania, jeszcze bardziej pogłębiły te rozłamy. W dobie Oświecenia oraz kolonializmu, wizerunek Zachodu jako bastionu nauki oraz postępu został dodatkowo wzmocniony, malując Wschód barwami mistycyzmu i stagnacji. Długie trwanie tejże dychotomii obrazuje, jak mocno wpływało na wartości przypisywane określonym w jej ramach stronom globu. Tym samym te stereotypy częstokroć służyły jako pretekst do imperialnych zapędów. Skądinąd narzucania „Innym” ich obrazu, jaki o nich tworzymy. Bowiem podziały świata za każdym razem mają na celu uporządkowanie go. Zatem kluczowe staje się, kto i w jakich celach wytwarza dany obraz. Albowiem pojęcia opisujące świat, szczególnie w takiej skali jak „globalne Południe”, są wyjątkową „machinerią poznawczą”, za którą stoją język oraz kultura.
XX wiek i porządek powojenny
Zimna wojna przemalowała klasyczną oś Zachód-Wschód na nowo, segregując świat na kapitalistyczny Zachód oraz komunistyczny Wschód. Mimo, że dychotomia zimnowojenna stawała się anachroniczna już w momencie swego powstania, to pozostawała potężnym narzędziem porządkującym myślenie o rzeczywistości międzynarodowej, systemach gospodarczych, jak i ustrojach politycznych. Natomiast co z resztą świata? Jaki status mają mieć państwa takiej jak Indie, Chiny czy Indonezja? Czy należą do Zachodu czy Wschodu? Gdzie leży miejsce krajów, które w powojennych procesach dekolonizacji uzyskały suwerenność?
Pierwszą próbą odpowiedzi na te palące kwestie była konferencja w Bandungu (Indonezja) z 1955 roku. Była to pierwsza inicjatywa – pod auspicjami Sukarno, przywódcy Indonezji – na której niezależne kraje azjatyckie oraz afrykańskie omawiały wspólne problemy bezpośrednio po dekolonizacji. Celem spotkania było promowanie solidarności między krajami rozwijającymi się, walka z kolonializmem oraz dążenie do większej współpracy gospodarczo-kulturowej. Na konferencji podkreślano zasady niezaangażowania i neutralności w zimnowojennym podziale świata. Konferencja stała się kamieniem węgielnym dla ruchu państw niezaangażowanych i zainicjowała proces kształtowania nowego porządku światowego, w którym głos krajów postkolonialnych zaczął być coraz bardziej słyszalny.
Wspomniany Ruch Państw Niezaangażowanych [Non-Aligned Movement] został oficjalnie zainicjowany pięć lat później w 1961 roku. Jawaharlal Nehru, ówczesny premier Indii, już w 1957 roku stwierdzał, że:
„Niezaangażowanie wydaje mi się naturalną konsekwencją funkcjonowania niezależnego państwa zgodnie z własnymi prawami. W końcu zaangażowanie oznacza bycie zmuszanym do robienia czegoś, czego się nie lubi, co prowadzi do rezygnacji z pewnej miary niezależnego osądu i myślenia”.
Brzmi znajomo? Narendra Modi nie prowadzi swej polityki w historycznej pustce. Stoi za nim dziedzictwo ojców założycieli Indii. Gdyby nie Nehru, kształt indyjskiej polityki zagranicznej mógłby być inny. Już swoim radiowym debiucie w All India Radio 7 września w 1946 roku Nehru szkicował wizję dyplomatyczną, mającą na celu zbudowanie mostów między Indiami a potęgami takimi jak Wielka Brytania, Chiny, USA i ZSRR. Mimo aspiracji do współpracy z mocarstwami, deklarował dystans Indii od gier wielkiej polityki. Idealiści w polityce zagranicznej, tacy jak Nehru, nierzadko napotykają przeszkody; jego neutralność w czasie zimnej wojny budziła kontrowersje. Mimo to zdefiniował indyjską rację stanu, która jako polityka niezaangażowania stała się immanentną częścią wizji globalnych relacji według decydentów z Delhi.
Dzisiejsze głosy Indii brzmią zatem jak echo, dochodzące od ojców indyjskiej niepodległości.
Trzeci Świat
Natomiast biografia pojęcia „Trzeci Świat” zaczyna się w 1952 roku. Zostało ono ukute przez francuskiego demografa i ekonomistę Alfreda Sauvy'ego. Technicznym początkiem terminu był jego artykuł Trois Mondes, Une Planète, gdzie starał się odnaleźć cel dla krajów, które we współczesnej historii świata odgrywały trzeciorzędną rolę. „Trzeci Świat” był – w intencjach Sauvy’ego – analogią do rewolucji francuskiej i określenia „stanu trzeciego”, bowiem: „[…] trzeci świat, ignorowany, eksploatowany, pogardzany jak trzeci stan, też chce być czymś więcej”.
Dodatkowo pojęcie ma swoje korzenie w kontekście początków zimnowojennego podziału globu, odkąd świat zaczęto dzielić na: „Pierwszy Świat” (kraje kapitalistyczne, głównie z Zachodu), „Drugi Świat” (kraje socjalistyczne, głównie z Europy Wschodniej) i właśnie „Trzeci Świat” (głównie kraje rozwijające się, które nie przystąpiły do żadnego z bloków). Dualizm zimnowojenny sprawił zatem, że zaczął nieśmiało klarować się trzeci biegun.
„Trzeci Świat” stał się emblematem dla grona państw znajdujących się niejako obok sporu supermocarstw. Jak pisał Peter Worsley w swojej publikacji z 1964 roku The Third World: A Vital New Force in International Affairs [Trzeci Świat: Nowa Istotna Siła w Dziedzinie Stosunków Międzynarodowych], „Trzeci Świat” stanowi fundament Ruchu Państw Niezaangażowanych, utworzonego jako odpowiedź na bipolarny układ Zimnej Wojny, i prezentował go w kontekście pozytywnym, jako siłę zdolną do zmiany globalnego układu sił. Jednakże, mimo pozytywnych konotacji, które Worsley przypisywał „Trzeciemu Światu”, termin ten zaczął być kojarzony z ubóstwem oraz niestabilnością polityczną. „Trzeci Świat” stał się synonimem krajów gospodarczo zacofanych, często rządzonych przez autokratyczne reżimy i opisywanych przez media zachodnie w sposób pejoratywny jako „bananowe republiki”.
Generalizując, „Trzeci Świat” stał się pierwotnym określeniem tych krajów, które później zaczęły być określane mianem „globalnego Południa”. Dopiero koniec Zimnej Wojny stał się momentem, w którym debata zaczęła zmierzać ku poszukiwaniu nowych konceptualizacji. Świat dwubiegunowy dobiegł końca, zatem w dużym stopniu idea trzeciego świata została zakwestionowana. Rodził się nowy porządek globalny. Tym samym przyspieszył dotąd powolny proces emergencji osi Północ-Południe.
Emergencja „globalnego Południa”
Wykaz popularności haseł „global South” i „Third World” (2004-2023). Czerwone – Third World; Niebieskie – global South
W nurcie debaty politycznej termin „globalne Południe” zaczął zyskiwać na znaczeniu w 1969 roku, gdy Carl Oglesby, aktywista społeczny, wykorzystał go w swoim artykule dla magazynu Commonweal, skierowanego do liberalnego katolicyzmu. Oglesby przedstawił wojnę wietnamską jako szczyt długiej historii dominacji północnych państw nad krajami położonymi na globalnym południu. Jego teza wpisywała się w szerszą dyskusję o relacjach międzynarodowych, będąc jednocześnie wyrazem krytyki postkolonialnej i imperialistycznych dążeń mocarstw.
Zmieniające się realia międzynarodowe, w szczególności rozpad Związku Radzieckiego i zakończenie istnienia tzw. Drugiego Świata, stworzyły warunki sprzyjające ewolucji terminologii. W latach 90. XX wieku obserwowano znaczny spadek użycia terminu „Trzeci Świat” w dyskursie międzynarodowym.
Podział na Północ i Południe, jako koncepcja społeczno-ekonomiczna i polityczna, zaczął zyskiwać na znaczeniu pod koniec XX wieku i na początku XXI wieku. Kategoryzuje świat na „globalną Północ” i „globalne Południe”, opierając się na poziomach rozwoju gospodarczego, bogactwa i władzy politycznej. Początki tego podziału można wyśledzić w historii kolonializmu oraz rewolucji przemysłowej, które stworzyły dysproporcje ekonomiczne między narodami kolonizującymi (głównie na półkuli północnej) a kolonizowanymi (głównie na półkuli południowej).
Zarówno procesy kolonialne, jak i przemiany przemysłowe wpłynęły na formowanie się globalnej hierarchii, zarysowującej kontrast między „bogatą Północą” a „biednym Południem”. Układ ten wpłynął nie tylko na rozkład bogactwa i dostępu do zasobów, ale również na globalne równowagi władzy, technologii i wpływów politycznych. Takie rozróżnienie wyraźnie manifestuje się w różnicach kulturowych, społecznych i historycznych ścieżkach rozwoju tych regionów, kształtując ich tożsamość i aspiracje na międzynarodowej arenie. Natomiast tak samo jak odrysowywane przez nas Południe, tak też Północ nie tworzy zwartego zbioru bytów państwowych, które znajdują się w określonej części globu. Ona także składa się z kilku wysp o różnorodnej powierzchni.
Tymczasem tradycyjna nomenklatura: na „rozwinięte”, „rozwijające się” czy „niedorozwinięte” kraje, została poddana krytyce za promowanie zachodnich państw jako wzorca, marginalizując tym samym kraje spoza tego grona jako zacofane. Dyskurs modernizacyjny był bowiem dzieckiem ekonomii zachodniej. W kontrze do narracji ufundowanej na powstałych wówczas pojęciach, termin „globalne Południe” zaczął zyskiwać na popularności jako bardziej neutralna i mniej pejoratywna alternatywa, która lepiej odzwierciedlała złożoność doświadczeń państw znajdujących się poza tradycyjnym „Zachodem”.
Analizując te zmiany, można dostrzec, jak ewolucja terminologii odzwierciedla szersze przemiany w globalnej geopolityce i ekonomii. „Globalne Południe” stało się nie tylko oznaczeniem grupy państw, ale również symbolem zmieniającej się dynamiki władzy i bogactwa na świecie. Nieustający rozwój dyskursu dotyczącego globalnych nierówności sprawił, że „globalne Południe” stało się w ostatnich latach gwałtownie zyskującym na popularności określeniem. Co stoi za sukcesem tego terminu? Czy jest to jego adekwatność? W dużej mierze tak, aczkolwiek za jego rozwojem leży przede wszystkim opowieść. Opowieść o nowym obrazie świata epoki globalnej.
Narracja ta ma swoje podłoże w kulturze. Niemniej w wyobraźni zaczęła kształtować ją teoria, czy też filozofia kultury wyrastająca z myśli postkolonialnej.
Wykres ukazujący popularność terminów „Third World” i „Global South” w korpusie angielskich tekstów zagregowanych w bazie Google Books Ngram Viewer, CC BY
Rysując „globalne Południe” na mapie i w wyobraźni
Jeszcze na początku lat 80. XX wieku, myślenie o kształcie stosunków międzynarodowych, jak i wyobrażenia o globalnej przestrzeni znajdowały się pod dominującym wpływem perspektywy południkowej – osi Wschód-Zachód. Od zakończenia Zimnej Wojny świat zaczął inaczej patrzeć na rozwijające się kraje. Z większą siłą przebija się termin „globalne Południe”, powoli rywalizując ze starymi etykietami jak Wschód, Orient czy Trzeci Świat. To nowe określenie mówi nam, że te kraje mają wspólną przeszłość kolonialną i stoją przed podobnymi wyzwaniami, ale też zaczynają odgrywać nową rolę na globalnej scenie. Teraz – jak uważają niektórzy teoretycy „Południa” – kiedy tradycyjne mocarstwa borykają się z kryzysami, które „globalne Południe” zna od dawna, jak problemy ekonomiczne czy korupcja, okazuje się, że może ono zaoferować świeże spojrzenie na te problemy jak i ich potencjalne rozwiązania. „Globalne Południe” przechodzi od bycia biernym obiektem globalnych dyskusji do roli aktywnego uczestnika, oferującego nowe perspektywy dla wyzwań współczesności. To przesunięcie nie tylko zmienia sieć globalnych wpływów, ale także pokazuje, że „globalne Południe” to nie tylko miejsce na mapie, ale także sposób myślenia o przepływach globalnych – od kultury po ekonomię.
Generalizując, „Trzeci Świat” to pierwotne określenie krajów, które później zaczęły być określane mianem „globalnego Południa”. Dopiero koniec Zimnej Wojny stał się momentem, w którym debata zaczęła zmierzać ku poszukiwaniu nowych konceptualizacji. Świat dwubiegunowy dobiegł końca, zatem w dużym stopniu idea trzeciego świata została zakwestionowana. Rodził się nowy porządek globalny.
Oś wertykalna przekształciła się na początku XXI wieku w oś horyzontalną – przynajmniej w umysłach elit intelektualnych, kreujących mody i trendy w narracjach o współczesności. Obecnie termin „globalnego Południa” przeszedł zaś do mainstreamu. Nie zmienia to jednak faktu, że medialne reprezentacje społeczeństw i państw kategoryzowanych pod nazwą „Południa”, pozostają nadal w znacznej mierze przestrzenią „orientalną”. Wydarzenia w rodzaju czystek etnicznych czy raczej ludobójstwa w Mjanmarze na Rohingjach, są emblematycznym przykładem sytuacji, w której poprzez platformy komunikacyjne „globalnej Północy”, może dochodzić do dramatycznych zjawisk społecznych. Platformy takie jak Facebook odegrały kluczową rolę w rozprzestrzenianiu mowy nienawiści oraz dezinformacji dotyczącej Rohingjów. Algorytmy serwisu, niezamierzenie promujące treści nawołujące do przemocy, przekształciły platformę w „echokomorę” anty-Rohingja. Brak mechanizmów kontroli oraz etycznych standardów – tak typowych dla strategii korporacji technologicznych „Północy” – odcisnął swoje tragiczne piętno na jednej ze społeczności „Południa”.
Gdzie leży „Południe”?
Mapa. Identyfikacja geograficzna krajów wiązanych z „globalnym Południem”
Globalne Południe jest wszędzie i nigdzie. Jest wszędzie, ponieważ przywódcy polityczni, w tym Joe Biden, Narendra Modi, Emmanuel Macron i Xi Jinping, zaczęli powszechnie używać tego terminu. A jednak jest nigdzie. „Globalnego Południa” nie znajdziemy na żadnej mapie ani w żadnym atlasie. Z kartograficznego punktu widzenia, nie ma ono zbyt wiele sensu. Natomiast zagłębiając się w konstrukcję jaką jest „Południe”, warto pokrótce zgłębić jej geograficzne wyobrażenie. Najczęściej zaliczane państwa do „globalnego Południa” to (lista jest niepełna):
- w Afryce: Algieria, Angola, Benin, Botswana, Burkina Faso, Burundi, Czad, Demokratyczna Republika Konga, Dżibuti, Egipt, Erytrea, Eswatini, Etiopia, Gabon, Gambia, Ghana, Gwinea, Gwinea Bissau, Gwinea Równikowa, Kamerun;
- w Ameryce Łacińskiej: Argentyna, Boliwia, Brazylia, Chile, Ekwador, Gujana, Kolumbia, Paragwaj, Peru, Surinam, Urugwaj, Wenezuela;
- w Azji: Afganistan, Bangladesz, Bhutan, Birma, Chiny, Indie, Indonezja, Kambodża, Laos, Malediwy, Malezja;
- w Oceanii: Fidżi, Kiribati, Wyspy Marshalla, Mikronezja, Nauru, Palau, Papua-Nowa Gwinea, Wyspy Salomona, Samoa, Tonga, Tuvalu, Vanuatu.
Przynależność do krajów „Południa”, choćby wśród wymienionych państw, zasadniczo pokrywa się z regionami, do XIX lub XX wieku znajdującymi się w strefie zdominowanej przez mocarstwa kolonialne. Zastanówmy się zaś w tym miejscu, jakie kryteria należy stosować, myśląc o granicach „globalnego Południa” i ich charakterze. Kluczową rolę w dotychczasowych sposobach prezentowania „Południa” odegrała tzw. „Linia Brandta”. Było to wizualne przedstawienie podziału Północ-Południe, zaproponowane przez byłego kanclerza Niemiec Zachodnich Willy'ego Brandta w raporcie North-South: A Programme for Survival z 1980 roku. Linia ta dzieli świat na około 30° szerokości geograficznej północnej, przechodząc między Stanami Zjednoczonymi a Meksykiem, na północ od Afryki i Bliskiego Wschodu, następnie wspinając się na północ nad Chinami i Mongolią, i zanurza się na południe, aby objąć Japonię, Australię i Nową Zelandię po stronie „bogatej” Północy.
„Globalne Południe” według klasyfikacji gospodarek Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD)
Linia Brandta stała się wyznacznikiem nie tyle geograficznym, lecz przede wszystkim geopolitycznym. Wpierw zastanówmy się nad przedrostkiem geo-. „Globalne Południe” z pewnością nie jest typowym więźniem geografii. Związki krajów „Południa” mają bowiem charakter kulturowo-historyczny. To kwestia dziedzictwa, nie przestrzeni. Geografia nie jest przeznaczeniem: to płótno, na którym malowane są historie narodów. Przestrzeń to nie tylko mapa, na której odrysowujemy granice – to żywy element, który intensywnie wpływa na rozwój gospodarczy i polityczny. Toteż geografia, jeśli mówimy o „globalnym Południu”, dotyka wspólnoty doświadczeń historycznych, związanych z kolonializmem.
Czynniki takie jak dostęp do zasobów naturalnych, bliskość głównych szlaków handlowych i topografia albo umożliwiały, albo ograniczały rozwój tych regionów. Wiele krajów „globalnego Południa” to byłe kolonie, a ich lokalizacje geograficzne i zasoby naturalne były eksploatowane przez mocarstwa kolonialne. Dziedzictwo kolonializmu pozostawiło za sobą niestabilność ekonomiczną i polityczną, która nadal wpływa na ich rozwój. Ponadto, kraje globalnego południa często charakteryzują się brakiem technologii, infrastruktury, stabilności politycznej i dywersyfikacji gospodarczej w porównaniu z bardziej rozwiniętą północą globalną. Ich miasta cierpią z powodu słabej infrastruktury, a ich gospodarki są silnie zależne od eksportu produktów pierwotnych, co czyni je podatnymi na zewnętrzne wstrząsy i wahania cen surowców.
Tym samym docieramy do zasadniczego kryterium: ekonomii. Niedostatek zasobów, takich jak woda i energia elektryczna, oraz problemy z erozją gleb wpływały na wydajność rolnictwa i możliwość produkcji żywności. W rezultacie kraje „Południa” osiągały niższy poziom rozwoju gospodarczego w porównaniu z „Północą”, co skutkowało ich marginalizacją i pozostawaniem na peryferiach globalnej gospodarki. Wiele z nich polegało na pomocy rozwojowej, zwłaszcza dla sektora rolnego, a zależność ta była wzmacniana przez czynniki społeczno-ekonomiczne, takie jak niska wydajność pracy i użytkowanej ziemi. Ponadto, kraje te zmagały się z problemami efektywnego zarządzania zasobami naturalnymi i negocjowania korzystnych warunków handlu surowcami, co dodatkowo utrudniało im osiągnięcie zrównoważonego rozwoju gospodarczego.
Patrząc na wskaźniki PKB per capita w ostatnich dwóch stuleciach, regionów uznawanych za „globalne Południe”, charakteryzuje je kilkukrotnie niższy poziom wzrostu, niż obszarów północnych. W tym kontekście pojawia się termin: „krajów rozwijających się”. W kontekstach gospodarczych stał się on synonimem „globalnego Południa”. Zasadniczo rozumie się przez niego taki typ ekonomii, w którym: gospodarki wykazują dominację zatrudnienia w sektorze rolniczym, który często funkcjonuje w sposób prymitywny; to z kolei powoduje ekonomiczny i społeczny dualizm, a także widoczne różnice technologiczne i regionalne; niski poziom edukacji, nauki i opieki zdrowotnej potęgowany jest przez wysoki przyrost naturalny i chroniczne wysokie bezrobocie. Niemniej jednak wskaźniki PKB nie są miarodajne, kiedy opisujemy tak wielowymiarowe czynniki. Tym samym nie jesteśmy w stanie zmienić sposobów naszego postrzegania „Południa”, jeśli nie dostrzeżemy, że to metody mierzenia wyników gospodarczych stoją za obecną wizją ekonomii światowej.
„Południe” może skorzystać w najbliższym czasie na reshoringu i nearshoringu. Antagonizm amerykańsko-chiński ma charakter obiektywny, gdyż dotyczy rywalizacji o prymat w układzie światowym. W obliczu historycznych zmian obserwujemy przesunięcia w przepływach globalnych kapitałów. Istotna część tej walki politycznej to walka o podział marż na rynkach światowych. Tutaj objawia się kluczowa cecha gospodarek z południowej hemisfery – niskie koszty pracy. Następujący obecnie podział świata na bloki faworyzuje konkurencyjność danych rynków. Natomiast co roku ponad 1,3 biliona dolarów inwestycji zagranicznych trafia do światowej gospodarki, głównie z bogatych krajów do biedniejszych. W kontekście rosnącej konkurencji i napięć geopolitycznych między Chinami a „Północą” („Zachodem”), a także agresji Rosji na Ukrainę, konfliktu bliskowschodniego, przyśpieszających zmian klimatycznych oraz lekcji wyciągniętych z pandemii COVID-19, te ogromne strumienie kapitałów coraz częściej poszukują nowych miejsc. Kraje „Północy”, w tym Ameryka, są zbyt kosztowne, aby przyciągnąć masowe inwestycje zagraniczne. W tej sytuacji kraje „globalnego Południa” odgrywają istotną rolę jako potencjalni beneficjenci tych inwestycji, zwłaszcza że ich rozwijające się rynki oferują szanse na wzrost i zwiększoną produktywność, chociaż jednocześnie stają w obliczu wielu wyzwań związanych z niestabilnością polityczną, gospodarczą i ekologiczną. Kraje takie jak Wietnam czy Meksyk, mają ograniczone możliwości przyciągnięcia tych ogromnych przepływów kapitału ze względu na niewystarczającą skalę swoich gospodarek, brak stabilności i niższy poziom edukacji. To sprawia, że znalezienie nowego miejsca dla tych inwestycji staje się wyzwaniem, ponieważ wiele krajów „Południa”, mimo potencjału rozwojowego, nie jest jeszcze gotowych na pełne wykorzystanie nadarzających się okazji.
Tutaj pojawia się zagadnienie nierówności, istotniejsze w tym kontekście niż przywoływany wskaźnik PKB per capita. Przypadek krajów „Południa” stanowi papierek lakmusowy globalnej dynamiki ekonomicznej, przez który namacalne stają się procesy wzrastających nierówności. W najnowszych badaniach prowadzonych w tym paradygmacie, Gastón Nievas i Alice Sodano wskazują, że: „Rozmiar transferów netto wynikających z różnic w stopach zwrotu jest znaczny i wynika z nierównego dostępu do globalnych rynków kapitałowych. Obciążenie, jakie stanowią dla biednych krajów, nie może być zaniedbywane – każdego roku wysyłają one 2-3% swojego PKB do bogatych krajów, podczas gdy mogłyby zainwestować tę kwotę w edukację, ochronę zdrowia lub politykę związaną z klimatem. Jeśli dążymy do bardziej egalitarnego systemu globalnego, musimy zbudować bardziej stabilny międzynarodowy system monetarny i finansowy oparty na prawdziwym demokratycznym zarządzaniu globalnym. Niezbędne jest, aby kraje rozwijające się miały głos i prawo głosu wykraczające poza główne mocarstwa”. Autorzy wskazują, iż najbogatsze kraje stały się bankierami świata, przyciągając nadwyżkę oszczędności poprzez dostarczanie nisko dochodowych bezpiecznych aktywów i inwestowanie tych napływów w bardziej dochodowe przedsięwzięcia. Taki przywilej przekłada się na przepływy dochodów netto z najbiedniejszych do najbogatszych, co odpowiada 1% PKB dla 20% najbogatszych krajów (i 2% PKB dla 10% najbogatszych krajów), łagodząc bilans płatniczy tych ostatnich, jednocześnie pogarszając bilans 80% najbiedniejszych krajów o około 2-3% ich PKB.
Ponadto kraje bogate również doświadczyły dodatnich zysków kapitałowych w tym okresie, co dodatkowo poprawiło ich międzynarodową pozycję inwestycyjną. Wbrew wcześniejszym przekonaniom dodatnia różnica w stopach zwrotu nie wynika z tego, że bogate kraje inwestują w bardziej ryzykowne lub bardziej rentowne aktywa. Jest to natomiast wynik dostępu krajów bogatych do długu niskiego oprocentowania, zarówno publicznego, jak i prywatnego, co jest konsekwencją tego, że są one emitentami międzynarodowych walut rezerwowych.
Prezentowany niżej wykres pokazuje nadwyżkę dochodów z inwestycji (excess yield income) jako procent PKB poszczególnych krajów i regionów, koncentrując się na różnicach w zwrotach z inwestycji między krajami rozwiniętymi a rozwijającymi się, szczególnie grupą krajów BRICS (więcej o tym formacie w dalszej części).
Stany Zjednoczone, reprezentowane przez niebieską linię, wykazują wyraźny i stały wzrost nadwyżek z inwestycji, szczególnie po roku 2000. Pokazuje to ekonomiczną przewagę USA, wynikającą między innymi z ich roli jako emitenta międzynarodowej waluty rezerwowej.
Kraje strefy euro, przedstawione za pomocą różowej linii, również wykazują wzrost nadwyżek inwestycyjnych, choć na niższym poziomie niż USA. W przeciwieństwie do nich, kraje BRICS, reprezentowane przez czarną linię, mają stałe deficyty w nadwyżkach inwestycyjnych, co oznacza, że dochody z inwestycji w tych krajach wypływają do krajów bogatszych. Rosja, której wyniki ukazano za pomocą czerwonej linii, oraz Chiny, prezentowane przez żółtą linię, mimo swojej rosnącej roli gospodarczej, odnotowują znaczne deficyty inwestycyjne. Szczególnie Rosja po roku 1990 doświadcza wyraźnego odpływu kapitału netto. Co więcej wykres uwidacznia, że nadwyżka dochodów inwestycyjnych w krajach rozwiniętych, szczególnie w USA, wynika w dużej mierze z deficytów ponoszonych przez przedstawicieli krajów „globalnego Południa”, należących do grupy BRICS.
Badania Gastón Nievas’a i Alice Sodano podkreślają pilną potrzebę redystrybucji globalnego kapitału w celu zmniejszenia nierówności między krajami rozwiniętymi a rozwijającymi się. Wykresy jasno pokazują, że kraje rozwinięte, zwłaszcza Stany Zjednoczone oraz strefa euro, osiągają stałe i rosnące nadwyżki z inwestycji, które są zasilane deficytami ponoszonymi przez kraje rozwijające się. Ten odpływ kapitału osłabia zdolność „globalnego Południa” do inwestowania w kluczowe obszary, takie jak edukacja, opieka zdrowotna i infrastruktura, co w konsekwencji utrudnia ich zrównoważony rozwój.
Warto zaznaczyć z jakiej szkoły myśli wyrosły powyższe badania – powstały na kanwie popularnych badań ekonomisty Thomas’a Piketty i jego zespołu z École des hautes études en sciences sociales oraz Paris School of Economics, poszukującego historycznych źródeł nierówności. Zaproponowana przez niego formuła „r > g” uważana jest za istotny symbol dyskusji o nierównościach kapitalistycznych. Wzór ten opisuje relację między stopą zwrotu z kapitału (r), a globalnym tempem wzrostu gospodarczego (g). Piketty argumentuje, że jeżeli stopa zwrotu z kapitału przewyższa tempo wzrostu gospodarczego, zjawisko to prowadzi do rosnących nierówności ekonomicznych. W praktyce oznacza to, że zyski generowane przez kapitał, takie jak dywidendy, czynsze czy odsetki, rosną szybciej niż dochody uzyskiwane z pracy. Innymi słowy, kapitał zgromadzony w przeszłości zyskuje na wartości szybciej niż tempo wzrostu produkcji i płac, co według Piketty'ego pogłębia nierówności społeczne.
Natomiast powyższy wykres z badań Nievas&Sodano ilustruje nadwyżkę dochodu z zysków jako udział w PKB, rozbijając dane na różne grupy procentowe, do których zalicza się państwa od najbogatszych, po najbiedniejsze. Co szczególnie zwraca uwagę to różnice w nadwyżce dochodu pomiędzy najbogatszymi krajami (Top 20%) a resztą świata, w tym w szczególności regionom „globalnego Południa”.
- Najbogatsze kraje (Top 20%) reprezentowane przez czerwoną linię, regularnie osiągały nadwyżkę dochodu z zysków od 1970 roku. Nadwyżka w tych krajach systematycznie rosła na przestrzeni ostatnich dekad.
- Kraje znajdujące się w niższych kategoriach procentowych, do których należy większość krajów „globalnego Południa (wielokolorowe linie poniżej linii zerowej), doświadczają deficytów dochodu z zysków. Widoczne jest, że kraje w przedziałach poniżej 60% systematycznie ponosiły straty, szczególnie po połowie lat 80. XX wieku. Do tej kategorii należą w szczególności „kraje rozwijające się”, które tracą na globalnym przepływie kapitału.
Ta różnica podkreśla nierówność w podziale dochodu z globalnych inwestycji, z korzyścią dla krajów rozwiniętych i bogatszych, podczas gdy kraje „globalnego Południa” ponoszą straty w wyniku nierówności w dostępie do kapitału.
Human Development Index (2024) wikimedia commons
W tak zarysowanym kontekście użytecznym narzędziem okazuje się Human Development Index (HDI) jako jeden z kluczowych wskaźników, który obrazuje poziom rozwoju społeczno-gospodarczego oraz jakość życia ludzi. Składa się on z trzech głównych komponentów: zdrowia, edukacji i dobrobytu. Każdy z tych obszarów odgrywa istotną rolę w określeniu ogólnego poziomu życia, a HDI prezentuje je w postaci jednej, zrozumiałej liczby, będącej średnią arytmetyczną. Indeks tego rodzaju daje bardziej miarodajny obraz danych gospodarek, nie ograniczając się do samego PKB per capita. Przykładowo średnia wartość HDI dla świata w 2017 roku wynosiła 0,728, przy czym wartości wahały się od 0,354 w Nigrze do 0,953 w Norwegii.
Spójrzmy teraz na HDI tych państw w okresie ostatnich trzech dekad. Stanowią one skrajny przykład bogactwa i biedy.
Dane pokazują ogromną przepaść rozwojową między bogatą Norwegią a bardzo biednym Nigrem, która utrzymywała się przez dziesięciolecia. Podczas gdy Norwegia należy do grupy krajów o bardzo wysokim rozwoju społecznym, Niger zalicza się do najmniej rozwiniętych państw świata. Dynamika wzrostu w przypadku długości życia oraz lat edukacji była znacząca, natomiast PKB per capita przeciętnego mieszkańca Nigru nieznacznie drgnęła – pozostając nadal na drastycznie niskim poziomie. Zobaczmy zatem mniej skrajny przypadek dystansu między „Północą”, a „Południem”.
Polska miała wyższy HDI niż Wietnam zarówno w 1990 (0.716 vs 0.475), jak i w 2019 (0.881 vs 0.703), niemniej jednak dystans między nimi znacząco się zmniejszył. Oba kraje odnotowały poprawę wszystkich wskaźników między 1990 a 2019 rokiem, ale Polska utrzymała znaczącą przewagę nad Wietnamem. Zatem, pomimo że Wietnam poczynił znaczne postępy w podnoszeniu swojego HDI, oczekiwanej długości życia, poziomu edukacji i dochodów, Polska pozostawała w 2019 roku zdecydowanie wyżej pod względem tych wskaźników rozwoju społecznego, odzwierciedlając lukę rozwojową między tymi dwoma krajami.
Po 20 latach stałego postępu, nierówności w HDI między krajami na górnym i dolnym końcu skali zaczęły rosnąć od 2020 roku. Human Development Index pokazuje, że trend zmniejszania się różnic na osi państw Północ-Południe był szczególnie widoczny w kontekście oczekiwanej długości życia i edukacji. Natomiast nierówności dochodowe nieznacznie malały, aż do pandemii Covid-19, która jak dotąd odwróciła ten proces.
Nie istnieje pojedynczy miernik, który może oddać coś tak złożonego, jak globalna społeczność ludzi. Próba uchwycenia choćby stanu gospodarki danego regionu przez zbyt niewielki zbiór liczb może skutkować błędnymi wnioskami. Mając to na uwadze, zwróćmy uwagę na kolejne kluczowe kryterium, które może zostać uznane za warunek przynależności do „Południa” – demografię.
Patrząc na potencjał demograficzny państw „globalnego Południa” – szczególnie jeśli zaliczamy do nich Chiny – stanowią one nawet 2/3 populacji świata. Ciągły wzrost ludności w takich krajach jak Nigeria czy Indie, przy depopulacji krajów „Północy” będzie pogłębiał ten stosunek. Spójrzmy na dane:
W krajach „globalnej Północy”, takich jak Norwegia, Portugalia czy Polska, czas nieuchronnie zmienia demograficzną mapę.. Jeszcze w XX wieku rosły w siłę, a ich populacje sięgały szczytów na początku XXI wieku. Dziś jednak niskie wskaźniki dzietności i starzejące się społeczeństwa sprawiają, że te kraje stoją w obliczu kurczącej się siły roboczej i coraz trudniejszych wyzwań gospodarczych. Do końca tego stulecia przewiduje się, że ich populacje będą stopniowo maleć, świadcząc o erozji potencjału, który dotychczas napędzał ich gospodarczy wzrost.
W międzyczasie, w krajach „globalnego Południa”, np. Nigrze, Nigerii czy Wietnamie, demograficzna rzeczywistość opowiada zupełnie inną historię. Wzrost liczby ludności jest tam dynamiczny, napędzany wysokimi wskaźnikami dzietności i spadkiem śmiertelności. Nigeria, na fali tego wzrostu, ma szansę stać się jednym z najludniejszych krajów świata, osiągając prognozowaną populację ponad 671 milionów ludzi do 2100 roku. Jest to spektakularny, ale jednocześnie pełen wyzwań rozwój, który będzie wymagał znalezienia sposobów na stworzenie miejsc pracy, rozbudowę infrastruktury i zapewnienie edukacji oraz opieki zdrowotnej dla tej ogromnej, młodej populacji.
Te dane wyraźnie ukazują nieustanny i znaczący wzrost liczby ludności w krajach „Południa”, podczas gdy kraje „Północy” będą musiały mierzyć się ze stagnacją lub spadkiem liczby mieszkańców. Już w roku 2000 populacja „globalnego Południa” osiągnęła liczebność 4,892 mld, ponad czterokrotnie przekraczając 1,188 mld mieszkańców „globalnej Północy”. Według prognoz różnica ta będzie się tylko pogłębiać. W 2023 roku „Południe” liczyło już ok. 6,651 mld mieszkańców, podczas gdy „Północ” pozostała w stagnacji, doznając łagodnego spadku do 1,153 mld.
Szacunki przewidują, że do 2050 roku populacja „globalnego Południa” osiągnie 8,395 mld ludzi, podczas gdy „globalna Północ” utrzyma się na stosunkowo stałym poziomie 1,388 miliarda. Natomiast do końca tego stulecia, w 2100 roku, prognozowana populacja „globalnego Południa” wzrośnie do 9,708 mld, podczas gdy populacja „globalnej Północy” zmniejszy się do 647 milionów.
Natomiast jeśli chodzi o dynamikę konkretnych państw, wygląda ona według prognoz ONZ z 2019 roku następująco:
Dynamika demograficzna świata ujawnia nieubłagany wzorzec dla krajów „Północy”. Najważniejszym wnioskiem z tych prognoz jest rosnąca potęga Afryki. Szczególnie Nigerii, która wspina się po drabinie demograficznej, a jej populacja ma osiągnąć 401 mln już w 2050 roku, wyprzedzając m.in. Stany Zjednoczone. Zaskakującym graczem na arenie demograficznej jest także Pakistan, który ma ugruntować swoją pozycję jako piąta najludniejsza nacja.
Spoglądając jeszcze dalej, w przyszłość do 2100 roku, prognozy te jeszcze bardziej wyostrzają obraz tego, co nadchodzi. Afryka wydaje się wschodzącą potęgą populacyjną, z Nigerią utrzymującą się na trzecim miejscu w skali globu z imponującą liczbą 733 mln ludzi. Demokratyczna Republika Konga ma również znacząco awansować, osiągając ponad 362 mln mieszkańców. W międzyczasie Indie mają umocnić swoją dominację, podczas gdy populacja Chin skurczy się o ponad 300 mln, osiągając 1,065 mld. Ta dramatyczna zmiana demograficzna zwiastuje erę, w której centra wzrostu i innowacji gospodarczej będą nieodwołalnie przesuwać się ku krajom „globalnego Południa”, a świat będzie musiał się przygotować na zmiany w geopolitycznej równowadze sił.
Demografia to tektoniczna siła, która wywołuje raz szybsze, a raz powolniejsze zmiany społeczne. Z jednej strony wywołuje przekształcenia struktur danych społeczeństw, doprowadza do migracji, głodu, dostępu do pracy itd. Z drugiej zaś zmienia oblicze narodów, szczególnie jeśli mówimy o polityce. Szczególnie, jeśli przyjrzymy się przypadkowi rewolucji. Jak dotąd duża część radykalnych zmian społecznych wynikała pośrednio z przyrostu populacji, połączonej z ograniczonym lub nierównomiernym rozwojem. Toteż na dynamikę demograficzną „globalnego Południa” możemy spojrzeć przez pryzmat koncepcji Jacka A. Goldstone’a, który jako kluczową przyczynę radykalnych zmian społecznych – przede wszystkim rewolucji – uznał czynnik przyrostu populacji, zauważając pewne prawidłowości na przestrzeni kilku okresów. Goldstone w pracy Revolution and Rebellion in the Early Modern World postawił pytanie, dlaczego fale kryzysów zdarzyły się w skali światowej właśnie w tych, a nie innych okresach. Wyjaśnienie okazuje się być jego zdaniem proste: jest to przyrost populacji, który oddziaływał na wszelkie instytucje życia społecznego. Dla przykładu eksplozja demograficzna lat 1500-1650 skutkowała osłabieniem instytucji państwa. Doprowadziła do inflacji i spadku wydolności państwa, wzrostu mobilności i rywalizacji elit oraz spowodowała wzrost potencjału mobilizacyjnego mas. Autor Revolutions and Rebellion in the Early Modern World dokonał analizy zmian demograficznych w latach 1500-1650, skutkujących kryzysami państw w skali globalnej – fala zaburzeń społecznych przeszła wówczas przez Portugalię, Hiszpanię, Włochy, Francję, Wielką Brytanię, Europę Środkową, Rosję, Turcję oraz Chiny. Goldstone koncentruje się na przykładzie rewolucji angielskiej z lat 1639-1642 oraz omawia rewolty we Francji i na Półwyspie Iberyjskim w połowie XVII w. Jego tzw. „prosta teoria rewolucji” zakłada, że czynnik przyrostu populacji wyzwalał „rewolucję cen”, wyzwalającą kryzys fiskalny państwa, mobilność i rywalizację elit oraz potencjał mobilizacyjny mas. Wypadkową powyższych impulsów stanowi wskaźnik napięcia politycznego, od nazwy ang. political stress indicator dalej nazywany funkcją psi. Przedstawiony w postaci wykresu wskaźnik dowodził w przypadku rewolucji angielskiej, że przełom ten był skutkiem długoterminowych zmian społeczno-ekonomicznych.
Goldstone dostrzegł, analizując wzrost liczby ludności w latach 1980-1981 w 25 państwach, zjawiska potwierdzające jego teorię. Przy przyroście szacowanym na co najmniej 3% rocznie doszło w tych krajach do różnorodnych kryzysów. Nie jest to zdaniem Goldstone’a jedynie statystyczna korelacja, lecz czynnik wyraźnie kształtujący sytuacje rewolucyjne.
Dynamiki przyrostu demograficznego są na „Południu” zróżnicowane, natomiast tendencja wzrostu jest stała. Według danych z 2023 roku roczny przyrost populacji w Nigerii wynosi 2,54%. To właśnie w szczególności niektóre państwa afrykańskie osiągają przyrost roczny w okolicach magicznej liczby 3%. Niger, położony w sercu Sahelu, jest prawdziwą demograficzną bombą z zegarem. Roczny przyrost populacji sięgający niemal 4% w połączeniu z dzietnością na poziomie 6,9 dziecka na kobietę sprawia, że Niger stoi w obliczu ogromnych wyzwań. Zapewnienie edukacji, opieki zdrowotnej i miejsc pracy dla tak szybko rosnącej populacji będzie wymagało tytanicznych wysiłków tego biednego kraju. W doświadczonej konfliktem Somalii, wysoki przyrost naturalny na poziomie niemal 3% rocznie jawi się jako dodatkowe obciążenie dla i tak niestabilnego państwa. Utrzymująca się przemoc oraz brak bezpieczeństwa tylko pogłębiają problemy związane z gwałtownym wzrostem populacji. Demokratyczna Republika Konga z rocznym przyrostem 3,1% i bardzo młodą strukturą wiekową mieszkańców stoi przed wyzwaniem zapewnienia godnych warunków życia dla rosnącej rzeszy młodych ludzi. Bez odpowiednich inwestycji w edukację i tworzenie miejsc pracy, ten ogromny potencjał demograficzny może przerodzić się w niepokoje społeczne. Mniej dostrzegane są obecnie takie kraje jak Mali i Angola, które pomimo różnych doświadczeń wojennych, łączy wysoka dzietność i roczny przyrost populacji przekraczający 3%. Oba kraje muszą zmierzyć się z wyzwaniem zapewnienia podstawowych usług i infrastruktury dla szybko rosnącej liczby mieszkańców, często w warunkach ubóstwa i niedorozwoju.
Pojawia się zatem kluczowe pytanie: czy nie stoimy u progu kolejnej fali rewolucji w świecie „Południa”? Demografia wywiera wstrząsy o nieobliczalnej skali. Możemy być pewni w tej sytuacji jednego: talebowskie „czarne łabędzie” nadlecą na „globalne Południe” raczej prędzej, niż później, wywołując niejedno polityczne trzęsienie ziemi.
Na koniec pozostawiłem bowiem czynnik w moim przekonaniu najważniejszy. Geografia, ekonomia, demografia i zmiana społeczna to czynniki wystarczające, do rozpoczęcia procesu przekształceń. Skala transformacji jest większa niż kiedykolwiek wcześniej, ponieważ poprzez zasięg oddziaływania różnorodnych sieci społecznych, jak i idei powstających w jakimkolwiek miejscu świata, dzięki cyfryzacji wzrasta konwergencja oraz stopień uczestnictwa krajów „globalnego Południa” w globalnym obiegu gospodarczym, choć tempo tego procesu jest zróżnicowane. Konieczna zaś dla przemian jest zmiana w umysłach – zmiana kulturowa.
Planetarne zasięgi oznaczają planetarne przemiany kulturowe. Wyznaczanie nowych granic i nowego języka, który wytwarza kulturę naszych czasów. Skala zmian społecznych rośnie. W takim kontekście „Arabska Wiosna” rozpoczęta w grudniu 2010 roku w Tunezji była nadal lokalną erupcją. Niemniej znaczącym dla naszych rozważań jest fakt, że to pojedynczy akt sprzeciwu, kiedy uliczny sprzedawca Mohamed Bouazizi dokonał aktu samospalenia w proteście przeciwko korupcji i trudnym warunkom życia, stał się iskrą, która rozpaliła falę protestów oraz demonstracji w całym świecie arabskim. Dzięki zasięgom mediów społecznościowych informacje o protestach błyskawicznie obiegły cały region, mobilizując społeczeństwa do walki z dyktaturami. Serwisy takie jak Facebook i Twitter stały się kluczowymi narzędziami w rękach demonstrantów. Pozwoliły na wymianę informacji, a mówiąc inaczej, sprawiły, że Mohamed jak i „zwyczajny” Nassim mogli mówić jednym językiem rewolucji. Przy potencjale rewolucyjnym, narastającym wraz z przyrostem populacji „Południa”, arabskie drżenia mogą być jedynie niewinnym wstrząsem, przed olbrzymim trzęsieniem.
Rewolucja nie jest jedynie stanem rzeczywistości, jest nade wszystko stanem umysłu i wizją narzucaną innym. Oczywiście, celem rewolucji jest zmiana realiów, natomiast ich najczęstszym efektem pozostaje zmiana percepcji. Tutaj tkwi zaś w moim przekonaniu obecna siła perswazyjna pojęcia jakim jest „globalne Południe”. Skądinąd, w tym kontekście leży źródło jego obecnej popularności.
Mimo, że „Południe” jako konkurencyjne określenie wobec „trzeciego świata” czy „krajów rozwijających się” powstało w latach 60. XX wieku, to dopiero zmierzch Zimnej Wojny wzmógł zainteresowanie pojęciem. Popularność zdobyło w szczególności wśród elit intelektualnych „północnych” uniwersytetów. Stało się wpierw elementem specjalistycznego żargonu nauk społecznych. Czy zatem Matthew Yglesias zasadnie pyta: czy „globalne Południe” jest terminem używanym przez zwyczajnych ludzi na całym świecie, czy jest to wyłącznie żargon akademicki?
Jest to bardzo istotna uwaga. Intelektualiści „akademiccy” wypełniają bowiem w ostatnich latach „globalne Południe” teoretycznymi uzasadnieniami. Kluczowa dla nich jest idea „hegemonii kulturowej”, a ściślej „kontrhegemonii”, której ucieleśnieniem ma być „Południe”. Poświęćmy temu zagadnieniu nieco uwagi.
Genealogii myśli tworzącej podwaliny pod myślenie o „globalnym Południu” możemy poszukiwać – nie wchodząc jednocześnie w zbyt odległe czasowo rejony intelektualne – w ideach włoskiego filozofa marksistowskiego António Gramsci’ego. (1891-1937). Położył on dla euroatlantyckiego myślenia fundamenty konceptualne pod kulturową analizę zjawisk związanych z dominacją, władzą czy zależnością. Przełożył język marksizmu dotyczący gospodarki i polityki, na język kultury i władzy. Gramsci zdefiniował bowiem kluczowe – dla powstałej później tradycji – pojęcie „hegemonii kulturowej”. Oznaczało ono sytuacje, w których dominujące grupy społeczne kontrolują narrację kulturową w celu utrzymania swojej władzy. Koncepcja hegemonii kulturowej stanowi kluczowy element w teorii kultury i polityki. Gramsci rozumiał ją jako dominację jednej klasy społecznej nad innymi, nie tylko przez przymus ekonomiczny czy polityczny, ale przede wszystkim przez zdolność do narzucenia oraz utrzymania swojego światopoglądu jako dominującego. W tej perspektywie, kultura staje się polem walki, gdzie klasy społeczne rywalizują o dominację. Kluczową rolę w tym procesie odgrywają intelektualiści, którzy, według Gramsci’ego, tworzą i utrzymują konsensus społeczny wokół dominującego światopoglądu. Państwo, w jego rozumieniu, nie jest jedynie narzędziem przymusu, ale również „aparatem hegemonicznym”, służącym do utrzymania dominacji klasy rządzącej poprzez konsensus kulturowy. Jednak hegemonia nie jest niezmienna; klasy podporządkowane mogą tworzyć kontrhegemonię, czyli alternatywne formy kultury i polityki, które kwestionują dominujący światopogląd. W odróżnieniu od innych marksistów, Gramsci podkreślał znaczenie ludzkiej woli w kształtowaniu historii, sugerując, że ludzka aktywność jest równie ważna co struktury ekonomiczne. W skrócie, dla Gramsci’ego hegemonia kulturowa dotyczy sposobów, w jakie klasy dominujące utrzymują swoją władzę, głównie poprzez kształtowanie kultury i światopoglądu.
Myśl Gramsci’ego, choć tworzył w odmiennym kontekście historycznym – latach 20. i 30. XX wieku – dostarczyła w latach 70. XX wieku narzędzi analitycznych dla badaczy o często odmiennym światopoglądzie. Jego koncepcja hegemonii, rozumiana jako dominacja nie tylko przez przymus, ale przede wszystkim przez zdolność narzucenia własnego światopoglądu, znalazła zdaniem niektórych odzwierciedlenie w relacjach między „globalną Północą” a „Południem”. W tym ujęciu, kraje „Północy” dominują nad „Południem” nie tylko ekonomicznie, ale także kulturowo i ideologicznie. Na przykład idea „intelektualistów organicznych” Gramsci’ego może być interpretowana jako opis elit z krajów „Południa” wspierających dominację „Północy”. Z kolei podkreślenie możliwości tworzenia sytuacji „kontrhegemonii”, alternatywnych form kultury i polityki kwestionujących dominujący światopogląd wyrażała szansę na sprzeciw wobec zastanego stanu. W kontekście „globalnego Południa” oznacza to potencjał do tworzenia własnych narracji przeciwstawiających się dominującemu dyskursowi „Północy”.
Matthew Yglesias dostrzegł zatem zasadnie w „globalnym Południu” źródło jego obecnej popularności. Jesteśmy świadkami tworzenia tzw. „teorii z globalnego Południa”, która ma łączyć różne sposoby myślenia ludów „Południa”: od wiedzy tubylczej, przez afrykański renesans, po myśl islamską i teorię postkolonialną. Reasumując – „globalne Południe” było zatem pierwotnie konstrukcją, koncepcją, projektem. Patrząc na nie metaforycznie, to jest ono wyjątkową ze względu na skalę – wielką machiną konwergencji kulturowej. Machiną, w której strumienie tradycji, kultur, wiedzy i nowych wizji świata spotykają się w jednym punkcie, tworząc syntezę. Ta płynna masa idei ujednolica świat „Południa”, formując nowe kształty wyobraźni i rozbudzając marzenia o świecie bardziej sprawiedliwym, w którym różnorodność jest postrzegana jako źródło siły, a nie podziałów. Tu zaczyna się narracja, mająca jednoczyć regiony. To idea spójnej opowieści, która niczym american dream i związane z nim soft power Stanów Zjednoczonych, ma stanowić koło zamachowe interesów „Południa”. Poprzez kulturę ku wspólnym celom i realnemu oddziaływaniu na rzeczywistość.
Teoria mająca źródło w kulturze, ma stawać się źródłem dla tworzenia wspólnej wizji globalnego świata, w którym ośrodki „kontrhegemoniczne” mają możliwość oddziaływania na rzeczywistość – także tą polityczną. Mówiąc obrazowo: koncepcja „Południa” ma kształtować wyobraźnię jako podstawę dla wyznaczenia celów działania. Toteż „globalne Południe” i jego kulturowe uzasadnienie ma lewarować pozycję utożsamianych z nim państw. Kapitał kultury zastępuje inne środki wpływu. Jeśli wojna jest przedłużeniem polityki innymi środkami, to kultura jest fundamentem, który wyznacza horyzont możliwości jej celów, wartości i działań. Teoretycy „Południa” dążą zatem ku stworzeniu silnych podstaw dla oddziaływania politycznego, a wszelkie nowe pojęcia są tworzeniem gruntu pod narracje sprzeciwu wobec obecnego porządku. Tak rodzi się soft power „globalnego Południa”.
Niemniej jednak za każdym zabiegiem periodyzacji czasu czy wyznaczenia granic w przestrzeni – w rodzaju Zachód/Wschód i Północ/Południe – kroczy intencja polityczna. Wyobraźnia przestrzenna kształtuje kultury polityczne, a te zachowania decydentów.
Spójrzmy zatem jak wyłania się obecnie jej polityczna treść.
Widok świata z i na „Południe”
Świat widziany z perspektywy „globalnego Południa”.
Najlepsze i najszlachetniejsze dary ludzkości nie mogą być monopolem określonej rasy lub kraju;
ich zakres nie może być ograniczony
ani nie może być postrzegany jako skarbiec skąpca zakopany pod ziemią
Jawaharlal Nehru, Odkrycie Indii
29 marca 2024 roku został opublikowany wywiad prezydenta Gujany Mohamed Irfaan Ali w BBC. Jest on emblematyczny. Po pierwsze dlatego, że przedstawiciel „Południa” w bezpośrednim retorycznym starciu odpiera zarzuty reprezentanta medialnego dyskursu „Północy”. Po drugie zaś Stephen Sackur, gospodarz programu BBC HARDtalk w wyjątkowo „niedyplomatyczny” i protekcjonalny sposób zachowuje się wobec głowy obcego państwa. Kwestią sporną był bowiem problem klimatu.
Gujana przeżywa w ostatnich latach niesamowity wzrost gospodarczy. Jest on napędzany odkryciem w 2015 roku złóż ropy naftowej u wybrzeży kraju. W 2022 roku PKB wzrosło o 64,4%, a w o ok. 38%. Wielki sukces nie pozostał niezauważony i stał się jednocześnie dla państwa zaczątkiem militarnego zagrożenia ze strony Wenezueli Nicolasa Maduro, stad znaczące środki zostały przeznaczone na modernizację niewielkich sił zbrojnych. Natomiast jeśli chodzi o sukces ekonomiczny to sedno dyskusji Irfaana Ali’ego i Stephena Sackura tkwi w tzw. holenderskich chorobach. Pod tym terminem rozumie się negatywne konsekwencje wynikające z szybkiego rozwoju kraju w wyniku nowo odkrytych zasobów, co paradoksalnie może szkodzić jego gospodarce (poprzez np. lawinowo wzrastającą korupcję).
Natomiast główną osią sporu w rozmowie w BBC HARDtalk stała się kwestia kosztów klimatycznych gospodarczego wzrostu Gujany. Prezydent Ali pyta bowiem: „Czy wiesz, że Gujana miała od zawsze las, który ma wielkość równą łącznej powierzchni Anglii i Szkocji? Jeśli las, który zatrzymuje 90,5 gigaton dwutlenku węgla… jeśli las, który my utrzymaliśmy przy życiu…”. Na co Sackur bezpardonowo pyta: „Czy to daje Wam prawo, aby uwolnić całe to zanieczyszczenie…?” – w domyśle wywołane przez wydobycie ropy. Ali nie daje się sprowadzić do narożnika i wbrew częstej uległości przedstawicieli ludów „Południa” odpowiada:
„Czy to daje Wam prawo, aby uczyć nas o zmianie klimatu? Ja pragnę nauczyć Was o zmianie klimatu. Ponieważ to my utrzymaliśmy ten las przy życiu. Las, który utrzymuje 90,5 gigaton dwutlenku węgla, który Wy chwalicie i nie płacicie nam za niego, nie widzicie jego wartości, a to ludzie z Gujany utrzymali las przy życiu. Zobacz – mamy najniższy stopień deforestacji na świecie i zobacz, nawet z eksploracją ropy i gazu, którą teraz dokonujemy, nadal będziemy utrzymywać czynnik net-zero [zero emisji netto]”.
Ta wymiana właśnie w tym miejscu okazuje się symboliczna. Narracja „Północy” nie stanowi już punktu oparcia, to jedynie punkt odniesienia dla dostrzegania własnej podmiotowości, a także – co pokazuje Irfaan Ali – dobitny przykład niesprawiedliwości, nadal utrzymywanej w stosunkach Północ-Południe. Dziennikarz BBC przypomina bardziej kompradora klimatycznego, wskazującego na zestaw oczekiwanych zachowań ze strony wodza jednego z kolonialnych plemion. Emancypacja prezydenta Ali’ego, a szerzej głosu z „globalnego Południa” wynika z obiektywnych czynników. Zmiany klimatyczne przynoszą tym państwom nieproporcjonalnie większe szkody. Popatrzmy na przykład Gujany. Jak stwierdza Irfaan Ali:
„Zmiana klimatu to egzystencjalna kwestia dla Gujany. Jesteśmy krajem przybrzeżnym, nisko położonym. Około 90% naszej populacji i gospodarki znajduje się poniżej poziomu morza. Więc dla nas to nie jest tylko kwestia środowiskowa, to jest kwestia przetrwania. I dlatego tak zdecydowanie angażujemy się w tę walkę. (…). Nie możemy zrezygnować z naszych zasobów kopalnych, bo to nasza droga do rozwoju. Ale możemy zrobić to w sposób zrównoważony i odpowiedzialny środowiskowo” .
Zmiany klimatyczne jak w soczewce skupiają w sobie zasadnicze elementy napięć pomiędzy „północną” a „południową” hemisferą. Podczas gdy kraje „Północy” są głównymi emitentami gazów cieplarnianych, to kraje „Południa” ponoszą znacznie większe koszty zmian klimatu. Sam ten fakt pogłębia dysproporcje i napięcia w relacjach Północ-Południe. Chociaż „globalne Południe” miało historycznie znacząco mniejszy udział w emisjach, to one najbardziej odczuwają skutki przemian. Zarówno zwiększonego natężenia ekstremalnych zjawisk pogodowych w rodzaju susz (kolejne fale głodu w Afryce – w 2024 roku np. w Zimbabwe; obecna sytuacja w Amazonii), powodzi (wystarczy spojrzeć na aktualny przykład olbrzymich powodzi na południu Brazylii w regionie Rio Grande do Sul), huraganów (Ameryka Środkowa), ale i spadków w produktywności rolnej oraz niedoborów żywności, a także problemów z dostępem do wody pitnej (np. Egipt). Dodajmy do tego fakt, że w zależności od potrzeb rynków, regularnie i ad hoc dochodzi do drenowania zasobów „Południa”. W zależności od potrzeb chwili, dochodzi do „surowcowej ekspansji”. Mimo końca ery kolonialnej, niektóre praktyki jako żywo przypominają działania wyjęte z np. epoki wiktoriańskiej. Kiedy wystąpiła wówczas potrzeba znalezienia rozwiązania pozwalającego na bezpieczną izolację kabli podmorskim między Wielką Brytanią a Stanami Zjednoczonymi pod koniec XIX wieku, potrzebny materiał znaleziono na Dalekim Wschodzie. Na początku lat 80. XIX wieku doszczętnie splądrowano w tym celu dżungle Malezji i Singapuru, w których to drzewa gatunku Palaquium gutta występowały. Z jednego dojrzałego drzewa uzyskiwano nawet koło 300 g lateksu, zwanego gutaperką. Bez niego niemożliwe było położenie transatlantyckiego kabla, wymagającego zużycia 250 ton lateksu – produkcja 1 tony kosztowała zatem ok. 900 tys. pni drzewnych.
Podobnie współczesny hi-tech wymaga pozyskiwania zasobów przy użyciu wysoce ekspansywnych metod. „Północ” surowce znajduje głównie na „Południu”, ze względu na dostępność i brak barier związanych z biurokracją oraz regulacjami środowiskowymi. Nie mówiąc o relatywnie prostszym korumpowaniu urzędników czy polityków. Na kanwie drenażu zasobów kraje „Południa” malowane są nadal nie jako część globu, lecz jako dzikie krainy – przedmiot ekspansji i eksploracji. Przy czym obecność „globalnego Południa” w globalnych łańcuchach dostaw w zakresie nowych technologii, incydentalnie sprowadza się do udziału większego niż dostarczenie surowców przez nisko opłacanych pracowników, w wysoce niebezpiecznych warunkach i skutkujących trującymi odpadami – patrz: indonezyjskie wysepki Bangka i Belitung, gdzie wydobywa się ok. 95% cyny w Indonezji, która jest stosowana w półprzewodnikach, dzięki czemu korporacja PT Timah zaopatruje bezpośrednio Samsunga. Buty globalnego inwestora, który szuka wykwalifikowanej siły roboczej, dobrego komunikowania i redukcji kosztów, zazwyczaj nie stają na „Południu”, ze względu na brak kwalifikacji wśród kadr, a także tradycji przemysłowych oraz częstokroć niestabilności politycznej. Stąd rola krajów „Południa” sprowadza się zazwyczaj do dostarczania zasobów naturalnych. Toteż np. Afryka jest znaczącym źródłem metali takich jak kobalt, miedź i mangan, istotnych dla produkcji baterii oraz urządzeń elektronicznych. W szczególności kobalt jest kluczowym składnikiem baterii litowo-jonowych stosowanych w pojazdach elektrycznych i smartfonach. Np. Demokratyczna Republika Konga posiada ponad 60% światowych rezerw kobaltu.
Natomiast Ameryka Południowa jest liderem w wydobyciu litu, gdzie aż połowa światowego wydobycia ma miejsce (głównie w Chile, Boliwii i Argentynie). Eksploatacja litu ma znaczący wpływ na środowisko naturalne. Procesy wydobywcze, zwłaszcza te związane z solniskami, wymagają ogromnych ilości wody, co w regionach suchych, jak np. pustynia Atacama w Chile, prowadzi do degradacji lokalnych ekosystemów, zaniku roślinności oraz problemów z dostępem do wody dla lokalnych społeczności Dodatkowo, metody wydobycia litu mogą prowadzić do zanieczyszczenia wody, degradacji gruntów i potencjalnego skażenia wód gruntowych. W Boliwii, gdzie lit wydobywany jest z solnisk na wysoko położonym płaskowyżu andyjskim, eksploatacja ta pochłania również znaczne ilości wody, co jest problematyczne w regionie już borykającym się z niedoborami wodnymi. Z drugiej zaś strony nie można nie wspomnieć o odmiennym problemie z wodą – wzrastającym poziomem mórz. Zagraża on co najmniej 190 mln ludzi obecnie, a w 2050 roku liczba ta się podwoi.
Dodajmy do tego afrykańskie wysypiska technologicznych śmieci, a w szczególności Ghanę, nazywaną czasem składowiskiem śmieci Zachodu. E-śmietnisko w Agbogbloshie w stało się jednym z największych na świecie skupisk zużytej elektroniki. Początek i koniec – globalne łańcuchy produkcyjne zaczynają i kończą się na „Południu”. Od surowców ku odpadom. Obecność krajów „globalnego Południa” w cyklu życia produktu sprowadza się do wydobycia surowca, a następnie znalezienia miejsca dla odpadu. Zarówno aspekt drenażu zasobów, jak i oddziaływanie na klimat, mają wyjątkowo ważną rolę dla narracji „Południa”. To nie przypadek, że Irfaan Ali tak mocno podkreślał zaangażowanie Gujany w ochronę środowiska. Ma ono także źródło w kulturze. Albowiem Natura w myśli „Południa” pełni zupełnie inną funkcję niż dla „Północy”, a narracja klimatyczna dotyka tym samym serca sposobów myślenia o świecie. Kultura tworzy filtr, przez który chaos (Natura) przecedza się w porządek (Kultura). Natomiast jest on zasadniczo inny niż na „Północy”, która zasadniczo przeciwstawiała jak dotąd Naturę-Kulturze. Natura w społecznościach „Południa” nie jest elementem odrębnym wobec kultury. To zazwyczaj uzupełniające się światy.
Nie dość, że zmiana klimatu namacalnie doświadcza ludzi przez zjawiska pogodowe, to dodatkowo elementy środowiska naturalnego stanowią nierozerwalną część wierzeń, a nawet kosmologii mieszkańców „globalnego Południa”. To część tzw. „tubylczej wiedzy”, która wyznacza sposób, w jaki kultury „Południa” podchodzą do takich zagadnień jak globalne ocieplenie. Nic dziwnego zatem, że Natura, czyli środowisko i klimat, są wraz z kulturą prymarnym doświadczeniem jednoczącym „globalne Południe”. To fundamentalne zagadnienie wyznacza już na podstawowym poziomie płaszczyznę sporu na osi Północ-Południe.
Posiadanie przeciwieństwa sprawia, że „globalne Południe” ma naturalny punkt odniesienia, który wzmaga spójność i ujednolica narrację głosów społeczeństw „Południa”. Jest ono istotne, ponieważ kontekst klimatyczny dotyka szeregu dziedzin, będących wyzwaniami o charakterze globalnym. Tutaj leży zarazem kluczowa płaszczyzna porozumienia między różnorodnymi bytami z „Południa” – wspólny interes w wymiarze zarówno politycznym, ekonomicznym i kulturowym.
Środowisko oraz klimat to dwa zasadnicze elementy ich wspólnej agendy. Na tej płaszczyźnie kształtują się polityczne oraz prawne koncepcje takie jak: „sprawiedliwości ekologicznej”, „sprawiedliwości środowiskowej”, „sprawiedliwości klimatyczne” (już same to rozróżnienia wskazują na wagę zagadnienia), „zrównoważonego rozwoju” czy „globalne nierówności”.
(nie)Zaangażowanie
W poszukiwaniu uzasadnienia dla „globalnego Południa”, zastanawialiśmy się zarówno nad kryteriami przynależności do tego wyobrażonego obszaru, jak i dostrzegliśmy główne płaszczyzny porozumienia między społecznościami nazywanymi tym mianem. „Południe” ma szereg wspólnych interesów, przy czym zasadnicze kwestie mają charakter kulturowy – jako spójna opowieść i wizja globalnego świata – a następnie środowiskowy (klimatyczny) oraz ekonomiczny (nierówności etc.).
Na podstawie tychże płaszczyzn klarują się zaś wspólne dążenia, postawy, cele, stanowiska, inicjatywy. Postępuje tym samym legitymizacja polityczna. Od momentu uformowania Ruchu Państw Niezaangażowanych, wytwarzano różne formaty współpracy. W latach 60. XX wieku w ramach ONZ powstała Grupa 77, reprezentująca kraje rozwijające się, a za jej cel wyznaczono dążenie do sprawiedliwszego podziału zasobów i wpływów na świecie. Miała ona charakter promocji, pierwszej międzynarodowej platformy soft power „globalnego Południa”, ponieważ to w jej ramach zaczęto wprowadzać ten termin na salony polityki. Natomiast do kresu Zimnej Wojny główną tubą państw wówczas zwanych „Trzecim Światem”, był ruch niezaangażowania.
Toteż kluczową cechą, która odróżnia Ruch Państw Niezaangażowanych – a jednocześnie powiązany z nim „Trzeci Świat” – od obecnych inicjatyw jest zaangażowanie. Próba realnego oddziaływania na rzeczywistość. Ruch Państw Niezaangażowanych, reprezentował kraje, które starały zachować neutralność między dwoma rywalizującymi blokami – zachodnim i wschodnim. Ideologia tego ruchu była mocno zakorzeniona w antykolonializmie i dążeniu do ekonomicznej niezależności, co miało chronić je przed wpływami zewnętrznymi oraz pozwalać na samodzielne kształtowanie wewnętrznych polityk.
Współczesne „globalne Południe, choć częściowo wywodzące się z tego samego ducha „Trzeciego Świata”, wyraźnie różni się pod względem postawy i zaangażowania w globalne sprawy. Angażuje się w próby rozwiązywania wyzwań takich jak zmiany klimatyczne, nierówności ekonomiczne, czy bezpieczeństwo międzynarodowe. Postawa „Południa” jest bardziej dynamiczne i proaktywne w porównaniu neutralności zimnowojennej.
Staje się ona namacalna już po spojrzeniu na flagowe współczesne inicjatywy. Na Dalekim Wschodzie już w 1967 roku założono ASEAN – Stowarzyszenie Narodów Azji Południowo-Wschodniej z siedzibą w Dżakarcie. Zrzeszone w nim są wszystkie państwa regionu poza Timorem Wschodnim. Pierwotny powód zacieśnienia współpracy to groźba rozprzestrzenienia komunizmu, natomiast obecnie stanowi ono platformę przyspieszenia wzrostu gospodarczego i współpracy państw regionu. Co interesujące, jeśli chodzi o kontekst kultury politycznej, ASEAN uchwalił nawet regionalną Deklarację Praw Człowieka w 2012 roku. Ten dokument może w przyszłości stworzyć podwaliny pod azjatycki system ochrony praw człowieka, opierający się na innych niż europejskie wartościach. Warto także wspomnieć o Unii Afrykańska (powstała w 2002 roku – Addis Abeba) – kontynentalnej organizacji polityczno-gospodarczej, wzmacniającej solidarność afrykańską oraz wspierającą integrację oraz rozwój kontynentu. Dołączenie do G20 za wstawiennictwem Indii Unii Afrykańskiej we wrześniu 2023 roku (odtąd faktycznie G21) stanowi apogeum wzrostu znaczenia tej organizacji. Ona także tworzy podwaliny dla regionalnej aksjologii w Afrykańskiej Karcie Praw Człowieka.
Z kolei Liga Państw Arabskich 2004 (1945 rok – Kair) czy też Organizacja Państw Amerykańskich (1948 rok – Waszyngton) zrzeszające część krajów „globalnego Południa” stanowią jedne z fundamentów ładu powojennego. Niemniej powstające obecnie inicjatywy takie jak BRICS (powstał w 2009 roku – Szanghaj), nie stanowią jedynie zrzeszeń państw, łączących ich interesy. To z założenia inicjatywa mająca stawać się przeciwwagą dla dominacji krajów „Północy”. Sukces marketingowo-polityczny akronimu BRIC(S) sprawił, że jak grzyby po deszczu wyrastają w ostatnich latach nowe propozycje współprac, takie jak CIVETS (Kolumbia, Indonezja, Wietnam, Egipt, Turcja i Republika Południowej Afryki), MINT (Meksyk, Indonezja, Nigeria i Turcja) czy MIST (Meksyk, Indonezja, Korea Południowa, Turcja). Często współtworzą je państwa będące na pograniczu „Północy” i „Południa”, widząc we współpracy z rozwijającymi się gospodarkami możliwości wzmocnienia własnej pozycji.
Każda z wymienionych inicjatyw, w mniejszym lub większym wymiarze, wpływa na lewarowanie statusu „globalnego Południa” na arenie międzynarodowej. Nie jest to już dystansowanie się wobec gry mocarstw, lecz aktywne uczestnictwo w rozgrywce.
Gdzie „Północ” spotyka się z „Południem”, czyli punkty centralne na globalnej szachownicy
„Globalne Południe” stara się obecnie wyznaczyć swoją pozycję na globalnej szachownicy. W kontekście powstającej nowej rzeczywistości, „Południe” nie jest już tylko pionkiem w rękach mocarstw, lecz przekształca się w gracza, który ma realny wpływ na kształtowanie globalnego porządku. W miarę jak krajobraz globalnej polityki i ekonomii ewoluuje, „globalne Południe” staje się coraz bardziej widocznym i aktywnym uczestnikiem na międzynarodowej arenie. Już sam ten fakt jest odzwierciedleniem dziejących się głębokich przemian na globalnej szachownicy.
Czy faktycznie „Południe” może być uznane za gracza w tej rozgrywce? Mówienie o jednej strategii „Południa” byłoby daleko idącym nadużyciem. Natomiast w kontekście centralnych punktów zbiegu interesów głównych mocarstw, stanowisko „Południa” okazuje się częstokroć nad wyraz jednolite. Tymi punktami są: Tajwan, Ukraina i Gaza. Wobec tych trzech globalnie kluczowych stref konfliktu strategicznego „globalne Południe” prezentuje nad wyraz spójną postawę. Stanowiska „Południa” w tych sprawach są kształtowane przez kombinację trzech elementów: solidarności z innymi rozwijającymi się narodami; pragmatyczne rozważania interesu narodowego oraz reakcje na politykę i postawy krajów „północnych”.
Zacznijmy od najmniej palącej obecnie rozgrywki: kwestii Tajwanu. Tajwan jest traktowany przez państwa „globalnego Południa” z dużą dozą ostrożności. Wiele krajów obawia się antagonizowania Chin ze względu na ich gospodarczo-polityczną potęgę. Znaczna ich część jest głęboko ekonomicznie związana z Chinami, które są głównym partnerem handlowym oraz inwestycyjnym. Stanowisko „Południa” wobec Tajwanu, mimo utożsamiania się z sytuacją na Formozie oraz zaliczania Tajpej do grona „globalnego Południa”, charakteryzuje się brakiem otwartego poparcia dla niepodległości Tajwanu lub jego mocniejszego międzynarodowego uznania, głównie z powodu potencjalnych konsekwencji przekraczania dyplomatycznych granic z Chinami. Polityka „jednych Chin”, a z drugiej strony amerykańska „strategiczna dwuznaczność” w odniesieniu do Tajwanu sprawiają, że kraje „globalnego Południa” starają się zachować równowagę pomiędzy obydwoma mocarstwami. Jedynie Indie prowadzą aktywną politykę w tym zakresie, stając się dla Tajpej partnerem dywersyfikującym dotychczasowe pole gry chińsko-amerykańskiej. Na „Południu” zaś istnieje świadomość potrzeby utrzymania stabilności w Cieśninie Tajwańskiej ze względu na jej globalne implikacje gospodarcze, zwłaszcza w sektorach takich jak produkcja półprzewodników. Toteż w tym punkcie centralnym globalnej strategii mamy do czynienia z kontynuacją niezaangażowania. Prawdopodobnie do czasu realnego kryzysu.
Zniuansowana i czasami sprzeczna natura takiego stanowiska o wiele silniej jest widoczna w przypadku gorącego konfliktu, jakim jest obecnie wojna w Ukrainie. Przykładem spojrzenia z „Południa” na wojnę w Ukrainie są m.in. analizy singapurskiego analityka Kishore Mahubhani’ego. Tworzy on perspektywę, w której to „[…] po zakończeniu zimnej wojny, amerykańscy przywódcy zdradzili obietnice, zarówno wyrażone wprost, jak i ukryte, które złożono przywódcom rosyjskim. Waszyngton obiecał bowiem Moskwie, że po demontażu Układu Warszawskiego nie rozszerzy NATO na wschód, aby zagrozić Rosji”. W tym ujęciu USA oszukały Rosję i podjęły „fatalną decyzję o rozszerzeniu NATO”. Co więcej, Mahbubani przywołuje bezkrytycznie myśl Johna Mearsheimera, piszącego, że: „[…] amerykańscy politycy odegrali również kluczową rolę w wywołaniu poważnego kryzysu z Rosją o Ukrainę”. Wszystko to świadczy w jego przekonaniu o krótkowzroczności USA i Europy, bo przecież, jak dowodzi Singapurczyk, „[…] w dwudziestym pierwszym stuleciu Europie nie będą zagrażać rosyjskie czołgi i rakiety”, a Rosja w przyszłości „wyłoni się jako kluczowy sojusznik Ameryki”. Mahbubani pisał swoją książkę w 2020 roku, w której jak widać wielokrotnie raził, mówiąc eufemistycznie, naiwnością. Mimo to jego opinia, nawet po wybuchu konfliktu, okazała się konsekwentna. Niemniej wyraził w niej stałą postawę intelektualnych elit „Południa” wobec wojny w Ukrainie. „To nie jest nasza wojna”, a dodatkowo „to wojna sprowokowana przez Zachód” – zdają się powtarzać. Z punktu widzenia m.in. Singapuru jest to wojna na Antypodach, a jej konsekwencje zdają się być jedynie regionalne.
Tym ciekawsze, że Mahbubani jest wyrazicielem dominującego stanowiska wobec wojny w Ukrainie. Opinia, wedle której, to ekspansja NATO zmusiła Rosję do ataku jest na „globalnym Południu” bardzo powszechna. Skądinąd widocznym znakiem postawy „Południa” na arenie międzynarodowej są głosowania na forum ONZ. Większość krajów „Południa” wstrzymuje się od głosu lub opowiada się przeciwko rezolucjom potępiającym Rosję. Reakcja „Południa” ma swoje źródło w polityce niezaangażowania, natomiast nie mniej ważne są interesy gospodarcze z Rosją oraz głęboka niechęć do bezkrytycznego przyjmowania zachodnich stanowisk, które często odbierane są jako obarczone hipokryzją i samozachowawczym egoizmem. Państwa „globalnego Południa” w kontekście wojny patrzą przede wszystkim na ekonomiczny interes, np. możliwość zysku przy partycypacji w omijaniu sankcji na Rosję. Taka postawa jest w ich przekonaniu uzasadniona „odwiecznymi” pouczeniami „Północy” do „właściwego zachowania”, w wojnie, która niczym nie różni się od wojen mocarstw europejskich na innych kontynentach. Tyle że dla „Południa” nie jest ono oczywiste, a konflikt nie został mu przedstawiony w zrozumiały sposób.
Drogą do zmiany percepcji „globalnego Południa” jest zmiana narracji. Próba pokazania konfliktu w języku adekwatnym dla tych państw. Języku nie będącym opisem gry mocarstw, lecz walk Dawidów z Goliatami. Kolonialny dyskurs jest bowiem jednym ze sposobów charakteryzowania wojny w Ukrainie i jednocześnie określa on Rosję nie jako ofiarę, lecz jako sprawcę, który w niczym nie różni się od imperialnych praktyk potęg północnych. Rosja manipuluje bowiem historycznymi urazami i gra na antyzachodnich nastrojach. Toteż ukraińscy decydenci zasadnie na wiosnę 2023 roku starali się właśnie taką narracją przekonywać „globalne Południe” do swojej racji. „Kiedy mówimy o Globalnym Południu, bardzo ważne jest, aby mieć je na pokładzie Formuły Pokoju i szczytu pokojowego – mówił Wołodymyr Zełenski podczas konferencji prasowej w drugą rocznicę rosyjskiej inwazji. – Są państwa w Ameryce Łacińskiej i Afryce, które wciąż balansują i nieco się wahają. Pracujemy nad tym, by wybrały stronę pokoju”. Niwelowanie narracji rosyjskiej sprowadza się zatem do dyplomatycznych oraz medialnych prób przekłucia wizji wojny made in Russia. Ukazanie Rosji jako kolejnego imperium, prowadzącego wojnę kolonialną, jest dla Ukrainy w żywotnym interesie, a co więcej to warunek sine qua non przekonania „globalnego Południa” do holistycznego spojrzenia na toczącą się na ukraińskich ziemiach wojnę. Perspektywy ofiar agresji, a nie narzędzia w ręku „północnych” mocarstw.
Niemniej jednak bez wątpienia najbardziej istotnym punktem centralnym dla „Południa” jest jedyny z nich, który nie odnosi się bezpośrednio do rywalizacji USA-Chiny. Mowa o konflikcie bliskowschodnim i jego obecnej odsłonie: sytuacji wojennej w Gazie. W kwestii Gazy, kraje „globalnego Południa” prezentują zjednoczony front, wyraźnie potępiając działania Izraela przeciwko Palestyńczykom. Głęboka solidarność wynika z doświadczeń kolonialnych i silnie zakorzenionego antyimperializmu. A także z poczucia niesprawiedliwości, związanego z – w opinii „Południa” – niesymetryczną odpowiedzią Izraela na atak Hamasu z 7 października 2023 roku. W Gazie, według najnowszych danych palestyńskiego Ministerstwa Zdrowia (na dzień 14 maja 2024 r.), zginęło co najmniej 35,173 osób, w tym ponad 14,500 dzieci, a rannych zostało ponad 79,061 osób, przy czym ponad 10,000 uznaje się za zaginione. W okupowanym Zachodnim Brzegu zginęło co najmniej 498 osób, w tym 124 dzieci, a rannych zostało ponad 4,950 osób. Z kolei w Izraelu liczba ofiar śmiertelnych z ataków z 7 października sięgnęła 1,139 osób oraz co najmniej 8,730 rannych.
Natomiast, jak pokazuje medialny szum, narasta on dopiero wówczas, kiedy dochodzi do śmierci przedstawicieli „Północy” (patrz: śmierć siedmiu wolontariuszy w wyniku działań IDF w nocy z 1 na 2 kwietnia 2024 r.) – życie, przynajmniej z „geopolityczno-medialnego” punktu widzenia, nie jest życiu równe. Podobnie jak wspomniani Rohinjga czy ofiary konfliktu w Jemenie bądź Sudanie, śmierć i rany Palestyńczyków w Gazie są czymś dalekim, a przede wszystkim niedoreprezentowanym. Dopiero w momencie pojawienia się ofiar w postaci przedstawicieli „globalnej Północy”, świat mediów z pełną mocą ukazuje zakres tragedii, do której dochodzi na naszych oczach. Paradoksem zaś jest, że śmierć 100 dziennikarzy związanych ze stroną palestyńską (przy 4 izraelskich ofiarach) nie staje się godnym odnotowania faktem medialnym na „Północy”. Skądinąd solidarność dziennikarska okazuje się także mieć swoje granice. Oczy pozostają szeroko zamknięte.
Fakty są zaś takie, iż Gaza została zdewastowana przez IDF. Szyld „wojny z Hamasem” sprawił, że ponad połowa domów w Gazie została zniszczona lub uszkodzona, podobnie jak 80% obiektów handlowych i 73% budynków szkolnych. Z 35 szpitali tylko 12 działa częściowo, a 83% studni wodonośnych nie funkcjonuje.
Toteż reakcje „Południa” stają się skrajne, aczkolwiek emocjonalnie zrozumiałe. Nawet decydenci polityczni nie hamują swych wypowiedzi i emocji. Prezydent Brazylii porównał działania Izraela w stosunku do Palestyńczyków w Gazie do Holokaustu. Republika Południowej Afryki złożyła skargę do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości (MTS) w Hadze, oskarżając Izrael o popełnienie ludobójstwa w Strefie Gazy. MTS uznał swoją jurysdykcję w tej sprawie i wydał orzeczenie nakazujące Izraelowi podjęcie wszelkich możliwych środków w celu zapobiegania aktom ludobójstwa, nie wprowadzając jednak zawieszenia broni. Dodatkowo także Meksyk i Chile złożyły wniosek do Międzynarodowego Trybunału Karnego o zbadanie zbrodni wojennych popełnionych na cywilach w Gazie. Wiele innych państw „globalnego Południa”, w tym Algieria, Kolumbia, Boliwia, Bangladesz i Dżibuti, poparło te inicjatywy prawne. Toteż wsparcie dla Palestyny ze strony „Południa” manifestuje się na arenie międzynarodowej, poprzez liczne inicjatywy prawne skierowane przeciwko Izraelowi, co wpisuje się w narrację „globalnego Południa” przeciwko niesprawiedliwościom, które, jak uważają, mają miejsce w Gazie. Działania tego rodzaju zbierają już pierwsze plony, bowiem prokurator MTK Karim Khan zarekomendował postawienie w stan oskarżenia, poza trzema liderami Hamasu, także premiera Izraela i ministra obrony jego rządu. To bezprecedensowa sytuacja i pokaz realnych konsekwencji jednolitego głosu oraz generowanej przez niego presji.
Z kolei Izrael ustami Gilada Erdana, ambasadora przy ZO ONZ, określił narody zjednoczone „organizacją terroru”, a Zgromadzenie Ogólne „kolaborantami Hamasu”. Po przemówieniu zaś, ostentacyjnie zniszczył miniaturową replikę Karty Narodów Zjednoczonych. Akt ten był protestem przeciwko rezolucji, która wzywała Radę Bezpieczeństwa do pełnego uznania Palestyny za państwo. Erdan argumentował, że rezolucja narusza Kartę Narodów Zjednoczonych i oskarżył Zgromadzenie o wspieranie terroryzmu poprzez wspieranie palestyńskiej państwowości. W odniesieniu do zarzutów o ludobójstwo ze strony państw „Południa”, ambasador zbiorczo skrytykował rzekomą stronniczość instytucjonalną, a sam ONZ oskarżył o antysemityzm i nieskuteczne zwalczanie nienawiści. Erdan zwrócił uwagę – w tym przypadku nie bez racji – że Izrael jest jedynym krajem, który ma obowiązkowy punkt porządku obrad na każdej sesji Rady Praw Człowieka ONZ i potępił narody zjednoczone za przyjęcie większej liczby rezolucji przeciwko Izraelowi niż jakiemukolwiek innemu krajowi. Mimo ostrego sprzeciwu Erdana, presja „globalnego Południa” i części społeczeństw „Północy” okazała się skuteczna. Po raz pierwszy USA nie wsparły Izraela i nie zawetowały marcowej rezolucji o zawieszeniu broni, co pozwoliło na jej dalsze procedowanie w Zgromadzeniu Ogólnym.
Dodajmy do pejzażu prawnego, także ten społeczny. Reakcja większości państw „Północy” była przychylna Izraelowi, często wbrew woli znacznej części obywateli tych państw. Marsze, wiece, inicjatywy organizacji pozarządowych miały charakter propalestyński. Emblematyczne stały się zaś studenckie protesty na uniwersytetach w Stanach Zjednoczonych. Studenci, jak w latach 60. w stosunku do wojny w Wietnamie oraz 80. XX wieku w odniesieniu do sprzeciwu wobec polityki apartheidu w RPA, tym razem wystąpili przeciwko wsparciu USA dla Izraela w prowadzonych operacjach przeciwko Hamasowi w Gazie. Młodzież, skądinąd często mająca więzi osobiste z „globalnym Południem”, stanowi spiritus movens przebijania baniek informacyjnych, w których w odniesieniu do konfliktu bliskowschodniego nieświadomie uczestniczymy. Ich jednoznaczna postawa przeciwko wsparciu dla Izraela jest pokazem siły medialnej w kontekście kreowania narracji i wpływania na postawy społeczne.
Na liniach przecięcia, takich jak Gaza, uwidaczniają się medialne oraz technologiczne różnice. Nierówności i dysproporcje rysujące się w przestrzeni medialno-technologicznej ukazują, jak „Zachód/Północ” stosuje podwójne standardy wobec globalnych konfliktów, co zwrotnie znacząco wpływa na krytyczną ocenę zachodniej polityki przez „globalne Południe”.
„Południe” uderza w globalne struny. Masowe wezwania do natychmiastowego zawieszenia broni oraz krytyka wobec mocarstw za ich podwójne standardy i niezachwiane wsparcie dla Izraela stanowią wyraz wspólnego stanowiska – skutkiem jednomyślności oraz solidarności jest zaś wzmocnienie siły głosu z „Południa”. Inaczej niż „Trzeci Świat”, „globalne Południe” przestaje kojarzyć się jedynie z zależnością, zacofaniem oraz ubóstwem, lecz z perspektywą. A wizja, to pierwszy krok ku podmiotowości.
Liderzy i Interesanci. Między szachami, chaturaji i weiqi
Woda w rzece płynie, nie czekając na tego, który ma pragnienie
Przysłowie afrykańskie
Kto jest wielkim bossem „globalnego Południa”? – takim pytaniem przywitali czytelników redaktorzy czasopisma The Economist na początku kwietnia 2024 roku. Poszukajmy na nie odpowiedzi.
Dla Indii „globalne Południe” to idealny lewar do oddziaływania na politykę światową. Tym samym działania decydentów z Delhi dążą ku zajęciu pole position w wyścigu do liderowaniu peletonowi państw „Południa”. Na posiadaniu Indii w swoim bloku geopolitycznym zależy zarówno Chinom oraz Rosji, jak i Stanom Zjednoczonym. Premier Narendra Modi stara się wykorzystywać tę rywalizację do realizacji interesów swojego kraju. Naturalnym zatem w perspektywie New Delhi staje się próba stanięcia na czele trzeciej siły – podobnie jak w okresie Zimnej Wojny w przypadku Ruchu Państw Niezaangażowanych i „Trzeciego Świata”.
Głos Indii i ich postawa w stosunku do „Północy” (Zachodu) zostały explicite wyłożone na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa w lutym 2024 roku, gdzie minister spraw zagranicznych Subrahmanyam Jaishankar stwierdził, że:
„Różne kraje i różne relacje mają różne historie. (…) Myślę więc, że dzisiaj ważne jest rozróżnienie między byciem nie-zachodnim a anty-zachodnim. Z pewnością scharakteryzowałbym Indie jako kraj, który nie jest Zachodem, lecz który ma niezwykle silne relacje z krajami zachodnimi, które z dnia na dzień stają się coraz lepsze”.
Indie pozycjonują się zatem jako pośrednik, nie-zachodni kraj będący reprezentantem interesów „Południa”. Delhi pragnie wyznaczać postawę zarówno wobec „Północy”, jak i wskazywać kierunek konwergencji interesów oraz wizji porządku świata dla mniejszych graczy. W styczniu 2024 roku Jaishankar stwierdził bowiem dobitnie, że „globalne Południe” to: „sposób myślenia, solidarność i samodzielność”. To głos Indii najmocniej przebija się w dwóch kluczowych punktach globalnej szachownicy dla relacji chińsko-amerykańskich – w podejściu do kwestii Tajwanu oraz wojny w Ukrainie. Jak podkreśla Patryk Kugiel z PISM: „W stosunku do Ukrainy Indie prowadzą od dwóch lat konsekwentną politykę tzw. neutralności, niezrażania nikogo, ale i niepotępiania Rosji. Nie stają po żadnej ze stron, nawołują do politycznego i pokojowego zakończenia wojny. A jednocześnie korzystają na tej sytuacji”. Punktem kluczowym tego podejścia zarówno dla Indii jak i całego „globalnego Południa” jest ekonomizacja polityki zagranicznej, czyli maksymalizacja zysku z podejmowania decyzji w polityce międzynarodowej. Wzorem Delhi także inne państwa „Południa” zachowują się wedle owego modus operandi, np. w kwestii czerpania korzyści z omijania sankcji zachodnich przez Rosję po agresji z lutego 2022 r.
Kwestia Tajwanu stanowi płaszczyznę miękkiej gry między Indiami a Chinami, gdzie Delhi stara się nie antagonizując Pekinu, czerpać korzyści ze współpracy z Tajpej. Im bardziej będzie rosła siła Indii, a różnice rozwojowe w stosunku do Chin będą niwelowane, tym mocniej pojawią się napięcia na linii dwóch największych populacji globu. Natomiast tym miejscu warto jednak przejść do bardziej ogólnego zagadnienia: czy Indie i Chiny to wciąż „globalne Południe”? Zasadne zdaje się traktowanie obydwu jako samodzielnych aktorów, z racji pozycji, którą Delhi i Pekin uzyskały w ostatnich latach. Zaliczanie ich do „globalnego Południa” jest bowiem problematyczne, ze względu na rozwój obydwu państw w ostatnich dziesięcioleciach. Tyczy się to w szczególności Chin, natomiast Indie także nie są już jedynie kojarzone z „Trzecim Światem”. Zarówno XI Jinping jak i Narendra Modi dążą w autonomiczny sposób do zmiany reguł gry na „globalnej szachownicy”. Jak dotąd nie starali się przewrócić stolika, lecz przekształcić zasady, w ramach których prowadzona jest rozgrywka. Być może „szachownica” staje się nieadekwatną metaforą porządku światowego? Co do zasady „północnocentryczna” i wywodząca się z kultur „Północy”, opisuje konwencjonalny rodzaj gry, w pewnym stopniu narzucany przez dawne imperia kolonialne. Reguły gry, do których dążą azjatyckie potęgi, zasadniczo różnią się od euroatlantyckich tradycji.
Z perspektywy Indii i Chin możemy bowiem mówić o równie zasadnych metaforach, w adekwatniejszy sposób ukazujących zmiany w myśleniu o globalnej polityce międzynarodowej z ich perspektywy. Strategię Delhi moglibyśmy zatem przedstawić jako dążenie ku rywalizacji wedle zasad chaturaji – starożytnej indyjskiej gry strategicznej. Rozgrywana była na standardowej szachownicy 8x8 przez czterech graczy. Każdy miał zestaw składający się z króla, gońca (zwanego słoniem), skoczka, wieży (zwanej łodzią) i czterech pionków. Ruchy determinowały rzuty kostkami, a celem było zdobycie jak największej liczby punktów poprzez zbijanie figur i szachowanie przeciwników. Gra kończyła się, gdy trzech graczy zostało wyeliminowanych, a sukces zależał od strategicznych manewrów i przewidywania ruchów rywali.
Sukces, zarówno w grze, jak i w polityce, polega na maksymalizacji własnych korzyści, a nie na całkowitym zwycięstwie. Każdy ma ograniczone zasoby i musi nimi mądrze zarządzać, tworząc tymczasowe sojusze i manewrując między sprzymierzeńcami a przeciwnikami. Toteż chaturaji można postrzegać jako metaforę strategii Indii w polityce międzynarodowej. Czterej gracze symbolizują główne mocarstwa światowe, w tym Indie. Promowana przez ministra spraw zagranicznych S. Jaishankara strategia Indii, określana jako „wielowektorowość” (czy też jako „wielostopniowość” – multi-alignment), w fundamentalny sposób odzwierciedla tę koncepcję. Indie dążą do utrzymania dobrych relacji z różnymi mocarstwami, korzystając z napięć oraz sprzeczności, aby maksymalizować swoje wpływy. Tak jak w chaturaji, sukces zależy od zręcznego manewrowania oraz przewidywania ruchów przeciwników, toteż Delhi stara się zachować elastyczność i niezależność, unikając trwałych powiązań, które mogłyby ograniczyć ich swobodę działania.
Z kolei chińska kultura strategiczna, jak przenikliwie opisywał ją m.in. Henry Kissinger, oparta jest na weiqi, czyli „grze otaczających pionków” . Weiqi (znane również w Japonii jako go, lub w Korei jako baduk), to starożytna chińska gra strategiczna dla dwóch graczy, rozgrywana na planszy złożonej z 19x19 linii. Gracze na zmianę rozmieszczają swoje czarne i białe kamienie, starając się otoczyć większą powierzchnię planszy niż przeciwnik. Weiqi to gra terytorialna, w której kluczowe jest strategiczne myślenie, przewidywanie ruchów przeciwnika i budowanie silnych struktur obronnych. Struktura rozgrywki kładzie nacisk na kontrolę terytoriów, tworzenie wpływów oraz stopniowe rozbudowywanie pozycji, zamiast bezpośrednich konfrontacji. Gra wymaga cierpliwości, długofalowego planowania i elastyczności w dostosowywaniu strategii do zmieniającej się sytuacji na planszy.
Chińska strategia na arenie międzynarodowej odzwierciedla filozofię weiqi: stopniowe rozszerzanie wpływów, unikanie otwartych konfrontacji, długofalowe planowanie i elastyczność. To podejście typowe dla rosnącej potęgi, która chce kształtować nowy, korzystny dla siebie ład światowy. Chińskie myślenie strategiczne, w przeciwieństwie do zachodniego, jest relacyjne. Jest to najlepiej widoczne w sposobie, w jaki Chińczycy postrzegają i zarządzają guanxi – siecią relacji – w grze weiqi. Preferują definiowanie celów w kategoriach względnych oraz wykorzystują różnorodne środki do budowania stabilnych relacji z innymi graczami bez określania wrogów. Stawiają na elastyczność w polityce zagranicznej, adaptację do zmieniających się warunków i utrzymanie równowagi sił. Stopniowo budują swoje wpływy gospodarcze, polityczne i militarne na całym świecie poprzez inicjatywy takie jak Pas i Szlak. Unikając bezpośrednich konfrontacji, preferują stopniowe rozszerzanie swojej strefy wpływów oraz tworzenie korzystnych struktur. Kluczowe jest strategiczne myślenie długofalowe, planowanie posunięć z dużym wyprzedzeniem, a także uwzględnianie potencjalnych reakcji innych państw. Promowanie „wielobiegunowości” można intepretować właśnie jako emanację strategii opartej na rozgrywce w weiqi, gdzie inicjatywy takie jak BRICS czy Organizacja Współpracy Szangajskiej stanowią element sieci relacji, pozwalającej na rozszerzanie stref wpływów i otaczanie przeciwników.
Kontrola nad strategicznymi obszarami, takimi jak Morze Południowochińskie czy Arktyka, to kluczowa część tego typu strategii. „Południe” to kolejny obszar strategicznej rywalizacji, pole gry dla chaturaji oraz weiqi. Indyjska i chińska strategia mają tutaj wiele punktów wspólnych. Indie tworzą tymczasowe sojusze oraz manewrują między graczami, nie doprowadzając do bezpośrednich konfrontacji – stawiają na długofalowe planowanie i elastyczność. Chiny zaś stopniowo rozszerzają swoje wpływy, także unikając starć i dostosowując strategie do globalnych zmian. Obie strategie kładą nacisk na maksymalizacje korzyści i rozszerzanie wpływów. Niemniej jednak zasadniczą kwestią dla państw „globalnego Południa” pozostaje, czy chcą być jednym z wielu „wektorów”, czy raczej „biegunów” polityki światowej w wizjach strategicznych potęg azjatyckich.
Jak zaś z bliska wygląda spojrzenie na „Południe” z Pekinu? Chińska polityka wobec „globalnego Południa” nie jest jednoznaczna. Podchodzą one sceptycznie szczególnie do samego terminu „globalne Południe”, preferując tradycyjny podział na „kraje rozwinięte” i „rozwijające się”, gdzie same widzą się jako lidera tego drugiego obozu. Termin jest dla Chin na tyle problematyczny, że Pekin podchodzi do niego z rezerwą. Używa go jedynie w cudzysłowie, aby sygnalizować swoje zastrzeżenia. W chińskiej perspektywie, termin „globalne Południe” sugeruje bowiem podział na rozwinięte kraje oraz resztę świata. Taka koncepcja nie znajduje odzwierciedlenia w chińskim światopoglądzie. W ujęciu Pekinu, obecne zmagania globalne to w dużej mierze kontynuacja zimnowojennej rywalizacji.
Termin „globalne Południe” stał się przedmiotem sporu podczas szczytu G7 w Hiroszimie w maju 2023 roku. Chociaż pojawiał się podczas briefingu prasowego, zauważalnie zabrakło go w oficjalnym komunikacie. Chińscy urzędnicy, wrażliwi na percepcję prób przejęcia terminu przez Zachód, zaczęli go używać ostrożnie – zaopatrzając w cudzysłowy, aby podkreślić ich krytykę. Chińska narracja zaczęła wówczas przedstawiać termin „globalne Południe” jako narzędzie Zachodu do izolacji Chin. Wu Hailong, wysoki dyplomata i prezes Chińskiego Stowarzyszenia Dyplomacji Publicznej, wyraził w czerwcu 2023 roku, że koncepcja ta była wykorzystywana przez niektóre zachodnie kraje jako narzędzie do kontynuowania dynamiki zimnowojennej i rozbijania jedności „krajów rozwijających się”.
Wykluczenie Pekinu ze „Szczytu Głosu Globalnego Południa”, który odbył się online pod egidą Indii 12-13 stycznia 2023 roku, wywołało znaczne zaniepokojenie w chińskich kręgach politycznych. Indie nie przekazały zaproszenia Chinom, pomijając azjatyckiego giganta w dyskusjach dotyczących „globalnego Południa”. 28 czerwca 2023 roku nastąpił kluczowy moment dla chińskiej polityki zagranicznej w tym zakresie. Miało miejsce uchwalenie nowego prawa regulującego relacje z „Południem”. Punkt zwrotny nadszedł z uchwaleniem chińskiej ustawy o stosunkach zagranicznych 28 czerwca 2023 roku. Podczas inauguracyjnej konferencji wysokiego szczebla Forum na rzecz Globalnych Działań Wspólnego Rozwoju, które odbyło się 10 lipca, wysoki urzędnik Wang Yi, członek Biura Politycznego, lecz nie minister spraw zagranicznych, ponownie potwierdził wizerunek Chin jako archetypicznego kraju rozwijającego się i, przez to, kluczowego członka „globalnego Południa”. Rzeczniczka Ministerstwa Spraw Zagranicznych Mao Ning, wyjaśniła, że dla Chin „globalne Południe” oznacza coś innego niż dla Zachodu i definiuje ten termin z chińskiej perspektywy, określając „globalne Południe” jako zbiorowisko rynków wschodzących i krajów rozwijających się.
Chińska oferta ma inny charakter niż projekt indyjski. Pekin w dużo większym stopniu akcentuje swoją odrębność, wyjątkowość „Państwa Środka” będącego pępkiem świata. W sinocentrycznym świecie „Południe” ma stać się jednym z biegunów świata – jednym z wektorów globu „wielobiegunowego”. Niemniej głównym biegunem, wyznaczającym innym kierunek mają pozostawać Chiny. Jak stwierdził bowiem Xi Jinping na Forum Pasa i Szlaku w listopadzie 2023 roku, Pekin będzie „[…] podejmować nieustanne wysiłki w celu osiągnięcia modernizacji dla wszystkich krajów" i pracować nad budowaniem „wspólnej przyszłości dla ludzkości”. Narracja kreowana przez przewodniczącego ChRL obliczona jest na przekonywanie „Południa” do chińskiej wizji świata. Wpisuje się w ich ekonomiczne potrzeby poprzez promowanie Globalnej Inicjatywy na rzecz Rozwoju (GDI) oraz Globalnej Inicjatywy na rzecz Bezpieczeństwa (GSI) jako ram współpracy. Co więcej Xi Jinping wyznacza płaszczyznę porozumienia na polu sprzeciwu wobec dominacji „Północy” i stara się uzyskać przychylność dawnych kolonii poprzez opowieść o imperialnych zakusach mocarstw. Biegun chiński miałby być tym samym lepszą alternatywą. Przewodniczący Xi rzuca wędkę, którą pragnie zastąpić zachodni kij.
Niemniej jednak pod tą narracją kryje się instrumentalne traktowanie „Południa”. Chiny rzadko wspominają, że w suflowanym przez siebie wielobiegunowym świecie, to Pekin stanowić ma główny biegun – „Biegun Środka”. Znaczna część krajów „globalnego Południa” zdaje się zdawać sprawę z tego stanu rzeczy. Chiny, w konfrontacji z Indiami, o wpływy na „Południu” mają mimo wszystko nieco słabsze karty. Jak zaś wskazuje w tym kontekście Łukasz Gacek: „[…] Chiny stoją przed trudnym wyzwaniem zredefiniowania własnej tożsamości, ponieważ z jednej strony lansują się na przywódcę rozwijającego się świata, a w innych stają po stronie krajów rozwiniętych. Dlatego ich zaangażowanie w globalny multilateralizm prawdopodobnie będzie kierowane raczej pragmatyzmem niż wielkimi wizjami”. Albowiem jak dodaje: „[…] postrzegają multilateralizm jako użyteczny środek do forsowania bardziej sprawiedliwego międzynarodowego ładu politycznego i gospodarczego, pozwalającego na zwiększenie ich wpływu decyzyjnego na forum różnych instytucji międzynarodowych”.
Chociaż argumenty ekonomiczne stoją po ich stronie, to narracja Delhi ma na ten moment zdecydowanie bardziej perswazyjne podstawy. Historyczne, kulturowe, a nade wszystko tożsamościowe.
Interesariusze i interesanci
Jak zaś wygląda postawa pozostałych interesariuszy globalnego porządku? Jak ustosunkowują się do „Południa”?
Po pierwsze należy wspomnieć o podmiotach, które są zaliczane do „globalnego Południa” – innych potencjalnych liderach tej koncepcji: nazwijmy ich czempionami. Zacznijmy od Ameryki Południowej, czyli Brazylii. Emblematem dla obecnej postawy Brasilii jest mowa Luli da Silvy przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ we wrześniu 2023 r., kiedy mówił:
„Kiedy instytucje reprodukują nierówności, stają się częścią problemu, a nie rozwiązaniem. Nierówność powinna wzbudzać oburzenie. Oburzenie z powodu głodu, biedy, wojny, braku szacunku dla ludzi. Tylko poruszeni siłą oburzenia będziemy w stanie działać z wolą i determinacją, aby pokonać nierówność i skutecznie zmienić otaczający nas świat.”
Lula starał się stworzyć wizję, w której to Brazylia jest liderem „globalnego Południa”. Szczególnie w obszarze klimatu, Brazylia ma siłę perswazyjną, zdolną kreować agendę „Południa” w tej kwestii. W tym samym wystąpieniu, Lula dobitnie podkreślał różnice między „Północą”, a „Południem” w tej kwestii. Mówił w trakcie 78. sesji, że:
„Działanie przeciwko zmianom klimatycznym wymaga myślenia o przyszłości i zmierzenia się z historycznymi nierównościami. Bogate kraje rozwijały się w oparciu o model z wysokimi wskaźnikami emisji gazów szkodliwych dla klimatu. Sytuacja kryzysowa klimatu sprawia, że pilne jest skorygowanie kursu i wdrożenie tego, co już zostało uzgodnione. Nie ma innego powodu, dla którego mówimy o wspólnych, ale zróżnicowanych odpowiedzialnościach. To wrażliwe populacje znajdujące się na Globalnym Południu są najbardziej dotknięte stratami i szkodami spowodowanymi zmianami klimatu. Najbogatsze 10% światowej populacji odpowiada za prawie połowę wszystkich uwalnianych do atmosfery gazów węglowych. My, kraje rozwijające się, nie chcemy powtarzać tego modelu”.”.
Sprzeciw wobec nierównościom, niesprawiedliwości i „bogatym krajom” to lejtmotyw polityki Luli, znany już za czasu jego poprzednich rząd. Niemniej wówczas brakowało szyldu, pod którym jego polityka zyskiwać mogła dodatkowy rezonans. Główne hasło Luli na arenie międzynarodowej brzmi: „Brazylia wróciła”. I właśnie pod tym hasłem Brazylia wykorzystuje także swoją obecną prezydencję w G20, aby wprowadzić do dyskursu z dużo większą siłą kluczowe tematy „globalnego Południa”: zrównoważony rozwój, reforma systemu globalnego zarządzania, transformacja energetyczna i sprawiedliwość klimatyczna, walka z wykluczeniem społecznym, głodem oraz biedą.
Skądinąd na tej samej sesji ZO ONZ, inne państwo także expressis verbis starało się zaprezentować jako lider „globalnego Południa”: mowa o Indonezji. Ustami Ministra Spraw Zagranicznych Retno Marsudi’ego nawiązywało do początków tworzenia kolejnego bieguna globalnej polityki międzynarodowej:
„Duch Bandungu pozwala Indonezji słuchać i stać się częścią rozwiązania. Dla Indonezji globalne przywództwo nie powinno polegać wyłącznie na władzy lub wywieraniu wpływu na innych. Zamiast tego globalne przywództwo powinno polegać na słuchaniu innych, budowaniu mostów, konsekwentnym przestrzeganiu prawa międzynarodowego i równym traktowaniu wszystkich narodów”.
Punktem odniesienia dla Dżakarty jest zatem konferencja w Bandungu oraz Ruch Państw Niezaangażowanych. Na „Południu” władze indonezyjskie widzą projekt, będący uosobieniem także ich dążeń. Dosłownie wyraził to prezydent Joko Widodo na szczycie Globalnej Solidarności, mówiąc, że: „Indonezja będzie nadal wyrażać aspiracje i interesy Globalnego Południa oraz zachęcać do szerszej reprezentacji regionalnej”. Podobnie jak Brazylia w 2024 roku, a Indie w poprzednim – Dżakarta organizując szczyt G20 na Bali w 2022 roku także starała się podkreślać agendę „Południa”, w szczególności zagadnienia zrównoważonego rozwoju i klimatu. Natomiast wówczas szczyt odbywał się w czasie pierwszego roku wojny w Ukrainie, a także nadal w trakcie utrzymujących się bezpośrednich skutków COVID-19. Skutkiem tego Indonezja nie była w stanie zaakcentować w większym stopniu narracji „globalnego Południa”, choć udało się jej podjąć inicjatywę wsparcia grup dotkniętych kryzysem żywnościowym w owym czasie.
Na sąsiedniej Malezji możemy dostrzec z kolei próbę – podobnie jak w przypadku Indii, choć na mniejszą skalę – prowadzenia polityki równowagi. Jak bowiem wskazywał premier Anwar Ibrahim, balans między Zachodem, a Wschodem leży w żywotnym interesie Kuala Lumpur. Co więcej, w kontekście „globalnego Południa” podkreśla, że: „Mówimy o inkluzywności. Mówimy o globalizacji. Musimy zaakceptować fakt, że sytuacja na świecie i geopolityka uległy zmianie”. I jak dodaje: „Kraje muszą być w stanie bardziej się zaangażować i zaakceptować fakt, że ustalenia wielostronne są bardziej efektywne. A wielostronność oznacza, że kraje nie mogą być marginalizowane lub dyskryminowane z wielu powodów”. Postawa Malezji polega bowiem na „mądrej nawigacji”, pragmatycznie opartej o format ASEAN oraz partnerów z Azji Południowej. Pozycjonowanie kraju jako „najbardziej neutralnego” oraz niezaangażowanego w konflikty ma pomagać w przyciąganiu kapitału zagranicznego i inwestycji w nowe technologie (szczególnie półprzewodniki).
Interesującym przypadkiem narracji „Południa” jest także młodszy brat Malezji, czyli Singapur. W pismach wspomnianego już wcześniej Kishore Mahbubani’ego, zawarte zostało credo podejścia tego azjatyckiego tygrysa gospodarczego. Pisał m.in., że:
„Singapur ma naprawdę szczęście, że nasi przywódcy zdecydowali, iż mimo naszego sukcesu gospodarczego pozostaniemy członkiem kluczowych organizacji Globalnego Południa, takich jak Ruch Państw Niezaangażowanych i Grupa 77. Moglibyśmy łatwo dołączyć do jednej z bastionów Północy, Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Jednak trzymając się Globalnego Południa, podjęliśmy właściwą decyzję. Teraz będziemy czerpać wiele korzyści ze ścisłej współpracy zarówno z Północą, jak i Południem”.
Singapur, analogicznie jak Malezja, stara się pragmatycznie balansować między Pekinem, a Waszyngtonem. Z jednej strony jako jedyne państwo Azji Południowej przyłączył się do sankcji na Rosję, z drugiej zachowuje dystans wobec kwestii Tajwanu, a ponadto w odniesieniu do konfliktu na Bliskim Wschodzie – potępia terroryzm Hamasu i zarazem wyraża obawy o sytuację humanitarną w Gazie. W skrócie, można zasadnie zauważyć, że Singapur stara się działać wedle zasady ukutej przez jednego z architektów niepodległości Singapuru premiera Lee Kuan Yew: „Musimy być przyjacielem wszystkich i wrogiem nikogo. To jedyny sposób, aby małe państwo mogło przetrwać i prosperować”. Tutaj prawdopodobnie kryje się sukces małego, aczkolwiek jakże nowoczesnego azjatyckiego tygrysa.
Spójrzmy jeszcze na lidera afrykańskiego. To nie przypadek, że ostatni szczyt grupy BRICS odbył się w Republice Południowej Afryki. Jak wskazywał Hubert Walas w materiale GTBT o tym formacie, według Międzynarodowego Funduszu Walutowego, pięć państw tworzących ten format od samego początku – Brazylia, Rosja, Indie, Chiny oraz później RPA – mierzone Parytetem Siły Nabywczej (PPP), odpowiadało za ponad 32% światowego PKB. Dla porównania, kraje G7 generowały niecałe 30% światowego PKB. Szczyt „BRICS i Afryka” podkreślił koncentrację na kontynencie afrykańskim i poszukiwanie wsparcia dla jego rozwoju, a także rozszerzenie platformy o kolejne państwa. Prezydent Cyril Ramaphosa podkreślił znaczenie BRICS jako platformy dla krajów rozwijających się, bowiem: „BRICS to różnorodna grupa narodów. Jest to równoprawne partnerstwo krajów, które mają różne poglądy, ale wspólną wizję lepszego świata”. Podczas szczytu w Johannesburgu, Ramaphosa zaznaczył, że jednym z kluczowych postanowień było wsparcie dla reformy Rady Bezpieczeństwa ONZ, aby zapewnić większą reprezentację krajów rozwijających się:
„Jednym z kluczowych postanowień podjętych przez kraje członkowskie BRICS było wsparcie dla kompleksowej reformy Organizacji Narodów Zjednoczonych, w tym jej Rady Bezpieczeństwa, w celu uczynienia jej bardziej demokratyczną, reprezentatywną, efektywną i skuteczną”
Dla RPA BRICS stanowi dźwignię pozycji międzynarodowej i platformę wzmacniającą zasięg oddziaływania podmiotów afrykańskich. Stąd BRICS wedle Ramaphosy ma być czempionem „globalnego Południa”, który pozwala na realizację jego interesów. Chodzi przede wszystkim o interesy ekonomiczne, albowiem na płaszczyźnie politycznej Pretoria reprezentuje typową dla „Południa” postawę. Neutralne stanowisko w stosunku do wojny w Ukrainie i kwestii Tajwanu, a z drugiej strony podejmuje aktywne działania na rzecz rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Republika Południowej Afryki złożyła wniosek do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości (MTS) w Hadze, oskarżając Izrael o ludobójstwo w Strefie Gazy. Wniosek ten jest częścią szerszych działań RPA na rzecz wsparcia praw Palestyńczyków i zakończenia izraelskiej okupacji. Pretoria oczekuje, że sąd nakaże wstrzymanie izraelskiej ofensywy w Rafah oraz umożliwienie swobodnego dostępu do Gazy urzędnikom ONZ, organizacjom dostarczającym pomoc humanitarną oraz dziennikarzom i śledczym. Choć próby prawnego rozstrzygnięcia sporu nie skończyły się sukcesem, to samo wszczęcie postępowania oraz rozpoczęcie przesłuchań jest samo w sobie olbrzymim krokiem naprzód.
Natomiast w kontekście wojny w Ukrainie, z perspektywy Pretorii kluczowy problem – szczególnie jako głosu państw afrykańskich – dotyczy kryzysu żywnościowego. Ukraina i Rosja są kluczowymi eksporterami artykułów rolnych, takich jak zboża, olej słonecznikowy, oraz nawozy. Konflikt zbrojny i blokada ukraińskich portów przez Rosję znacząco zmniejszyły podaż tych produktów rynkach światowych, co przyczyniło się do wzrostu cen żywności. Afrykańskie kraje „globalnego Południa” były silnie uzależnione od importu zbóż oraz nawozów z Ukrainy i Rosji. Blokada ukraińskich portów oraz zakłócenia w dostawach spowodowały, że ceny żywności wzrosły, co pogorszyło ich sytuację żywnościową.
RPA odgrywa kluczową rolę w reprezentowaniu interesów Afryki w kontekście wojny w Ukrainie – oficjalnie deklaruje neutralność w sprawie wojny w Ukrainie i proponuje mediacje między stronami konfliktu. W praktyce jednak, RPA wspiera Rosję, co jest widoczne w jej działaniach dyplomatycznych i wojskowych. Na przykład, Pretoria była gospodarzem ćwiczeń wojskowych z udziałem Rosji i Chin w 2023 roku. Ponadto, pojawiły się doniesienia o sekretnym przekazywaniu broni do Rosji, co wywołało frustrację w Waszyngtonie. Stosunki między RPA a Rosją mają swoje korzenie w czasach zimnej wojny, kiedy Związek Radziecki wspierał Afrykański Kongres Narodowy (ANC) w walce przeciwko apartheidowi. Kultywowanie pamięci o wsparciu ZSRS dla ruchu wyzwoleńczego należy do etosu ANC. Moskwa dostarczała broń, amunicję i szkolenie wojskowe dla członków ANC, co stworzyło późniejsze silne więzi między oboma krajami.
W czerwcu 2023 roku prezydent Cyril Ramaphosa przewodził delegacji afrykańskich liderów na misję pokojową do Ukrainy i Rosji. Misja miała na celu promowanie dyplomatycznego rozwiązania konfliktu, lecz nie przyniosła żadnych wymiernych rezultatów. Podstawowym celem była kwestia zabezpieczenia eksportu zbóż oraz nawozów ukraińskich i rosyjskich. 10-punktowy plan pokojowy nawołujący do zakończenia wojny i deeskalacji był zaś niepełnowartościowym projektem, zbyt ogólnikowym, niesformalizowanym i nie zawierającym praktycznych rozwiązań.
Deklarowana – jakbyśmy mogli ją nazwać – „aktywna neutralność” jest pustym hasłem. Realnie manifestowana jest wstrzymywaniem się od głosu w głosowaniach nad rezolucjami w ONZ. Choć Cyril Ramaphosa zaznaczył, że RPA nie chce być zmuszona do opowiedzenia się po którejkolwiek ze stron w globalnych konfliktach, to jest to „neutralność ze wskazaniem na”. Przykładem czego jest stosunek wobec sankcji na Rosję. Ramaphosa podkreśla, że sankcje nie tylko szkodzą Rosji, ale także krajom, które nie są bezpośrednio zaangażowane w konflikt. Argumentuje, że sankcje są nieskuteczne i prowadzą do niezamierzonych konsekwencji, takich jak wzrost cen żywności i energii. Prezydent RPA wielokrotnie podkreślał, że sankcje nałożone na Rosję mają negatywne skutki dla „krajów postronnych” (bystander countries), które nie są bezpośrednio zaangażowane w konflikt, co szczególnie dotyka kraje afrykańskie, które już wcześniej borykały się z problemami gospodarczymi spowodowanymi pandemią COVID-19.
Tym samym płynnie przechodzimy do stosunków Rosji z „globalnym Południem”. Moskwa intensywnie wykorzystuje media, aby kształtować narracje, przedstawiającą ją jako obrończynię suwerenności narodowej i przeciwnika zachodniego imperializmu. Kreml stara się kreować Zachód jako agresora i kolonizatora, który dąży do dominacji nad krajami rozwijającymi się.
Retoryka antyzachodnia Putina znalazła wyraz podczas forum For the Freedom of Nations w lutym 2024 roku, gdzie oskarżył Zachód o szerzenie agresywnego neokolonializmu. Rosyjski przywódca zadeklarował gotowość do zjednoczenia sił w celu stworzenia demokratycznego, wielobiegunowego porządku światowego. Forum zostało opisane jako „zgromadzenie zwolenników walki ze współczesnymi praktykami neokolonializmu”. Zebrało się na nim około 400 delegatów z Afryki, Azji, Bliskiego Wschodu, Ameryki Łacińskiej i Wspólnoty Niepodległych Państw. Zgodnie z zadeklarowanym programem wydarzenia, kluczowe tematy oraz agendy obejmowały środki zaradcze przeciwko zagranicznemu zaangażowaniu w suwerenne sprawy, a także przeciwko destrukcyjnym praktykom neokolonialnym.
Już na forum we Władywostoku we wrześniu 2023 roku Putin przypomniał, że Rosja nigdy nie była kolonizatorem, oskarżając jednocześnie Zachód o rabowanie całej planety. W kontekście współpracy z Afryką, Putin wielokrotnie podkreślał, że Rosja jedynie odpowiada na inicjatywy afrykańskich liderów, pragnących współpracować z rosyjskimi partnerami, a nie podżega nikogo przeciwko Zachodowi. W wywiadzie telewizyjnym podkreślił, że współpraca ta jest wynikiem inicjatyw afrykańskich przywódców, a nie rosyjskiej ekspansji. Jest to kontynuacja linii politycznej Rosji, która podczas szczytu Rosja-Afryka obiecała dostarczać Afryce zboże i umorzyć długi, zarazem promując walkę z neokolonializmem. Putin określił Afrykę jako „nowe centrum władzy”, podkreślając rosnącą rolę polityczną i gospodarczą kontynentu.
„Globalne Południe” jest niezwykle istotne dla strategii rosyjskiej. Wielu analityków uważa, że dzięki „aktywnej neutralności” ze wskazaniem na Moskwę, uratowało Putina i jego reżim. Wśród 75 krajów, które nie przyłączyły się do zachodnich sankcji nałożonych na Rosję, są przede wszystkim państwa „Południa”. Toteż dzięki temu „niezaangażowaniu” Kreml mógł kontynuować wojnę.
W 2024 roku Rosja przejęła przewodnictwo w BRICS. Podczas inauguracji Władimir Putin podkreślił, że Moskwa będzie promować partnerstwo w trzech kluczowych obszarach: 1) polityce i bezpieczeństwie; 2) gospodarce i finansach; 3) kontaktach kulturalnych i humanitarnych. Hasło przewodnie BRICS na nadchodzący rok brzmi: „Wzmacnianie wielostronności dla sprawiedliwego globalnego rozwoju i bezpieczeństwa”.
Jakże przewrotnie brzmią te hasła w ustach głównego burzyciela bezpieczeństwa. Odwracanie kota ogonem to bowiem rosyjski sport narodowy. Rosja w iście orwellowskim stylu prowadząc wojnę o charakterze kolonialnym i będąc w niej agresorem, jest ofiarą imperializmu zachodniego i rozszerzania wpływów amerykańskich. Odwracanie pojęć nie jest jednak nieskuteczne. Mimo że wojna to niemalże rosyjska idea narodowa, to Moskwa kształtuje przekaz dla państw „Południa”, jakoby była orędownikiem pokoju. Kremlowskie kreowanie rzeczywistości spotyka się na „globalnym Południu” z atencją i częstym zrozumieniem. „Pragnąc prawdzie nadać cechy prawdopodobieństwa – jak pisał Fiodor Dostojewski w Biesach – trzeba koniecznie zabarwić ją nieco kłamstwem”. Propagandowa wojna w nowych mediach toczy się wedle tej reguły (choć kłamstwa jest więcej niż nieco), a przy zastosowaniu klasycznych narzędzi wspartych współczesnymi technologiami i platformami przekazu, nabiera zupełnie innej skali. Moskwa używa na tyle perswazyjnej narracji, że jest w stanie przekonać wiele państw do swojej racji, pozycjonując się jako symbol sprzeciwu wobec porządku świata ustanowionego przez Europę i Stany Zjednoczone. Jak pisze bowiem Siergiej Miedwiediew w swojej książce Wojna „made in Russia”: „Taka też jest współczesna Rosja: zbyt słaba, by włączyć się w budowę nowego świata, lecz wciąż wystarczająco niebezpieczna i zintegrowana z globalnymi sieciami, by zniszczyć stary”.
Płaszczyzna zburzenia dotychczasowego porządku jest miejscem spotkania się interesów Moskwy i Pekinu. Rosja nie gra w weiqi, ani szachy – uprawia bokserski styl prowadzenia polityki. W kontrze do bardziej subtelnej strategii Chin, Rosja stawia na bezpośrednią konfrontację. Chiny natomiast, wykorzystując swoją ekonomiczną potęgę, starają się wprowadzać swoje wpływy w sposób bardziej dyskretny, oferując inwestycje i infrastrukturę w ramach inicjatywy „Pasa i Szlaku”. Rosja i Chiny, wspólnie działając na rzecz osłabienia dominacji Zachodu, zyskują przychylność wielu państw „globalnego Południa” – tak przynajmniej brzmi powszechnie przyjęta narracja na ten temat. Natomiast to Pekin jest bardziej aktywny i skuteczny w budowaniu wpływów na „Południu”. Przykładem czego był szczyt Rosja-Afryka, który odbył się w Petersburgu w lipcu 2023 roku. Miał na celu pokazanie, że Rosja nie jest izolowana na arenie międzynarodowej. Jednakże, tylko 16 afrykańskich przywódców państwowych wzięło w nim udział. Wiele szkód dla wpływów Rosji w Afryce zostało wyrządzonych przez samego Putina, który nie dotrzymał wielu obietnic. Natomiast kluczowa dla „Południa” w tym przypadku jest marginalna rola gospodarcza Moskwy. To co zostaje Kremlowi to uderzanie w propagandowe nuty krytyki imperializmu zachodnich mocarstw – choć nie zawsze.
Zachód traci wpływy, płacąc cenę za swoje neokolonialne i postkolonialne błędy. Epidemia zamachów stanu w Afryce jest jednym z symptomów przemian. Przykłady takich wydarzeń można znaleźć w Sudanie, Nigrze, Mali czy Burkina Faso, gdzie militarne przewroty zmieniają polityczną mapę kontynentu. Sytuacja w Nigrze stała się symbolicznym punktem zapalnym, z Rosją aktywnie angażującą się w konflikt. W lipcu 2023 roku doszło do zamachu stanu, w wyniku którego obalono demokratycznie wybranego prezydenta Mohameda Bazouma. Władzę przejęła junta wojskowa, znana jako Narodowa Rada Ochrony Ojczyzny (CNSP). Ten akt został ostro potępiony przez Zachód oraz regionalne organizacje, takie jak ECOWAS. Po przejęciu władzy, junta zaczęła odwracać się od swoich dotychczasowych sojuszników zachodnich - wydalono siły francuskie, zerwano umowę wojskową z USA i zakazano operacji amerykańskich dronów z bazy w Agadez. W styczniu 2024 roku Rosja i Niger ogłosiły plany zacieśnienia współpracy wojskowej. Rosyjscy instruktorzy wojskowi i sprzęt, w tym systemy obrony powietrznej, zaczęły napływać do junty w Niamey. Symptomatyczna dla całej sytuacji jest postawa Francji, a przede wszystkim Stanów Zjednoczonych. Przejęcie władzy przez juntę zostało potępione przez nie, a pomoc wojskowa i rozwojowa zawieszona. Niemniej kluczowa jest decyzja władz z Niamey o zakończeniu współpracy wojskowej z USA i uznanie obecności amerykańskich żołnierzy za „nielegalną”, ponieważ narusza ona konstytucję. Niger, mimo swojej pozornej nieistotności, odgrywał kluczową rolę jako baza operacyjna dla wojsk USA w regionie Sahelu. USA utrzymywały tam dwie bazy wojskowe: Air Base 101 i Air Base 201 (łącznie około tysiąc żołnierzy), które były wykorzystywane do operacji antyterrorystycznych przeciwko Al.-Kaidzie i ISIS. Waszyngton zgodził się zaś na wycofanie wojsk do połowy września 2024 r. Natomiast niemalże natychmiast, w kwietniu 2024 r., w Niamey pojawili się rosyjscy żołnierze mający szkolić armię Nigru. Ogłoszono także plan budowy systemu obrony powietrznej dostarczanej przez Moskwę.
Położony w zachodniej Afryce Niger, ma strategiczne znaczenie ze względu na swoje położenie geograficzne i zasoby naturalne. To kluczowy punkt dla operacji wojskowych w regionie oraz dla monitorowania i zwalczania działalności terrorystyczne – zatem osłabienie pozycji Francji oraz USA to otworzenie drzwi dla wpływów Chin, a szczególnie Rosji i jej militarnego zaangażowania.
Problem Nigru to papierek lakmusowy dla obecnie niekorzystnej pozycji Stanów Zjednoczonych wobec państw „globalnego Południa”. Budowanie wpływów politycznych napotyka na wiele barier. Po pierwsze wzrostem roli BRICS, który w coraz większym stopniu sufluje agendę dedolaryzacji oraz promowania walut alternatywnych. Po drugie odcinanie wpływów rosyjsko-chińskich na „Południu”. Przypadek wojny w Ukrainie jest tutaj znaczący – brak solidarności z Kijowem wynika częstokroć z postrzegania wsparcia otrzymanego ze strony NATO i UE. Narracja Moskwy o prowokacji ze strony Zachodu i wykorzystaniu ukraińskiego państwa w celu osłabienia Rosji nieoczekiwanie dla obserwatorów z „Północy” znalazła poklask. Kreml nie stał się globalnym pariasem, lecz utrzymał swoje miejsce przy stole. Mimo jaskrawego łamania zasad Karty ONZ, na nic zdały się zabiegi Waszyngtonu w Radzie Bezpieczeństwa i Zgromadzenia Ogólnym, mające na celu izolację Moskwy. Ameryka paradoksalnie stała się błogosławieństwem i przekleństwem dla Ukrainy. Antyamerykańskie resentymenty są bowiem na „Południu” żywe.
Natomiast najmocniej widoczne w przypadku konfliktu w Gazie. Szczególnie kosztowna dla wizerunku Waszyngtonu może okazać się presja na Międzynarodowy Trybunał Karny. Karim Khan, prokurator tejże instytucji, wywołał ogromne oburzenie Stanów Zjednoczonych, zwracając się o wydanie nakazu aresztowania premiera Beniamina Netanjahu, ministra obrony Joawa Galanta oraz trzech przywódców Hamasu: Jahji Sinwara, Mohammeda Deifa i Ismaila Hanijego. Joe Biden, świadomy wpływu wojny w Strefie Gazy na wynik listopadowych wyborów prezydenckich w USA, potępił ten krok jako skandaliczne posunięcie prokuratora – w szczególności zrównanie rządzących Izraela z przywódcami organizacji terrorystycznej. Gniew USA nie skończył się jednak na słowach prezydenta. Amerykanie grożą nałożeniem sankcji na Khana oraz sędziów Międzynarodowego Trybunału Karnego, jeśli poprą jego wniosek. Ta sytuacja stwarza przeciwnikom Ameryki okazję do oskarżania jej o selektywne stosowanie prawa międzynarodowego, zgodnie z własnymi interesami politycznymi. Krytycy USA twierdzą, że międzynarodowe trybunały są wykorzystywane do dyscyplinowania jedynie krajów niezachodnich – co wcześniej dotykało państwa afrykańskie, a teraz Rosję. Stany Zjednoczone, w ocenie „globalnego Południa” nad wyraz szermujące hasłami praworządności, poszły jednak w zupełnie innym kierunku – zastraszania trybunału. Prokuratorowi Khanowi i sędziom, którzy poparliby jego wniosek, grozić ma trafienie na czarną listę, co oznaczałoby dla nich m.in. zakaz wjazdu do USA. Jak wynika z doniesień medialnych pomysł takich sankcji popiera sekretarz stanu Anthony Blinken.
Waszyngton wykazuje się w tym przypadku krótkowzrocznością. Nie dostrzega wpływu tego typu postawy, jak i zachowań najwyższych urzędników, na postrzeganie Stanów Zjednoczonych. Dla państw „globalnego Południa” to jawny przykład buty i nierówności wobec prawa międzynarodowego. Dobitny argument na rzecz niesprawiedliwości, który legitymizuje postawę „Południa” w odniesieniu np. do wojny w Ukrainie. W tym świetle zachowanie Stanów nie sprzyja odwracaniu trendu utraty wpływów w krajach rozwijających się. Wręcz przeciwnie. Zasadnie rodzą się tam pytania: co zostanie z poszanowania prawa międzynarodowego, jeżeli odbierzemy sędziom międzynarodowego trybunału możliwość oceny tego, czy Izrael rękami IDF dokonuje zbrodni wojennych w Strefie Gazy? Dlaczego państwo stawiające się w pozycji „światowego policjanta” samo pragnie łamać zasady w interesie swych bliskich sojuszników?
Gaza to symbol jednoczący „Południe”. Wspólnota solidarności z Palestyńczykami nie jest jedynie odruchem chwili, jest realną emocją jednoczącą społeczność międzynarodową krajów „południowej” hemisfery wokół jednego celu. W skrócie: wsparcia walki Dawida z Goliatem, słabszych wobec silniejszym. Nawoływania do solidarności wobec Palestyny płyną z wielu kierunków. Między innymi wyrażają je słowa premiera Malezji Anwara Ibrahima, kiedy stwierdził, że „Nie zrobimy nic sami, będziemy musieli się zaangażować”, apelując o większe zaangażowanie państw afrykańskich, bliskowschodnich oraz latynoamerykańskich, we wspólny głos w sprawie Gazy. Skutkiem solidarności „Południa” jest bezprecedensowa izolacja Izraela na arenie międzynarodowej. To pokaz siły jedności oraz potencjału „południowego” soft power. Wyraz zrozumienia, że sprzeciw wobec obowiązującego porządku nie polega na milczeniu, czy też cierpliwości – bowiem jak mówi afrykańskie przysłowie: „Milczenie jest mową”. „Globalne Południe” zdaje się obecnie zbliżać ku postępowaniu wedle innej afrykańskiej mądrości pochodzącej z terenów dzisiejszej Etiopii:
Gdy pająki złączą sieci, mogą związać nawet lwa…
Świt „Południa”?
Sumerowie, ok. 4000 p.n.e. (Wikimedia Commons)
Rana od słowa jest gorsza niż rana od miecza
Arabskie przysłowie
Wszelkie wspomniane dotąd inicjatywy, narracje i polityczne koncepcje traktują „globalne Południe” jako podmiot, czy też projekt geopolityczny. Obecność w dyskursie, przestrzeni medialnej, ale i debatach o porządku międzynarodowym, a także wymienianie obok innych centrów decyzyjnych jako „byt polityczny” wskazuje, że „Południe” nabiera wielowymiarowego sensu. „Globalne Południe”, jeśli ostatecznie zyska wymiar politycznej legitymacji, uznania międzynarodowego oraz możliwości rozpowszechniania form projekcji projektu nie tylko w zakresie kulturowym czy światopoglądowym, wówczas stanie się ono konstruktem mającym swoją rzeczywistą formę. W sedno trafiają tutaj bowiem słowa ks. Józefa Tishnera, kiedy pisał, że: „Historia wymyśla słowa, aby potem słowa zmieniły historię”..
Obecna sytuacja sprawia, że światowa gra o dominację – szczególnie w sferze kulturowej – przestaje być grą o sumie zerowej. W nowej rozgrywce niezwykle silną kartą jest kultura – soft power niosące nową opowieść o świecie. Należy bowiem pamiętać, że władza to ostatecznie iluzja percepcji. Jest to dzielony wspólnie mit, a kiedy ten mit ginie, ginie i władza, którą autoryzuje.
Równolegle do rywalizacji Chin z USA wyrasta zatem potencjalny byt na czele z Indiami, mogący przekształcić dotychczasowe reguły gry. Szczególnie w otwierającym się oknie możliwości, którego jesteśmy świadkami w procesach kształtowania się porządku światowego. Otwartym zatem pozostaje pytanie, parafrazując słowa T.S. Eliota, czy przy udziale „globalnego Południa” skończy się znany i oswojony świat dominacji „Północy”. I czy stanie się to z hukiem, czy raczej skomleniem…?
Obserwujemy obecnie wiele zmian strukturalnych, które na nowo definiują globalny porządek. To właśnie te długoterminowe przekształcenia, a nie krótkoterminowe wstrząsy, będą tworzyć przyszłość naszego świata, przekształcając geopolityczny krajobraz na dziesięciolecia. Kultura, kluczowa tkanka ludzkich wspólnot, jest dla „globalnego Południa” fundamentem tożsamości, w której znajduje ono cel, wartości i solidarność postaw. Kultura nie jest bowiem oderwana od państw. Kultura daje bowiem to, co dla Greków, ale i większości kultur naszego globu jest kluczowe – zwycięstwo porządku nad chaosem. „Kultura oderwana od państwa – jak wskazywał Werner Jaeger – była dla Hellenów w ich najlepszych czasach równie niezrozumiała, jak państwo nie interesujące się kulturą”. W greckiej tragedii to uporządkowany wszechświat, jako przeciwieństwo chaosu jest zawsze cnotą. Kultura nadaje zatem sens, i nadaje porządek. Stąd właśnie wymiar kulturowy jest fundamentalny dla zrozumienia czym są narodziny „Południa” w myśleniu o świecie w skali planetarnej. Kultura to narzędzie wspierające przewagę nad konkurencją, a zarazem oręż w zmaganiach o zajęcie oczekiwanego miejsca w świecie.
Młyny Historii mielą nieubłaganie. Kultura jest zaś najwytrwalszą z ziaren. Jest elementem tego co książę historyków z XX wieku, Fernand Braudel nazywał długim trwaniem. Perspektywa ta pozwala na dogłębne zbadanie filozoficznych, prawnych i społeczno-politycznych prądów, które stopniowo zbiegały się. Braudel rozróżnił trzy warstwy czasu historycznego: longue durée (długi okres), conjonctures (cykle średnioterminowe) i événements (wydarzenia krótkoterminowe). Skupienie się na długim czasie trwania przenosi uwagę z bezpośrednich, często dramatycznych wydarzeń tradycyjnej historii narracyjnej na badanie trwałych wzorców, struktur i relacji, które leżą u podstaw zmian historycznych. W moim przekonaniu, z racji strukturalnych przesunięć ładu powojennego, epoka długiego trwania „Południa” dopiero się rozpoczyna.
Cykle średnioterminowe i wydarzenia ostatnich dekad zbudowały krytyczną masę dla zaistnienia przestrzeni, w której formuje się nowy byt. Myślenie o „globalnym Południu” w kategoriach projektu politycznego to przede wszystkim przejście od „trzecioświatowego” dyskursu o przedmiocie w stosunkach międzynarodowych, do „Południa” jako podmiotu. Od klasycznej postawy „niezaangażowania”, do aktywnego uczestnictwa w rozgrywce. Być może zatem o następcy Pax Americana, nie będziemy mówić Pax Sinese, lecz Pax Merīdiōnāle? Niezaprzeczalnym pozostawał jak dotąd fakt, że kraje „Południa” znajdują się obecnie na drugim planie w stosunku do dominujących potęg z „globalnej Północy” na czele z USA oraz Chin. Jakkolwiek brzmi to abstrakcyjnie, a dla niektórych absurdalnie, to czy nie moglibyśmy sobie wyobrazić sytuacji, w której w toku rywalizacji dwóch potęg, długoterminowo to trzecia siła wysunęłaby się na prowadzenie w maratonie o przywództwo światowe?
Podobnie jak w tradycyjnej grze planszowej mankala, państwa te muszą wykazywać się strategicznym zarządzaniem zasobami, przewidywaniem ruchów przeciwników oraz długoterminowym planowaniem, aby zyskać przewagę. W wielu afrykańskich społecznościach mankala była związana z ceremoniałami królewskimi i rozwiązywaniem konfliktów, co podkreśla jej znaczenie nie tylko jako gry, ale również jako narzędzia dyfuzji idei oraz ruchów społeczno-politycznych. Mankala, pełna strategii i taktyki, doskonale ilustruje kilka kluczowych aspektów dynamiki politycznej krajów „globalnego Południa”. W tej popularnej w Afryce i innych regionach grze, sukces zależy od umiejętnego rozmieszczania kamieni, przewidywania kolejnych ruchów i myślenia kilka kroków naprzód. Gracze muszą skutecznie wykorzystywać swoje zasoby, aby zwiększyć swoje szanse na wygraną. Podobnie, kraje trzeciej siły mogą w długoterminowej perspektywie zyskać przewagę, jeśli będą efektywnie zarządzać swoimi zasobami, przewidywać ruchy dominujących potęg i myśleć strategicznie o swojej przyszłości. Kraje „globalnego Południa” mogą, poprzez strategiczne planowanie i zarządzanie, wykorzystywać podobne mechanizmy do wzmacniania swojej pozycji oraz wpływu na arenie międzynarodowej.
„Globalne Południe”, choć nieuchwytne na mapach i niewidoczne w atlasach, wyłania się jako znacząca siła zmieniająca oblicze współczesnego świata. Jego polityczna i kulturowa tożsamość, utkana z nici wspólnego dziedzictwa kolonializmu, dążeń do niezależności oraz pragnienia sprawiedliwości, staje się coraz bardziej widoczna. W obliczu nadchodzących wyzwań demograficznych, ekonomicznych oraz politycznych, „Południe” ma potencjał, by stać się nowym epicentrum globalnej dynamiki. Jego rosnąca populacja, bogactwo kulturowe oraz aspiracje ekonomiczne mogą przekształcić obecny porządek świata, wprowadzając nowe idee i wartości. Potencjał demograficzny zmieni obraz gospodarczy tychże regionów, albowiem renta demograficzna w postaci dużego odsetka populacji w wieku produkcyjnym (np. w Nigerii) wpłynie na konkurencyjność południowych rynków. Z drugiej zaś wzmoże presję migracyjną. Czy czeka nas stulecie nomadów wywołane zarówno przez przyrost demograficzny, jak i radykalne zmiany klimatu? Klimat jest, jak wskazywaliśmy, fundamentalną płaszczyzną zarówno dla postawy „Południa” wobec wyzwań współczesności, jak i relacji z „Północą”, jako powód m.in. ruchów migracyjnych do Europy bądź Stanów Zjednoczonych. Zmiany wywołają na „globalnym Południu” trzęsienie, wielokrotnie większe niż aktualne drżenia. Z racji faktu, że wielkie obszary przestaną nadawać się do zamieszkania, zmuszą ogromną rzeszę ludzi do opuszczenia swoich domów. Co się z nimi stanie? Gdzie będą zmierzać?
Fenomen „globalnego Południa” wynika z emocji, przeradzającej się w agendę polityczną. Od kulturowej konstrukcji, po projekt geopolityczne. Metafora mankali wyraża coś więcej niż jedynie określenie specyfiki działania „Południa” – to wyraz przejścia od bycia przystawką w menu, do miejsca przy stole. Odejście od stołu z szachami i go, ku próbom gry na własnych zasadach. Transformacja, symbolizowana przez metaforę mankali, ukazuje kraje „globalnego Południa” jako aktywnych graczy, strategicznie zarządzających swoimi zasobami i dążących do większej równowagi w globalnym porządku. Ich walka o redystrybucję zasobów, odzyskanie autonomii i budowanie silnych instytucji międzynarodowych to nie tylko kwestia polityki, lecz przede wszystkim sprawa godności oraz dążeń ku realizacji swoistej sprawiedliwości dziejowej.
„Południe” i jego wizję świata spaja wspólnota celu: chęć ostatecznego zerwania z zależnością, peryferyjnością, byciem orientalną przestrzenią wyobrażeniową Zachodu/Północy. Iwan Krastew i Stephen Holmes przekonywali kilka lat temu, że Zachód staje się „światłem, które zgasło”. Z pewnością nie świeci tak jak w ostatnich dwóch stuleciach. Świat już nie naśladuje naiwnie „Północy” czy też „Zachodu”. Otwiera się nowe okno możliwości. Bowiem, jak wskazują wspomniani autorzy: „Jednobiegunowy Wiek Imitacji był okresem, w którym liberalizm niebezpiecznie się w sobie zakochał. Oczekiwanie, że inni przyswoją sobie instytucje i normy liberalno-demokratyczne, zdawało się tak oczywiste jak wschód słońca. Ten czas już jest za nami, a fala demokratyzacji, którą miał wywołać, okazała się rozczarowująco ulotna”. Pojawia się tym samym przestrzeń, dla nowych projektów i wizji.
Podsumowując – czy zatem „globalne Południe” to rzeczywistość, czy raczej kolejna konstrukcja.? Odpowiedź nie jest jednoznaczna, albowiem oba określenia się nie wykluczają. Brzmi bowiem: „globalne Południe” to konstrukcja, która emergentnie staje się rzeczywistością. Koncept powstały wśród intelektualistów, częstokroć autorów związanych z myślą postkolonialną, przedstawicieli krajów utożsamianych z „globalnym Południem” na uniwersytetach „Północy”, przeradza się na naszych oczach, w rzeczywisty twór o charakterze polityczno-kulturowym. „Południe” to bowiem nade wszystko projekt kulturowy – próba stworzenia wizji świata i człowieka adekwatnej dla wspólnot, których narracja nie była jak dotąd widoczna, tj. reprezentowana w globalnych pejzażach planety, malowanych w dotychczasowych metropoliach.
Natomiast innym pytaniem jest, czy ambicje interesariuszy „globalnego Południa” ziszczą się? Najbliższe lata z pewnością przyniosą nam pierwsze odpowiedzi. Natomiast jedno wydaje się już teraz pewne – „Południe” nabiera pewności siebie oraz buduje już własną tożsamość, a to pierwszy krok ku konstrukcji trwałego projektu kulturowo-politycznego. Być może w epokach Zmierzchu Zachodu, o którym pisał Oswald Spengler, a także Zmierzchu Wschodu, obecnie opisywanemu przez Yasheng Huanga, jesteśmy świadkami Świtu Południa…?
Źródła:
- https://globalna.ceo.org.pl/material/slowniczek-pojec-zwiazanych-z-edukacja-globalna/
- Sanjeev Miglani. Key takeaways from the 2023 G20 summit in New Delhi, online: https://www.reuters.com/world/key-takeaways-2023-g20-summit-new-delhi-2023-09-10/
- Damian Wnukowski, Patryk Kugiel. G20 po szczycie w Nowym Delhi - sukces Indii i państw rozwijających się, online: https://pism.pl/publikacje/g20-po-szczycie-w-nowym-delhi-sukces-indii-i-panstw-rozwijajacych-sie
- 2nd Voice of the Global South Summit (17 listopada 2023 r.), https://www.mea.gov.in/bilateral-documents.htm?dtl/37278/Chairs_summary_2nd_Voice_of_the_Global_South_Summit_November_17_2023
- Voice of the Global South Summit (12-13 stycznia 2023 r.), https://www.mea.gov.in/voice-of-global-summit.htm
- https://missionlife-moefcc.nic.in/log-in.php
- Ayşe Zarakol. After Defeat. How the East Learned to Live with the West (Cambridge: Cambridge University Press, 2011) s. 240-255.
- Priyankar Upadhyaya. Non-aligned States And India's International Conflicts, praca doktorska na Jawarlal Nehru University (Centre For International Politics Organization And Disarmament School Of International Studies New Delhi, 1987) s. 13.
- Cf. Kavalam Madhava Panikkar. Azja a dominacja Zachodu 1498-1945, przeł. Klemens Kęplicz (Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1972).
- Alfred Sauvy. „Document: Trois mondes, une planète”, L'Observateur, nr 118 (1952) s. 5.
- Marcin Wojciech Solarz. Trzeci Świat. Zarys biografii pojęcia (Warszawa: Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, 2009) s. 19-45.
- Inventing the Third World: In Search of Freedom for the Postwar Global South, red. Gyan Prakash, Jeremy Adelman (Nowy Jork: Bloomsbury Publishing, 2023).
- Peter Worsley. The Third World: A Vital New Force in International Affairs (Chicago: Chicago University Press, 1964).
- Marcin Wojciech Solarz. Północ-Południe. Anatomia globalnego podziału świata, w: Bieda i bogactwo we współczesnym świecie. Studia z geografii rozwoju, red. Mirosław Czerny (Warszawa: Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, 2012) s. 62-82.
- https://books.google.com/ngrams/graph?content=Global+South%2CThird+World&year_start=1800&year_end=2019&corpus=en-2019&smoothing=0&case_insensitive=true dostęp 15 IV 2024 r.
- Max Fisher. W trybach chaosu. Jak media społecznościowe przeprogramowały nasze umysły i nasz świat, przeł. Mateusz Borowski (Kraków: Szczeliny, 2023) s. 50-54.
- https://i0.wp.com/compass.rauias.com/wp-content/uploads/2023/07/image-27.png?resize=768%2C551&ssl=1 dostęp 12 IX 2023 rok.
- “How to locate the global south. How a fuzzy, scorned term reflects geopolitical shifts”, The Economist, 14 kwietnia 2024 r., online: https://www.economist.com/leaders/2024/04/12/how-to-locate-the-global-south, dostęp 20 IV 2024 r.
- Tim Marshall. Więźniowie geografii, czyli wszystko, co chciałbyś wiedzieć o globalnej polityce, przeł. Filip Filipowski (Poznań: Zysk i S-ka, 2017).
- Joseph E. Stiglitz, Amartya Sen, Jean-Paul Fitoussi. Błąd Pomiaru. Dlaczego PKB nie wystarcza. Raport Komisji ds. Pomiaru Wydajności Ekonomicznej i Postępu Społecznego, przeł. Agata Kliber, Paweł Kliber (Warszawa: Polskie Towarzystwo Ekonomiczne, 2012).
- Matthew C. Klein, Micheal Pettis. Trade Wars are Class Wars. How Rising Inequality Distorts the Global Economy and Threatens International Peace (New Haven-Londyn: Yale University Press, 2020) s.
- Gastón Nievas, Alice Sodano. “Has the US exorbitant privilege become a rich world privilege? Rates of return and foreign assets from a global perspective, 1970-2022”, World Inequality Lab Working Paper, nr 14 (2024)
- Cf. Piotr Dzierżanowski. „Alternatywy dla dolara amerykańskiego jako waluty globalnej”, PISM, online: https://pism.pl/publikacje/alternatywy-dla-dolara-amerykanskiego-jako-waluty-globalnej
- Becker, B. “International Inequality and Demand for Redistribution in the Global South.” Political Science Research and Methods (2023) s. 1–9.
- Thomas Piketty. Ekonomia nierówności, przeł. Andrzej Bilik (Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2015).
- Human Development Reports. Online: https://hdr.undp.org/data-center/human-development-index#/indicies/HDI
- https://data.worldbank.org/indicator/
- The World Bank Data Indicator oraz prognozy na lata 2050 i 2100 pochodzące z United Nations World Population Prospects 2022.
- Mieczysław Poborski, Ewa Monika Kraska. „Krajowe struktury demograficzne w globalnej perspektywie”, Przegląd Prawno-Ekonomiczny, nr 1 (2023).
- Jack A. Goldstone. Revolution and Rebellion in the Early Modern World (Berkeley: University of California Press, 1991) s. 63-64.
- “Population Growth and Revolutionary Crises”, w: Theorizing Revolutions, red. J. Forana (Londyn-Nowy Jork 1997) s. 102-120.
- Karol Kasprowicz. “Reflections on Historiography and Theory of Revolution”, Res Historica, t. 50 (2020) s. 417-460.
- Jarosław Chodak. Rewolucje niezbrojne. Nowe scenariusze kontestacji (Lublin: Wydawnictwo UMCS, 2019)
- António Gramsci. „Społeczne źródła kultury (i inne fragmenty)”, w: Filozofia współczesna, t. 1, red. Zbigniew Kuderewicz (Warszawa: Wiedza Powszechna, 1983) s. 79-96.
- John L. Comaroff, Jean Comaroff. Etniczność sp. z o.o., przeł. Wojciech Usakiewicz (Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2011).
- Raewyn Connell. Teoria z globalnego Południa. W stronę ogólnoświatowej nauki o społeczeństwie, przeł. Paweł Tomanek (Kraków: Nomos, 2020)
- „Epistemologii Południa” – Boaventura de Sousa Santos. Epistemologies of the South. Justice against Epistemicide (Boulder/Londyn: Paradigm Publishers, 2014)
- The End of the Cognitive Empire: The Coming of Age of Epistemologies of the South (Durham-Londyn: Duke University Press, 2018).
- artykuł Nour Dados i Raewyn Connell. Zob. online: https://journals.sagepub.com/doi/full/10.1177/1536504212436479
- Program BBC HARDtalk z Mohamedem Irfaan Alim – online: https://www.bbc.co.uk/programmes/w3ct4nzy dostęp 5 IV 2024 r.; lub https://www.youtube.com/watch?v=uyOo7J18aXA
- Sukrishnalall Pasha. “The impact of political instability on economic growth: the case of Guyana”, MPRA Paper Nr. 103145
- Agnes Babugura. Climate Change and the Global South: The Case of Africa, The Cairo Review of Global Affairs, online: https://www.thecairoreview.com/essays/climate-change-and-the-global-south-the-case-of-africa/
- Oliver Mtapuri, Andrew Emmanuel Okem. Perceptions of Inequality in an Informal Settlement in Durban, South Africa, w: Poverty, Inequality, and Innovation in the Global South, red. Oliver Mtapuri. (Cham: Palgrave Macmillan, 2023) s. 13-35.
- Kate Crawford. Atlas sztucznej inteligencji. Władza, pieniądze i środowisko naturalne, przeł. Tadeusz Chawziuk (Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2024) s. 46-49.
- Parag Khanna. Konektografia. Mapowanie przyszłości cywilizacji globalnej, przeł. Eliza Litak (Warszawa: Wydawnictwo Nowej Konfederacji, 2022)
- Ibrahim Ibrahim, Sulista Sulista, Sandy Pratama. “Struggling for power over the Bangka coast: Tin amongst the vortex of companies, the state, and residents”, The Extractive Industries and Society, t. 10 (2022) 101055.
- Scott A. Kulp, Benjamin H. Strauss. “New elevation data triple estimates of global vulnerability to sea-level rise and coastal flooding”, Nature Communications, t. 10 (2019).
- International Environmental law and the Global South, red. Alam Schwamkar (Cambridge: Cambridge University Press, 2016); Avidan Kent. International Law and Renewable Energy Investment in the Global South (Nowy Jork: Routledge, 2023).
- Gilbert Achcar. The New Cold War: The United States, Russia, and China from Kosovo to Ukraine (Chicago: Heymarket Book, 2023) s.
- Rhona Smith, Sean Molloy. “Navigating Human Rights in a ‘Post-Human Rights’ Era Mapping the Terrain through the Lens of ASEAN States”, Asia-Pacific Journal on Human Rights and the Law, t. 21 (2020) s. 139-194.
- Thomas C. Schelling. Strategia konfliktu, przeł. Janusz Stawiński (Warszawa: Wolters Kluwer, 2013) s. 56-58, passim.
- Sana Hashmi. „China’s Influence on India-Taiwan Economic Dynamics”, online: https://globaltaiwan.org/2024/05/chinas-influence-on-india-taiwan-economic-dynamics/
- Kishore Mahbubani. Czy Chiny już wygrały?, przeł. Tomasz Zmyśliński (Warszawa: Wydawnictwo Nowej Konfederacji, 2024) s. 164-165
- he Munk Debate (online: https://www.c-span.org/video/?460477-1/munk-debate-chinas-role-world
- Kishore Mahbubani: “A Russian defeat would not be in the interests of the Global South”, online: https://moderndiplomacy.eu/2023/03/23/kishore-mahbubani-a-russian-defeat-would-not-be-in-the-interests-of-the-global-south/ dostęp 25 IV 2024 r.; Kishore
- Mahbubani. “It’s time for the west and the rest to talk to each other as equals”, online:https://mahbubani.net/its-time-for-the-west-and-the-rest-to-talk-to-each-other-as-equals/
- Cf. Francis Ghilès. “Global South does not buy western stance on Ukraine”, CIDOB Opinion, nr 765 (2023).
- Kateryna Trifonenko. Jak Ukraina mogłaby zjednać sobie kraje Globalnego Południa?, online: https://www.sestry.eu/pl/artykuly/jak-ukraina-moglaby-zjednac-sobie-kraje-globalnego-poludnia
- Cf. Siergiej Miedwiediew. Wojna „made in Russia”, przeł. Hanna Postuła-Lewicka (Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2024) cz. III Wojna jako idea narodowa.
- https://www.youtube.com/watch?v=EP5tD9e19sM
- Ramzy Baroud. When Namibia stands up to Germany, it shows that Gaza has revolutionised the Global South, online: https://www.middleeastmonitor.com/20240416-when-namibia-stands-up-to-germany-it-shows-that-gaza-has-revolutionised-the-global-south/
- Neri Zilber. Israel calls UN a ‘terror organistation’ as tensions escalate over Gaza war, online: https://www.ft.com/content/f0945f3c-e4ab-4c04-8e1e-1e6f8397cb2c
- Helen Regan. Where pro-Palestinian university protests are happening around the world, online: https://edition.cnn.com/2024/05/03/world/pro-palestinian-university-protests-worldwide-intl-hnk/index.html
- Debata The Global South and the Gaza Assault, online: https://www.youtube.com/watch?v=LUrooGXr07Y
- Emilie Tant. Whatever happens now, South–South solidarity with Gaza has already exposed the West, online: https://odi.org/en/insights/whatever-happens-now-southsouth-solidarity-with-gaza-has-already-exposed-the-west/
- Jędrzej Czerep. „Reperkusje konfliktu Hamas-Izrael wśród państw Globalnego Południa”, PISM, online: https://pism.pl/publikacje/reperkusje-konfliktu-hamas-izrael-wsrod-panstw-globalnego-poludnia
- Igor Andrejew. Wprowadzenie do prawa karnego Afryki Czarnej (Warszawa: PWN, 1965) s. 58.
- “Who’s the big boss of the global south?”, The Economist, 8 kwietnia 2024, online: https://www.economist.com/international/2024/04/08/whos-the-big-boss-of-the-global-south
- MSC 2024: Baerbock, Blinken, Jaishankar on Geopolitical Competition, online: https://www.youtube.com/watch?v=HtFTnVfTerU (od 29:52)
- Subrahmanyam Jaishankar. The India Way: Strategies for an Uncertain World (Gurgaon: Harper Collins, 2020)
- Global South is about a ‘mindset, a solidarity and a self-reliance’, says Jaishankar , online: https://indianexpress.com/article/india/global-south-mindset-solidarity-jaishankar-9122383/
- Patryk Kugiel. Wybory w Indiach, największej demokracji świata. Miliard osób głosuje przez ponad 40 dni, online: https://polskieradio24.pl/artykul/3368616,wybory-w-indiach-najwiekszej-demokracji-swiata-miliard-osob-glosuje-przez-ponad-40-dni
- https://www.reuters.com/world/india/indias-weight-key-msci-equity-index-hits-another-high-boost-inflows-2024-05-15
- https://carnegieendowment.org/posts/2021/03/non-allied-forever-indias-grand-strategy-according-to-subrahmanyam-jaishankar?lang=en
- Henry Kissinger. O Chinach, przeł. Magdalena Palej (Wołowiec: Czarne, 2014)
- Zhongqi Pan. “Guanxi, Weiqi and Chinese Strategic Thinking”, Chinese Political Science Review, t. 1 (2016) s. 303-321.
- Xi Jinping Eyes the Global South: Can China Steal India's Thunder? | Vantage with Palki Sharma, online: https://www.youtube.com/watch?v=qy4_IYqNRL0&t=1s
- Xi Jinping wants to be loved by the global south, online: https://www.economist.com/china/2023/10/19/xi-jinping-wants-to-be-loved-by-the-global-south
- Michael Schuman, Jonathan Fulton, Tuvia Gering. How Beijing’s newest global initiatives seek to remake the world order, online: https://www.atlanticcouncil.org/in-depth-research-reports/issue-brief/how-beijings-newest-global-initiatives-seek-to-remake-the-world-order/
- Marcin Przychodniak. Chińska oferta dla globalnego Południa, online: https://www.pism.pl/publikacje/chinska-oferta-dla-globalnego-poludnia
- Łukasz Gacek. Nowy wspaniały świat…? Strategiczne narracje Chin a reforma systemu globalnego zarządzania (Warszawa: Prześwity, 2024) s. 162.
- Lula da Silva. Statement summary, online: https://gadebate.un.org/en/78/brazil dostęp 10 III 2024 r.; Wersja wideo: https://youtu.be/uQZm_uHRg_k?si=3Yug3BT_Ny6SMaFi
- Bartłomiej Znojek. „Przewodnictwo Brazylii w G20 - prymat interesów Globalnego Południa”, PISM, online: https://pism.pl/publikacje/przewodnictwo-brazylii-w-g20-prymat-interesow-globalnego-poludnia
- Retno Marsudi. Statement by Minister for Foreign Affairs of the Republic of Indonesia at the General Debate of the 78th Session of the Un General Assembly New York, 23 September 2023, online: https://kemlu.go.id/portal/en/read/5299/pidato/statement-by-
- minister-for-foreign-affairs-of-the-republic-of-indonesia-at-the-general-debate-of-the-78th-session-of-the-un-general-assembly-new-york-23-september-2023
- President Jokowi Calls for Global Solidarity at G20 Summit, online: https://setkab.go.id/en/president-jokowi-calls-for-global-solidarity-at-g20-summit/
- 8 Quotes from Prime Minister Anwar Ibrahim of Malaysia at the APEC CEO Summit, online: https://www.apec.org/press/features/2023/8-quotes-from-prime-minister-anwar-ibrahim-of-malaysia-at-the-apec-ceo-summit
- Malaysia has balanced foreign policy, stands clear of provocation, says PM Anwar, online: https://www.thestar.com.my/news/nation/2024/04/28/malaysia-has-balanced-foreign-policy-stands-clear-of-provocations-says-pm-anwar
- Kishore Mahbubani. „The Global South: A New North Star”, online: https://mahbubani.net/the-global-south-a-new-north-star/
- Hubert Walas. Roszerzony BRICS ataukuje zachodni porządek świata?, online: https://youtu.be/U6_exTkmLM8?si=brQQTXac1sU1o1hh
- Address by president Cyril Ramaphosa on outcomes of the 15gth BRICS Summit, union buildings, Tshwane, online: https://www.thepresidency.gov.za/address-president-cyril-ramaphosa-outcomes-15th-brics-summit-union-buildings-tshwane
- Pumza Filhani. “South Africa says US ambassador apologised for alleging country supplied arms to Russia”, https://www.bbc.com/news/world-africa-65572154
- Arkadiusz Żukowski. „Kwestie bezpieczeństwa w polityce zagranicznej RPA po 1994 roku – wybrane problem”, Forum Politologiczne, t. 17 (2014) s. 279-297.
- Tornike Turmanidze. Putin’s Main Political Messages from the Vladivostok Forum, online: https://www.researchgate.net/publication/374199854_Putin's_Main_Political_Messages_from_the_Vladivostok_Forum_Rondeli_Blog_GFSIS_2023
- Stefan Wolff. Russia-Africa summit: Putin offers unconvincing giveaways in a desperate bid to make up for killing the Ukraine grain deal, online: https://theconversation.com/russia-africa-summit-putin-offers-unconvincing-giveaways-in-a-desperate-bid-to-make-up-for-killing-the-ukraine-grain-deal-210330
- Konrad Gader. Rosja wygrywa walkę propagandową o globalne Południe, online: https://www.konflikty.pl/aktualnosci/wiadomosci/rosja-walka-propagandowa-globalne-poludnie/
- Michał Lubina. Niedźwiedź w objęciach smoka. Jak Rosja została młodszym bratem Chin (Warszawa: Szczeliny, 2023) s. 46 i n.
- Federico Rampini. Russia and China: aligning with the Global South?, online: https://aspeniaonline.it/russia-and-china-aligning-with-the-global-south/
- Michael A.Allen, Carla Martinez Machain, Michael E. Flynn. “The US is losing access to its bases in Niger − here’s why that’s a big deal”, The Conversation, online: https://theconversation.com/the-us-is-losing-access-to-its-bases-in-niger-heres-why-thats-a-big-deal-227632
- wywiad z ministrem Zeine – Rachel Chason. “U.S. threats led to rupture of vital military ties, Nigerien leader says” https://www.washingtonpost.com/world/2024/05/14/us-threats-led-rupture-vital-military-ties-nigerien-official-says/
- 024 Gareth Evans Oration delivered by the Honourable Dato’ Seri Anwar Ibrahim, online: https://youtu.be/gdLEDPx46FM?si=4XSuFdwU9_LdjMLj
- Nic co ludzkie… Aforyzmy, sentencje i przysłowia, oprac. Henryk Jurand (Warszawa: LSW, 1982) s. 120.
- Józef Tishner. Etyka solidarności oraz homo sovieticus (Kraków: Znak, 2005) s.
- Robert D. Kaplan. Tragizm polityki naszych czasów. Strach, fatum i brzemię władzy, przeł. Michał Głatki (Warszawa: Prześwity, 2023).
- Werner Jaeger. Paideia. Formowanie człowieka greckiego, przeł. Marian Plezia (Warszawa: Fundacja Aletheia, 2001).
- Fernand Braudel. Historia i trwanie, przeł. przeł. Bronisław Geremek (Warszawa: Czytelnik, 1971)
- https://www.lemonde.fr/economie/article/2024/05/27/ces-nouveaux-pays-pivots-de-la-mondialisation-mexique-vietnam-maroc_6235834_3234.html
- Gaia Vince. Stulecie nomadów. Jak wędrówki ludów zmienią świat, przeł. Andrzej Wojtasik (Warszawa: Krytyka Polityczna, 2024) s. 15
- Ronak Gopaldas. “Global South: moving off the menu and to the table?”, Institute for Security Studies, online: https://issafrica.org/iss-today/global-south-moving-off-the-menu-and-to-the-table
- Iwan Krastew, Stephen Holmes. Światło, które zgasło, przeł. (Warszawa: Krytyka Polityczna, 2021) s. 322.